adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj
Wiara

Nie ma odwagi bez strachu

Papież Franciszek w liście Patris corde nazywa Świętego Józefa „Ojcem z twórczą odwagą”. Na pierwszy rzut oka odwaga kojarzy się po prostu z brakiem strachu. Patrząc na historię Świętego Józefa, bardzo trudno wyobrazić sobie, że w swoim życiu mógł nie odczuwać przerażenia. Przecież był tylko człowiekiem, a musiał się zmierzyć z wydarzeniami, których my nie jesteśmy w stanie do końca pojąć. Czy jednak można pogodzić odwagę ze strachem? I czy taka odwaga – mimo strachu – nadal może być odwagą twórczą? 

Z dzisiejszej perspektywy wszystko, o czym czytamy na kartach Ewangelii, może wydawać się proste, ale i niezwykłe. Wręcz magiczne. Anioł ukazuje się we śnie Józefowi i daje jasne wskazówki, co ma robić, a ten – rozradowany, że powierzono mu tak wyjątkową rolę – przystępuje do działania. Jestem jednak przekonany, że tak nie było, że to tylko oderwane od rzeczywistości wizje, to patrzenie na Józefa, jak na kogoś, kto nie jest człowiekiem. A przecież on był człowiekiem. Takim samym jak każdy z nas. Święty Józef niejednokrotnie musiał być przerażony. Sparaliżowany strachem. Wiódł przecież życie prostego człowieka, rzemieślnika, a w jednym momencie został wrzucony w wir niezwykłych wydarzeń Boskiego planu. Może po śnie, w którym ukazał mu się Archanioł Gabriel, wcale nie rzucił się do działania, ale do samego rana leżał w bezruchu, zastanawiając się, czy czasem nie zwariował. Wcześniej musiał dużo myśleć o tym, co dzieje się z jego żoną Marią. Była brzemienna i nie chciała powiedzieć, co dokładnie stało się w czasie, gdy przebywała w domu Elżbiety. Może w jego głowie pojawiały się najgorsze myśli? Może zaczynał popadać w obłęd? Potem udali się z Maryją do Betlejem i nie było miejsca, gdzie by mogli się zatrzymać. Stał na ulicy z żoną, która lada moment mogła zacząć rodzić, i był przerażony, bo nie mieli gdzie się podziać. Nie było przy nich nikogo, kto mógłby pomóc w odebraniu porodu. Następnie, już po narodzinach Jezusa, dowiedział się, że zagraża im wielkie niebezpieczeństwo, i dla ratowania życia całej rodziny musiał natychmiast uciekać do Egiptu. Tak wiele trudów i dylematów, a jeszcze kilka miesięcy temu był tylko prostym cieślą. Musiał być przerażony. I to właśnie świadczy o prawdziwej odwadze. Zwłaszcza o tej twórczej.

Nie ma odwagi bez strachu 

Jakiś czas temu pewna osoba powiedziała mi, że nie ma odwagi bez strachu. Na pierwszy rzut oka to zdanie wydaje się nie mieć sensu. Jak można jednocześnie bać się i być odważnym? Przecież odwaga polega na tym, że się nie boimy. Nic bardziej mylnego. Po wpisaniu tej frazy w wyszukiwarkę Google zobaczyłem, że to cytat z książki Davida Gemmella Pan Srebrnego Łuku. „Nie ma odwagi bez strachu, Eneaszu. Człowiek, który bez niego rzuca się w wir bitwy, nie jest bohaterem: To tylko silny mężczyzna z dużym mieczem. Odwaga polega na pokonywaniu strachu […]. Ludzie, którzy poddają się lękowi, są jak królowie wierzący, że ich zamki powstrzymają wrogów, zamiast zaatakować ich na otwartej przestrzeni i rozproszyć. Wrogowie otaczają zamek i król nie może się wydostać”. Takie myślenie o strachu i odwadze robi wrażenie. Odwaga polega właśnie na tym, że mimo strachu robimy kolejne kroki do przodu, podążając wprost w środek bitwy. Jesteśmy przerażeni, ale ten strach nas nie paraliżuje, nie każe nam uciekać. Ze strachem w sercu idziemy naprzód – na tym polega prawdziwa odwaga. I myślę, że to właśnie taka odwaga była w Świętym Józefie. Był przerażony, ale wziął swój strach i razem z nim podążył do przodu, przyjął Boży plan. Na jego drodze było wiele przeciwności, ale wiedział, że musi temu wszystkiemu podołać. Papież Franciszek w liście pisze, że często zastanawiamy się, dlaczego Pan Bóg nie zaplanował lepiej narodzin swojego Syna, dlaczego dużo bardziej nie zatroszczył się o Jego los. Stwierdza jednak, że Pan Bóg interweniuje poprzez wydarzenia i ludzi. Właśnie przez postać Józefa postanowił zatroszczyć się o początek historii odkupienia. Odkupienia całego rodzaju ludzkiego. Dalej papież Franciszek pisze słowa, które za każdym razem bardzo mnie poruszają. Stwierdza, że czasami mamy wrażenie, że Bóg nie chce nam pomagać, zostawia nas samych sobie. Jednak to nie prawda. Jego pozorna nieobecność jest wyrazem tego, że pokłada w nas ufność. Ufa temu, co sami możemy zrobić. To niezwykłe – wszechmocny Bóg pokłada ufność w marnym człowieku. To kolejny wyraz Jego miłości do nas. 

