Igrzyska XXXIII Olimpiady w Paryżu uważam za zamknięte. I co dalej?
Igrzyska olimpijskie to cykliczna okazja do przypomnienia idei olimpizmu. Tak jest przynajmniej w teorii. W praktyce trudno bowiem w ogóle powiedzieć, na czym polega ta idea i czy warto się z nią utożsamiać. Niemniej jednak ja wierzę, że każde wydarzenie warto traktować jak cenną lekcję, niezależnie od tego, jak nieoczekiwana mogłaby ona być. Tak samo patrzę też na zakończone niedawno igrzyska, choć przyznam uczciwie, że niezbyt interesowały mnie one zarówno w sferze sportowej (obejrzałem może z dwie, trzy transmisje), jak i tej związanej z dobudowaną do zawodów sportowych ideologią.
Dodam jeszcze, że nie chcę tym tekstem zabrzmieć jak jakaś wyrocznia. Jest dokładnie na odwrót. Jak już wspomniałem, uważam, że każde wydarzenie może być dla nas lekcją i rachunkiem sumienia. Dlatego, w najgłębszej pokorze, chciałbym pod tym kątem przyjrzeć się paryskim igrzyskom.
No właśnie, paryskie igrzyska. Co z nich zapamiętamy? Zapewne przede wszystkim ceremonię otwarcia. Niestety nie ze względu na wyjątkowy kunszt artystyczny czy dobrze pojętą oryginalność form wyrazu. Na pierwszy plan wysunęły się bowiem totalny brak smaku, nachalna obrazoburczość i chęć zaszokowania widza za wszelką cenę. W tym przypadku ceną było, jak to zresztą często bywa, wkurzenie m.in. chrześcijan.
Jednocześnie obserwując echo, jakie wywołała wspomniana ceremonia, zadałem sobie nieco inne pytanie: czy na pewno święte oburzenie jest najlepszą odpowiedzią, na jaką możemy się zdobyć? Można chyba założyć, że głównym celem większości autorów tych pseudoartystycznych występów było zwrócenie na siebie uwagi i wywołanie szoku. Głośne wzburzenie, a wręcz histeria wielu komentatorów tego zdarzenia, jest dokładnie spełnieniem tego celu. Organizatorzy igrzysk chcieli wywołać wstrząs i go wywołali. Czy jednak zasłużyli na aż taką ilość naszej atencji? A może bardziej przydałaby im się nasza modlitwa?
No i właśnie – w całej tej, oczywiście słusznej, obronie naszego prawa do bycia traktowanymi poważnie trzeba pamiętać o Bogu. A On jest sprawiedliwy i miłosierny i te Sprawiedliwość i Miłosierdzie dotyczą nie tylko nas, ale również tych, którzy zaszli nam za skórę – m.in. właśnie organizatorów igrzysk. Nie ma więc szans, by nie dosięgła ich ta Boża sprawiedliwość, tak samo jak nie ma szans, by nie ogarnęło ich Jego miłosierdzie. W jaki sposób się to stanie – pozostaje tajemnicą, ale na pewno będzie to sposób najlepszy z możliwych, bo Boży.
Może zresztą właśnie tak można odczytać brak reakcji na otwarcie igrzysk ze strony papieża Franciszka. Może nie jest to wyraz strachu czy obojętności, co było dość często podnoszone jako zarzut. Może papież chciał pokazać, że nie zamierza zniżać autorytetu Stolicy Apostolskiej do odpowiadania na tak niskich lotów zaczepki. Mam nadzieję i chcę wierzyć, że właśnie o to chodziło.
W Polsce z ceremonii otwarcia zapamiętamy jeszcze narodową bitwę o piosenkę Johna Lennona pt. Imagine i zawarty w niej – lub nie – komunizm. Moim zdaniem tekst tej piosenki otwarcie opisuje wizję utopijnego, bezideowego i bezreligijnego, anarchistycznego świata. Nawiasem mówiąc, nie chciałbym takiego świata, bo moim zdaniem skończyłby się on nieuchronną katastrofą. Wracając jednak do zawartych w piosence idei: nie są one w ogóle ukryte („Imagine there’s no heaven […], no countries […], no religion […]” etc.), mówił o nich również sam autor. W Polsce w 2024 r., prawie pół wieku po śmierci Lennona, posłużyły one jednak do rozegrania ogólnopolskiego teatrzyku polityczno-ideologicznego. Kto się miał oburzyć, ten się oburzył, kto miał z kogo zakpić, ten zakpił, a potem kurtyna opadła i mogliśmy w spokoju oglądać transmisje zawodów sportowych.
Wśród nich szczególną popularność zdobyły zawody w tłuczeniu kobiet przez kobiety… powiedzmy nieco mniej kobiece. Mówiąc wprost – niektóre zawodniczki, zwłaszcza w sportach walki, wzbudzały podejrzenia, czy aby nie powinny raczej startować w zawodach dla mężczyzn. Nie jestem oczywiście w stanie ocenić prawdziwości tych zarzutów, więc nie będę tego robił. Całe to zamieszanie przypomniało mi jednak po raz kolejny, że katolickie rozumienie kobiecości i męskości, wsparte wiedzą naukową na temat fizjologii i psychologii obu płci wraz z możliwymi zaburzeniami, jest najlepszym podejściem do tematu płci. Żeby jednak skutecznie je propagować, musimy działać na polu intelektualnym, czyli naukowym i filozoficznym, a nie na polu emocji i świętego oburzenia.
