adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj

Samuraje i Polacy

magazine cover

pexels.com

Pierwszy kontakt Japończyków z Polakiem był dość drastyczny – okrutne torturowanie o. Wojciecha Męcińskiego SJ. Poddany torturom wodnym i znanej z Milczenia torturze dołu polski zakonnik nie wyparł się wiary. Ale to był dopiero początek.

Przez polskie ziemie Japończycy pierwszy raz przewinęli się przy okazji szykowania reform epoki Meiji. Czyli w latach siedemdziesiątych XIX wieku.

Japonia wyszła z długiego okresu izolacji (Edo) jako kraj biedny i zacofany. Opierała się na słabo rozwiniętym rolnictwie. Warto zauważyć, że ze względu na górskie ukształtowanie terenu i bliskość nieprzyjaznego oceanu jedynym, co można było uprawiać na masową skalę, był ryż. Do dzisiaj chleb i owoce w Kraju Wschodzącego Słońca są dobrami luksusowymi; ryż natomiast jest bardzo tani.

Samuraje jak Sarmaci

W I Rzeczypospolitej szlachta gardziła zaradnością kupiecką. Chociażby powiedzenie „wyjść na czymś jak Zabłocki na mydle” odnosi się do niechęci obywateli Rzeczypospolitej do podstawowego elementu handlu: konkurencyjności. Zabłocki próbował robić interes na zasadzie „kupić taniej, sprzedać drożej”. Na jego nieszczęście zbieg okoliczności sprawił, że przepadł cały towar, który zakupił. Jego bracia ze szlachty z poczuciem Shadenfreude wyśmiali jego „spekulanctwo”.

Dlaczego to wspominam? W Japonii było podobnie. Kupców uważano za pośledniejszą klasę społeczną, niższą nawet od chłopów (którzy mieli naprawdę ciężkie życie). Bohaterami poematów byli wojownicy i mnisi, a nie zaradni kupcy (kolejna paralela – w polskiej literaturze mamy przedsiębiorców tyle, co kot napłakał, a i ci obecni raczej nie są pozytywnie przedstawiani).

Patrzmy i uczmy się

W tej biednej, zacofanej Japonii, gdy już zapewniono realną władzę dworowi cesarskiemu, padł słuszny wniosek. Skoro jesteśmy w tyle za innymi krajami, to musimy się od nich uczyć.

Z tym zamiarem w latach 1872–1873 ruszyła do USA i Europy ekspedycja złożona z polityków, zwana „misją Iwakury” (od Tomomiego Iwakury, przywódcy poselstwa). Posłowie mieli negocjować traktaty, ale przede wszystkim patrzeć. Podpatrywać i kopiować.

Przemysł, biznes, armia, administracja – w tych i innych dziedzinach szukali sprawdzających się wzorców, które dałoby się przenieść do ich ojczyzny.

W Europie poselstwo podzieliło się na kilka odnóg. Jedna z nich ruszyła z Niemiec do Petersburga. Wówczas Japończycy przejeżdżali przez ziemie polskie. Co u nas zobaczyli? Tego nie wiadomo – niestety nie zachowały się z tej podróży żadne zapisy (zresztą Rosja Japończyków też nie zaintrygowała, z niej nic nie skopiowali). To pewnie tak, jakby poznawać kraj przez pryzmat stacji benzynowej przy autostradzie.

Konno przez Rosję

「ポーランドカイコ」, czyli Pōrando kaiko, to wiersz, który napisał japoński poeta Naobumi Ochiai. Wspomnienie o Polsce (bo tak tłumaczy się tytuł) jest częścią większej całości, Podróży na koniu. Poemat ten powstał, by upamiętnić „wycieczkę” majora Yasumasy Fukushimy. Oficer przejechał konno w latach 1892–1893 z Berlina do Władywostoku, skąd na statku wrócił do ojczyzny.

