adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj

Ojciec Domenico z Cese – niezwykły zakonnik od niezwykłego Oblicza

magazine cover

[youtube.com (kanał Yuweg)

W sanktuarium w Manoppello, pod opieką braci mniejszych kapucynów, przechowywana jest chusta, na której znajduje się wizerunek Jezusa. Jednym z wielkich krzewicieli jej kultu był ojciec Domenico. Skromny kapucyn, noszący na swoim ciele znaki męki Chrystusowej, ujrzał bowiem w obliczu z chusty tajemniczego ratownika z dzieciństwa.

Emidio Petracca urodził się w Cese, w malowniczo położonym włoskim miasteczku. Mimo wielkiego sprzeciwu swojego ojca, zachwycony osobą znanego już wtedy ojca Pio, pragnął wstąpić do zakonu braci mniejszych kapucynów. Po wielu trudach i niełatwych rozmowach z ojcem udało mu się tego dokonać. Jak się jednak okazało, miał on niebawem zacząć dzielić z ojcem Pio nie tylko zakon, ale również wiele bożych darów. 

Trzęsienie ziemi – zwiastun posłannictwa

Tragiczne wydarzenia z życia naznaczają nas na całe życie. Jest to jednak też przestrzeń Bożego działania, która potrafi odmienić i tę duchową sferę naszego życia. Tak właśnie było w przypadku Emidio, czyli przyszłego ojca Domenico.

Już samo imię związane było z mającymi nadejść za kilka lat tragicznymi wydarzeniami. Urodzony w 1905 roku chłopiec dostał imię związane ze świętym, którego mieszkańcy tego regionu wzywali na pomoc podczas trzęsień ziemi.

Kiedy Emidio miał dziewięć lat, powiedział w szkole, że w nocy nadejdzie trzęsienie ziemi. Informacja szybko rozniosła się po placówce, a rozzłoszczeni rodzice zaczęli nawiedzać dom Emidio. Chłopiec jednak nadal upierał się przy swoim i prosił swoich rodziców, aby uciekali. Nie został przez nich wysłuchany, choć rodzice nie odrzucili w pełni słów Emidia. Upadli bowiem na kolana, by wspólnie się pomodlić.

Następnego ranka trzęsienie ziemi rzeczywiście nawiedziło pobliską okolicę. Skala zniszczeń była ogromna, gdyż jego magnituda wynosiła aż siedem stopni. Wstrząsy przyniosły śmiertelne żniwo także w rodzinie Emidio. Cała rodzina została przysypana pod gruzami. Jego mama wraz z dwoma małymi siostrami przebywała w tym czasie w domu. Małe Laura i Elisa zginęły w swoich łóżeczkach. Natomiast Emidio wraz z ojcem zostali przysypani pod gruzami kościoła, do którego rano udali się na mszę świętą. 

Ratownicy dotarli do miasteczka dopiero po kilku dniach. Natomiast Emidio wraz ze swoim ojcem zostali wyciągnięci spod gruzów przez tajemniczą postać. Po latach, kiedy już jako ojciec Domenico przekroczył próg kościoła w Manoppello i ujrzał oblicze Jezusa znajdujące się na chuście, rozpoznał w Nim tajemniczego ratownika. Odmieniło to jego życie. Zapragnął już na zawsze pozostać w tym miejscu i krzewić kult związany z obliczem Jezusa na chuście. Kiedy więc został przez swoich przełożonych wysłany na stałe do klasztoru w Manoppello, rozpoczął swoją wielką misję rozpowszechniania wizerunku Jezusa z chusty. Nie tylko rozdawał kopię cudownego wizerunku, komu tylko mógł, jak też wspierał ruch pielgrzymkowy do Manoppello, ale również prowadził badania nad chustą i jej powiązaniem z całunem turyńskim.

Zniszczony kościół

Na okres życia ojca Domenica przypadają wojenne zawirowania targające zarówno Włochami, jak i resztą świata. Z tego względu kapucyn został powołany do armii, gdzie wspierał swoich towarzyszy poprzez dobre słowo i udzielanie sakramentów. 

Pewnego dnia ojciec Domenico natrafił ze swoim oddziałem na opuszczony kościół. W środku zastał ślady zbrodni dokonanej na miejscowym proboszczu, ks. Juraju Gospodneticu. Oprócz gruzowiska i śladów krwi w kościele znajdowały się również paramenty liturgiczne. W tabernakulum zaś konsekrowane hostie, które ojciec Domenico zabrał ze sobą. Zatroszczenie się o Ciało Jezusa pod postacią chleba nie było jednak dla niego wystarczającą reakcją na zastaną sytuację. Postanowił więc napisać list do pobliskiego biskupa, informując w nim o swoim znalezisku. Biskup polecił mu, by paramenty zostały przeniesione do pobliskiego konwentu. 

W tej historii niezwykłe jest to, że komendant oddziału, w którym służył ojciec Domenico, pod wpływem listu biskupa wydał rozkaz, by wykonać to polecenie. W ten sposób oddział oddalił się od linii frontu i przewiózł do pobliskiego konwentu nie tylko paramenty liturgiczne, ale także obrazy, modlitewniki, mszały, księgi chrztów, a nawet organy. 

Takim poszanowaniem dla przedmiotów związanych ze świętą liturgią ojciec Domenico odznaczał się również poza swoją posługą w armii. Kiedy został przeniesiony do jednej z placówek, gdzie paramenty liturgiczne były już mocno zniszczone, napisał do samego papieża z prośbą o przysłanie nowych. Ukazuje to niezwykłą dbałość kapucyna o godziwe sprawowanie liturgii.

