adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj

Wodnik nie przyszedł

magazine cover

pexels.com

„Wyobraź sobie, że nie ma Nieba / To proste, gdy spróbujesz / Nie ma Piekła pod nami / Nad nami tylko niebo […] Wyobraź sobie wszystkich ludzi / Żyjących w pokoju / Yuuhuu-uuu!”.

To oczywiście cytat z Imagine Johna Lennona (tłumaczenia dokonał użytkownik marttina z tekstowo.pl – przekopiowałem stamtąd z lenistwa). Tekst dla jednych jest wizją naiwną i utopijną. Dla mnie – skrajnie głupią, skrajnie utopijną i – powiedzmy to wprost – niebezpieczną.

Te słowa są bardzo proste (co pięknie wyśmiali twórcy Forresta Gumpa w jednej ze scen, polecam). Jednakże zgrabna melodia sprawiła, że ten manifest stał się bardzo znany. Jeden z Beatlesów wyrażał poza tym pewnego ducha epoki.

Duch czasów

Likwidacja krajów („imagine there’s no countries”), własności prywatnej („no possessions”) religii („and no religion too”) i perspektywy eschatologicznej jako „kija i marchewki” (albo „opium dla mas”, jakby to towarzysze marksiści ujęli). Sporo ludzi, zwłaszcza w XX wieku, wierzyło, że to zakończy głód, cierpienie i wojny („no need for greed and hunger / A brotherhood of man”).

Napędziło to szereg czerwonych „-izmów”. Socjalizmów, komunizmów, stalinizmów, maoizmów – obojętnie jak się zwały, zawsze prowadziły do rozlewu krwi (dlatego myślę, że trafnie przybrały czerwone barwy). Do prześladowania wyznawców religii i po prostu ludzi przyzwoitych. Pogląd, że wystarczy podzielić bogactwa „każdemu według potrzeb, każdemu według zasług” doprowadzał zawsze do biedy i głodu.

To elementarna wiedza historyczna. Często niestety zapominana.

Dzieci kwiaty

Mogli jej nie posiadać u schyłku lat sześćdziesiątych hipisi. W każdym razie ulegli oni iluzji, że wystarczy podzielić dobra i nakarmić każdego, by zapanował pokój i spokój. Ale tak nie jest. Chciwość nie płynie z nierównego podziału dóbr, ale z ludzkiej natury skażonej grzechem. Z człowieczego serca zranionego pożądliwością. Podobnie jest z innymi ludzkimi działaniami, które wprowadzają niesprawiedliwość.

Ślady tej refleksji pojawiają się w rock operze Jesus Christ Superstar Andrew Lloyda-Webbera (muzyka) i Tima Rice’a (libretto). Najpierw wystawiona na Broadwayu i wydana w formie albumu (z Ianem Gillanem z Deep Purple jako Jezusem), zasłynęła przede wszystkim z adaptacji filmowej z 1973 roku.

Zatroskany Judasz

Jesus Christ Superstar jest często nazywany czymś w rodzaju hipisowskiej wersji ewangelii. Zwróćmy jednak uwagę na scenę namaszczenia Jezusa drogim olejkiem. Judasz, zgodnie zresztą z biblijnym przekazem, argumentuje, że zamiast namaszczać Jezusa, trzeba było olejek sprzedać i pieniądze rozdać ubogim.

Surely you not saying
We have the resources
To save the poor from their lot?
There will be poor always
Pathetically struggling

– odpowiada mu rockoperowy Jezus. Czyli neguje wprost jeden z hipisowskich dogmatów. „Chyba nie mówisz, że mamy dobra, by uwolnić biednych od ich losu? Zawsze będą biedni, zmagający się z żałosnym życiem”.

Nowa era, której nie było

Czas hipisów przeszedł. Era Wodnika, która miała w ich dziwnej mitologii zastąpić chrześcijańską Erę Ryby, nie nadeszła. W świat poszło sporo płyt Beatlesów. Jeden z nich, wspomniany John Lennon, miał powiedzieć, że stali się „popularniejsi od Jezusa”. Wywołało to wtedy falę oburzenia protestanckich grup w USA (katolicy, jak sądzę, byli zbyt zajęci soborem, by zwracać uwagę na popkulturę). Palono ich płyty, niektóre radia przestały nadawać piosenki zespołu z Liverpoolu, „pas biblijny” w Stanach wrzał.

