adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj
Wiara

Poradnik wszech czasów, czyli O naśladowaniu Chrystusa Tomasza à Kempis

O naśladowaniu Chrystusa Tomasza à Kempis nie jest zwykłą lekturą duchową. Poznając jej treść, historię i owoce, ma się wrażenie, że nie tylko powstała pod natchnieniem Ducha Świętego, ale też podobne natchnienia budziła w swoich czytelnikach.

To mocne słowa, ale nie ma w nich przesady. Bardziej wyczulonym mogą się uruchomić wykrywacze bluźnierstwa, ale De imitatione Christi ewidentnie wypływa ze słowa Bożego i do niego prowadzi. Tomasz à Kempis był kopistą Biblii i znał ją doskonale. Co i rusz powoływał się na poszczególne ustępy, szczególnie Księgi Psalmów. Zarówno psałterz, jak i O naśladowaniu Chrystusa potrafią wywoływać podobny efekt: na nowo „ustawiać” relację z Bogiem. O naśladowaniu Chrystusa poukładało miliony takich relacji i układa kolejne, mimo że jest lekturą twardą i wymagającą.

„Nie pytaj, kto powiedział…”

O naśladowaniu Chrystusa często przypisuje się drugi, po Biblii, nakład wszech czasów. Za twórcę tego dzieła uważa się Tomasza Hemerkena z Kempen, niewielkiej miejscowości na pograniczu niemiecko-holenderskim. Podobnie jak jego brat, był zakonnikiem, kanonikiem regularnym reguły św. Augustyna, związanym z Górą św. Agnieszki leżącą w pobliżu miejscowości Zwolle. Istnieją spory dotyczące autorstwa tekstu, m. in. dlatego, że na końcu najstarszych zachowanych wydań znajdziemy prowokujące ku temu zdanie: „Nie pytaj, kto powiedział, ale patrz, co powiedział”.

W trwającej wieki dyskusji autorstwo przypisywano św. Bernardowi z Clairvaux, św. Bonawenturze czy, bardziej współcześnie, Geertowi Grootowi, mistrzowi Tomasza, założycielowi ruchu nazywanego devotio moderna. Nie ulega wątpliwości, że przyszły święty pozostawał pod wielkim wpływem mistrza. Sam spisał jego biografię, nazywając go w niej „Gerardus Magnus”. To Tomaszowi, a nie Geertowi, przypisujemy arcymistrzostwo łaciny i wpływ na zastępy wybitnych twórców czerpiących ze „spornego” arcydzieła. Bóg raczy wiedzieć czy słusznie. Zmarły w 2021 roku filolog klasyczny, dr Józef Macjon, w tekście „Naśladowanie” czcigodnego Tomasza a Kempis wobec dziedzictwa antyku dla „Collectanea Philologica” (1995, nr 2, s. 186-187), pisał o nim: „Styl dzieła […] dowodzi niewątpliwie gruntownej znajomości krasomówstwa antycznego”. Tomasz à Kempis cytuje zresztą m. in. Owidiusza, Senekę czy Cycerona. „Autor jest prawdziwym mistrzem również w posługiwaniu się całym przebogatym instrumentarium figur i tropów retorycznych. Nie ogranicza się tylko do prostego ich stosowania, łączy je ze sobą wielokrotnie w harmonijne całości o wielkiej sile oddziaływania, co zadziwiające, nic przy tym nie tracąc na prostocie wyrazu; nigdzie w stylu jego nie wyczuwa się żadnej sztuczności” (tamże, s. 187).

Zbiór O naśladowaniu Chrystusa stanowią cztery pozycje, pierwotnie stworzone jako odrębne i ewidentnie kierowane do zakonników, nie do świeckich. Wydano je w stu różnych językach, ale zawsze pozostają łacińskie w swojej strukturze, klarowności i duchu. Językowe niuanse, przyjęte przez Tomasza metody czy ciekawostki z nim związane mogą jednak sprawić, że łatwo stracimy z oczu to, na czym najbardziej zależało autorowi i o co apelował w ostatnich słowach swojego opus magnum.

Imitacja

W XXI wieku lektura duchowego poradnika Tomasza à Kempis niejednokrotnie okazuje się szokiem. O naśladowaniu Chrystusa to głównie szkoła umiaru, pokuty i ascezy, nieraz posuniętych tak daleko, że współcześnie niemal abstrakcyjnych. Tomasz à Kempis jest wiernym głosicielem ewangelicznego „zaparcia się siebie”. Ciężko o coś bardziej niewspółczesnego. Przekaz autora jest trudny do przyjęcia, ale jasny. Wywołuje sprzeciw, ale drąży skałę. Kreśli wizję wolności, którą dziś spotyka się coraz rzadziej. Dlatego może wydawać się zupełnie nowy. I dlatego również dziś znajduje kolejnych zwolenników. W popularnym serwisie lubimyczytac.pl jego średnia ocena to 8,7/10, a ton opinii czytelników mówi sam za siebie.

