Szczepan, Piotr, Paweł, Wawrzyniec, Cecylia, Anastazja, Agata, Wojciech, Stanisław, Sadok z towarzyszami, Andrzej Bobola, Jerzy Popiełuszko… wszyscy oni oddali swoje życie za wiarę – dali, w sposób bardzo radykalny, wyraz swojej miłości do Boga. Teraz zaś służą za wzór tym, którzy na ziemi zmierzają do osiągnięcia zbawienia. W jaki sposób daje temu wyraz Kościół w swoim codziennym życiu – liturgii?
Gdy byłem młodszy, zawsze zastanawiały mnie słowa celebransa wypowiadane w czasie Kanonu Rzymskiego, zaraz po konsekracji: „również nam, Twoim grzesznym sługom, ufającym w Twoje wielkie miłosierdzie, daj udział we wspólnocie z Twoimi świętymi Apostołami i Męczennikami: Janem Chrzcicielem, Szczepanem, Maciejem, Barnabą, Ignacym, Aleksandrem, Marcelinem, Piotrem, Felicytą, Perpetuą, Agatą, Łucją, Agnieszką, Cecylią, Anastazją…”. Wielu moich kolegów-ministrantów ta wyliczanka imion bardzo bawiła, bo niezbyt zdawali sobie sprawę z tego, jaki cel jej przyświecał. Sam zadawałem sobie pytanie, po co ksiądz wymienia te wszystkie imiona, skoro wspominał już innych świętych przed przeistoczeniem. Zdałem sobie później sprawę, że jest to jeden z przejawów szczególnej czci, jaką Kościół w swojej liturgii darzy świętych męczenników.
Źródło
„A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: »Wykonało się!« I skłoniwszy głowę, oddał ducha” (J 19, 30). Przed oczami mamy bardzo znany fragment Pisma Świętego – opis śmierci Jezusa Chrystusa. Dla mnie zawsze będzie to najdoskonalszy przykład największej miłości na świecie – w końcu sam Jezus powiedział „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13). Zaprosiwszy wszystkich do głębokiej przyjaźni, oddał życie za tych, których kochał. Tym samym i nas zaprasza do tego, aby swoim życiem dać świadectwo miłości względem Niego. Wszyscy osobiście doświadczyliśmy tego, że różnie z tym bywa – często ta droga usiana jest niepowodzeniami, potknięciami – a miejsce miłości do Boga zajmuje miłość własna. Byli jednak tacy, którzy w sposób bardzo radykalny dali się ponieść tej Boskiej miłości i wobec szczególnej łaski podjęli wybór, który dla wielu osób wydałby się przejawem psychicznej choroby czy, w łagodnym przypadku, nieodpowiedzialności lub zwyczajnej głupoty. Ci szczególni, wybrani do tego, wielką wagę przywiązali do słów Chrystusa: „Kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa” (Łk 9, 24) i byli w stanie oddać swoje życie za wiarę.
Warto tę analogię zauważyć w liturgii Kościoła, a szczególnie we mszy świętej, która jest źródłem i szczytem kultu katolickiego. Podczas celebracji Ofiary Nowego Przymierza nie możemy zapomnieć o tych, dla których stanowiła ona wzór życia, czemu wyraz dali w swojej męczeńskiej śmierci. Rzeczywiście, męczeństwo wypływa z ofiary krzyżowej i przez pryzmat tego podobieństwa należy postrzegać kult męczenników w liturgii.
Relikwie
Pierwszym przejawem szczególnej czci oddawanej świętym męczennikom są niewątpliwie obrzędy związane z ich relikwiami. Wiadomo oczywiście, że nie czcimy relikwii jako takich, bo byłaby to cześć niemal bluźniercza, a przede wszystkim pusta. Doczesne szczątki męczenników od wieków traktowane były jednak jako istotne – ponieważ stanowiły zewnętrzny, widzialny znak męczeńskiej śmierci, która w przypadku tych świętych była aktem miłości – na zabój – do Chrystusa.
