Za niedługo świętować będziemy 100. rocznicę odzyskania niepodległości przez nasze państwo. Właściwie wiadomo to już od dawna, w końcu trudno było odpędzić się od wszędobylskich billboardów i spotów radiowych. Ale ja dzisiaj nie o tym. W temacie patriotyzmu chciałabym opowiedzieć o pewnych Szwedach zafascynowanych historią i niekryjących swojej sympatii dla Polaków… i nie tylko. Oto przed państwem – Sabaton.
Sabaton to heavy/power metalowy zespół, którego specjalnością są numery o tematyce wojennej. Do niedawna śpiewali niemal wyłącznie o XX wieku i II wojnie światowej. Do niedawna, ponieważ wydany w 2016 roku album The Last Stand miał o wiele szersze ramy czasowe, bo aż od antyku, przez średniowiecze, po czasy współczesne. Oprócz tego strzałem w dziesiątkę okazał się dwujęzyczny album koncepcyjny z 2012 Carolus Rex, traktujący o czasach największej świetności Szwecji przypadającej na XVII wiek. Nie mamy jednak czasu na szczegółową analizę i interpretację dyskografii zespołu, dlatego przejdę do rzeczy.
Fascynacja
Wyobraźcie sobie zdziwienie polskich wielbicieli tzw. „ciężkiej muzyki”, kiedy podczas festiwalu Przystanek Woodstock w 2012, w trakcie wykonywania utworu 40:1, opowiadającego o obronie Wizny w pierwszych dniach wojny obronnej Polski, wokalista grupy Joakim Brodèn rozwinął ogromną flagę naszego państwa i dumnie nią wymachiwał. A także wcześniej, kiedy 1 sierpnia 2010 roku światło dzienne ujrzał klip promujący piosenkę Uprising. Opowiada ona o powstaniu warszawskim, a z innych utworów Sabatonu, nawiązujących do polskiej historii, wyróżnia go to, że wokalista składa nam niezwykły hołd w postaci wyśpiewania polskich słów – „Warszawo walcz!”. Podobno bardzo długo ćwiczył wymowę, tak aby brzmiało to idealnie. Ogólne zainteresowanie historią oraz fakt, że Sabaton bardzo często odwiedza kraj nad Wisłą sprawiły, że zespół ma obecnie w Polsce bardzo dużą grupę fanów. Nie mówiąc już pewnej sympatii, którą Szwedzi nas obdarzają. Jak to jednak wszystko się zaczęło?
Cele i zamierzenia
Od razu mówię, że nie zamierzam przytaczać całej biografii Sabatonu. Nie mniej jednak pewne jej elementy muszą się tu pojawić, chociaż szczegóły dotyczące korzeni i inspiracji można sobie darować. Młodzi Szwedzi nauczeni niemiłymi doświadczeniami postanowili znaleźć własną niszę artystyczną – historię i wojny. „By zacząć, musieliśmy mieć o czym śpiewać, gdyż mamy muzykę i teksty. I zamiast pisać o rzeczach, o jakich śpiewa mnóstwo zespołów, jak fantastyka lub narkotyki, lub coś w tym stylu, zdecydowaliśmy się śpiewać o czymś, co było rzeczywiste. Między innymi dlatego, że ja jak i Joakim interesujemy się historią, ale także dlatego, że chcieliśmy śpiewać o czymś, co wydarzyło się naprawdę, a nie o czymś fikcyjnym czy ze świata fantasy. I w 2004 roku, gdy tworzyliśmy album Primo Victoria, zaczęliśmy pisać teksty związane z wydarzeniami historycznymi. I odkryliśmy, że bardzo nas kręci pisanie i śpiewanie o historii. Także dla wielu ludzi, co zrozumiałe, o wiele ciekawsze wydaje się słuchanie o tych historiach, gdyż dla nich mają one głębsze znaczenie”.
Tak mówił basista i drugi lider grupy, Pär Sundström, w wywiadzie dla portalu Rockville. Jak więc zatem łatwo wywnioskować, zespół wybrał sobie tematykę dosyć ciężką i nieraz kontrowersyjną. Historia, zwłaszcza ta najnowsza, nadal wzbudza silne emocje, pomimo że nie powinna (przynajmniej w teorii). Sabatonowi już kilka razy oberwało się za rzekome propagowanie nazizmu. Niemcy zabronili im wykonywania w swoim kraju utworu Rise Of Evil, traktującego o powstaniu III Rzeszy Niemieckiej i przejęciu władzy przez Adolfa Hitlera (choć oczywiście robią to nadal, to jeden z żelaznych punktów każdego koncertu). Zespół miał problemy również w Rosji – ktoś puścił plotkę, że podczas koncertu w rocznicę bitwy pod Stalingradem (obecnie Wołgograd) zespół zbezcześcił rosyjską flagę. Plotki, na szczęście, okazały się nieprawdziwe. Sam zespół wielokrotnie apelował, żeby oddzielić ich twórczość od polityki czy promowania jakiejkolwiek ideologii.
Polski wątek
Sabaton po raz pierwszy „puścił oko” do Polaków w 2008 roku, właśnie we wspomnianym już utworze 40:1. Pochodził on z albumu The Art Of War, który podejmował tematykę taktyki wojennej na podstawie traktatów wielkiego chińskiego stratega Sun Tzu. Każda z pozycji na albumie opisuje bitwę, która była przykładem zastosowania kolejnych punktów Sztuki wojny. Zespół zdecydował się także na umieszczenie bohaterskiej obrony Wizny, porównał walczących żołnierzy i kapitana, Władysława Raginisa, do Spartan (zresztą Wizna bardzo często określana jest jako polskie Termopile). Do dzisiaj 40:1 jest wykonywany na koncertach obowiązkowo z udziałem polskiej flagi (co ciekawe, nie tylko w Polsce).
„Śpiewamy o historii Polski, bo dobrze wiemy, że dla was ma ona duże znaczenie, jesteście jej świadomi, że szanujecie i czcicie swoich żołnierzy. […]
Tak długo, jak są tacy, którzy lubią tematykę naszych piosenek, których interesuje to, o czym śpiewamy, tak długo będziemy to robić. Zwłaszcza w odniesieniu do Polski, ponieważ, jak powiedziałem, zdajemy sobie sprawę z tego, że tutaj jest duża świadomość historii. Każdy wie, co to było powstanie warszawskie. Każdy wie, że najpierw napadli was Niemcy, a potem Rosjanie narzucili wam komunizm. I chcemy to podkreślać przez nasze piosenki. To wstyd, że świat nie zdaje sobie sprawy z tego, co się u was działo”. Są to słowa wokalisty grupy świadczące o wielkim poszanowaniu dla historii polskiej, jak i samych Polaków. Zespół bardzo chętnie wraca do naszego kraju ze względu na ciepłe przyjęcia, czemu trudno się dziwić.
Ten tekst to jedynie fragment artykułu z najnowszego numeru Miesięcznika Adeste, który przygotowaliśmy po to, aby łatwiej było nam porozmawiać z Tobą o wierze – dlatego koniecznie napisz w komentarzu pod spodem, co myślisz o tym tekście i poruszonej w nim tematyce. A żeby zapoznać się z resztą tego artykułu, pobierz najnowszy, darmowy numer e-Miesięcznika Adeste.