adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj

Życie duchowe: źródła i geneza życia wewnętrznego

magazine cover

unsplash.com

Święty Tomasz z Akwinu nauczał, że człowiek jest ciałem i duszą jednocześnie. Ta doniosła metafizyczna prawda o nas jest przepustką do głębi ludzkiej duchowości. Pozwala bowiem dostrzec wyjątkowość naszej cielesności, jak i tego, co duchowe. Niniejsza trzyczęściowa praca jest właśnie takim przekrojem. W pierwszej części dokonamy swoistej filozoficzno-teologicznej wiwisekcji i spojrzymy na człowieka w każdym aspekcie jego egzystencji.

Ojciec Reginald Garrigou-Lagrange w Trzech okresach życia wewnętrznego zauważył, że każdy człowiek charakteryzuje się jakąś formą życia wewnętrznego. Garrigou-Lagrange przede wszystkim zwracał uwagę na autorefleksyjny charakter ludzkiego intelektu. Człowiek, wnikając w głąb siebie, znajduje bogactwo swojego jestestwa. Jego wnętrze jest odbiciem zarówno świata zewnętrznego w nim, jak i zinternalizowanym obrazem siebie samego w sobie.

Bycie-w-sobie jest czymś charakterystycznym dla ludzi. Na tym zasadza się ludzka podmiotowość, że nabudowuje coraz to nowe warstwy swojej osobowości poprzez nieustanny proces poznawania i internalizowania rzeczywistości. Wbrew temu, co wiele osób twierdzi, również i niewierzący odbywają takie refleksje.

Podobnie jak z wieloma czynnościami, których można się podjąć, tak i myślenie podlega ocenie pod kątem jego przydatności, higieniczności oraz moralności. Należy o tym wspomnieć, ponieważ w mniemaniu wielu to, co rozgrywa się wewnątrz człowieka, nie powinno być jakkolwiek oceniane z zewnątrz. Błąd ten jednak polega na niedostrzeganiu jednego istotnego faktu, a wyolbrzymieniu innego – równie ważnego. Niewątpliwie istotne jest, by chronić prywatność i intymność wnętrza naszych serc. Nie powinno to jednak iść w parze z zaniechaniem postawienia ogólnej diagnozy co do sposobów przeżywania siebie samego od wewnątrz.

Czy można zatem powiedzieć: „Wiara to moja prywatna sprawa. Przeżywam ją tak, jak chcę, i nikomu nic do tego!”? Jak najbardziej. Warto pamiętać, że osoba, która wyraża takie przekonanie, nie wskazuje, że ma problem z rozmową na ten temat. Jeżeli ktoś akcentuje swoją wolność i prywatność, to prawdopodobnie dlatego, że – świadomie bądź nie – przeczuwa, że jego światopogląd jest jakoś zagrożony. A ponieważ światopogląd każdego z nas jest nieodłącznie wpisany w nasze indywidualne, osobowe i istotne dla każdego życie wewnętrzne, to naturalną odpowiedzią na krytykę jest reakcja obronna.

Podchodząc do krytyki ateizmu, należy więc zmienić paradygmat. Nieskuteczne okazały się nachalne próby ewangelizacji poprzez strach, wizje piekła czy przytłaczanie lukrowanym Chrystusem. Nie da się bowiem dotrzeć do ludzkiego serca chwytem erystycznym czy choćby nawet trafioną apologetyką. Czasami to działa, ale zwykle praktykowanie ww. metod przynosi sprzeciw i raczej odwrotne od zamierzonych skutki.

W pierwszej kolejności należy zrozumieć ateizm oraz samych ateistów. Jak wspomniałem na początku, każdy człowiek posiada jakieś życie wewnętrzne. Na podstawie Trzech okresów życia wewnętrznego Garrigou-Lagrange’a można wyróżnić kilka modeli tego, jak ludzie przeżywają siebie samych. Ojciec Reginald starał się je przedstawić możliwie najbardziej w świetle teologii, w kontekście łaski i życia duchowego. Ja natomiast przyjmę za punkt wyjścia bardziej przyziemne, psychologizujące rozumienie. Nie będzie ono oderwane od centrum niniejszej pracy, jakim jest życie duchowe. Niemniej przyjęcie za przestrzeń poglądową szerszego spektrum namysłu pozwoli na dokładniejsze rozwikłanie sposobów ludzkiego myślenia.

O rozwoju (nie tylko fizycznym) człowieka

Czy rodzimy się ateistami? To pytanie zdaje się źle postawione, chociaż wychodzi od poprawnej przesłanki. Rzeczywiście rodzimy się bez światopoglądu. Tyczy się to też wyznawanej przez nas religii czy jakichś innych partykularnych, preferowanych modeli życia moralnego, społecznego, politycznego i ekonomicznego.

