adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj
Kultura

Zabij to i wyjedź z tego miasta – recenzja

mat. prasowe

Osobista, a zarazem uniwersalna. Taka jest ta polska animacja, święcąca triumfy na światowych pokazach, wygrywająca Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni jako pierwsza przedstawicielka tego gatunku w historii.

Całe czternaście lat – tyle czasu Mariusz Wilczyński tworzył swoje dzieło, za które przyznano mu Złote Lwy. Jest to pierwszy film pełnometrażowy w jego wykonaniu, a zarazem dzieło życia tego artysty samouka, wyspecjalizowanego w krótkich formach animowanych. W 2007 jego filmy w retrospektywie pokazywało Museum of Modern Arts w Nowym Jorku; właśnie wtedy Wilczyński miał wpaść na pomysł stworzenia tego osobistego dzieła.

Z początku miało być krótko – około trzydziestu minut. Film miał być też niemy. Szybko okazało się jednak, że trzeba będzie dołożyć głos. Jednym z pierwszych, które zostały nagrane, był głos Ireny Kwiatkowskiej. Dla dziewięćdziesięcioośmioletniej wtedy aktorki był to jeden z ostatnich projektów. Zmarła trzy lata późnej. W filmie usłyszeć można więcej głosów osób, które odeszły już do wieczności: Andrzeja Wajdy, Gustawa Holoubka czy zmarłego niedawno Krzysztofa Kowalewskiego. Każda z tych osób zostawiła w tym filmie cząstkę siebie.

Zabij to i wyjedź z tego miasta (2019)/ mat. prasowe

Animacja skupia się bardziej na emocjach i motywach niż na ciągłej fabule. Wyrywki scen z życia przypominają przegląd wspomnień odtwarzanych z dawno zakurzonej w głowie szuflady. Pamięć o bliskich, o rodzinnym mieście, owinięta w szorstką i lepką fakturę przeszłości. Brudne, szare kamienice Łodzi, dymiące kominy, tramwaj nierówno sunący po torach, kiosk Ruchu na rogu, kawiarnia „Jubileuszowa”. W tym animowanym mieście Wilczyński jest w stanie zrobić to, czego nie był w stanie uczynić wcześniej: pożegnać swoich bliskich, przekazać im swoje ostatnie słowo – właśnie w formie animacji. Jak sam o sobie mówi, nie jest poetą – umie rysować.

Autorska kreska przedstawia świat bez upiększeń. Naturalistyczne i surrealistyczne sceny uderzają bezpardonowo w struny emocji, o których może nie chcielibyśmy pamiętać. Przemijanie jest tu szczególnie mocnym motywem, tym mocniejszym, jeżeli odnosimy go do własnej, osobistej straty. Obraz przesiąknięty nostalgią, nasączony PRL-owskim wspomnieniem, osobistym sznytem jest zarazem obrazem uniwersalnym. I już niezależnie od tego, czy jest pokazywany w Berlinie, Nowym Jorku czy w Limie, jest opowieścią, którą każdy odbiera, jakby była stworzona dla niego.

Zobacz też:   Bismarck - nowy klip zespołu Sabaton

Znaliśmy tych ludzi, tęsknimy za nimi. Dla mnie osobiście weteran Powstania Warszawskiego w pociągu (głosu użyczyli mu zamiennie Andrzej Wajda i Marek Kondrat) wydaje się być postacią, którą znam. Jego aroganckie zachowanie i maniera mówienia sprawiają wrażenie, że w jakimś równoległym wszechświecie jest to bliska mi osoba. Każdy z resztą odbierze to na swój sposób. Znajdzie w tej historii Mariusza Wilczyńskiego kawałek swojego życia.

Zabij to i wyjedź z tego miasta (2019)/ mat. prasowe

Mimo szorstkiego obrazu przez klisze prześwituje miłość, która jest remedium na wszystkie zawinione czyny. „Ja po prostu nie wierzę w śmierć. Wszyscy, którzy umarli, w dalszym ciągu żyją w mojej wyobraźni” – mówi głosem Holoubka alter ego autora. Tymi słowami swojemu przyjacielowi Tadeuszowi Nalepie dziękuje za przyjaźń.

Muzyka Nalepy, lidera zespołu Breakout, stanowi ważny element filmu. Pobrzękiwanie bluesowej gitary, znane utwory zespołu i Modlitwa w jednej z ostatnich scen nie tylko odzwierciedlają stan duszy, ale też pozwalają widzowi głębiej odczuć emocje.

Miłość ci wszystko wybaczy słyszymy na koniec. Film jest dla autora swego rodzaju pożegnaniem z bliskimi, z którymi nie miał możliwości pożegnać się za ich życia. Dzięki tej animacji przekazał on słowa i uczucia, których nie zdążył okazać swoim bliskim, co z pewnością dało mu poczucie ulgi.
Film według mnie zmusza do refleksji nad naszymi kontaktami z najbliższymi. Warto po seansie się nad tym zastanowić.

Ocena: 4/5


Film ma szanse na nominację do Oscara, zaraz obok całkowicie pominiętego w gdyńskich nagrodach Śniegu już nigdy nie będzie Małgorzaty Szumowskiej oraz czeskiego Szarlatana Agnieszki Holland. Polska animacja, po sukcesie filmu Twój Vincent, może mieć kolejnego godnego przedstawiciela tego gatunku na hollywoodzkim czerwonym dywanie.

Premiera zapowiedziana została na 5 marca, trwają pokazy przedpremierowe.

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.