adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj

TAK! dla lekcji religii w szkole

magazine cover

unsplash.com

Należy zdecydowanie przeciwstawiać się pomysłom „wyprowadzenia religii ze szkół” i osłabiania jej pozycji. Lekcja religii jest ważnym przedmiotem szkolnym, stanowiącym istotny element w układance składającej się na całość wychowania i edukacji młodego człowieka. Jest szczególną wartością zarówno z punktu widzenia Kościoła, w każdym jego wymiarze, jak i szeroko pojętej cywilizacji zachodniej, która powinna dbać o zachowanie i pielęgnowanie swojego dziedzictwa i chrześcijańskich korzeni.

Lekcje religii, jakie istnieją w polskim systemie oświatowym od przeszło trzydziestu lat, wzbudzają duże emocje i nieustanne spory – i to nie tylko pomiędzy katolikami a osobami niewierzącymi czy niechętnymi chrześcijaństwu (zwolennikami tzw. świeckiej szkoły na wzór francuski, nawiasem mówiąc: tworu obcego polskiej tradycji i historii), lecz także w samym Kościele. Wielu z tych sporów można by uniknąć, gdyby przynajmniej ustalono przedmiot rozmowy, tzn. czym religia w szkole jest, oraz – co pod pewnymi względami jest nawet istotniejsze – czym nie jest.

Stół z dwiema powyłamywanymi nogami

Największym bodaj nieporozumieniem jest oddzielanie lekcji religii od całości procesu katechezy, będącej przekazywaniem wiary i utwierdzaniem w wierze osób, które usłyszały już tzw. pierwsze głoszenie, czyli są po ewangelizacji. W dużym skrócie: jest wychowaniem i edukacją religijną (zgodnie z przesłaniem kerygmatu), wprowadza w życie modlitewne i liturgiczne, uczy życia słowem Bożym, formuje właściwe postawy i kierunkuje całego człowieka na misterium Jezusa Chrystusa. Realizuje się ona natomiast w trzech zasadniczych miejscach: w parafii, w rodzinie oraz w szkole – na lekcji religii.

Gros pretensji o kulejącą katechezę ze strony Kościoła w Polsce można sprowadzić do w miarę prostej diagnozy: brak katechezy w rodzinie i w parafii oraz skupienie całej uwagi na lekcjach religii w szkole. Wymaga się od tych lekcji tego, czego albo one nie potrafią, albo nie mogą dać – bo są tylko jedną nogą w trójnożnym stole, która ma swoje określone cele i zadania, a nie jest „od wszystkiego”. Jeśli w rodzinie brak wychowania chrześcijańskiego dzieci, a w parafii troski o przemyślaną formację młodzieży i dorosłych – lekcje religii cudów nie zrobią (same z siebie, bo oczywiście wszechmocnego Boga nic nie ogranicza we wzroście nawet marnie zasianych ziaren).

„Rodzice słowem i przykładem życia […] są pierwszymi katechetami swoich dzieci” (św. Jan Paweł II, Orędzie na Światowy Dzień Misji, 1981), a w rodzinie chodzi o naturalne, wręcz intuicyjne „wychowanie chrześcijańskie będące bardziej świadectwem, które uczy, raczej okazjonalnie niż systematycznie, w sposób stały i codzienny” (Dyrektorium ogólne o katechizacji, 1997, nr 255, dalej: DOK). W rodzinie – domowym Kościele – człowiek uczy się podstawowych zachowań, wrażliwości religijnej, wartości rodziny i chrześcijańskiego małżeństwa, stylu życia, które później – w trakcie edukacji religijnej – dzięki temu nie są abstrakcją, ale czymś, co zna z własnego doświadczenia.

