adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj
Polonia Zawsze Wierna

Szok, po prostu szok | Polonia Zawsze Wierna

W drodze na wioskę w buszu

Po zeszłotygodniowej podróży z cyklem #PoloniaZawszeWierna do Kanady tym razem odwiedzimy nieco cieplejsze miejsce. Jest taka wyspa w pobliżu Afryki, na której łączy się wiele polskich wątków. W XVIII w. rządził nią polski król, a w dwudziestoleciu międzywojennym miała stać się kolonią Rzeczpospolitej. Po dziś dzień można tam także znaleźć ślady po bł. Janie Beyzymie z Wołynia, który posługując wśród trędowatych, sam zmarł z powodu tej choroby. Jego dzieło kontynuują polscy misjonarze, a jeden z nich, o. Dariusz Marut ze Zgromadzenia Ducha Świętego, postanowił nam opowiedzieć o swojej pracy.

Szczęść Boże!

W 2000 roku wstąpiłem do Zgromadzenia Ducha Świętego w Bydgoszczy z myślą o wyjeździe na misje. Myśl ta dojrzewała przez kolejne lata intensywnych i niełatwych przygotowań w seminarium. Przed święceniami kapłańskimi z Domu Generalnego w Rzymie otrzymałem afektację misyjną, czyli skierowanie do pracy na misjach. Zostałem posłany na Madagaskar. Akurat odbywałem staż diakoński w Elblągu. Pamiętam, że był to dla mnie szok i nie przespałem całej nocy. Jak to? Madagaskar? Dlaczego tam? Różne myśli krążyły mi po głowie. Mieliśmy możliwość podania trzech propozycji i Madagaskar absolutnie nie był w moich planach. No właśnie, w moich… Tekst wiadomości czytałem wielokrotnie, szukając jakiejś opcji, by zaprotestować. Najbardziej jednak nie dawało mi spokoju ostatnie zdanie: „Biorąc pod uwagę Twoje słowa o dyspozycyjności względem Zgromadzenia, prosimy Cię o przyjęcie decyzji”. Moja dyspozycyjność, lata formacji – i wszystko nagle prysło – stanąłem sam na sam z trudną do przyjęcia decyzją. Wtedy dotarło do mnie, że to się naprawdę dzieje. Nad ranem pomyślałem: skoro Pan Bóg tak chce, skoro ma w tym jakiś plan, to czemu miałbym się sprzeciwiać? I wtedy ogarnęły mnie wielki pokój i radość, radość, która trwa do dziś. 

Ks. Dariusz z dziećmi
W drodze do Mampikony
W drodze na wioskę w buszu
Śpiące malgaskie dziecko
Malgaski chłopiec
Ks. Dariusz Marut rozdaje dzieciom słodycze z Polski

Sierpień 2017 roku – przybywam na Madagaskar. Szok, po prostu szok. Czerwona ziemia, straszne korki w stolicy Antananarivo, wypełnionej do granic możliwości ciągniętymi przez byki wozami i starymi, ledwo przemieszczającymi się samochodami z innej epoki. Tłumy ludzi, a wśród nich umorusane dzieci, noszące na głowach cegły i bidony z wodą. I jeszcze ten zapach, tak nieznany, nowy, ale pociągający, zapach Afryki…

Szybko trafiłem do misji katolickiej w Mampikony, małej miejscowości leżącej ok. pięćset kilometrów od stolicy, na północy kraju. Od trzech lat był już tam mój współbrat z Polski, o. Michał Apiecionek CSSp i to dzięki niemu zacząłem poznawać zwyczaje i życie w nowym miejscu, w którym przyszło mi posługiwać. Na przestrzeni ponad trzystu kilometrów byliśmy jedynymi białymi. Kiedyś postanowiłem pójść sam na lokalny rynek. Poza gryzącym odorem kapiącej krwi na stoiskach z mięsem, rybami i krabami, musiałem stawić czoła tłumom i tysiącom ciekawskich oczu, które skierowały się natychmiast na mnie. Bardzo szybko spostrzegłem, że wiele osób zaczyna po prostu za mną iść, nie spuszczając mnie z oczu, które wyrażały zdziwienie i ciekawość. 

Nasza parafia w Mampikony rozciąga się na ok. stu dwudziestu kilometrach. To ogromny obszar z jedną tylko asfaltową drogą, która przecina nasz region. Mamy pod opieką kilkadziesiąt wiosek, w których jest ok. trzydziestu kaplic. Kiedy udawaliśmy się do wiosek, nieraz pieszo, niekiedy motorem, a nawet pirogą, ludzie, często przestraszeni widokiem białego człowieka, porzucali na drodze swoje tobołki i uciekali w popłochu w krzaki. W wioskach dzieci bały się nas, jednak ich ciekawość była tak wielka, że po jakimś czasie przychodziły tłumnie i nie odstępowały nas na krok, bacznie obserwując. Aparat fotograficzny wywoływał ogromne emocje. 

Kościół tutaj to młodzi ludzie. Ponad 60% społeczeństwa ma mniej niż piętnaście lat. To niesamowite doświadczenie widzieć pełen kościół młodzieży, która jest dumna z bycia katolikami. To ich siła i są w tym bardzo solidarni. Sami wszystko robią, sprzątają i przygotowują co trzeba do Mszy świętej, organizują święta i zabawy oraz spotkania formacyjne.

Mieszkańcy naszego regionu to ludzie bardzo biedni i skromni. Wstają do pracy ok. godziny czwartej rano i kładą się spać po zachodzie słońca (ok. dwudziestej). Podstawowym wyżywieniem jest ryż, który jada się trzy razy dziennie. Są do niego różne dodatki – nieraz ryba, różnego rodzaju rośliny strączkowe, rzadko mięso; najczęściej dodawany jest wywar z gotowanych liści. 