W pierwszym kontakcie książka jest szorstka w treści i pompatyczna w formie. Wywołuje podobne wątpliwości, jakie wywołałoby dziś noszenie włosiennicy. Chwilami daje poczucie przesady, ale w dalszych etapach lektury niejednokrotnie również poczucie „pokoju w woli Bożej”, jak nazywał ten stan imiennik autora traktatu, Thomas Merton. Wątpliwości i ferment budzi nie tylko u sceptyków, ale także u wierzących! Czy bowiem godzi się, aby autor przemawiał w imieniu Pana? Dialogi Pana i sługi stanowią istotną część książki, a to tylko jedna z wielu rzeczy, które będą nas „prowokować” w trakcie czytania. „Jeśli głosicie Ewangelię i nie wywołuje ona oburzenia, znaczy, że coś robicie nie tak” – mawiał abp. Fulton J. Sheen. Aspirując do naśladowania Chrystusa, warto pamiętać, że Jego życie i nauczanie było nie lada skandalem.

Zobacz też:   Słuchając Tradycji: ujarzmianie języka

Owoce

W przedmowie ponad stuletniej edycji wydawnictwa bł. Jana Sarkandra czytamy o czterech księgach, że „właściwie do modlitw służyć mogą” (à Kempis T., 1895, s. 1). Fragmenty dzieła rzeczywiście wykorzystano potem w posoborowej liturgii godzin. Można upatrywać w tym intencji wielkiego entuzjasty De imitatione Christi, papieża Jana XXIII, jednego z kilku następców św. Piotra, którzy korzystali ze spisanych porad skromnego zakonnika z Góry św. Agnieszki. Korzystali z nich również: św. Ignacy Loyola, św. Franciszek Salezy, św. Teresa z Lisieux i cała lista innych wybitnych postaci Kościoła. To temu drugiemu z wymienionych przypisuje się cytat dotyczący O naśladowaniu Chrystusa: „ […] ta książka nawróciła więcej ludzi, niż ma liter na swoich kartach”.

Bezsporne jest to, że ta niepozorna książeczka odbiła swoje piętno na każdym z polskich wieszczów, a Adam Mickiewicz pod jej wpływem po wielu latach wrócił do przyjmowania sakramentów. Do Konstancji Łubieńskiej pisał: „Czytaj »O naśladowaniu« – tam znajdziesz źródło siły”. Żadnej sprzeczności z Objawieniem i Pismem nie dostrzegał w dziele Tomasza à Kempis również ks. Jakub Wujek, słynny tłumacz Biblii, wielki miłośnik O naśladowaniu Chrystusa. Władysław Tatarkiewicz w swojej Historii filozofii nazywa autora O naśladowaniu Chrystusa „reprezentantem prawowiernego nurtu mistycyzmu” (Tatarkiewicz W., 1958, t. 1, s. 420).

Jeśli to nadal za mało, by rozwiać wątpliwości, pozostaje już tylko powołać się na Pismo Święte: „Poznacie ich po ich owocach. Czy zbiera się winogrona z cierni lub figi z ostów” (Mt 7, 15-16). Jednym z najbardziej znanych współcześnie „owoców” dzieła Tomasza jest postawa Witolda Pileckiego. Popularny cytat: „Żyłem tak, aby w chwili śmierci móc się bardziej cieszyć, niż lękać” nie został stworzony przez Pileckiego. Rotmistrz nie rozstawał się ze swoim egzemplarzem nawet w Auschwitz.

Fakt, że Tomasz à Kempis nie został choćby beatyfikowany, należy złożyć na karb owoców reformacji, która przyczyniła się również do „wędrówki” (żeby nie powiedzieć „ucieczki”) jego doczesnych szczątków z kolejnych świątyń Nadrenii. Dom zakonny, w którym Tomasz spędził większość życia, spłonął, ale jego najsłynniejszy mieszkaniec zbudował swoim dziełem znacznie większy gmach.

Boży magnes

Lektura O naśladowaniu Chrystusa może zszargać nerwy nawet wielbicielom filmów gore, a wprowadzanie jej w życie wymaga większych pokładów ambicji niż u prymusa w wyścigu szczurów. Zarzucano jej pesymizm, sugerując, że produkuje pątników, gdy pomnażała pokorę, a wraz z nią miejsce dla nadprzyrodzonych łask w życiu pokutujących. Zza fasady surowości nie widać słodkich owoców wdzięczności, zaufania i wiary. Piętnastowieczny, nadreński zakonnik umie prowadzić za Chrystusem i na jego spotkanie.

De imitatione Christi czytane dziś przypomina nam o proporcjach w relacjach Boga z człowiekiem. Może wręcz alarmować, że traktujemy sprawy wieczne zbyt lekko. Pozwala, jak w przypadku innego imiennika Tomasza à Kempis, usłyszeć: „Nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym”, nawet jeśli słyszeliśmy to już setki razy, za każdym razem puszczając mimo uszu. Mówiąc wprost, Naśladowanie Chrystusa (pod takim tytułem dzieło trafiło do mnie po raz pierwszy) czyni cuda. Tak… Naśladowanie Chrystusa czyni cuda.

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.