Pierwsze lata życia człowiek spędza na poznawaniu motoryki własnego ciała, manipulacji głosem oraz wyrażaniu emocji i radzeniu sobie z nimi. Dopiero w okresie nastoletnim światopogląd zaczyna grać rolę jednostkującą każdego człowieka. Stanowi dla podmiotu cechę, która go wyróżnia.

Tak czy inaczej, stawiając pytanie o początek człowieka, nie należy pytać o to, czy ktoś się rodzi z wiarą, czy bez niej, ale raczej czy w ogóle z czymś się rodzi – a jeśli tak, to z czym konkretnie?

Życie każdego człowieka jest jakąś historią, a każda historia zaczyna się od czegoś. Dla ludzi początkiem wartościowej poznawczo egzystencji jest już życie prenatalne. To wtedy wykształcają się – w odpowiedzi na czynniki zewnętrzne – niektóre cechy, upodobania bądź przypadłości mózgu. Dziecko poznaje głos matki i uczy się jej języka, już będąc w jej łonie. Słyszy też inne dźwięki oraz odbiera dotyk poprzez ciało swojej nosicielki. Życie prenatalne nie jest wprawdzie życiem uświadomionym, ale dzięki współczesnym badaniom naukowym wiemy, że jest to życie nie tylko wartościowe, lecz kluczowe dla niektórych aspektów uświadomionego życia już po narodzinach.

Również wbrew przekonaniom wielu zwolenników niektórych nurtów empiryzmu człowiek nie jest tabula rasa. Na problem ten zwracał uwagę już Immanuel Kant, wskazując, że człowiek jest wyposażony w przyrodzone mu sposoby poznawania, ujmowania i przetwarzania danych. Teza dziewiętnastowiecznego filozofa znalazła swoje potwierdzenie we współczesnej kognitywistyce oraz psychologii ewolucyjnej. Obie dziedziny badań wskazują na istnienie wrodzonych czynników odpowiedzialnych za niektóre elementy charakteru człowieka. To nam daje do zrozumienia, że są w nas fundamenty, z którymi przyjdzie nam pracować całe życie.

Także ważkość tego początkowego punktu w historii człowieka wynika ze złożoności każdego z nas. Im bardziej dany byt jest złożony, tym trudniej przewidzieć, jak się zachowa jako układ fizyczny. Człowiek jest specyficzną przestrzenią fazową – w każdym punkcie jego istnienia można wyznaczyć wielopoziomową i wieloczłonową strukturę oddziaływań. Jesteśmy niestabilnymi, nieliniowymi układami, które podlegają efektowi motyla. Jedna mała zmiana może doprowadzić do wielkich konsekwencji. Tym zresztą charakteryzują się układy dynamiczne. Nie mieszczą się w płaskich, prostych opisach. Toteż przy badaniu człowieka i jego życia (także i tego wewnętrznego) wymagane jest podejście wielopoziomowe.

Zobacz też:   „Widzę zamiast mężczyzn…”

Buńczuczne tezy, jakoby człowiek był tylko zdeterminowaną, złożoną z materii maszyną, są tak samo ograniczone jak twierdzenia, że jesteśmy tylko umysłem (lub duchem). Skoro człowiek przejawia cechy istoty materialno-duchowej, to w takim narzeczu należy go badać i opisywać. Nie można sformułować poprawnej antropologii filozoficznej, jednocześnie wykluczając z poważnych rozważań jakąś sferę ludzkiego życia (np. życia wewnętrznego, duchowego).

I wreszcie docierając do końca tego podrozdziału – spróbujmy raz jeszcze odpowiedzieć na pytanie o to, czy rodzimy się ateistami. I tak, i nie. Niemowlę nie posiada żadnego światopoglądu, toteż w tym sensie nie jest w ogóle ani ateistą, ani agnostykiem, ani też katolikiem. Dziecko cechuje się co najwyżej tzw. ateizmem pierwotnym. Jest to jednak pojęcie nieprecyzyjne, bo pomimo swojej rzekomej „pierwotności” nieświadomie zdaje się też wskazywać na jakiś rodzaj domyślności i naturalności przekonań ateistycznych. Rzeczywistość jest mimo wszystko zbudowana z wielu sprzecznych ze sobą danych. Są one rzecz jasna sprzeczne w naszych wnętrzach, w których nieustannie ścierają się natura i kultura. To, co naturalne i pierwotne, jest zastępowane przez kulturę starającą się okiełznać niezagospodarowane rubieże ludzkich instynktów, jak i fundamentów intelektu.