Parafia z kolei jest „zwyczajnym środowiskiem, w którym rodzi się i wzrasta wiara” (DOK 257). Biskup, jako pierwszy katecheta w diecezji, deleguje duszpasterzy, którzy w swoich wspólnotach parafialnych mają się troszczyć o życie sakramentalne, karmienie się Eucharystią i słowem Bożym. Parafia to swoista wspólnota wspólnot, złożona z rodzin i osób żyjących samotnie; jest rzeczywistością misyjną i formacyjną – przygotowuje do sakramentów i ich udziela, uczy miłości braterskiej, troszczy się o różne potrzeby ludu Bożego.

Oczywiście, że istnieje wiele wspaniałych przykładów (również w Polsce) rodzin i osób indywidualnych, duchownych i świeckich, zaangażowanych w katechezę rodzinną oraz parafialną – zarówno w ramach różnych grup i stowarzyszeń, jak i pomysłów oddolnych, unikalnych. Powinny one być żywą inspiracją dla innych miejsc, szczególnie tam, gdzie świadectwo życia chrześcijańskiego w rodzinie ogranicza się w najlepszym razie do kultywowania różnych tradycji religijnych, a katechezy parafialnej albo w ogóle brak, albo jest kojarzona jedynie z mszą świętą i rutynową wizytą duszpasterską (kolędą).

Dopiero w tym kluczu, w takiej perspektywie widać wyraźniej miejsce nauki religii w szkole, która jest… lekcją religii właśnie, a nie katechezą!

Przedmiot szkolny

Może wszystko, albo prawie wszystko, sprowadza się do języka? To żadne odkrycie, że język kształtuje nasz obraz rzeczywistości. Prawdopodobnie wielu z Czytelników pamięta, że na lekcjach religii w szkole zamiast zwyczajowego „lekcja – temat” pisało się na tablicy i w zeszycie „katecheza – temat”, przez co religia automatycznie stawała się taką… niby lekcją, ale nie do końca. Przecież wiadomo, że z religii nie powinno się dostawać słabych ocen, nie powinno też być żadnych sprawdzianów ani pytań na ocenę, ewentualne zadania powinny ograniczyć się do kartkówek z podstawowych elementów katechizmu, a w młodszych klasach – do kolorowanek.

Wpływ na takie rozumienie lekcji religii miało wiele czynników, między innymi – pokutujące do dziś w dyskursie publicznym – przeświadczenie, że katecheza, jaka przez kilka dekad odbywała się w parafii (w sławetnych „salkach”, za sprawą politycznej i ideologicznej decyzji usunięcia religii ze szkół), po prostu przeniosła się na nowo do sali szkolnej; a przecież trudno było, żeby w przestrzeni kościelnej zachować cały klimat, zasady i mechanizmy rządzące w szkole. Efektem tego jest traktowanie religii w szkole jako jakichś zajęć dodatkowych, niezobowiązujących, czegoś na kształt pozalekcyjnego kółka zainteresowań, na zasadzie wynajmowania przez Kościół przestrzeni szkolnej (tak jak często szkoły użyczają różnych pomieszczeń podmiotom zewnętrznym – na szkolenia, zajęcia sportowe itd.). Ot, katecheza, czyli: rozmowy o Bogu, zachęcanie do chodzenia do kościoła, nauka modlitw, śpiewanie piosenek, oglądanie filmów religijnych, propaganda (w dobrym tego słowa znaczeniu) kościelna. Prowadzona, dodajmy, przez „katechetę”, takiego niby nauczyciela, ale nie do końca.

Rzeczywistość

Tymczasem religia jest przedmiotem szkolnym takim samym jak pozostałe. Jeśli ktoś jest na nią zapisany (a katolicy w swoim sumieniu powinni to zrobić), jest to dla niego taki sam przedmiot jak matematyka, geografia, język polski czy plastyka – taki sam w sensie zobowiązań i powinności. Religia ma swoją metodykę, swoje programy nauczania, korelację przekazywanych treści z innymi przedmiotami szkolnymi, a także swoistą interdyscyplinarność (wykorzystywanie metodyki i form nauczania choćby języka polskiego, historii, przedmiotów artystycznych, geografii itd.). Istnieją: plan wynikowy, odrębny i szczegółowy system oceniania, podręczniki, zeszyty ćwiczeń. Nauczyciel religii jest zatrudniony w szkole na takich samych zasadach jak pozostali nauczyciele – są mu też stawiane takie same wymagania w zakresie wykształcenia oraz przygotowania pedagogicznego.