Zobacz też:   Niedzielne PeryKopy: Biada Kościołowi!

Przekształcić problem w szansę 

„Także nasze życie czasem zdaje się być zdane na łaskę silnych, ale Ewangelia mówi nam, że Bóg zawsze potrafi ocalić to, co się liczy, pod warunkiem, że użyjemy tej samej twórczej odwagi, co cieśla z Nazaretu, który potrafi przekształcić problem w szansę, pokładając zawsze ufność w Opatrzności”. Takim właśnie człowiekiem był Józef – prostym i niewykształconym, a jednak to właśnie on miał zaopiekować się Zbawicielem świata. Twórcza odwaga przejawiała się w tym, że zawsze starał się, jak tylko mógł, aby znaleźć wyjście z sytuacji. Gdy nie było dla nich miejsca w gospodzie, szybko znalazł pobliską stajnię i przekształcił ją w miejsce schronienia. Brudną stodołę uczynił najbardziej gościnnym miejscem dla przychodzącego na świat Syna Bożego. Gdy anioł ostrzegł go, że Herod chce zgładzić dziecko, w środku nocy zorganizował całą ucieczkę do Egiptu. A po tych wszystkich niezwykłych wydarzeniach wrócił z rodziną do Nazaretu i pozostał prostym cieślą, który codziennie przepracowywał wiele godzin w swoim warsztacie. I w każdym z tych zdarzeń był tak samo przerażony, nie ważne, czy chodziło o zagrożenie ze strony Heroda, czy o utrzymanie rodziny. Jednak do strachu podchodził z odwagą. Wiedział, że od niego zależy życie innych ludzi – jego żony i dziecka. Prawdopodobnie nie wiedział wtedy jeszcze, że jego troska pomoże w ocaleniu życia całej ludzkości, każdego człowieka, który kiedykolwiek pojawi się na świecie. 

Nadzieja obok strachu

Twórcza odwaga polega właśnie na tym, że gdy przychodzi trudność, gdy pojawiają się problemy i wyzwania, mimo strachu człowiek próbuje iść do przodu i dać z siebie wszystko. Niesie w swoim sercu strach, ale nie pozwala się mu obezwładnić, ponieważ obok strachu niesie nadzieję. I tyczy się to każdego problemu, nie ważne, czy wydaje nam się ogromny, czy mały. W końcu każdy potrafi przerazić tak samo. Problemy każdej rodziny na świecie były też problemami Świętej Rodziny – trudną codziennością, z którą trzeba się było mierzyć każdego dnia. Ten strach nie sprawia, że jesteśmy słabi. Ten strach jest wyrazem naszej prawdziwej odwagi, którą jeszcze musimy przekuć w odwagę twórczą. Taką, która niestrudzenie szuka rozwiązania i wyjścia z sytuacji. A w każdym problemie trzeba pamięć, że nic nie zatrzymuje się na tym świecie i na tym życiu. Zawsze jest coś więcej. Jest Ktoś więcej. I ten Ktoś nam ufa, pokłada ufność w swoim stworzeniu. A skoro tak jest, to jak strach może nas paraliżować? 

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

O autorze

Wielbiciel kawy i student prawa. Miłośnik liturgii, ładnych zdjęć i dobrych książek. Lubi z zachwytem patrzeć na świat, a z miłością na drugiego człowieka.
Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

1 komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.