adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj
Kultura

Najlepszy film pro-life? | Nowy początek, reż. Denis Villeneuve

Najlepsze produkcje science fiction najwięcej mówią nie o obcej cywilizacji czy wyobrażonym świecie przyszłości, ale o nas samych, tu i teraz, w naszej ziemskiej rzeczywistości.

Na pierwszy rzut oka film science fiction, jakich wiele. Kosmici przybywają na Ziemię. Ludzkość obawia się – jakżeby inaczej – inwazji. Rządy poszczególnych państw mobilizują swoje armie. Media w chaosie. Społeczeństwa w panice. A w centrum wydarzeń – grupa specjalistów usiłujących porozumieć się z obcymi. Tyle można dowiedzieć się ze zwiastuna i opisu filmu Nowy początek (tytuł oryg. Arrival) w reżyserii Denisa Villeneuve’a. Na ich podstawie ktoś mógłby powiedzieć: nic nadzwyczajnego, typowe science fiction w iście amerykańskim stylu. I… bardzo by się pomylił.

Chociaż fabuła Nowego początku skupia się na kosmitach, nie oni są tu najważniejsi. Najistotniejsze kryje się pomiędzy poszczególnymi kadrami filmu, w urywkach, strzępach historii, która jeszcze się nie wydarzyła – rozpocznie się dopiero wtedy, gdy film dobiegnie końca. Widz odkrywa ją razem z główną bohaterką, Louise (Amy Adams). Wizje przyszłości, które objawiają się jej sukcesywnie, wraz z poznawaniem skomplikowanego języka obcych, budują wiele ważące przesłanie, akcentujące wartość ludzkiego życia.

Wyzwanie uważności

Scenariusz Nowego początku powstał na motywach specyficznego opowiadania Teda Chianga, Historia twojego życia. Przeniesienie literackiego pierwowzoru na ekran zawsze stanowi niemałe wyzwanie dla reżysera. Villeneuve sprostał temu zadaniu, choć gdzieniegdzie zdecydował się wprowadzić znaczące różnice. Nie potraktował jednak widza łagodnie, nie starał się uczynić fabuły przystępniejszą. W zamian rzucił widzowi wyzwanie uważności. I to między innymi czyni ten film tak ciekawym.

Wobec głębi opowiadanej przez Villeneuve’a historii, która wyłania się z Nowego początku dopiero pod koniec, cała sensacyjna otoczka fabularna przestaje być istotna. Liczy się jedynie próba porozumienia się z kosmitami, jaką podejmują ludzie. Gdy bowiem wybitna językoznawczyni Louise Banks zaczyna rozumieć język obcych, odkrywa w swojej pamięci przebłyski wspomnień, których wcześniej nie znała. Ich bohaterką jest mała dziewczynka o imieniu Hannah. Tajemnicze reminiscencje układają się w obraz pełen miłości i czułości, niewolny jednak od bólu i cierpienia.

Z początku może się wydawać, że te wspomnienia należą jednak do Louise, że przeżyła już w życiu dwie tragedie: rozwód, na który się nie godziła, oraz chorobę i śmierć jedynego dziecka. Nie jest za to jasne, dlaczego pamięć o nich powraca do niej w trakcie pracy z obcymi. Dopiero z czasem okazuje się, że wizje, które zaczęły ją nawiedzać, przynależą do jej przyszłości. Nauka specyficznego „języka uniwersalnego”, jakim posługują się kosmici, sprawia bowiem, że Louise odkrywa, z czym dopiero przyjdzie jej się zmierzyć w życiu.

Obcy określają swój sposób komunikowania się jako „dar”, który „otwiera czas”, bo, jak uświadamia finał filmu, znajomość ich języka zmienia świadomość jego użytkownika w taki sposób, że zaczyna on postrzegać czas nielinearnie; w związku z tym jest w stanie na bieżąco korzystać z wiedzy, którą posiądzie dopiero w przyszłości. Dzięki temu Louise dowiaduje się, że jej przyszłe małżeństwo zakończy się rozwodem. Co więcej: rozstanie nastąpi w wyniku jej decyzji o urodzeniu córki. Mąż Louise nie będzie mógł pogodzić się z faktem, że żona znała przyszłość ich dziecka – wiedziała, że Hannah umrze w młodym wieku na nieuleczalną chorobę – a mimo to zgodziła się sprowadzić ją na świat.