Należy przy tym wspomnieć, że nauczyciele religii są pod pewnymi względami wyjątkowi, jeśli chodzi o proces doskonalenia zawodowego, ponieważ obowiązuje ich ciągła formacja, prowadzona przez diecezję, w ramach której odbywają w ciągu roku dodatkowe szkolenia (metodyczne, pedagogiczne, teologiczne) – w porównaniu do rozwoju nauczycieli innych przedmiotów (którzy muszą o to zadbać we własnym zakresie) jest to zupełny ewenement. Upada w związku z tym mit „nieprzygotowanych katechetów”, którzy nie wiedzą, jak ciekawie i efektywnie poprowadzić lekcje religii. Jeśli tacy są – to tak samo zdarzają się kiepscy nauczyciele matematyki, fizyki, historii czy muzyki.

W porównaniu do katechezy w rodzinie, która jest wychowaniem, oraz do katechezy w parafii, która jest formacją – katecheza w szkole akcentuje przede wszystkim przekazywanie wiedzy, stąd jest właśnie lekcją religii (może czytelniej byłoby, gdyby ją nazwano teologią?), a nie katechezą. To dlatego na lekcjach religii nie można stawiać ocen związanych z praktykami religijnymi ucznia, a jedynie za wykazaną wiedzę – ponieważ indywidualna wiara ucznia (choć oczywiście do niej religia prowadzi) nie jest akcentowana w zadaniach lekcji religii; na religię mogą być zapisani również niewierzący lub wyznawcy innych religii (inaczej niż w przypadku katechezy parafialnej). W związku z tym niezrozumiała jest na przykład ciągła blokada (od wielu lat) wprowadzenia możliwości zdawania religii na maturze. Przygotowane są spójne i konkretne zasady, cała metodologia, wymagania i przykładowe arkusze – ale wciąż brakuje woli, chyba między innymi politycznej, aby to konsekwentnie doprowadzić do końca. W świetle istnienia wydziałów teologicznych na uczelniach wyższych oraz przykładów niektórych krajów europejskich, w których można zdawać egzamin maturalny z religii – wydaje się to decyzją niezrozumiałą, de facto niesprawiedliwie dyskryminującą osoby, które interesują teologia i wiedza religijna na wyższym poziomie.

Zobacz też:   Dlaczego ŚDM odbywają się tam, gdzie się odbywają, i jakie to ma znaczenie?

Róbmy swoje

Na pytanie, jak sprawić, żeby lekcje religii w szkole miały sens, a nie były wspominane jako czas zmarnowany, wręcz zniechęcający do pogłębiania swojej wiary (a po to właśnie zdobywamy wiedzę religijną), odpowiedź jest prosta: trzeba robić swoje. W przypadku osób związanych z lekcją religii (proboszcza, dyrektora szkoły, nauczyciela, uczniów, rodziców) chodzi o to, żeby współdziałać (a przynajmniej nie przeszkadzać) w realizacji celów i zadań tych lekcji.