„Uczucie wrodzone człowiekowi, uczy go oddawać cześć ciałom i szczątkom, pozostałym po duszach, świętością za życia ziemskiego jaśniejących. Dlatego pierwsi chrześcijanie, wiedząc, że [męczennicy] byli świątyniami Ducha Świętego, szczątki swoich współbraci mieli w głębokim poszanowaniu; ciała (reliquias) śś. męczenników, Szczepana, Piotra i Pawła, Polikarpa, Ignacego i innych, oraz krew ich, w gąbki i płótno zebraną, mimo narażania się na śmierć, unosili i w wielkiej czci przechowywali, całowali, okrywali drogocennymi oponami, rocznice męczeństwa obchodzili, świątynie pod ich wezwaniem stawiali” – pisał Antoni Nowowiejski, wielki polski liturgista, w Wykładzie liturgii Kościoła katolickiego (Warszawa 1893, Tom 1, str. 1076).
Rzeczywiście, w kulcie katolickim relikwie traktowane są z wielkim szacunkiem: okadzane, wystawiane do publicznej czci czy też podawane wiernym do ucałowania. Miejsce złożenia doczesnych szczątków męczenników stawało się celem wielu pielgrzymek, a samymi relikwiami papież obdarowywał m.in. władców katolickich (np. wiele szkieletów rzymskich męczenników zostało podarowanych Polsce przez papieża Innocentego XI w podziękowaniu za zwycięstwo pod Wiedniem w 1683 roku).
Warto jednak wspomnieć o jednym liturgicznym szczególe, który wiąże się z doczesnymi szczątkami męczenników, a który swój początek miał już w chrześcijańskiej starożytności. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa wyznawcy Chrystusa zbierali się przy grobach męczenników, obchodząc ich doroczne wspomnienia. Po wydaniu edyktu mediolańskiego, gdy rozwinął się kult katolicki, relikwie męczenników stopniowo stawały się istotnym elementem ołtarza.
Przez wieki w liturgii istniał obowiązek umieszczenia w ołtarzu doczesnych szczątków świętych Pańskich. Centralnym punktem bryły ołtarzowej było sepulcrum (z łac. grób) – miejsce, gdzie zamurowane były relikwie świętych. W drewniane mensy ołtarzowe wkładano natomiast tzw. portatyl – konsekrowany kamień (stanowiący ołtarz przenośny) zawierający relikwie. Mimo tego, że w ołtarzach umieszczano także szczątki świętych wyznawców i innych świętych, istniał nakaz, aby w mensie ołtarzowej znajdowały się też relikwie dwóch męczenników. Obecnie, w odnowionej liturgii, praktyka ta nie jest nakazana, ale uważana za bardzo pobożną i pożądaną.
Ksiądz Nowowiejski w wyżej wspomnianym dziele swojego życia przytoczył historię biskupa Mediolanu, św. Ambrożego, który bardzo chciał zostać pochowany pod ołtarzem, przy którym sprawował msze święte, lecz miejsce to pozostawił jednak męczennikom, mając świadomość ich szczególnego znaczenia, a wręcz przyznając im, w możliwości pochówku pod ołtarzem, swoisty prymat wśród innych świętych (Nowowiejski A., Wykład liturgii…, str. 308). Dlaczego to takie istotne?
Przyszły biskup płocki przywołał cytat z Apokalipsy św. Jana Apostoła: „Ujrzałem pod ołtarzem dusze zabitych dla Słowa Bożego” (Ap 6, 9). Patrząc na tę piękną tradycję sprawowania mszy na grobach męczenników, a następnie – pochówku męczenników pod ołtarzami, dostrzec możemy piękny symbol złączenia ofiary życia świętych z wiekuistą Ofiarą Nowego Przymierza – mszą świętą. Szczątki świętych, którzy za wiarę oddali swoje życie, Kościół składa tuż przy życiodajnym źródle ich poświęceń i wyrzeczeń.