Zobacz też:   Percepcja śmierci w okresie średniowiecza

Mocne przesłanie pro-life

I tu Villeneuve dość radykalnie zmienił wymowę opowiadania. Chiang sygnalizował pewną opresyjność, fatalną zależność bohaterki od tego, co ma się nieodwołalnie wydarzyć, oraz absolutny brak wpływu na już wyreżyserowaną przyszłość, wobec której ludzie przypominają aktorów raz po raz wypowiadających kwestie napisane przez historię Wszechświata. W opowiadaniu decyzja o poczęciu dziecka nie należy do Louise; jej córka musi się urodzić, podobnie jak musi zginąć tragicznie w młodym wieku (literacka Hannah traci życie w wypadku podczas górskiej wspinaczki).

Tekst hiperbolizuje odczucie opresyjności poprzez towarzyszącą Louise świadomość tragicznej śmierci, na którą skazana jest jej córka. Film akcentuje ten tragizm w nieco inny sposób, dając do zrozumienia, że Louise może zrezygnować z macierzyństwa. Mamy tu do czynienia z wolną wolą, nieobecną w opowiadaniu Chianga. Montaż, na który zdecydował się Villeneuve w finałowej scenie filmu, sugeruje, że Louise ma jednak wpływ na swoją przyszłość i to od niej zależy, czy zdecyduje się urodzić dziecko, które w przyszłości umrze na nieuleczalną chorobę, czy stwierdzi, że lepiej nie sprowadzać go na świat i w ten sposób zapobiegnie rozpadowi swojego małżeństwa.

Przebłyski przyszłości, pełne ciepła, miłości i dobra, które reżyser umieścił celowo pomiędzy finałowym pytaniem („Czy chcesz mieć dziecko?”) a odpowiedzią Louise („Tak”), sugerują, że jej decyzja nie ulegnie zmianie, mimo wiedzy, jaką posiadła. Wynika to także z samej narracji: „Choć znam cel podróży i wiem, jak się ona zakończy, godzę się na nią. I wyczekuję każdej jej chwili”. Nawet jeśli finał tej historii musi okazać się tragiczny, migawki z życia Hannah są tak piękne, są tak wielkim darem, że Louise nie jest w stanie z niego zrezygnować.

Bezdyskusyjna wartość życia

Dlatego właśnie twierdzę, że tym, co w tej historii najważniejsze, jest podkreślenie wartości życia mimo wszystko, mimo tragizmu i wielkiego cierpienia, które – chcemy czy nie – w różnym stopniu spotyka przecież każdego człowieka. Film Villeneuve’a uświadamia, że warto godzić się na trud, bo nawet w tym, co trudne i bolesne, można odnaleźć dobro i piękno, które znacznie ten trud i ból przewyższają.

I nie jest ważne, czy mamy do czynienia z cierpieniem dziecka rodzącego się z wadą rozwojową lub chorobą genetyczną, czy z cierpieniem nastolatka bądź dorosłego zapadającego na depresję lub mierzącego się z diagnozą raka. Bo jeśli widz miałby postawić sobie samemu to szczególne pytanie, wybrzmiewające pod koniec filmu: „Gdybyś mógł obejrzeć własne życie od początku do końca, chciałbyś coś zmienić?”, nagle odkryłby, że nie liczy się, jak i kiedy jego życie się zakończy, ale w jaki sposób zostanie przeżyte, zanim ten koniec nastąpi. A nade wszystko: że cierpienie w żadnym wypadku nie jest w stanie przekreślić jego wartości.

_______________________________

Źródło zdjęć: https://www.imdb.com/title/tt2543164/

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.