Tymczasem wielu nauczycieli religii żyje między młotem a kowadłem, w rozdwojeniu pomiędzy tym, czego ich nauczono, jakie powierzono zadania i do czego przygotowano, co czytają w dokumentach kościelnych i przepisach prawnych, oraz tym, co podpisują i potwierdzają, a tym, czego się od nich oczekuje. Są to często oczekiwania sprzeczne między sobą, na dodatek ze strony jego przełożonych (dwojakiego rodzaju). W zależności od osoby będącej aktualnie w danym miejscu i danej roli dyrektor oczekuje zachowania wszystkich przepisów i formalności oświatowych, na czele z typową szkolną biurokracją i jednocześnie z pewną niepisaną umową, że religia jest przedmiotem drugiej albo nawet trzeciej kategorii, jeśli chodzi o ocenianie, wymagania, warunki pracy i tak dalej. Rodzice oczekują luźnego podejścia do lekcji religii w kontekście swoich przemęczonych dzieci, które wciąż muszą się uczyć do kolejnych sprawdzianów, odrabiać prace domowe – religia ma być bardziej wytchnieniem, odpoczynkiem, a nie kolejnym przedmiotem w szkole. Jednocześnie bardzo często pojawia się narzekanie na „marnowanie czasu”, infantylizację lekcji religii, rozmowy „nie wiadomo o czym”. Gdyby wszyscy zgodnie uznali, że traktujemy ten przedmiot serio, jako zdobywanie konkretnej wiedzy (a zdobywanie wiedzy bez jego ciągłego weryfikowania jest nieefektywne), byłoby naprawdę łatwiej – i to wszystkim.

Należy oczywiście w tym wszystkim zachować zdrowy rozsądek oraz pamięć o ostatecznym celu katechezy (której lekcja religii jest częścią): ukierunkowaniu człowieka na zbawienie w Jezusie Chrystusie. Mądry nauczyciel potrafi pokazać, że lekcja religii, przy tym wszystkim, co napisano wyżej, jest faktycznie, w pewien sposób, „innym przedmiotem”. Kontrowersyjna kwestia ocen z religii jest świetnym pretekstem do pokazania sposobu działania Boga, który jest jednocześnie sprawiedliwy i miłosierny; nauczyciel religii też taki powinien być: zarówno wymagający i twardy, jak i wyrozumiały i łagodny.

Do bólu jednoznaczny Kościół

Jeśli komuś z Czytelników zdaje się, że jestem zbyt jednostronny w traktowaniu lekcji religii jako jednego z przedmiotów szkolnych, nie pozostaje mi nic innego, jak zacytować nauczanie Kościoła katolickiego, które w tej kwestii nie pozostawia żadnych niedopowiedzeń. W najnowszym Dyrektorium o katechizacji Papieskiej Rady ds. Krzewienia Nowej Ewangelizacji czytamy takie, dla niektórych może odkrywcze, słowa: „[…] Odróżnia się ono [nauczanie religii katolickiej w szkole] od katechezy, a zarazem jest wobec niej komplementarne. Tam, gdzie rozróżnienie nie jest wyraźne, istnieje zagrożenie, że utracą one swoją tożsamość. Katecheza promuje osobiste przylgnięcie do Chrystusa i dojrzewanie chrześcijańskiego życia. Nauczanie religii w szkole natomiast przekazuje uczniom wiedzę o tożsamości chrześcijaństwa i chrześcijańskiego życia” (nr 313).

Dalej ten dokument przypomina o oryginalności nauczania religii w jej przenikaniu na obszar kultury oraz wchodzeniu w relacje z innymi dziedzinami wiedzy, a także słowa Benedykta XVI o tym, że „w wielu przypadkach jest to dla uczniów jedyna okazja do kontaktu z przesłaniem wiary” (Przemówienie do uczestników spotkania nauczycieli religii katolickiej, 25 kwietnia 2009 r.).