Przejechanie ok. 15 tys. kilometrów zajęło mu niecałe pięćset dni. Oczywiście nie gnał na złamanie karku. Nie robił tego dla przyjemności. Był majorem wojska japońskiego, miał polecenia od swojego sztabu, by obserwować i zapamiętywać.

Zobacz też:   Będąc młodym katechetą – refleksje starszych i młodszych

Wcześniej był attaché wojskowym w Chinach i w Niemczech. Wiele wiedział o obserwowaniu (tego, o czym warto opowiedzieć swym mocodawcom) i kontaktowaniu się z ludźmi.

Nie przypadkiem zatem nawiązał kontakt z polskimi konspiratorami. Sprawa ta na pewno godna jest głębszego zbadania; sądzę, że nie tylko z polskimi i nie były to przelotne, kurtuazyjne spotkania. W końcu dekadę później Józef Piłsudski udał się do Japonii, by uzgodnić kwestię powstania w Polsce podczas wojny rosyjsko-japońskiej (a Roman Dmowski udał się za nim, by Japończyków do pomysłu zniechęcać, ale o tym innym razem).

Japońska armia śpiewa o Polsce

Wspomniane Pōrando kaiko (tak, Pōrando to właśnie japońskie określenie Polski, derywowane od angielskiego Poland) przytacza smutny los narodu bez własnego kraju.

Przeszliśmy już, mój koń i ja, niemiecką wszerz krainę
I rosyjska granica za nami została
Tutaj mróz jest zwycięzcą, daje się nam we znaki
Nie masz już dnia bez gradu, codziennie pada śnieg
Gdym wreszcie znalazł wieś, szarą i posępną
Spytałem, gdzież zaszedł i jak zwie się kraj
Litością zdjęty dawnych słuchałem powieści
O Polsce startej z wszystkich świata map 

(tłum. pochodzi z książki Historia stosunków polsko-japońskich 1904–1945 Ewy Pałasz-Rutkowskiej i Andrzeja T. Romera z 2009 r.)

Podmiot liryczny zauważa wyjątkowość losu Polski:

Zwykłe światu są chwała, zmierzch, rozkwit, upadek
Znana to kolej rzeczy i porządek życia
Ale aż takie zgliszcza i taką ruinę
Sam nie wiem, czy kto widział nawet w mroku snów

Absolutnie niezwykłe, jeśli chodzi o ten utwór, jest to, że stał się on pieśnią japońskich żołnierzy i nacjonalistów. Bardzo popularną, dopóki bomby atomowe nie położyły kresu japońskiej militarnej potędze.

A słowa: „Trzeba tu być choć raz i zobaczyć / Tę ziemię, na której nie ma dla nieszczęścia granic” wielu Japończyków wzięło sobie do serca.

Początek szerszych kontaktów

Tak to się zaczęło. Wbrew pozorom dość odległe od siebie nacje zaczęły się ze sobą komunikować.

Na początku XX wieku do Japonii przybyli polscy politycy i konspiratorzy. Wtedy też w północnej Japonii Bronisław Piłsudski, brat Józefa, zaczął badać język Ajnów, uważanych za rdzenną ludność archipelagu japońskiego.

Japończycy (zwłaszcza wojskowi) starali się utrzymywać dobre stosunki ze swoimi kolegami z rodzącej się II Rzeczypospolitej. W dużej mierze stosunki między dwoma narodami pojawiły się w wyniku niechęci (jeśli można to tak nazwać) do Rosji. 

Myślę, że to kontakty powinniśmy głębiej analizować. Mówi się niekiedy, że Azja jest przyszłością. Być może. Stwierdzić, że cywilizacja Zachodu mocno podupadła, jest truizmem. Zaś próby porozumienia się ze światem islamskim, choć mają sens, z dużym prawdopodobieństwem są skazane na porażkę. Takie jest moje zdanie: studiujmy historię relacji z dalekim Orientem. Spróbujmy rozumieć ich perspektywę i uczmy się z nimi rozmawiać. Mamy im co zaoferować, tak jak oni nam. 

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

O autorze

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.