adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj

Najczarniejszy z listów Apokalipsy

magazine cover

unsplash.com

„Jak to w sumie jest z tym końcem świata, czy w Apokalipsie jest faktycznie data?” – pyta retorycznie w swoim utworze ks. Jakub Bartczak. Tymczasem księga zamykająca Nowy Testament niesie za sobą ładunek treściowy o wiele bogatszy niż tylko wskazówki dotyczące ogólnoeklezjalnej paruzji, czyli ostatecznego końca albo – mówiąc ściślej – odnowienia stworzenia.

Objawienie – bo tak można tłumaczyć greckie apokalypsis – cechuje niezwykle rozbudowana symbolika. Już sama struktura księgi nie jest bez znaczenia – autor zastosował w niej „schemat siódemkowy”: najpierw siedem listów, potem siedem trąb, pieczęci i mis gniewu Bożego. 

Taka konstrukcja nie jest bezzasadna i nosi za sobą przesłanie dla każdego czytelnika. Liczba siedem symbolizuje bowiem pełnię, doskonałość. W przypadku Apokalipsy oznacza to tyle, że możemy znaleźć w niej treści odnoszące się do wszystkich ludzi każdego miejsca i czasu.

Siedem listów

Pierwsze rozdziały Apokalipsy z pozoru wydają się mieć charakter jedynie lokalny. Są to bowiem listy do konkretnych wspólnot – partykularnych Kościołów mających swoją określoną specyfikę, do której odwołuje się autor. Symbolika jednak akurat siedmiu listów pozwala spojrzeć szerzej. Poza bezpośrednimi adresatami tych tekstów są one kierowane również do ludzi wszystkich czasów i wskazują na konkretne postawy i zachowania mające charakter uniwersalny.

Każdy z listów może stanowić dobry materiał na medytację czy rachunek sumienia (do czego zachęcam). W tym artykule podejmę jednak temat tylko jednego spośród nich, który stawia w nie najlepszym świetle lokalną wspólnotę, do której został zaadresowany, a dla nas czytających Apokalipsę współcześnie – konkretną przestrogę.

Kościół w Laodycei

Laodycea z pozoru była miastem, któremu niczego nie brakowało. Jej mieszkańcami byli zasadniczo ludzie dobrze sytuowani. Stanowiła istotny ośrodek finansowy ówczesnego świata. Ponadto w Laodycei mieściło się znaczące centrum medyczne – mieszkańcy słynęli głównie z wyrobu maści przeciwdziałającej chorobom oczu. Nie najgorzej miał się również przemysł włókienniczy – produkowano tuniki czy dywany, co przynosiło miastu jeszcze większe zyski.

Laodycejczycy z pewnością byli świadomi swojej niezależności. Świadczy o tym postawa, którą przyjęli po tym, gdy ich teren spotkał kataklizm. Po trzęsieniu ziemi w 60 r., które zrównało Laodyceę z ziemią, mieszkańcy odmówili przyjęcia jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz, a z gruzów sami odbudowali miasto.

Na takim – wydawać by się mogło – dobrze przygotowanym gruncie rozwijało się tam także chrześcijaństwo. Wyznawcy Chrystusa pojawili się w Laodycei najprawdopodobniej za sprawą Epafrasa – współpracownika św. Pawła. Sam Paweł najpewniej nigdy do tego miejsca nie dotarł, ale skierował do tamtejszego Kościoła dwa listy – jest o tym mowa w Liście do Kolosan (Kol 4, 16) oraz w liście kierowanym bezpośrednio do Laodycei, który zaginął.

Cierpka nagana, żadnych zalet

Serię siedmiu listów Apokalipsy zawartych w trzech jej pierwszych rozdziałach zamyka ten skierowany właśnie do Kościoła w Laodycei (Ap 3, 14-22). Struktura każdego z tekstów adresowanych do poszczególnych wspólnot lokalnych jest zasadniczo taka sama – najpierw formuła, która charakteryzuje Chrystusa, potem swego rodzaju rachunek sumienia, tj. przedstawienie zalet i wad danego Kościoła, w następnej kolejności zachęta lub nagana, a ostatecznie zapowiedź nagrody dla zwycięzcy (nią jest zawsze zbawienie).

W przypadku wspólnoty laodycejskiej jest pewna różnica – adresaci nie mają żadnych zalet. List do tego Kościoła charakteryzuje bardzo negatywne podejście będące de facto jedynie naganą, bez zauważenia jakichkolwiek dobrych stron.

„Obyś był zimny albo gorący!” (Ap 3, 15)

Porównanie do letniości, czyli swego rodzaju obojętności, jest szczególnie uzasadnione w kontekście mieszkańców Laodycei. Przez miasto przepływała bowiem rzeka, która swoje źródło miała w oddalonym o dwanaście kilometrów Hierapolis. Tam można było skorzystać z wody gorącej, odpowiedniej do kąpieli. Jednak im dalej od źródła, tym woda była zimniejsza. Co prawda zimna woda była optymalna do picia, jednak taką temperaturę osiągała dopiero za Laodyceą. W efekcie rzeka na terenie miasta była bezużyteczna – zbyt zimna, aby się w niej kąpać, a zbyt ciepła do picia. Taka letnia woda powodowała torsje.

