adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj

Ogłoszenia parafialne

magazine cover

unsplash.com

Zwane też duszpasterskimi. Nazywane także kazaniem 2.0 bądź w ekstremalnych przypadkach trzecim kazaniem. Dlaczego przez nie cierpimy i jak temu zaradzić?

W najpopularniejszej mszy świętej w Polsce, czyli w tzw. nowej liturgii, ogłoszenia mają z reguły miejsce po modlitwie po komunii, a przed błogosławieństwem. Jest to rezultatem potężnego nadużycia przepisu z OWMR: „Po modlitwie po Komunii można podać ludowi krótkie ogłoszenia, jeśli są przewidziane” (pkt 166.). Jasno z tego punktu wynika, że jest to nieobligatoryjna część mszy (na co wskazuje „można” i „jeśli są przewidziane”). Zarazem pada przymiotnik „krótkie”.

Żeby nie było, zacytujmy również wskazania episkopatu z 2005 roku: „Po modlitwie po Komunii można podać ogłoszenia duszpasterskie. Powinny one być jednak krótkie. Jeśli przed rozesłaniem przemawia osoba świecka, czyni to nie z ambony, lecz od mikrofonu z miejsca przeznaczonego dla komentatora. Ambony nie powinno się wykorzystywać do wystąpień (przemówień), które nie są związane z proklamacją słowa Bożego” (Wskazania Episkopatu Polski po ogłoszeniu nowego wydania Ogólnego Wprowadzenia do Mszału Rzymskiego, pkt 43).

Znowu pada stwierdzenie, że ogłoszenia powinny być „krótkie”. I że „można” je podać. Polski episkopat dodał też pouczenie, że ambona nie służy do wygłaszania ogłoszeń (a przynajmniej że nie powinna ich z tamtego miejsca podawać osoba świecka – nie wiem do końca, jak rozumieć drugie zdanie w kontekście całego zapisu).

Litania ogłoszeniowa

Zwięzłość i nieobligatoryjność – te określenia pasują do wizji ogłoszeń według przytoczonych zapisów prawnych. Realia są jednak takie, że jest to obowiązkowa część liturgii, przynajmniej w niedziele i święta. Zwykle ogłoszenia są też długie. Nie będę przeprowadzał badań statystycznych na próbce kilkudziesięciu parafii, ale przejrzałem dostępne internetowo ogłoszenia z bieżącej niedzieli z kilku z nich, w tym katedralnych. Zważając na to, że zwykle ogłoszenia są czytane w całości, dominują te mające około dziesięciu punktów. To jest znacznie więcej niż wezwań, które powinna mieć tzw. modlitwa wiernych (która obejmuje wezwania: pierwsze za Kościół powszechny, drugie za rządzących, trzecie za cierpiących, chorych, potrzebujących, czwarte za miejscową wspólnotę). Ale to optymistyczny wariant, przeczytanie dziesięciu punktów zajmuje parę minut. Od biedy można to podpiąć pod „krótkie” ogłoszenia. Jednakże niestety obyczaj jest inny. W wielu parafiach ogłoszenia są sztucznie przedłużane, stają się okazją do okolicznościowego pouczenia. Stąd mowa o „kazaniu 2.0” w leadzie. A ponieważ nowa liturgia przewiduje również przed aktem pokuty wprowadzenie do treści mszy, czasem jest to już trzecie kazanie. Parę lat temu miałem okazję uczestniczyć w niedzielnej mszy świętej w pięknym kościółku-cerkwi w Bieszczadach. Pleban ogłoszeń użył do niezbyt subtelnego podziękowania turystom za hojne datki i skrytykował sknerstwo własnych owieczek. Ostatecznie ogłoszenia zamieniły się w zapalczywą dyskusję między proboszczem a miejscowymi, co wydłużyło znacząco czas oczekiwania na końcowe błogosławieństwo.

