Via lucis (Droga Światła) i Via crucis (Droga Krzyżowa) to bardzo podobne nazwy. To oczywiście podobieństwo zamierzone. Stosunkowo nowe nabożeństwo, jakim jest Droga Światła (powstałe w latach dziewięćdziesiątych XX wieku we Włoszech), ma również czternaście stacji. Podobnie jak starożytna Droga Krzyżowa, pozostaje nabożeństwem głęboko medytacyjnym i ewangelicznym.
Dlaczego tak znane są droga krzyżowa czy gorzkie żale, a nie słyszymy o analogicznych nabożeństwach wielkanocnych? Cóż, cierpienie jest bardziej realne. Łatwiej nam uwierzyć w Chrystusa ucztującego czy Chrystusa cierpiącego niż w Chrystusa zmartwychwstałego i triumfującego. W naszym świecie, wykastrowanym przez xanax i zastrzyki dopaminy, ból jest po prostu bardziej oczywisty. Tymczasem On zmartwychwstał i zwyciężył śmierć!
Pisząc te słowa, towarzyszę myślami wszystkim, dla których tegoroczny okres wielkanocny nie jest czasem radości. Tym, którzy przeżywają chorobę czy śmierć bliskich. Tym, których rodziny nie wierzą w Chrystusa. Tym, którzy cierpią z powodu źle, bezbożnie przygotowanej liturgii. Tym, którzy nie lubią spędzać czasu ze swoją rodziną bądź przeciwnie, przeżywają rozłąkę z bliskimi. Tym, którzy nie zdążyli pojednać się z Bogiem w spowiedzi – bądź czują się zbyt grzeszni i słabi, by się z Nim pogodzić. Myślę o tych, którym życie wydaje się zbyt przytłaczające i stresujące; dla których Wielkanoc to jedynie okazja do topienia smutków w alkoholu. Innymi słowy: ze wszystkimi, którzy płaczą, którzy łakną i pragną sprawiedliwości. Wam dedykujemy tę drogę światła.
Bóg otrze z naszych oczu każdą łzę!