Sigla:
Pwt 4, 1-2. 6-8
Ps 15 (14), 1b-2. 3 i 4b. 4c-5
Jk 1, 17-18. 21b-22. 27
Mk 7, 1-8a. 14-15. 21-23
„I co? Po co mi ta komunia?” – możesz spytać. Niby już wiesz, że to Eucharystia jest źródłem Mądrości, młodości ducha, chlebem dającym życie wieczne, ale… jak to ma oddziaływać na Twoje „tu i teraz”? Czy te wszystkie dotychczasowe rozważania o komunii nie są jakieś takie bajkowe, wyabstrahowane, nierealne? „Radość życia wiecznego w niebie” – dobre sobie! Takie coś, to tylko dzieci kupują. Prawda?
Otóż… nie. Przyjmowanie Ciała Pańskiego nie wzmacnia jedynie Twojego ducha, ale może realnie wpłynąć na Twoje życie doczesne!
Bycie dobrym lub złym człowiekiem bierze się przecież z tego, co masz „w środku”. Jeśli karmisz swoje serce tylko codziennymi problemami, stresem, negatywnymi emocjami, toksycznymi relacjami i ukrywasz to wszystko, to nie spodziewaj się po sobie zbyt wiele. „Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz to, co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym”.
Podczas Eucharystii masz możliwość wyrzucenia z siebie tego całego balastu. W jego miejsce przychodzi Bóg pod postacią chleba. Możesz nakarmić swoje serce modlitwą, miłością Boga, Jego słowem. Z Jego łaski pojawiają się w Tobie dobre myśli, czystość, ofiarność, uczciwość, radość, dobre słowa, pokora i mądrość w miejsce nierządu, kradzieży, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwości, przewrotności, podstępu, wyuzdania, zazdrości, obelgi, pychy, głupoty i całego zła, które pochodzi z wnętrza i czyni Cię nieczystym.
To właśnie Chrystus obecny w Eucharystii pomaga Ci dobrze wypełniać przykazania. Dobrze czyli jak? Od linijki do linijki, toczka w toczkę, punkt w punkt, zgodnie ze wszystkimi paragrafami Prawa Bożego? Nie. Dobrze, czyli z autentyczną miłością do Boga i wspólnoty Kościoła.
Droga przykazań jest piękna. Jest jak górska ścieżka z barierkami po obu stronach: jedną z nich jest wiara, drugą działanie. Samo działanie może doprowadzić do tego, że „odbębnisz” niedzielny obowiązek uczestnictwa we Mszy Świętej, będziesz modlić się dla pozoru, będziesz – jak mówi przysłowie – klęczał pod figurą, a diabła miał za skórą. A nie idzie przecież o to, by tylko znać przykazania, wiedzieć coś o Bogu i raz na jakiś czas pokazać się proboszczowi, ale raczej, by działać, by robić niesamowite rzeczy z miłości do Jezusa Chrystusa. Trzeba więc miłości, trzeba wiary.
Sama (taka fideistyczna) wiara też nie wystarczy. „Przyjmijcie w duchu łagodności zaszczepione w was słowo, które ma moc zbawić dusze wasze. Wprowadzajcie zaś słowo w czyn, a nie bądźcie tylko słuchaczami oszukującymi samych siebie”. Gdyby Jezusowi wystarczyło samo wewnętrzne przekonanie lub wiedza o czymś, to do późnej starości heblowałby deski w Nazarecie. Pomyślałby sobie: „Przecież ja wiem, że kocham ludzi, że jestem w stanie za nich oddać życie… więc po co to robić?”. Tymczasem Jezus porzuca dom i rozpoczyna działalność, przez którą dokonuje dzieła odkupienia.
Chcesz żyć dobrze? Chcesz żyć tak, by podobać się Bogu? Czerp z Eucharystii siłę do wypełniania przykazań z wiarą i synowską miłością do Boga.