Czy taki Kościół, jaki dziś widzę, jest mi w ogóle potrzebny?
Nie jest dzisiaj problemem wierzyć w Boga (jakkolwiek Go rozumieć). Nie jest dziś problemem wierzyć nawet w Chrystusa jako Zbawiciela. Nie jest dziś problemem wierzyć w ogóle, wszak człowiek wciąż jest istotą duchową. Problem zazwyczaj zaczyna się dopiero wtedy, gdy ktoś stawia przed nami Kościół.
Kościół, który gorszy
Gorszy myśl, że ta stara zacofana instytucja – nieprzystająca do współczesności, żyjąca przeszłością, mająca tak ogromne (wydaje się zupełnie niepokonalne i doszczętnie ją kompromitujące, odzierające z resztek autorytetu) problemy z pedofilią i jej ukrywaniem – ma być mi przewodnikiem w wierze. Świat pędzi do przodu, społeczeństwa weszły lub wchodzą właśnie na drogę daleko idących i sięgających naprawdę głęboko przemian i przełomów. Kościół musi zatem przyspieszyć, nadążyć z reformami, dopasować się do realiów i sposobu życia świata, aby móc odpowiedzieć na potrzeby swoich wiernych oraz przyciągnąć całe rzesze pozostające z dala, właśnie z powodu zacofania.
Patrząc z innej perspektywy, dostrzegamy, że wielu gorszy widok Kościoła, który jest dziś. Widok, któremu towarzyszy nieodparta myśl, że to poszło za daleko, że aż za bardzo popłynął on z duchem czasu. Tym sposobem wielu wiernych z jednej, jak i drugiej strony traci zaufanie do Kościoła. Ci pierwsi stopniowo oddalają się gdzieś na peryferia, widząc coraz bardziej tylko instytucjonalny wymiar wspólnoty wierzących i traktując ją jako formę opresji, z której trzeba się uwolnić. I tak dochodzi do jakże licznych cichych apostazji, tych słynnych sformułowań „Chrystus tak, Kościół nie”; apostazji, które – trzeba to dodać – mają często swoje źródło w grzechu, którego nie chce się porzucić, więc odrzuca się wszystko to, co w jakikolwiek sposób jest wyrzutem sumienia. Ci drudzy natomiast, mimo że nie dokonują cichej apostazji, zamykają się gdzieś głęboko wewnątrz Kościoła, szukając ukojenia i bezpieczeństwa w jego historii i tej całej otoczce, która stanowiła o jego, czasem wręcz teatralnej, wyjątkowości. Są gotowi bronić tych bastionów, zapalają się na każdą nowinkę pojawiającą się w Kościele i często nie jest to płomień zdrowej krytyki, lecz krytykanctwa. Niby przyjmują ustami to, czego naucza papież Franciszek, lecz sercem są odwróceni od niego. Jedni odrzucają instytucjonalny wymiar Kościoła, uważając, że brak w nim ducha, drudzy szukają ducha w historycznych, instytucjonalnych przejawach życia wspólnoty wierzących.
To tylko fragment tekstu, który ukazał się w 24 numerze Miesięcznika Adeste.
Jeżeli podoba Ci się to, co robimy – kliknij w poniższy przycisk aby dowiedzieć się, jak możesz nam pomóc w rozwoju!