Krwawiący różaniec i stygmaty

W 1941 roku, podczas modlitwy różańcowej, ojciec Domenico zobaczył, że z krzyża przy jego różańcu wydobywa się krew. Wydobywała się ona ze stóp, dłoni, boku oraz spod korony cierniowej znajdującego się na krzyżyku Jezusa. Sytuacja ta miała miejsce w obecności jeszcze dwóch osób. 

Zobacz też:   „Komputer, przeproś Spocka…”

Ten znak był przepowiedziany już kilka miesięcy wcześniej przez ojca Pio. Kiedy bowiem zakonnicy spotkali się w San Giovanni Rotondo, ojciec Domenico zapragnął złożyć z siebie Bogu ofiarę. Stygmatyk jednak przygasił ten entuzjazm, przepowiadając mu, że Bóg sam da mu znak, kiedy ma to uczynić. Widząc więc krwawiące rany Jezusa na swoim krzyżyku, ojciec Domenico zrozumiał, że ten czas właśnie nastał.

Ojciec Pio już podczas tego spotkania wiedział także, co czeka jego współbrata po otrzymaniu owego znaku. Kiedy bowiem ojciec Domenico zaczął się drapać po dłoniach, ojciec Pio powiedział, że tak jak on ma stygmaty. Ten jednak zbył to słowami, że to nie stygmaty, a jedynie swędzące dłonie. Jednak starszy współbrat wiedział, jakie są Boże zamysły i zwrócił mu uwagę, że stygmaty są także niewidoczne. W przypadku ojca Domenico jednak już niedługo później stały się krwawiącymi ranami. Krótko po tym, jak rany Jezusa na krzyżyku zaczęły krwawić, również z dłoni, stóp i boku ojca Domenica, w sposób nadzwyczajny, zaczęła wydobywać się krew.

W przeciwieństwie jednak do stygmatów ojca Pio, rany na ciele ojca Domenico nie były cały czas mocno widoczne i krwawiące. Bardzo często zabliźniały się i otwierały na nowo. Nie znaczy to jednak, że nie towarzyszył mu przez cały czas ból ran Jezusowych. 

Bilokacja w świetle kamer

Czy było to zamierzone i przemyślane, czy może była to wielka wpadka ojca Domenica, tego nie wiemy. Pewne jest jedno: kamery telewizyjne uchwyciły niezwykle dokładnie ojca Domenica podczas pogrzebu ojca Pio. Przez kilka klatek zakonnik znajdował się na pierwszym planie ujęcia zrobionego przez telewizyjne kamery. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w tym samym czasie ojciec Domenico spowiadał ludzi w oddalonym o około 200 km kościele w Manoppello.

Podczas pogrzebu ojca Pio ojca Domenico widziało również kilka jego parafianek. Kapucyn jednak nie odpowiedział na ich przywitanie w San Giovanni Rotondo. Kiedy natomiast kobiety po kilku miesiącach przypomniały mu o owym spotkaniu, zakonnik bez słowa odwrócił się i odszedł za klasztorne drzwi. Wygląda więc na to, że nie chciał zatrzymywać uwagi ludzi nad tym, że był na owym pogrzebie obecny.

To jednak nie był pierwszy raz, kiedy ojciec Domenico zjawił się w San Giovanni Rotondo w ten sposób. Jego dusza była zawsze blisko ojca Pio. Nic zresztą dziwnego. Od dziecka, gdy tylko usłyszał o stygmatyku, jego dusza naturalnie splotła się w przyjaźni z tym świątobliwym ojcem. Jednak dar bilokacji służył nie tylko ojcu Domenicowi, by odwiedzać San Giovanni Rotondo. Także ojciec Pio w ten sam sposób zjawiał się w Manopello, tuż przed swoją śmiercią.

Kiedy ojciec Pio odprawiał swoją ostatnią w życiu mszę świętą, zasłabł na oczach wielu ludzi i kamer telewizyjnych. W tym samym czasie ojciec Domenico spotkał go w Manoppello. Stygmatyk zapragnął po raz ostatni za życia spojrzeć jeszcze na oblicze znajdujące się na słynnej chuście. 

Ojciec Domenico wszedł do kościoła i zobaczył ojca Pio siedzącego w miejscu zajmowanym z reguły przez niego samego. Z ławki tej było dobrze widać utrwalone w niezwykły sposób na chuście Oblicze Jezusa. To był ostatni raz, kiedy ci dwaj bracia spotkali się za życia. Ojciec Pio wiedział, że jego czas odejścia z tej ziemi już nadszedł. Swego syna pożegnał słowami: „Do zobaczenia w raju”. Czy zjawił się więc tam na pewno po to, by po raz ostatni spojrzeć na chustę? A może raczej, by pożegnać swojego duchowego syna przed odejściem z tej ziemi?

Sługa Boży

Wielkim marzeniem ojca Domenica było zobaczenie na własne oczy całunu turyńskiego. Kiedy więc w roku 1978 płótno to zostało wystawione na widok publiczny, udał się, by je zobaczyć. Tego samego dnia, w który kapucyn spełnił swoje marzenie, potrącił go rozpędzony samochód. W wyniku odniesionych obrażeń po kilku dniach ojciec Domenico zmarł w pobliskim szpitalu.

Proces beatyfikacyjny został otwarty przez Stolicę Apostolską w 2013 roku, natomiast w 2015 roku ojciec Domenico został ogłoszony Sługą Bożym. Prace związane z jego procesem nadal trwają. Zbierane są dokumenty i świadectwa związane z życiem kapucyna. Również i my możemy je wspomóc poprzez naszą modlitwę.

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

O autorze

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.