Bardzo często potrafimy przewidzieć różne rzeczy. Nie ma w tym nic złego, wręcz przeciwnie. Dlaczego jednak nie zawsze tak się dzieje w naszym życiu duchowym?
21 listopada 2021
XXIV niedziela po Zesłaniu Ducha Świętego, 1 klasy
Szaty zielone
Link do tekstów liturgicznych na dziś: KLIK
Dzisiejsza Ewangelia jest dla mnie przede wszystkim zachętą do myślenia. Kościół w swojej mądrości w liturgii powoli przygotowuje nas na zaczynający się niebawem adwent. Są w niej też oczywiście fragmenty mówiące o ponownym przyjściu Pana, jednak to nie one zajęły moją uwagę.
Często w naszym życiu jest tak, że jesteśmy w stanie przewidzieć różne rzeczy. Nie ma wśród nas osoby, która nie zaznałaby satysfakcji wypowiedzenia stwierdzenia: „A nie mówiłem?”. Dotyczy to absolutnie każdej sfery naszego życia.
Jesteśmy w stanie przewidywać pogodę, to, w jaki sposób zakończy się relacja pomiędzy dwojgiem ludzi, wynik meczu. To wszystko przychodzi nam naturalnie, dlaczego jednak nie dzieje się tak w naszym życiu duchowym?
Możemy to odnieść do sfery zarówno „pozytywnej”, jak i „negatywnej” naszego życia duchowego. Ta negatywna miałaby dotyczyć naszego grzechu. Grzech zawsze jest dramatem wpisanym w nas, ludzi. Często przypominają mi się słowa św. Pawła, który ze smutkiem stwierdza, że nie czyni dobra, którego chce, ale zło, którego nie chce.
Tak bywa z naszym grzechem. Często popadamy w grzechy, które do nas powracają. Teoretycznie doskonale wiemy, że konkretna sytuacja prowadzi nas do grzechu. Wiemy na przykład, że rozmowa z daną osobą w danej chwili skończy się wybuchem gniewu. Wiemy, że jeżeli teraz nie pójdziemy spać, to zarwiemy noc nad grą czy serialem, niszcząc własne zdrowie.
Ale warto też zauważyć, że są w naszym życiu rzeczy, które najlepiej prowadzą nas do Boga. Twojej duchowości odpowiada różaniec? Odmawiaj go! Modlitwa brewiarzowa zbliża Cię ku Bogu? Śmiało. Trzeba tu się jednak wystrzegać pokusy subiektywizmu. Ponieważ bardzo łatwo uczynić sobie kącik duchowego wygodnictwa, w którym niczego nie będziemy od siebie wymagać. Czynić wszystko według własnego upodobania.
Jaka więc z tego płynie przesłanka? Powinniśmy oczekiwać znaków, że Pan jest blisko, ale musimy je dostrzegać już dziś. Nasze życie pełne jest drogowskazów, które prowadzą ku Bogu albo w całkowicie drugą stronę. Jedno to je czytać, drugie za nimi podążać. Jeśli jednak uda nam się to zgrać, nasza droga prowadzi wprost do spotkania z Królem królów.