Sigla:
Dz 15, 1-2. 22-29
Ps 67 (66), 2-3. 4-5. 6 i 8
Ap 21, 10-14. 22-23
J 14, 23-29
„Psze Księdza, ja jestem dobry człowiek. Nikogo nie zabiłem, nic nikomu nie ukradłem, żony nie zdradzam… to po co ja mam się spowiadać?” usłyszałem ostatnio. Pytanie to byłoby może zasadne w pierwszych wiekach, kiedy spowiedzi i publicznej pokuty domagano się zasadniczo tylko za morderstwo, wyparcie się wiary i zdradę małżeńską. Duch Święty jednak prowadzi Kościół do głębszego zrozumienia tego, czego Chrystus od nas wymaga.
Ktoś w tym miejscu może zauważyć, że przecież zgrzeszyć ciężko można wobec wszystkich 10 przykazań dekalogu. Owszem, będzie to prawdą, wszak Jezus mówi dzisiaj „Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go i przyjdziemy do niego, i mieszkanie u niego uczynimy”. Czy jednak w chrześcijaństwie chodzi tylko o niewolnicze przestrzeganie przykazań? Bynajmniej.
Przykazania są ważne, ale to drogowskazy, nie sama droga. Mogę wiedzieć, że z najbliższej stacji paliw na plebanię musze jechać w prawo, potem za cmentarzem znowu w prawo, na rozwidleniu dróg kolejno prosto, w prawo, w prawo, na skrzyżowaniu znowu w prawo i pod sklepem w lewo. Mogę niewolniczo trzymać się tych instrukcji, mogę z obłędem w oczach powtarzać je w kółko, żeby nie zapomnieć i dobrze dojechać, ale… po co?
Wolę po prostu znać drogę. Owszem – za pierwszym razem muszę trzymać się wskazań, ale potem jadę już „na pamięć”. Mogę skupiać się na Bożych drogowskazach, ale wolę znać tego, który jest Drogą. Mogę kurczowo trzymać się litery prawa i obrzezywać duchowo wszystkich wokół, ale wolę po prostu znać tego, który jest Słowem. Czy takie podejście prowadzi do laksyzmu, indywidualizmu i subiektywizmu w wierze? Żadną miarą – jeśli autentycznie znam Drogę, to mimochodem będę jej posłuszny. Jeśli znam Pana, to nie odstąpię od Jego przykazań.
Ale, ale… czy wystarczy wypełniać przykazania i znać osobę Jezusa Chrystusa, by osiągnąć życie wieczne? Wydawałoby się, że tak, niemniej życie pokazuje, że nawet ktoś, kto osobiście doświadczył działania żywego Boga, może się pogubić.
Nie bez powodu na początku wspomniałem akurat o stacji paliw. Zdarzyła mi się ostatnio nieprzyjemna sytuacja. Było już ciemno. Wracałem na plebanię i zajechałem na stację zatankować. Zatankowałem, zapłaciłem, odpaliłem silnik i serce mi zamarło. Co mi z tego, że na pamięć znałem wszystkie zakręty prowadzące do domu, co mi z tego, że znałem drogę, kiedy spaliły się obie lampy w samochodzie i nie miałem światła?
Czego więc jeszcze nam potrzeba? Stałej współpracy z łaską. Ciągłego rozeznawania, czy droga, którą idziemy jest nasza, czy Chrystusowa. Potrzebujemy lampy, którą jest Baranek.
Wszechmogący Boże, spraw, abyśmy w tych radosnych dniach gorliwie oddawali cześć Chrystusowi zmartwychwstałemu; † niech misterium paschalne, które wspominamy, * przemienia nasze życie. Przez Chrystusa, Pana naszego
אמן