Zobacz też:   Psychologia potępienia

Dokładnie takie porównanie zastosowano do określenia stanowiska Jezusa wobec grzechów Laodycejczyków: „A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust” (Ap 3, 16). Biblia Tysiąclecia wskazuje na chęć Jezusa „wyrzucenia z ust” adresatów listu, ale ściślej rzecz biorąc, chodzi o określenie bardziej dobitne, wskazujące na zwymiotowanie. Zatem napicie się wody z rzeki w Laodycei powodowało torsje, tak jak postępowanie Laodycejczyków powoduje je u Chrystusa.

Grzech mieszkańców dobrze prosperującej Laodycei polegał na pysze i poczuciu samowystarczalności. Dobrobyt przygłuszył nie tylko zależność miasta od innych ośrodków, ale także fakt zależności ludzi od Boga. Egoistyczne zapatrzenie w siebie było tak dalece posunięte, że nie zauważa się żadnych zalet Kościoła w Laodycei.

Co to dla nas znaczy? Jak wspomniałam na początku, Apokalipsa wraz ze „schematem siódemkowym” wskazuje na przesłanie bardziej uniwersalne niż tylko to dotyczące ówczesnych adresatów. Porównanie do letniości można odnieść do każdego z nas. Powinniśmy wyrzekać się obojętności. Apokalipsa przedstawia ją nawet jako gorszą od postawy sprzeciwu, wszak ten wymaga chociaż jakiegoś zaangażowania i krytycznego podejścia do sprawy, co przynajmniej rodzi szansę na zmianę myślenia. Letniość natomiast i przekonanie o własnej wystarczalności połączonej z obojętnością względem otoczenia jest najbardziej niewłaściwym stanem, jaki można przyjąć w życiu duchowym. Nie prowadzi ona do żadnego rozwoju i zakłada brak jakichkolwiek działań w kierunku dobra czy nawet własnego zbawienia.

Przestroga zatem dla nas jest bardzo wyraźna. Należy przyjmować jasno określone stanowisko i podejmować konkretne dzieła. Bierność jest za to zagrożeniem, przez które możemy zamknąć się w bańce własnych wyobrażeń i zaniedbać kwestie najważniejsze.

Oferta sprzedaży od Chrystusa

„Radzę ci kupić u mnie złota w ogniu oczyszczonego, abyś się wzbogacił, i białe szaty, abyś się oblókł, a nie ujawniła się haniebna twa nagość, i balsamu do namaszczenia twych oczu, byś widział” (Ap 3, 18).

Chrystus proponuje mieszkańcom Laodycei, aby kupili u niego trzy rzeczy – kupili, to znaczy nabyli je jakimś wysiłkiem. Po pierwsze złoto – tego materialnego im nie brakowało, byli przecież niezwykle bogaci. Chodzi więc o złoto, które symbolizuje silną wiarę bądź Bożą mądrość. Po drugie szaty – z których w sensie materialnym Laodycea słynęła. Chrystus proponuje szaty chwały, szaty zwycięstwa. Ostatnią propozycją jest maść – a tego typu środki odbiorcy listu posiadali z pewnością, co odzwierciedla stan medycyny w ich społeczności – słynęli z wyrobu maści na choroby oczu. Tutaj jest to symbol skruchy – Laodycejczycy mają przejrzeć i zobaczyć swoje złe postępowanie.

„Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę” (Ap 3, 19)

Stagnacja laodycejskiego Kościoła z pewnością nie podoba się Chrystusowi. Jednak nawet w tak trudnym położeniu, jakie człowiek sam sobie zgotował, Jezus proponuje swoją miłość. Nawet więc chrześcijanie, którzy dokonali niemałych przewinień, mają szansę powrotu do Boga.

Jednakże pójście za Chrystusem nie jest drogą bezproblemową. Wymaga wzięcia na siebie krzyża – nieraz cierpień, porażek, niewygody – ale zawsze ze świadomością, iż nie są one bezsensowne i nie należy unikać ich za wszelką cenę, lecz stawić czoła i sprostać temu, co spotyka nas w życiu.

Mieszkańcy Laodycei popadli w letniość, zgubiła ich ułuda bogactw materialnych, które ułatwiały im życie doczesne. W takim położeniu łatwiej zapomnieć, że życie nie kończy się na materii, a droga do zbawienia wymaga poświęceń i wyjścia z własnej strefy komfortu.

„Zwycięzcy dam zasiąść ze Mną na moim tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem z mym Ojcem na Jego tronie” (Ap 3, 21)

Niech to zdanie wybrzmi najmocniej! Kościół w Laodycei został ostro skrytykowany w ostatnim z siedmiu listów Apokalipsy. Nie zauważono w nim żadnych dobrych stron, a jednak mimo to Chrystus nie zostawia adresatów samych i proponuje konkretne rozwiązania. Potrójna oferta sprzedaży i wezwanie mieszkańców do nawrócenia napawa nas nadzieją, że również i my możemy zacząć pracować nad własną letniością i nie zostaniemy odrzuceni przez Boga, który jest Miłością i który przebacza grzechy.

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

O autorze

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.