Na koniec – podobnie jak większość osób komentujących zakończone niedawno igrzyska, a także chyba ich organizatorzy – zostawiłem sport. Mówi się, że sport to zdrowie. Tymczasem w ostatnich tygodniach wywołał on wiele niezdrowych emocji wśród kibiców zawiedzionych słabą postawą polskiej reprezentacji. Czy słusznie? Cóż, zdobycz medalowa faktycznie jest mniejsza niż na kilku poprzednich igrzyskach. Niepokoją również głośne wypowiedzi niektórych sportowców na temat patologii występujących w ich związkach sportowych czy klubach. Ten, nomen omen, medal ma jednak i drugą stronę.
Po pierwsze – mniejsza zdobycz medalowa nie oznacza, że polski sport jest w kryzysie. Powiem więcej, moim zdaniem ma się doskonale. W mojej ocenie coraz więcej Polek i Polaków rozumie, jak ważna jest aktywność fizyczna dla zdrowia. Jest nas coraz więcej na górskich szlakach, trasach rowerowych, siłowniach, basenach, stokach narciarskich i wszędzie tam, gdzie można być aktywnym fizycznie. I to mnie cieszy, nawet jeśli czasem czuję zmęczenie tłumem, bo to dobrze świadczy o naszym społeczeństwie. Te obserwacje zdają się zresztą potwierdzać dane GUS-u na temat sportu i kultury fizycznej w Polsce, z których wynika m.in., że przeznaczamy na sport coraz więcej czasu i pieniędzy, a liczba osób trenujących w klubach sportowych stale rośnie. Oby tak dalej. Jest to szczególnie istotne na kilka lat po pandemii COVID-19, która na pewien czas mocno ograniczyła możliwość uprawiania sportu i była mocnym czynnikiem negatywnie wpływającym na ogólną kondycję zdrowotną społeczeństwa.
Po drugie, uszanujmy sportowców. Jestem przekonany, że dla tych, którzy wrócili z Paryża z medalem, jest to ogromny osobisty sukces, spełnienie marzeń i kulminacyjny punkt kariery. Z kolei ci, którym poszło gorzej, na pewno bardzo to przeżywają i nie jest to dla nich łatwy moment. Uważam, że nie warto ani psuć święta pierwszym, ani dokładać zmartwień drugim. Nawet jeśli uczestniczą w spektaklu organizowanym na nasz koszt dla odwrócenia naszej uwagi od poważniejszych spraw, to są ludźmi przeżywającymi takie same emocje jak my. Warto więc docenić ich pasję i zaangażowanie, pamiętając, że nawet jeśli przegrywają, to robią to, osiągając wyniki, do których my nie bylibyśmy w stanie się zbliżyć.
Ten krótki tekst chciałbym podsumować wspomnianym już wcześniej olimpijskim rachunkiem sumienia. Są to pytania, które sam sobie po tych igrzyskach zadałem jako temat do przemyślenia, a może i poprawy pewnych rzeczy w swoim życiu. Może i Ty potraktujesz je w podobny sposób?
- Oburzyła Cię ceremonia otwarcia igrzysk olimpijskich w Paryżu? W porządku, masz do tego prawo. Ale czy Twoje oburzenie przyniosło więcej dobra czy zła? Czy zawsze panowałeś nad emocjami, powstrzymywałeś się od gniewu, oszczerstwa, kpiny i pogardy? Czy potrafiłeś pomodlić się za bluźnierców? Czy umiałeś powiedzieć Bogu: „Przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią – a jeśli wiedzą, to tym bardziej im przebacz”?
- Dostrzegłeś niesprawiedliwość związaną z występem niektórych zawodniczek w kategoriach kobiecych? Nic dziwnego. Ale czy w odpowiedzi umiesz pokazać piękno i mądrość tradycyjnej katolickiej nauki o człowieku, czy jedynie obrócić wszystko w żart i kpinę? Czy Twój głos w dyskusjach światopoglądowych zawsze wnosi jakąś nową wartość i nie kompromituje w oczach innych nauczania, na które się powołujesz? I wreszcie – czy faktycznie żyjesz zgodnie z tym nauczaniem? Czy szanujesz kobiety i mężczyzn, rozumiejąc różnice pomiędzy nimi?
- Emocjonowałeś się zawodami sportowymi? Narzekałeś na wyniki? Spoko. Ale czy w tym czasie zadbałeś również o swoje zdrowie? Czy poświęciłeś na uprawianie sportu przynajmniej tyle czasu, ile na oglądanie w telewizji, jak robią to inni? Czy nie zdarzyło Ci się ubliżać osobom, których nawet nie znasz, które nigdy nie dowiedzą się o tym, że je obraziłeś, a jedynym efektem takiej obrazy będą Twoje negatywne emocje?
Oczywiście takich pytań można by zadać dużo więcej. Jeśli więc Wasze przemyślenia po igrzyskach są inne, to bardzo chętnie je poznam. Tymczasem zaś pamiętajmy, by z każdej sytuacji wyciągać jakąś naukę i nieustannie stawać się lepszymi ludźmi.