Tematy śmierci i snu często się przeplatają. W ciekawy sposób ukazane jest to w jednym z popkulturowych dzieł. Komiksie, który mówi o śmierci, grzechach, szatanie, śnie – i o Stwórcy.
Współczesne słowniki nazwą sen stanem układu nerwowego. Fizjologicznym procesem, niezbędnym dla regeneracji i przetrwania organizmu.
Sen to coś więcej?
Ludzie od wieków jednakże postrzegali sen jako coś bardzo doniosłego. Między innymi dlatego, że podczas snu mózg przetwarza myśli, wrażenia, uczucia. Powstałe w ten sposób sny były i są często postrzegane jako symboliczne. Jest jednak coś znacznie głębszego. Od niepamiętnych czasów ludzie lubią dostrzegać analogię między snem a śmiercią. W czternastym numerze miesięcznika „Adeste” rozważałem obecność tego porównania w modlitwie Kościoła (był to mój debiutancki tekst dla „Adeste”, warto wspomnieć).
Tym razem nie o liturgii, ale o czymś innym, co nasuwa się, gdy myślimy o Śmierci i Śnie jako rodzeństwu. Sandman, komiks Neila Gaimana, o którym wielu usłyszało za sprawą netfliksowej ekranizacji z 2022 roku. Mającej swoje plusy (klimat, główny aktor i niektórzy poboczni aktorzy, muzyka czy dobre przeniesienie wybranych rozdziałów na ekran), jednakże w dużej mierze wypaczającej obraz świata z komiksu. Co jest ciekawe, zważając na to, że Gaiman miał swój udział w produkcji.
DC
Czym jest Sandman? Jak już powiedzieliśmy, to komiks autorstwa Neila Gaimana. Seria opowieści o tytułowym Sandmanie – władcy Śnienia (królestwa, czy też wymiaru, do którego trafiają śniące istoty), zwanego też Morfeuszem czy po prostu Snem. Sandmann to postać z niemieckich podań, która miała usypiać dzieci, sypiąc im w oczy piasek. Motyw ten pojawia się oczywiście w dziele.
Komiks wydawało DC w latach 1989-1996. Pierwotnie było to siedemdziesiąt pięć zeszytów. Obecnie najczęściej spotyka się wersję dziesięciotomową. Fakt, że wydawało to właśnie DC, nie jest obojętny dla świata przedstawionego – pojawiają się w nim nawiązania do tego uniwersum. Ba, występuje też postać z niego, John Constantine (w serialu netfliksa „skobiecony” jako Johanna Constantine). Większość jednak spraw w świecie toczy się obok uniwersum DC, swoim biegiem, a historia ma inny charakter niż opowieści o Batmanie czy Jokerze.
Rodzeństwo Przedwiecznych
Sen jest zupełnie inną postacią. Nie jest superbohaterem. Jeśli ratuje ludzi, to jedynie przy okazji swoich obowiązków. Kim jednak jest Morfeusz? To jeden z rodzeństwa Przedwiecznych. Jego ulubioną, bliską mu siostrą jest Śmierć (ang. Death), która w komiksie jawi się jako wesoła, bladolica gothka. W serialu jest „zmurzyniona” (co jeszcze nie jest problemem – w komiksie jasno jest powiedziane, że Przedwieczni mogą przybierać różne postacie wobec śmiertelników). Oprócz niej w rodzeństwie jest Pożądanie (Desire), Rozpacz (Despair), Maligna (Delirium)… Wszyscy, łącznie ze Snem (Dream), na literę „D”.
Sen mierzy się z różnymi problemami. Raz zostaje porwany przez okultystyczną sektę, która chciała zniewolić śmierć. Potem mierzy się z konsekwencją swojej nieobecności we własnym królestwie, Śnieniu… Łapie niesforną senną morderczą fantazję albo idzie do Piekła, by odzyskać jeden ze swych atrybutów. Lucyfer zresztą nieraz knuje intrygi, by zniewolić Sen bądź uzyskać jego przyjaźń w walce z innymi królestwami (lub jak my byśmy powiedzieli: wymiarami).
Różnorodność
Komiks chętnie sięga po horrorową konwencję, niekiedy po estetykę gore. Klasycznym tego przykładem jest chociażby rozdział 24 godziny. Jednocześnie chętnie sypie nawiązaniami do różnych dzieł kultury, chociażby Shakespeare’a.
Moim chyba ulubionym rozdziałem jest ten, w którym Śmierć obdarowuje jednego człowieka, który twierdzi, że nie planuje umierać, życiem aż do końca czasów. Sen odwiedza owego człowieka co sto lat w jednej karczmie, żeby sprawdzić, czy ten dalej twierdzi, że życie jest takie dobre.
Świat przedstawiony może i nieco odbiega od katolickiej ortodoksji. Może Gaiman sto lat temu trafiłby na indeks ksiąg zakazanych. Ale obecnie… obecnie właściwie też by trafił na indeks ksiąg zakazanych, gdyby współczesny Kościół taki spis tworzył. Jest zbyt radykalny; wspomina o Limbusie, ukazuje historię upadłych aniołów, pokazuje grozę piekła – które bynajmniej nie jest puste – i straszny los potępionych, którzy nawet jakby dostali drugą szansę – a dostają ją w komiksie – robiliby to samo, co powiodło ich na zatracenie.
Z jednej strony to świat wielu królestw, różnych potężnych istot – niektórych zwących się bogami. Z drugiej jednak wszystko jest podporządkowane Srebrnemu Miastu, a więc ośrodkowi aniołów, w którym kontemplują Stwórcę. Sen nie śmie zaprzeczać Jego woli.
Jest to więc dzieło różnorodne i bardzo interesujące. Warto po nie sięgnąć, zwłaszcza jeśli ktoś jest zaciekawiony cząstką klimatu tej historii, którą mimo wszystko Netflix przekazał w swojej adaptacji.