Ten nieprzypadkowy tytuł nawiązuje do książki ks. prof. Michała Hellera pt. Teologia a nauka – z nostalgią, ale bez frustracji. I zasadniczo, na przekór myśli księdza profesora, warto, w mojej ocenie, wskazać właśnie na frustrujące, choć nieodzowne elementy filozofii tomistycznej.
Tak się składa, że tematem mojej pracy dyplomowej na studiach magisterskich było zagadnienie związane właśnie z filozofią tomistyczną. Nie pisałbym więc, gdyby nie pewnego rodzaju nostalgia wobec myśli św. Tomasza i jego kontynuatorów. Niemniej filozofia ta, jak potem zostanie to wykazane w artykule, ma swoje wady, które niestety bywają kontynuowane przez jej zwolenników.
Zanim zaś przejdziemy do – jak to się mówi – wisienki na torcie, to dobrze byłoby zadać sobie takie pytanie: ale po co w zasadzie komukolwiek w tej chwili filozofia? Na to pytanie już podświadomie reaguję jakimś rodzajem wewnętrznego uśmiechu, bo w toku przyglądania się temu problemowi szybko dochodzi się do wniosku, że sama odpowiedź na tak postawione pytanie już jest filozofią, a więc to filozofia dla samej filozofii. U Arystotelesa znane to było pod postacią – później łacińskiej – dewizy scire propter ipsum scire, czyli „poznanie dla samego faktu poznania”. I tym byłaby filozofia w swoim trzonie.
Człowiek jest, mimo swojej głupoty, upartym poznawczo bytem i z tej racji też wynikają metody jego postępowania. A ponieważ non stop zderzamy się z sytuacją, w której dana odpowiedź nie satysfakcjonuje nas poznawczo, to wobec powyższego snujemy się po bezdrożach własnych myśli, często poszukując, sami jeszcze nie do końca wiedząc czego. W konsekwencji filozofia Tomasza z Akwinu urosła na pragnieniu poznania rzeczywistości (także tej duchowej) i do niego też – przynajmniej w założeniu – miała prowadzić.
Myśl Akwinaty
Oryginalna myśl Akwinaty dzisiaj jest raczej dziedziną historii filozofii niżeli żywo uprawianej teorii filozoficznej. Święty Tomasz wprawdzie odżywał na przestrzeni wieków, jednak dzisiaj jest to w gruncie rzeczy filozofia niszowa, uprawiana jako ciekawostka przez zakochanych w niej pasjonatów. Można powiedzieć, że tomizm przeżywał swój renesans dwa razy – najpierw w XIX wieku za sprawą ruchu antypozytywistycznego, a potem w XX wieku jako alternatywa dla powojennego dekadentyzmu, materializmu i komunizmu. Nie bez przyczyny też to Polskę określa się jako jeden z naczelnych ośrodków kontynuujących myśl Tomasza z Akwinu w XX wieku. Zaledwie przelotnie, ale warto tu wspomnieć o. prof. Mieczysława A. Krąpca, a także jego ucznia, ks. prof. Andrzeja Maryniarczyka. Poza tym myśl tomistyczną reprezentowali też m.in. prof. Mieczysław Gogacz oraz prof. Stefan Swieżawski.
Gdyby chcieć opisać tomizm, to należałoby powiedzieć, że jest to filozofia przyjmująca sobie za cel wyjaśnianie rzeczywistości w możliwie najszerszej przestrzeni poglądowej, jaką da się uzyskać, posługując się poznaniem zmysłowym i rozumowym. Tomasz z Akwinu – za pracą Maryniarczyka – reprezentuje tzw. realistyczną interpretację rzeczywistości. W jej myśl podstawową kategorią, w ramach której filozof tomista się porusza, jest świat osób i rzeczy. Osobę, tj. człowieka, definiuje się tu jako byt duchowo-cielesny. Świat rzeczy zaś jest opisany jako dynamiczny, pełen potencjałów i analogii.
U Tomasza z Akwinu należy wyróżnić swoiste trzy pary pojęć, które pozwalają na poruszanie się w metafizyce tomistycznej.
- Istota i istnienie
Pod pojęciem istoty rozumie się treść bytu, tj. z czego jest zbudowana, jaki ma kształt, właściwości. W skrócie to jest to, co sprawia, że drzewo jest drzewem, a pies psem. Istota rzeczy. Istnieniem zaś nazywa się akt bycia tego czegoś. Filozofowie bardzo lubią takie niby banalne, a jednak trudne pytania pokroju: „Dlaczego jest raczej coś, niż nic?” (to akurat było zadane przez Leibniza). W każdym razie istnienie to po prostu bycie czegoś. I o wszystkim mogę powiedzieć, że jakoś jest. - Substancja i przypadłość
O substancji mówimy wtedy, gdy mamy na myśli tzw. wewnętrzną zasadę działania i organizowania rzeczy. I znów: rodzą się filozoficzne pytania dotyczące tego, dlaczego coś działa tak, a nie inaczej? Święty Tomasz, chcąc na to odpowiedzieć, zaczerpnął z myśli Arystotelesa, przyjmując substancję za dostateczne wyjaśnienie. A przypadłość? Przypadłość – jak sama nazwa wskazuje – to coś, co przypada czemuś. Przypadają mi blond włosy i niebieskie oczy, ale czy one mnie definiują? Czy bez nich przestałbym być sobą? Oczywiście, że nie. Więc to tylko cechy, które mogę mieć, ale nie muszę. Czyli właśnie coś, co mi przypadło w ten czy inny sposób. - Akt i możność
Zmianę i ruch wszelkiego rodzaju św. Tomasz wyjaśniał poprzez zależność, jaka zachodzi pomiędzy aktem i możnością. Aktem nazywamy w tomizmie to, co już się dokonało, to, co ma miejsce teraz, to, co się stało. Możnością zaś określamy potencjalność – to, czy rzeczy lub osobie może się coś stać, np. możemy się przewrócić, czy jest taka możliwość lub też czy dany byt może sam coś sprawić. Dla przykładu – mogę teraz wstać od biurka i przejść się po pokoju, mam więc tzw. możność czynną, która, w przeciwieństwie do możności biernej, opisuje to, co mogę zrobić z własnej woli lub z danego mi potencjału.