Ciężko powiedzieć, czy Lennon wówczas miał – jeśli chodzi o media i opinię publiczną – rację. W każdym razie wielka popularność Beatlesów to rzecz należąca do przeszłości. Przez dekady po rockandrollowych latach sześćdziesiątych Leonard Cohen i Bob Dylan – obaj z urodzenia Żydzi – śpiewali o Jezusie i Bogu. Nawet jeśli przewrotnie, nieortodoksyjnie, to cały czas szukali. I chociaż często wręcz krytycznie, jak w With God on Our Side Dylana:

Zobacz też:   Gdy Kościół rozlicza siebie i innych

Through many dark hour
I’ve been thinkin’ about this
That Jesus Christ
Was betrayed by a kiss
But I can’t think for you
You’ll have to decide
Whether Judas Iscariot
Had God on his side
[…]
if God’s on our side
He’ll stop the next war

– to jednak niewątpliwie „chłopakom z Liverpoolu” nikt nie poświęca tyle uwagi.

Klub 27

Lennon zginął w wieku czterdziestu lat. Harrison zmarł na przełomie tysiącleci. McCartney i Starr wciąż żyją. Ale czterdzieści lat to i tak dość sędziwy wiek jak na muzyków z tamtych czasów. Wielu umierało w wieku około dwudziestu siedmiu lat. Tzw. „Klub 27”, którego godnymi wymienienia „członkami” są choćby Jim Morrison (wokalista The Doors i autor tekstów), Robert Johnson (muzyk bluesowy), Brian Jones (współtwórca The Rolling Stones), Jimi Hendrix (powiedzieć, że był gitarzystą, to jakby powiedzieć, że cukier jest trochę słodki) czy Janis Joplin (wokalistka).

To wszystko bardzo ciekawe postacie. Ale mnie osobiście bardziej ciekawią te, które siedziały w szaleństwie rock and rolla po uszy i przetrwały. Ozzy Osbourne (żyje do dziś, choć wtedy brał wszystkie możliwe substancje), David Bowie (zmarł w wieku sześćdziesięciu dziewięciu lat, wyszedł z uzależnienia od kokainy) czy choćby pozostali Rolling Stonesi, którzy w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych za kołnierz nie wylewali.

Wiatry zmian

Czas protest songów i mistycznego hipisostwa minął. Kolejne generacje twórców (czyli te od drugiej połowy lat siedemdziesiątych) poszły w różnych kierunkach. „Ci, którzy przeżyli” przełom lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych również zmienili stylistykę i tematykę swoich dzieł.

Album zespołu Procol Harum Grand Hotel z 1973 roku nie jest teoretycznie albumem koncepcyjnym. Coś jednakże autorowi tekstów, Keithowi Reidowi, w sposób zamierzony lub nie, udało się uchwycić. Mianowicie zgromadził większość powodów, dla których „dzieci kwiaty” marnie skończyły, a wielu twórców zmarło przedwcześnie. Alkoholizm, choroby weneryczne, rozwody i samobójstwa, rosnący konsumpcjonizm społeczeństwa i rola mediów.

Dobrze też podsumował sytuację.

Pora na kurtynę

Once proud and truthful, now humbled and bent
Fires which burnt brightly, now energies spent
Let down the curtain, and exit the play
The crowds have gone home and the cast sailed away
(Fires (Which Burnt Brihgtly))

Co można przełożyć:

Niegdyś dumne i szczere, teraz skromne i pochylone
Ognie, które płonęły jasno, już oszczędzają energię.
Spuśćcie kurtynę, opuśćcie sztukę

Tłumy sobie poszły, a aktorzy odpłynęli

Rock

W piosence Pot i kreff Kultu padają prześmiewcze słowa: „Rock to skamielina, nie opoka”. Gdyby potraktować jednak te słowa na serio, to rock pierwotny, o mocnych wpływach ideologicznych, to już skamieniałość. Jednakowoż ten czas rewolucji hipisowskiej „dał kopa” muzyce rockowej, która dziś jest mocno zróżnicowana światopoglądowo.

Z tą świadomością warto słuchać muzyki czasów „oczekiwania na Erę Wodnika” – jako przestrogi przed niebezpieczeństwami głupich ideologii i jako kamienia milowego w dziejach muzyki. Tak samo jak późniejszej – spadkobierców, „synów marnotrawnych” (z tym że w tym przypadku powinni być raczej „marnotrawni rodzice”) lat pięćdziesiątych, sześćdziesiątych, siedemdziesiątych…

No, chyba że się nie lubi rocka.

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

O autorze

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.