adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj

O scholastycznych korzeniach austriackiej szkoły ekonomicznej

magazine cover

unsplash.com

Scholastykę i ekonomię na pierwszy rzut oka dużo więcej różni, niż łączy. Okazuje się jednak, że można znaleźć całkiem sporo punktów wspólnych w… Galicji.

Różne są spojrzenia na ekonomię – można postrzegać ją jako grę cyfr i suchych danych lub patrzeć z perspektywy bardziej ludzkiej, zwracając uwagę na działania ludzi chcących poprzez pracę i wymianę poprawić swoją osobistą sytuację oraz otaczający ich świat. To drugie podejście właściwe jest ekonomistom z tzw. szkoły austriackiej. Nie każdy jednak wie, że korzeni ich poglądów można szukać w filozofii hiszpańskich scholastyków.

Pierwsi prawdziwi ekonomiści

Scholastyka kojarzy się głównie z pracami św. Tomasza z Akwinu. Warto jednak pamiętać, że tym terminem możemy objąć szerokie spektrum sposobów uprawiania filozofii i nauki, sięgających korzeniami średniowiecznej Europy. Istotne miejsce dla niej zajmują szesnastowieczni scholastycy związani z ośrodkami uniwersyteckimi w Hiszpanii, a szczególnie z uniwersytetem w Salamance.

Hiszpańscy scholastycy, co ciekawe, zapisali się nie tylko w historii filozofii, ale również ekonomii. Ich nowatorskim, jak na tamte czasy, osiągnięciem było zastosowanie w badaniu ekonomii niezmiennych zasad filozoficznych rządzących różnymi aspektami świata. Tym sposobem hiszpańskim dominikanom udało się stworzyć rozbudowaną teorię wartości pieniądza, zrozumieć prawa popytu i podaży czy wyjaśnić przyczyny inflacji. Nieprzypadkowo dwudziestowieczny ekonomista Joseph Schumpeter określił ich kiedyś jako „pierwszych prawdziwych ekonomistów” (Czym jest ekonomia austriacka? [w:] mises.pl).

Jednak najważniejsze jest to, że myśl ekonomiczna hiszpańskich scholastyków nie zaginęła w odmętach dziejów. Duża w tym zasługa imperium Habsburgów, które na przestrzeni dziejów połączyło odległe rejony Europy – Hiszpanię i Austrię. Idee i prace hiszpańskich dominikanów inspirowały kolejne pokolenia myślicieli, w tym także tych, którzy w drugiej połowie XIX wieku zapoczątkowali tzw. austriacką szkołę ekonomiczną.

Z ziemi hiszpańskiej do Polski

Aczkolwiek po drodze z Hiszpanii do Austrii znajdziemy jeszcze kilka ważnych w ekonomii nazwisk, choćby Frédérica Bastiata lub oczytanego z dziełami scholastyków Richarda Cantillona. Prawdziwy przełom nadszedł w latach siedemdziesiątych XIX wieku, kiedy to kilku ekonomistów niezależnie od siebie sformułowało i opisało zależność znaną obecnie jako prawo malejącej użyteczności krańcowej. I choć może to brzmieć skomplikowanie, w istocie prawo to jest zarówno proste, jak i racjonalne.

W najprostszych słowach prawo malejącej użyteczności krańcowej mówi, że im więcej posiadamy danego dobra, tym jego kolejne jednostki są dla nas mniej warte. Na przykład jeśli mamy w domu duży zapas wody, to dokupowanie kolejnych butelek nie będzie dla nas aż tak ważne, jak byłoby, gdybyśmy znajdowali się na nasłonecznionym pustkowiu. Podobnie jeśli mamy w domu np. zmywarkę, a nie mamy pralki, to zazwyczaj bardziej priorytetowo potraktujemy zakup pralki niż drugiej zmywarki, ponieważ jedną już mamy.

Sformułowanie prawa malejącej użyteczności krańcowej pozwoliło spojrzeć w zupełnie nowy sposób na teorię cen i pieniądza. Był to na tyle istotny przełom, że po dziś dzień określa się go jako tzw. rewolucję marginalistyczną. W historii szczególnie zapisał się jeden z twórców prawa malejącej użyteczności krańcowej, pochodzący z Nowego Sącza w Galicji Carl Menger. To właśnie jego uważa się za twórcę austriackiej szkoły ekonomii.

Działanie, nie ideologia

Szkoła austriacka od początku zajmowała się ekonomią jako nauką, bez perspektywy ideologicznej. Jej przedstawiciele nie forsowali konkretnych rozwiązań politycznych, ale starali się badać i opisywać niezmienne prawa ekonomii. Austriacka szkoła ekonomiczna na żadnym etapie nie kreowała np. polityki gospodarczej Austro-Węgier czy Austrii. Mówi się o niej po prostu jak o środowisku naukowym, którego nazwa wzięła się stąd, że jego założyciele pochodzili akurat z tego państwa.