Między Tomaszem a (neo)tomizmem
O filozofii Tomasza z Akwinu zwykło się mówić w kontekście głównie historycznym, a to za sprawą wieku tej teorii. Niemniej jednak inaczej rzecz ma się w przypadku neotomizmu, który powstał za sprawą kontynuatorów i interpretatorów św. Tomasza z Akwinu. Z pełną świadomością kąśliwości tego komentarza pragnę zaznaczyć, że niejednokrotnie bywało w historii filozofii XIX i XX wieku tak, że tomizm przestawał być po prostu pobożną chrześcijańską filozofią, a stawał się pałką na niegrzecznych wrogów ortodoksji katolickiej. O sprawie pisze zresztą tomista Etienne Gilson, który w Realizmie tomistycznym stawia poważne zarzuty m.in. Reinstadlerowi w związku z nieuczciwym intelektualnie wykorzystywaniem tomistycznej idei zdrowego rozsądku jako metody buńczucznego odrzucania wszystkiego, co jest kojarzone z idealizmem (czyli filozofią niezgodną z tomizmem).
Dlatego też kategorycznie nie należy bezkrytycznie łączyć oryginalnej myśli Akwinaty z rozważaniami jego kontynuatorów, głównie z wyżej wymienionych powodów dotyczących rozbieżności czy jakichś nieprawidłowości w uprawianej przez nich filozofii. Do takich nieprawidłowości można zaliczyć niekiedy nieuzasadnioną wrogość niektórych współczesnych tomistów wobec nauk przyrodniczych, a w szczególności teorii ewolucji.
Stąd, w konsekwencji, ta „frustracja” w tytule artykułu. Gatekeeping, syndrom oblężonej twierdzy, ekskluzywizm, pseudoelitaryzm, antynaukowe postawy – te i pewnie jeszcze inne przywary współczesnego środowiska tomistycznego nie pozwalają nie czuć się sfrustrowanym. Nie bez przyczyny Krąpcowi zarzucano „imperializm filozoficzny” na chęć wyrażenia jego bezkompromisowego i często niedialogowego charakteru uprawianej filozofii. Współcześni tomiści, jakby na przekór całej krytyce, jeszcze mocniej angażowali się (i nadal to robią!) w przedsięwzięcia filozoficzne, które, według niektórych, są skazane na porażkę.
Tomizm dzisiaj
Ale pomału – czy aby nie jest tak, że ta krytyka jest zbyt surowa? Sęk w tym, że nie. Problem współczesnego tomizmu polega na tym, że nadal operuje on przestarzałym, średniowiecznym obrazem świata i przyrody. Nie ma tam miejsca dla pojęć z zakresu współczesnej fizyki i kosmologii. Fakt ewoluowania gatunków żywych na Ziemi jest przez niektórych tomistów traktowany wprost jako błędny i niepasujący do ich filozofii. Z teorii kontynuatorów myśli Akwinaty wyłania się obraz wszechświata niebywale statycznego, wyjaśnianego naiwnie poprzez zdroworozsądkowe opisy, a nie pieczołowite badania naukowe. Do pewnego stopnia pojęcia tomistyczne takie jak: substancja, przypadłość, akt i możność, istota i istnienie są zastępowalne przez badania nad strukturą atomową świata, współczesną fizyką, kosmologią oraz badaniami z zakresu mechaniki kwantowej.
Czy dla tomizmu nie ma w takim razie miejsca we współczesnym świecie? Niekoniecznie. Warto zauważyć, że nie użyłem określenia „zawsze”, a jedynie „do pewnego stopnia” w kontekście nieużyteczności terminologii tomistycznej. Pojęcia te nadal w ograniczonym sensie pozwalają na uporządkowanie przestrzeni poglądowych o świecie. Są także narzędziem bardzo przydatnym teologii. Fakt, że we współczesnej teologii badacze starają się odejść od tomizmu, zamiast go zreformować, nie jest niczym dobrym. Jasne, to objaw zniechęcenia, poczucia, że dla tej filozofii nie ma już dzisiaj miejsca. Ale przecież nie musi tak być. Tomizm nadal może być użyteczny teoretycznie dla filozofii i teologii ze względu na swój duży potencjał porządkujący.