Świat, w którym żyjemy, nie jest tym, który miał być naszym pierwotnym domem, a dowodzi tego przede wszystkim obecność grzechu i jego konsekwencji. Nie jest to jakieś novum, jednak nigdy wcześniej wszelkie zło nie miało tak powszechnej akceptacji, jak obecnie. Nie zamierzam wdawać się w szczegóły teologiczne ani w żadne dane statystyczne, to pewnie zrobili już wcześniej moi współpracownicy, bardziej obeznani w temacie wiary. Chciałabym porozmawiać trochę o pewnym filmie z 1995 r. Filmie reżysera, o którym już kiedyś pisałam – Davida Finchera. Filmie, którego tytuł wymownie brzmi Se7en, a w polskiej wersji Siedem.
Gdybym miała streścić go w jednym zdaniu, to powiedziałabym, że jest on o seryjnym mordercy (w tej roli Kevin Spacey), który przez siedem dni w tygodniu zabił siedem osób, a każda z ofiar była jego zdaniem winna jednego grzechu głównego. Z powodu swojej osobowości John Doe uważał się za zbawcę ludzkości, a jego zbrodnie miały być swoistymi kazaniami. Oprócz niego w filmie jest też dwóch głównych bohaterów – Mills i Somerset (Brad Pitt i Morgan Freeman), policjanci poszukujący sprawcy specyficznych zbrodni. Dwaj stróże prawa są swoimi przeciwieństwami. Somerset jest apatyczny i rozczarowany życiem w mieście, po zakończonej sprawie zamierza odejść na emeryturę. Mills to z kolei skory do działania i porywczy młodzieniec. Ciekawie różnica między nimi zarysowuje się podczas sprawdzania teorii o siedmiu grzechach głównych. Metodyczny Somerset udaje się do biblioteki i korzysta z egzemplarzy Boskiej Komedii i Opowieści kanterberyjskich, podczas gdy Mills nie jest w stanie zawiesić oka nad tymi dziełami na czas dłuższy niż 5 minut. Z resztą, do tego jeszcze wrócimy.
Świat przedstawiony
Detektywi Mills i Somerset zostają wezwani na miejsce zbrodni. Mieszkanie, do którego przybywają, jest brudne i mroczne, scena utrzymana jest w tzw. niskim kluczu, co oznacza po prostu małą ilość światła na planie. Podobnie zresztą wygląda całe niewymienione z nazwy miasto, w którym rozgrywa się miejsce akcji. Jest tak samo brudne, deszczowe, nieprzyjemne. Policja jest nieudolna i niekompetentna, często leniwa. Jedynymi miejscami dobrze oświetlonymi i jednocześnie sprawiającymi wrażenie bezpiecznych i uporządkowanych są mieszkania głównych bohaterów, biblioteka oraz po części komisariat policji. W tej sytuacji morderca prześciga stróżów prawa swoją inteligencją, bawi się z nimi w przysłowiowego kotka i myszkę, a nawet zostawia im kolejne wskazówki. Wszystko musi iść zgodnie z jego planem. Według mnie oznacza to powszechne ogarnięcie świata przez zło, grzech, co potwierdza dodatkowe niewymienienie nazwy miasta – to może dziać się wszędzie na naszej planecie. Pierwszą ofiarą jest otyły mężczyzna. Za jego lodówką znaleziono wypisany tłuszczem napis „Obżarstwo”. Kolejne morderstwo – znaleziono prawnika zabitego w swoim biurze z krwawym napisem „Chciwość” – pozwala powiązać obydwie zbrodnie ze sobą i stwierdzić, że John Doe morduje, inspirując się listą grzechów głównych. Zginie zatem 7 osób, a dwaj detektywi muszą rozszyfrować sposób myślenia mordercy, nim będzie za późno.
Przyzwolenie na grzech
Prawdą jest, że grzech wkrada się podstępnie nawet i w kręgi chrześcijańskie. Zwyczajnie go akceptujemy, ponieważ boimy się wyróżniać i upominać grzeszących braci, obawiamy się wykluczenia. Oczywiście nie zachęcam tutaj do wewnętrznych czystek ani tym bardziej do fanatyzmu. My nie mamy też mocy, aby oczyścić ten świat z grzechów, jak Chrystus. Możemy tylko w niewielkim stopniu działać, jednak wymierzanie sprawiedliwości pozostawmy Bogu. Wygląda na to, że obecnie bardziej niż kiedykolwiek musimy być wyczuleni na zło, zwłaszcza to ukryte.
Na zakończenie
Czy film Siedem może być dla nas pewnym ostrzeżeniem? To już zależy od naszej interpretacji. Należy jednak pamiętać, że jest to jedynie wizja hollywoodzkiego reżysera. Ale moim zdaniem, fakt, że takie filmy powstają, świadczy o tym, że człowiek nieustannie dąży do sprawiedliwości. Dostrzegając nieprawidłowości rządzące światem i zwracając na nie uwagę, dąży zatem do samego Boga. Człowiek mimo wszystko obdarzony jest wolnością, a Bóg ją respektuje. Problem tylko w tym, że jeśli nie obudzimy się w porę, to później trzeba będzie za tę wolność ponieść odpowiedzialność.
Powyższy tekst jest fragmentem artykułu, który ukazał się w numerze 12. Miesięcznika Adeste. Pobierz go za darmo, aby przeczytać resztę!