adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj
Miesięcznik, Wiara

Po Namyśle: Czy tędy droga?

Jak myślisz? Długo jeszcze pożyjesz? Albo ja? Nie wiem jak Ty, drogi Czytelniku, ale ja wizję własnej śmierci odbieram jako kompletną abstrakcję. Zupełnie sobie jej nie wyobrażam, bo przecież jestem jeszcze młody, zdrowy, w miarę silny. Ale równie dobrze nagle, w trakcie pisania tego felietonu, ręce mogą mi się zsunąć z klawiatury, a ja już nigdy ich nie podniosę…

Skąd się w nas bierze to złudne przekonanie o własnej nieśmiertelności? „Ach, ale ja przecież umrę kiedyś, w przyszłości”. Bzdura. Nie ma przyszłości. Kiedykolwiek człowiek by nie umarł, zawsze będzie to w „teraz”. I nawet jeśli będziemy mieli to niebywałe szczęście umrzeć zaopatrzeni w sakramenty, zawsze będzie w nas to pragnienie przedłużenia naszego ziemskiego życia choć odrobinę.

Żarliwa wiara

Skąd jednak taki mroczny początek, gdzie do pełni grozy brakuje tylko stojącej za plecami i dyszącej w kark kostuchy w postrzępionej czarnej szacie i z kosą w ręku? Otóż znalazłem niedawno wspomnienie sprzed przeszło dwóch lat. Po spowiedzi wstąpiłem do kaplicy wieczystej adoracji, żeby odmówić pokutę. Oprócz mnie było troje ludzi, w tym jeden starszy mężczyzna. Zazwyczaj w kaplicy panuje cisza, ale ten mężczyzna modlił się dość głośnym szeptem. W pierwszym odruchu oburzyłem się: jak ktoś śmie zakłócać mi wznoszenie pokutnych modlitw? Przyjrzałem się jednak bliżej mężczyźnie i wsłuchałem w jego słowa. Płakał. W dłoniach ściskał różaniec. I klęczał, co w jego wieku było nie lada wyczynem. „Nie zabieraj mi jej, nie zabieraj mi mojej ukochanej żony! Panie Boże, błagam! Będę się nią opiekował, będę jej pomagał. Tylko proszę Cię, pozwól jej jeszcze żyć. Ojcze nasz… Zdrowaś Maryjo…”. I nagle uszło ze mnie powietrze. Nie miałem pojęcia, kim jest ten człowiek. Nie miałem pojęcia, kim jest jego żona. Nieczęsto jest się świadkiem tak żarliwej modlitwy i tak rozpaczliwego błagania. I zacząłem modlić się razem z nim.

Zobacz też:   „Nie wierzę w religię”

Ale zaraz. Przecież w starszym wieku spokojnie można się śmierci spodziewać. Otóż nie. Zawsze będzie obecny element zaskoczenia. Czy to będzie nasza śmierć, czy kogoś z naszych bliskich. Zazwyczaj pojawi się żal, że tak wielu rzeczy jeszcze nie zrobiliśmy albo że niewystarczająco dobrze spędziliśmy wspólne chwile. Wtedy jednak pozostaje nadzieja. Mówi się, że umiera ostatnia. Czyli zapewne też po nas. Dlatego trzeba starać się żyć najpiękniej jak tylko się da i troszczyć się o nasze dusze, żeby – jak w moim ulubionym błogosławieństwie – noc spokojną i śmierć szczęśliwą dał nam Bóg wszechmogący. 

Z czego jednak będziemy musieli zdać sprawę po naszym zejściu ze sceny tego świata? Wiadomo – sądzeni będziemy z miłości. Ale w życiu różnie można ją realizować. A to już zależy od tego, jak – i czy w ogóle – podążymy za naszym powołaniem. Wszyscy jesteśmy powołani do świętości. Musimy jednakże wybrać sposób, którym będziemy starali się ją osiągnąć.

To tylko fragment tekstu, który ukazał się w 26. numerze Miesięcznika Adeste.

Jeżeli podoba Ci się to, co robimy – kliknij w poniższy przycisk aby dowiedzieć się, jak możesz nam pomóc w rozwoju!

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

O autorze

Mąż i ojciec, miłośnik liturgii i „Gwiezdnych Wojen”. Członek „małego, acz wpływowego lobby kantorskiego” oraz Polskiego Towarzystwa Ortodontycznego.
Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.