Zobacz też:   Granie na plaży

Tylko nieliczni mieszkańcy mieli możliwość podjęcia się edukacji i to jedynie na poziomie szkoły podstawowej. Analfabetyzm sięga 60%. Kiedy mówi się o czasie, to patrzy się na słońce. Większość nie ma prądu i bieżącej wody, nie widziała książki i żyje z dala od świata techniki. Ludzie ci posiadają jednak wielki skarb: naturalną życzliwość i czas, by wpatrywać się i wsłuchiwać w drugiego człowieka.   

Od samego początku misja w Mampikony poza pracą duszpasterską postawiła sobie za cel edukację. W obecnej chwili prowadzimy dziewięć szkół podstawowych, pięć gimnazjów i liceum dla kilku tysięcy dzieci. Staramy się otwierać szkoły w miejscach, gdzie dzieci nie mają szansy na naukę. We współpracy z Polską Fundacją dla Afryki i dzięki pomocy polskich rodzin prawie 1200 dzieci otrzymuje przybory szkolne i odzież, ma też szansę na bezpłatne zdobycie wykształcenia. Około siedmiuset najuboższych dzieci każdego dnia korzysta z gorącego posiłku w pięciu stołówkach. Pomocą wspieramy również najzdolniejszych absolwentów liceum w ich dalszej nauce na studiach. Prowadzimy dom dziecka dla trzydziestu chłopców oraz, we współpracy z siostrami zakonnymi, podobny ośrodek dla dziewcząt. Ogromnym wyzwaniem była dla nas budowa misyjnej kliniki, zrealizowana dzięki pomocy Polskiej Fundacji dla Afryki. Placówka, która obecnie posiada laboratorium, aptekę i salę porodową, służy pomocą ponad pięćdziesięciu osobom dziennie. Klinika prowadzi też program opieki nad niedożywionymi noworodkami, których mamy zmarły przy porodzie lub z różnych powodów nie mogą karmić swoich dzieci. Maleństwa te otrzymują fachową opiekę medyczną, mleko w proszku oraz odzież. 

W szkole
W stołówce dla dzieci
Stołówka dla dzieci
W misyjnej klinice
W kościele
Szkoła w Mampikony

Na Madagaskarze jest obecnie ok. siedemdziesięciu Polaków, większość to siostry zakonne i misjonarze. Działa tu konsulat honorowy, umożliwiający kontakt z ojczyzną. Co roku z okazji świąt religijnych i święta niepodległości organizowane są wspólne spotkania Polonii. Istnieje nawet Polskie Stowarzyszenie „Polka”, które stara się podtrzymywać polskie tradycje oraz przypominać o długiej już obecności naszych rodaków na Madagaskarze.

Najbardziej rozpoznawalnym Polakiem jest zawsze papież Jan Paweł II, który odwiedził wyspę podczas swojej pielgrzymki w 1989 roku. W Marana działa do dzisiaj szpital założony przez bł. o. Jana Beyzyma. Ten dzielny jezuita poświęcił tutaj swoje życie, lecząc trędowatych i pomagając im. W stolicy Madagaskaru jest do dzisiaj ulica Beniowskiego, który został tutaj w 1776 roku obwołany królem. W 1937 i 1965 r. na Madagaskar dotarł też Arkady Fiedler, który bezgranicznie zakochał się w czerwonej wyspie, owocem czego było wydanie kilku książek. Kiedy się je dzisiaj czyta, to będąc tutaj, odkrywa się, że niewiele się zmieniło: ludzie, nie wiedząc dlaczego, nadal żyją w prymitywnych warunkach, dokładnie tak, jak opisywał to Fiedler.

Bł. Jan Beyzym i trędowate dzieci (fot. beyzym.pl)
Maurycy hr. Beniowski – polski król Madagaskaru
Arkady Fiedler na Madagaskarze (fot. Muzeum Okręgowe w Toruniu)

To właśnie dlatego poza naszą pracą duszpasterską walczymy m.in. z głodem, analfabetyzmem i chorobami. Nie pomaga nam w tym klimat, który panuje na wyspie: obfite opady, które w porze deszczowej powodują powodzie i następujące po nich upały oraz słońce, które wysusza wszystko na pył; wreszcie powodujące strach i panikę wśród mieszkańców cyklony niszczące uprawy i zmiatające całe wioski z powierzchni ziemi. 

W tych trudnych chwilach, kiedy tęskni się za ojczyzną i nie wiadomo, za co kupić ryż dla najuboższych, którzy co dzień przychodzą do naszej misji prosić o coś do jedzenia, kiedy kolejny raz nie udało się uratować małego dziecka z atakiem malarii, spoglądam w niebo i szepczę: „To Ty mnie Boże tutaj wysłałeś, więc pomóż…” – i pomaga.

Wy również możecie wspomóc działalność naszej misji katolickiej w Mampikony, wpłacając swoją ofiarę na numer konta Polskiej Fundacji dla Afryki. 

POLSKA  FUNDACJA  DLA AFRYKI

ul. Krowoderska 24/3

31-142  KRAKÓW

Bank PEKAO S.A.

20 1240 4533 1111 0010 6089 5962

Z serdecznymi pozdrowieniami dla wszystkich czytelników Adeste, z zapewnieniem o modlitwie i prośbą o nią,

o. Dariusz Marut CSSp

Misjonarz z Madagaskaru

Dowiedz się więcej o działalności ks. Dariusza i Misji Madagaskar, klikając w poniższy przycisk!

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.