Lekcja religii – ubogaceniem szkoły

Na koniec jeszcze dwa mocne punkty Dyrektorium:

„Tam, gdzie jest ono [nauczanie religii] prowadzone staje się służbą człowiekowi i cennym wkładem w projekt edukacyjny szkoły. […] Prawem rodziców i uczniów jest kształcenie całościowe, zważywszy, że czynnik religijny jest jednym z wymiarów istnienia i nie można go pominąć w takim miejscu jak szkoła, która ma na celu harmonijne rozwijanie osobowości. W tym kontekście nauczanie religii katolickiej ma wielkie znaczenie wychowawcze i służy rozwojowi samego społeczeństwa” (nr 314). Te słowa, w moim przekonaniu, stanowią doskonałą odpowiedź na zarzut (ze strony niektórych katolików), że traktowanie religii jako przedmiotu szkolnego stanowi jej degradację, odarcie ze sfery duchowej, sacrum. Tymczasem jest to po prostu inna perspektywa: pokazywanie dzieciom i młodzieży, że religijność jest ważnym składnikiem otaczającego ich świata, tak jak język, historia, przyroda, matematyka, chemia i tak dalej.

„Nauczanie religii katolickiej jako przedmiot szkoły musi charakteryzować się taką samą systematycznością i uporządkowaniem, co nauczanie innych przedmiotów, ponieważ tutaj improwizacja jest szczególnie szkodliwa i należy ją odrzucić. Zadania nauczania religii należy realizować zgodnie z celami danej placówki edukacyjnej” (nr 315).

W polskiej rzeczywistości szkolnej lekcja religii jest nieraz jedynym, unikalnym miejscem w szkole, gdzie młody człowiek uczy się o wartościach. Przy traktowaniu jej poważnie „może być nośnikiem świadectwa-przesłania integralnego humanizmu, które czerpie ze swej tożsamości i wartości swych wielkich tradycji, takich jak wiara, szacunek dla ludzkiego życia od poczęcia do naturalnej śmierci, rodzina, wspólnota, wychowanie i praca” (Kongregacja ds. Wychowania Katolickiego, Educare al dialogo interculturale nella scuola catholica, 2013, nr 74). Program nauczania religii nie zawiera w sobie jedynie treści typowo teologicznych – pokazuje, i to w nauczaniu już najmłodszych dzieci, uniwersalizm życia chrześcijańskiego, skoncentrowanego na miłości Boga i bliźniego.

To wszystko są wyjątkowe cechy lekcji religii w szkole, o które trudno w przestrzeni mitycznych „salek” przy parafiach, wspominanych nieraz jako idealne miejsce całościowej katechezy i pokazywane jako receptę na niekiedy byle jaką religię w szkole. Tymczasem lekarstwem na bylejakość nie jest usuwanie, lecz naprawianie i robienie tego, co się powinno robić.

Bądźmy WIARYgodni

Kościół będzie wiarygodny wtedy, gdy będzie podążał za tym, czego naucza i co twierdzi – w każdej przestrzeni, począwszy od troski o liturgię, przez moralność, radzenie sobie z różnymi kryzysami wewnątrz naszej wspólnoty, skończywszy na katechezie i wychowaniu religijnym. Pisząc Kościół, mam na myśli wszystkich katolików, nie tylko duchowieństwo. Nie ulegajmy pokusie wycofania się lekcji religii ze szkoły i przeniesienia ich do parafii, ponieważ jest to postulat karkołomny, nie tylko pod względem organizacyjnym i logistycznym, lecz także – przede wszystkim – ze względu na naszą tradycję, historię, nasze podstawy cywilizacyjne oraz prawa osób wierzących (w tym: rodziców do wychowania swoich dzieci zgodnie ze swoją wiarą). Byłby to powrót do przeszłości, której nie było – bo naturalnie idealizuje się czas swojego dzieciństwa i dorastania. Rozmowy ze starszymi kapłanami pozwalają jednak stwierdzić, że katecheza przy parafii (w całości) nie była wcale pozbawiona wielu problemów i bolączek, które powrót do systemu szkolnego zniwelował.

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

O autorze

Mąż i tata. Nauczyciel religii. Organista i dyrygent. Bloger, webmaster, publicysta. Pochłaniacz kawy, książek i seriali.
Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

3 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.