Ze sprawowaniem mszy na relikwiach męczenników wiąże się piękna modlitwa odmawiana przez celebransa przy pierwszym pocałunku ołtarza w tradycyjnej liturgii: „Prosimy Cię Panie, przez zasługi Świętych Twoich, których relikwie tutaj się znajdują, oraz wszystkich świętych, abyś mi raczył odpuścić wszystkie grzechy moje. Amen” (tłumaczenie za: Mszał Rzymski, Poznań 1963). Szczególny przykład męczenników – umiłowania Boga aż do końca, radykalnej odpowiedzi na Bożą Miłość – w liturgii nie jest abstrakcją. Relikwie towarzyszą naszej modlitwie, przypominając na każdym kroku o wstawiennictwie świętych u Boga, które wspomaga nas w dążeniu do nieba. Liturgia, jak zawsze, staje się dla nas szkołą życia wiary.
Czerwień
Mówiąc o czci męczenników w liturgii, nie sposób nie wspomnieć o najbardziej widocznym ich symbolu, jakim jest czerwony kolor szat. Nietrudno się domyślić, że symbolizuje on krew sprawiedliwych przelaną za wiarę. Tak też wyjaśnia znaczenie czerwieni papież Innocenty III: „Oblubieniec […] jest rumiany krwią apostołów […] Szaty czerwone noszą się w uroczystości apostołów i męczenników, dla przypomnienia krwi, którą oni wylali dla Chrystusa Pana” (Traktat o tajemnicy Mszy Świętej). Szaty czerwone nosi się także, gdy w liturgii przypada wspomnienie świętych, które jako dziewice poniosły śmierć męczeńską – rezygnując w tym wypadku z koloru białego przypisanego świętym dziewicom – ponieważ, jak dopowiada Durandus, „ich męczeństwo przedkłada się nad dziewictwo” (Rationale Divinorum Officiorum, III, c. 18).
Ksiądz Antoni Nowowiejski, we wspomnianym przeze mnie podręczniku do liturgiki, w kolorze czerwonym dopatruje się także symboliki Miłości Bożej, której męczennicy całkowicie się oddali: „Miłość Boża krzepiła męczenników w przelaniu krwi dla Chrystusa. Jako zatem hieroglif miłości, okazywanej przez męczeństwo, barwa ta używa się w uroczystości męczenników” (Nowowiejski A., Wykład liturgii…, t. 2, s. 100). Dawniej, we wspomnienie Świętych Relikwii (znajdujących się w danym kościele) także używano szat barwy czerwonej – mimo że w kościołach obecne były także relikwie świętych, którym przypisano kolor biały. Nie sposób nie dostrzec w tym swoistego liturgicznego „uprzywilejowania” męczenników – nie na zasadzie „lepszości”, ale wielkiego szacunku i czci za życie oddane za wiarę.
Przy obrzędach poświęcenia kościoła relikwie męczenników wnosili na specjalnej „lektyce” czterej diakoni w czerwonych dalmatykach. Taka praktyka stosowana jest także współcześnie na procesjach ku czci męczenników.
Nie bez powodu w purpurę ubierają się także członkowie kolegium kardynalskiego. Można powiedzieć, że strój tej barwy został im nadany w ramach swoistego kredytu zaufania czy też oczekiwania Ojca Świętego, że są to duchowni tak bardzo oddani Bogu, iż w razie potrzeby nie będą oni szczędzić własnej krwi za wiarę i Kościół.
Ogromnym uproszczeniem byłoby sprowadzanie kultu męczenników w liturgii do samego tylko kalendarza liturgicznego. W rzeczywistości odnaleźć możemy wiele elementów wskazujących na to, że męczennicy czczeni są nie tylko w kalendarzu, ale także w całym bogactwie liturgii Kościoła – szczególne akcenty położone na męczeńską śmierć tych świętych sprawiają, że liturgia znów staje się dla nas szkołą wiary oraz miłości do Boga. Z pewnością przykład świętych nas pobudza do większego poświęcenia dla Boga, do pełnej miłości odpowiedzi na zbawczą Ofiarę Chrystusa. Z pewnością nie każdy zostanie męczennikiem – bo do tego potrzeba szczególnej łaski oraz powołania – ale wszyscy, na wzór świętych męczenników, możemy wyrzekać się siebie samych w naszej codzienności, do czego zaprasza nas w swoich obrzędach liturgia Kościoła.