„Austriaków” wyróżniały (i wciąż wyróżniają) założenia, na których opierali swoje dociekania. Oprócz prawa malejącej użyteczności krańcowej mówimy tu przede wszystkim o tzw. aksjomacie ludzkiego działania. Sformułował go kolejny Galicjanin, tym razem ze Lwowa – Ludwig von Mises. Mises był najbardziej znanym uczniem Eugena von Böhm-Bawerka, który z kolei twórczo rozwinął myśl wspomnianego już wcześniej Carla Mengera.

Zobacz też:   Bierzmowanie – sakrament dojrzałości?

Mises założył, że ludzie podejmują działania, by osiągać swoje cele. Innymi słowy: odczuwamy pewien dyskomfort, więc działamy, by poprawić swoją sytuację. Działaniem może być więc pójście na studia, żeby po nich znaleźć dobrze płatną pracę, ale działaniem może być również wyjazd na wakacje, aby zrealizować założony cel – wypoczynek. Działaniem może być też… brak działania, np. świadoma rezygnacja z jakiejś przyjemności, aby zaoszczędzić czas lub pieniądze.

Piękne słowo: prakseologia

Wychodząc z powyższego założenia, Mises pokazał ekonomię jako naukę badającą właśnie ludzkie działanie, a nie oderwane od rzeczywistości modele i wskaźniki matematyczne. Koncepcję tę opisał w swoim najważniejszym dziele pod mało zaskakującym tytułem Ludzkie działanie. Traktat o ekonomii (1949). Jest to jednocześnie bardzo ważna pozycja w rozwoju prakseologii – osobnej dyscypliny naukowej poświęconej badaniu celowych działań. To właśnie dlatego mówi się, że szkoła austriacka bada ekonomię w ujęciu prakseologicznym.

Jedną z konsekwencji założeń związanych z ludzkim działaniem jest duża rola niepewności oraz rozproszonej informacji w przebiegu procesów ekonomicznych. Skoro każdy z nas podejmuje działania, to każdy posiada też pewne związane z nimi informacje. Suma posiadanej przez różnych ludzi wiedzy zawsze będzie większa niż wiedza, którą mógłby posiąść jakiś jeden organ władzy, nawet najbardziej zaawansowany. A skoro tak, to zawsze lepsze efekty osiągniemy, jeśli pozwolimy ludziom swobodnie działać, niż gdybyśmy chcieli planować ich aktywność centralnie.

Powyższe wnioski wskazują oczywiście, że „austriacy” są na ogół zwolennikami wolnego rynku, krytycznie zaś odnoszą się do socjalizmu i gospodarki centralnie planowanej. Sam Mises wielokrotnie opowiadał się za ograniczeniem aktywności państwa do absolutnego minimum (tzw. leseferyzm); wydawał także pisma polemizujące z socjalizmem. Czynił to w myśl swojego życiowego motta, zaczerpniętego od szesnastowiecznych scholastyków: podstawową rolą ekonomisty jest mówić rządom o tym, czego im nie wolno.

Dwaj ludzie z Galicji

W 1940 r. Ludwig von Mises, w związku z szalejącą w Europie wojną, wyemigrował do USA i stworzył tam najważniejszy ośrodek austriackiej szkoły ekonomicznej. W latach powojennych duży wpływ na jego dalszy rozwój miał Friedrich August von Hayek (laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii w 1974 r.), a także Amerykanin – Murray Rothbard. 

Oczywiście na tym szkoła austriacka się nie skończyła, a jej przedstawiciele są aktywni również dziś. Do najbardziej znanych żyjących i wciąż aktywnych „austriaków” można zaliczyć m.in. Hansa-Hermanna Hoppe, Josepha Salerno czy Jesusa Huertę de Soto. Ważną instytucją jest propagujący idee „austriaków” Mises Institute. Organizacja pod analogiczną nazwą (Instytut Edukacji Ekonomicznej im. Ludwiga von Misesa) funkcjonuje również w Polsce. Nie jest to dziwne, wszak sam Carl Menger przyszedł na świat na polskiej ziemi (nawet jeśli była wówczas we władaniu C.K. Monarchii).

Austriacka szkoła ekonomiczna wyrosła na dokonaniach scholastyków, a więc filozofów, jak by nie patrzeć, głęboko zakotwiczonych w katolicyzmie. I choć Kościół nie opowiada się za żadnym konkretnym stanowiskiem ekonomicznym, poglądy „austriaków” mogą być, moim zdaniem, atrakcyjne dla katolików. „Austriacy” wysoko cenią rolę wolności jednostki, ludzkiego działania i własności prywatnej, a więc koncepcji ważnych również w nauczaniu katolickim. Podobnie jak Kościół potępiają również kradzież i nieuczciwość oraz jasno wskazują na niesprawiedliwość socjalizmu.

Dokumenty Kościoła poświęcone tematyce społecznej i pisma „austriaków” mają sporo punktów wspólnych. Szczególnie widać to w pismach św. Jana Pawła II, który najprawdopodobniej znał książki Misesa. Szczegółowo tę kwestię opisał ks. Jacek Gniadek w książce Dwaj ludzie z Galicji – koncepcja osoby ludzkiej według Ludwiga von Misesa i Karola Wojtyły (2011). A więc znowu Galicja… Czyżby moja rodzinna okolica była najbardziej wolnorynkowym regionem świata?

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

O autorze

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.