Wielka tajemnica ludzkiego bycia-w-czasie jest przesłanką, by uważać, że istniejące w nas potrzeby odpowiedzi na pytania metafizyczne nie są jedynie ułomną ekspresją przeżywanej innej wielkiej niewiadomej – tj. tajemnicy istnienia wszechświata. Gdy pytamy o przyczyny istnienia i działania rzeczywistości, nie mamy na myśli jedynie skomplikowanych zależności pomiędzy ciałami fizycznymi. Niepokój intelektualny, jaki wzbudza w nas myśl o złożoności napotkanego świata, każe nam sięgać dalej niżeli stanowiska nauk przyrodniczych. Tak rodzi się filozofia. Takie też są narodziny religii naturalnej. Dla wielu ludzi samo zetknięcie się ze światem osób i rzeczy jest intuicyjnie przeżywane jako kontakt z Absolutem. W chrześcijaństwie nazywamy to mistyką codzienności.

O skłonności do metafizyki

Ludzka skłonność do metafizyki i pytań o transcendencję towarzyszyła nam od zarania dziejów. Wstępne etapy tej intelektualnej podróży były dziecięce. Tak jak dziecko, ludzkość zachwycała się światem przyrody. Enigmatyczność napotykanych zjawisk wzbudzała w nas pragnienie poznania przyczynowego. Z tego tytułu narodziło się myślenie magiczne i religia pierwotna.

Podobnie jak dziecko, ludzkość przyjmowała napotkaną rzeczywistość jako coś danego odgórnie. Młody człowiek przez całe lata musi czekać, by dzięki swojej dojrzałości w okresie nastoletnim był w stanie zrozumieć coraz to bardziej złożone zjawiska w świecie. Również ludzkość, w tych pierwszych etapach bytowania, była skazana na niewiedzę i zagubienie. Pozostawało nam tylko przyjąć, że świat taki jest i co najwyżej snuć teorie i wyobrażenia.

Z czasem podejście to ewoluowało do jakiejś formy rytualizmu i przekonania o istnieniu wymiaru niematerialnego. Człowiek poznał, że świat jest tylko światem. Wprawdzie jest skomplikowany, a wyjaśnienie mechaniki jego działania trudne, to jednak poza nim istnieje coś jeszcze. W życiu duchowym każdego z nas występuje taka cykliczność. Zachwycamy się światem, po czym poznajemy, że jest coś więcej niż świat. Nasycamy się niematerialnym wymiarem życia, aby za chwilę znów wrócić do świata i dostrzec, że w świetle nowo poznanych faktów stał się on czymś innym, niż był dotychczas. Ten nieustający taniec na krawędziach dualizmu – materii i formy – istoty i istnienia – natury i ducha – jest nieodłączną częścią życia wewnętrznego.

Kolejnym – i jakże ważnym! – etapem poznania są tendencje do poszukiwania przestrzeni, w ramach której możliwa jest unifikacja dualizmu. Najpełniej zdaje się to objawiać w historii filozofii za sprawą wczesnośredniowiecznej myśli arabskiej (np. Awicenna) oraz trzynastowiecznej myśli św. Tomasza z Akwinu.

Nie da się w nieskończoność balansować od jednej granicy dualizmu do drugiej. Wiele osób opowiada się albo po jednej (naturalistycznej) albo po drugiej (spirytualistycznej) stronie. Na tym też polega unikatowość myśli Akwinaty, że nie poddała się tendencjom filozoficznym okresu, ale będąc swoistą kontrkulturą, zmyślnie wchłaniała dobrodziejstwa obu skrajnych stanowisk – platonizmu i arystotelizmu.

W dziejach filozofii zawierałaby się więc mądrość, jak właściwie postępować w życiu duchowym. Do pewnego stopnia nie da się uciec od dualizmu. Przynajmniej w kulturze zachodu przesiąkniętej myślą filozoficzną starożytnej Grecji. Nie można też przeskoczyć etapu balansowania na krawędziach dualizmu. Każdy z nas potrzebuje określonej ilości czasu, by móc nasycić się zarówno światem, jak i duchem. Dopiero wówczas możliwe jest zrobienie tego kolejnego, wielkiego kroku naprzód.

Metafizyka jest dla nas w pewnym sensie kresem samodzielnej podróży intelektualnej. Dalej bowiem stoi już tylko teologia, której treść wypełnia objawienie. A ponieważ bez niego nie ma de facto pełni życia duchowego w znaczeniu chrześcijańskim, toteż w kolejnym odcinku niniejszego cyklu przyjrzymy się meandrom życia duchowego.

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

O autorze

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.