Publikujemy dziś rozmowę ks. Dawida Tyborskiego z panią Adrianą Perin, matką Sługi Bożego Nicoli Perina (1998-2015). Kochał rugby i wędkarstwo, dbał o przyjaźnie, zarażał innych radością, a jednocześnie stawiał sobie wysokie wymagania. Siedemnastoletnie życie przerwała choroba nowotworowa. Dzisiaj dla młodych ludzi staje się przykładem, że świętość to nie tylko wielkie, heroiczne czyny, ale także – a może przede wszystkim – odnajdywanie Boga i podążanie za Nim w codzienności.
Ks. Dawid Tyborski: Droga Adriano, nasi czytelnicy mają do Ciebie kilka pytań. Myślę, że to jest szczególna okazja: mieć możliwość spotkania się z mamą człowieka, którego beatyfikacji chce wielu młodych ludzi i który w ich oczach jest święty.
Adriana Perin: Bardzo chętnie odpowiem na pytania, historia mojego syna jest dla mnie bardzo ważna.
DT: Nicola Perin, Twój syn, był przecież zwykłym nastolatkiem, jak wyglądało jego chrześcijańskie życie? Czym się karmił duchowo?
AP: Wydaje mi się, że życie Nicoli możemy nazwać jak najbardziej normalnym, zwykłym chrześcijańskim życiem. Toczyło się wokół katechizmu, niedzielnej mszy świętej, na którą zawsze chodziliśmy całą rodziną. Miał wielki szacunek do miejsc świętych, sam dbał o to, żeby odpowiedni strój wyrażał jego szacunek do danego miejsca, nigdy nie chodził do kościoła w pomiętym T-shircie czy krótkich spodenkach. Nawet w lecie.
DT: Nicola miał swoich ulubionych świętych? Takich swoich szczególnych patronów w niebie?
AP: Prawdą jest, że Nicola dużo się modlił do naszego Pana. Był on także bardzo związany z Matką Bożą i Świętym Ojcem Pio z Pietrelciny, bardzo chętnie również poznawał innych świętych.
DT: Rozmawiał o wierze ze swoimi rówieśnikami? Mówił im o Bogu? Nawracał ich?
AP: Tak w sumie to nie wiem, bo raczej nie uczestniczyłam w jego rozmowach z kolegami, ale wiem na pewno, że zawsze był gotowy do pomocy każdemu człowiekowi i łagodził konflikty oraz dążył do pojednania.
DT: Wiadomo że, choroba i śmierć syna to wielka tragedia i dramat, nawet jeśli umiera w opinii świętości. Czy jego śmierć miała wpływ na wiarę w Waszej rodzinie?
AP: Tak, nasza wiara została bardzo wzmocniona przez Pana Boga. Nie tylko w naszych, ale także w sercach wielu ludzi, którzy znali Nicolę, była (i jest) wielka wdzięczność za to, że Pan nam go dał.
DT: Jaki był w domu? Miał swoje obowiązki? Chętnie pomagał w domowych zadaniach?
AP: Tak, Nicola chętnie pomagał, także w obowiązkach związanych z domem. Często sprzątał, gotował, również często pomagał swojej babci.
DT: Miał swoje pasje, hobby?
AP: O tak, bardzo lubił grać w rugby, był nawet w drużynie, i strasznie lubił wędkować.
DT: Jak wyglądała jego wiara w czasie choroby? Jak ją przeżywał?
AP: Pamiętam, jak wieczorami w szpitalu kładł się w swoim pokoju, żeby odpocząć, i odmawiał swoje modlitwy. Kiedy odwiedzałam go w szpitalu, często prosił mnie, żebym się z nim pomodliła. Prosił także, żeby modlić się przede wszystkim za dzieci i młodzież, które były z nim w szpitalu.
DT: Mieliście świadomość jego wielkiej wiary? Tego, że może po śmierci wielu zobaczy w nim świętego? Czy to była rzeczywistość bardziej ukryta?
AP: Nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że jego wiara w czasie choroby była tak bardzo silna. Pomimo wielkiego bólu fizycznego i zmęczenia ciągle prowokował swoim uśmiechem.
DT: Wiadomo, że Nicola był człowiekiem z krwi i kości. Nie ma ludzi idealnych, miał jakieś wady? Czymś denerwował?
AP: Myślę, że możemy powiedzieć, że miał wady. Mnie drażniło to, że on ciągle musiał udawać się na to swoje wędkowanie. Nawet w niedzielę.
DT: Jakie było odchodzenie Nicoli? Były jakieś słowa? Ostatni gest?
AP: Ostatnim gestem, jaki wykonał Nicola na dwa dni przed śmiercią i powrotem do nieba, był znak krzyża. Poprosił swojego tatę, żeby pomógł mu go zrobić.
DT: Dziękuję za rozmowę, była bardzo piękna!
AP: Mam nadzieję, że odpowiedziałam na wszystkie pytania zadowalająco, dobrego wieczoru, dobrego dnia!
Wszystkie zdjęcia pochodzą z prywatnego archiwum rodziny Perin.