Przedłużanie ogłoszeń nie jest jednakże jedynie domeną wiejskich parafii. Przykładowo wiele parafii prowadzących chlubne duszpasterstwa wykorzystuje ogłoszenia do jakichś świadectw członków wspólnot albo na zaproszenia od tychże na różne wydarzenia. Będąc w pewnej pięknej dominikańskiej parafii, ze zdumieniem wysłuchałem też na przykład ogłoszeń o tym, kto zmarł w minionym tygodniu i publicznej modlitwy za nich. Tak jakby nie było na to miejsca w modlitwie wiernych. Tak jakby nie modlono się za wszystkich zmarłych w modlitwie eucharystycznej. Doprawdy, logika nowegu uzusu liturgicznego nie przestaje mnie zadziwiać.

Zobacz też:   Wszedłszy do nieba…

A co u tradsów?

Inne rozwiązanie stosowane jest w większości duszpasterstw tradycyjnych. Ogłoszenia odbywają się w trakcie kazania, dokładniej między odczytaniem lekcji i ewangelii a kazaniem. Warto dodać, że kazania tradycyjnie pojawiają się w niedziele i święta, w dni mniejszej wagi nie. Osobiście uważam to rozwiązanie za sensowniejsze. Jak już trzeba słuchać, co ksiądz ma do powiedzenia, to raz a dobrze (niestety zwykle też długo). Ktoś mógłby jednak stwierdzić, że jest to rozbijające. Z rozmodlenia, a następnie wysłuchania słowa Bożego przechodzimy do takich kwestii jak to, jaki jest porządek nabożeństw w następnym tygodniu czy że po mszy świętej ma miejsce spotkanie Bractwa Eschatologicznego w kremówkarni przy ul. Jana Pawła II. Logika wskazywałaby na to, że komentarz do czytań najlepiej usłyszeć tuż po nich.

Jedno z duszpasterstw tradycyjnych przeniosło ogłoszenia na czas przed mszą świętą. Jest to również bardzo wygodne. Raz spóźniłem się na tramwaj, w związku z czym dotarłem jakiś kwadrans później niż oficjalna godzina rozpoczęcia. Na szczęście ogłoszenia były długie, dzięki czemu trafiłem na modlitwy u stopni, a więc sam początek mszy. 

Poza liturgią

Myślę, że to rozwiązanie – przeniesienie ogłoszeń poza liturgię – jest sensowne. Ja bym poszedł o krok dalej niż koledzy ze wspomnianego duszpasterstwa akademickiego. Oczywiście w jakiejś mierze potrzebujemy ogłoszeń przez mikrofon w kościele. Ale większość z nich można wydrukować na karteczkach i rozdawać przed kościołem. Albo zawiesić w kościelnej gablotce. Chwalebne jest mówienie o tym, jakie przypadają święta i wspomnienia w danym tygodniu. Ale to można wywiesić przed kościołem, wraz z wykazem intencji i rozpiską nabożeństw, mszy świętych. Nie chce mi się tracić czasu na zagłębianie się w prawo kościelne dotyczące małżeństwa, ale podejrzewam, że odczytanie publicznie zapowiedzi przedmałżeńskich jest konieczne. 

Ale żyjemy wszak w XXI wieku, i to w jego trzeciej dekadzie. Internetowa strona parafialna była nowoczesnością dziesięć, piętnaście lat temu. Dziś jest po prostu koniecznością (głównie zresztą ze względu na turystów, przyjezdnych, nie parafian). Wielu parafiom dobrze robi posiadanie mediów społecznościowych. Ale też bardzo prostym rozwiązaniem, stosunkowo łatwym do wdrożenia (choć wymagającym regularnej pracy), jest internetowy biuletyn parafialny lub jak kto woli, newsletter: wysyłanie co tydzień na maila ogłoszeń dotyczących wspólnoty parafialnej. Dociera on do wszystkich, którym zależy na byciu w stałym kontakcie z życiem parafii. Dzięki niemu można zrezygnować z ogłoszeń stricte parafialnych, oszczędzić ich przyjezdnym, turystom, przypadkowo uczestniczącym we mszy świętej, a wypowiedzieć w kościele te ogłoszenia, które faktycznie są konieczne.

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

O autorze

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.