Któż nie chciałby posiadać tajemnej wiedzy? Któż nie lubi mieć racji? A gdyby tak jeszcze być w stanie podać datę końca świata? W dodatku niestety niektórzy chcieliby móc robić takie rzeczy pod płaszczykiem katolicyzmu.
Wraz z upowszechnieniem się komunikacji międzyludzkiej za pośrednictwem internetu o wiele większe stały się możliwości różnej maści szemranych wizjonerów. Tymi drogami pozyskują sobie wyznawców, aby przekazywać im swoje nauki. Co gorsza, niektórzy ludzie – w tym katolicy – intencjonalnie poszukują takich treści i karmią się nimi oraz rozpowszechniają je.
Koniec świata jako święto ruchome
Koniec świata zapowiadany jest tak często, że – prawdę mówiąc – przestałem to śledzić. Moim ulubionym był ten najbardziej hucznie zapowiadany na 21 grudnia 2012 roku – do tego stopnia hucznie, że powstał nawet film 2012 opowiadający o tej zagładzie. Według jego fabuły bogatsza część ludzkości (i główni bohaterowie) miała schronić się w konstrukcjach wzorowanych na arce Noego. Spadł deszcz, wezbrały potoki… A, to nie ten fragment Biblii. W każdym razie nie był to szczególnie wybitny wytwór współczesnej kinematografii, acz wart wspomnienia. Na początku 2011 roku NASA miała uznać go za najgłupszy film fantastycznonaukowy.
Data 21 grudnia 2012 roku związana była z kalendarzem Majów, który wtedy miał się skończyć. Kusi przypomnieć równie stary żart, że nie nastąpił koniec świata, bo zaczął się kalendarz Czerwców. W rzeczywistości w ten dzień miał nastąpić koniec 5125-letniego cyklu w systemie tak zwanej długiej rachuby, stosowanej w kalendarzach cywilizacji Ameryki Środkowej. Z kolei mi było smutno, że wrzesień jest przed grudniem i jednak muszę pójść do liceum. Ale że w grudniu koniec świata jakoś nie nadszedł, to w związku z tym nadal trzeba było wieść przykry żywot licealisty.
Od tego czasu, według widniejącej na Wikipedii Listy przewidywanych dat wydarzeń apokaliptycznych (List of dates predicted for apocalyptic events), koniec świata był zapowiadany ośmiokrotnie. Spośród nich raz według przepowiedni Rasputina z 1913 roku, ostatni zaś względem daty powstania tego tekstu miał nastąpić 25 września roku bieżącego. Z kolei najbliższy termin opiera się na przewidywaniach Heinza von Foerstera opublikowanych w „Science” w 1960 roku i ma to być 13 listopada 2026 roku, a powodem ma być przeludnienie.
„Maryja” tu, „Maryja” tam
W XIX i XX wieku zintensyfikowały się objawienia maryjne. W wielu z nich występowały motywy przestrogi przed nadchodzącymi wydarzeniami oraz wezwania do nawrócenia i pokuty. Część z nich – delikatnie rzecz ujmując – budzi kontrowersje, jak na przykład te w Garabandal, w Medjugoriu, w Trevignano Romano czy w naszych rodzimych Oławie lub Grzechyni.
Na temat Garabandal czy Medjugoria wiele już napisano. Bez wątpienia wspólnym mianownikiem jest sprzeciw lokalnego biskupa względem propagowania tych objawień. Z kolei rewelacje z Trevignano Romano zawierają między innymi wątek epidemiczny, tylko że wówczas była mowa o „nieznanej bakterii”. Czyżby domniemana Matka Boża nie znała różnicy? Ponadto rzekomo głosi ona potępienie dla ówczesnego zamknięcia kościołów. Z perspektywy czasu można debatować, czy nie było to działaniem przesadzonym, natomiast zgodnie ze stanem ówczesnej wiedzy (a raczej jej braku) było to przedsięwzięcie mimo wszystko dość zasadne.
W Oławie z kolei miało zostać objawione to, że jeśli Komunia Święta nie jest przyjmowana w postawie klęczącej, to Jezus… wychodzi z niej, a kapłani, którzy nie zwracali uwagi na postawy ludu, mają po śmierci rzekomo popalone palce u rąk. W Grzechyni zaś pod wpływem prorokini Agnieszki ksiądz Natanek założył Zakon Dwóch Serc na Czasy Ostateczne. Natomiast sama pani Agnieszka przekazuje swoje orędzia jako konieczne do zbawienia (por. Natanek P., Intronizacja Jezusa Chrystusa na Króla. Dzieje świata i kościoła prowadzą ku nadejściu Króla, 2009).
Trzy dni ciemności
Popularne również są ostatnio objawienia traktujące o tak zwanych „trzech dniach ciemności”. Propagatorzy tej przepowiedni powołują się na Apokalipsę św. Jana oraz autorytety między innymi bł. Anny Marii Taigi, św. Faustyny czy św. Piusa z Pietrelciny, zwanego ojcem Pio. Jednak cytatu tej treści próżno szukać w Księdze Objawienia.
Prawdziwy cytat z Apokalipsy nie określa czasu trwania ciemności. Mówi jedynie: „[…] i w jej królestwie nastały ciemności, a ludzie z bólu gryźli języki i Bogu nieba bluźnili za bóle swoje i wrzody, ale od czynów swoich się nie odwrócili” (Ap 16, 10–11). To nie ten fragment Biblii. Trzydniowa ciemność pojawia się w opisie plag egipskich – „Wyciągnął Mojżesz rękę do nieba i nastała ciemność gęsta w całej ziemi egipskiej przez trzy dni. Jeden drugiego nie widział i nikt nie mógł wstać z miejsca swego przez trzy dni” (Wj 10, 22n).
Sprzedawcy w sklepach z dewocjonaliami donoszą, iż zdarzają się klienci pytający o świece, które – zgodnie z objawieniami Marie-Julie Jahenny – będą się palić trzy dni, dając światło wierzącym podczas dni ciemności i trwogi. Jak pisze ks. Pierre Roberdel w Proroctwach z La Fraudais, według francuskiej mistyczki w tych dniach niebo pokryją czerwone jak krew chmury, grzmoty wstrząsną ziemią. Morze się podniesie, a ryk fal będzie rozprzestrzeniał się po kontynencie. Ziemia stanie się cmentarzem, zginie trzy czwarte ludności.
Wiedza tajemna
Tylko jakie to wszystko ma znaczenie? Wielokrotnie w tych objawieniach pojawia się wątek nawrócenia i pokuty. Ale czy nie jest to coś, co powinniśmy czynić nieustannie? Czy takie wyczekiwanie na „może to już wtedy koniec świata” nie nosi znamion grzechu przeciwko Duchowi Świętemu – „odkładania pokuty aż do śmierci”?
Do tego dochodzi wszechogarniający fatalizm i katastrofizm spowodowany „rewelacjami” na temat zbliżających się klęsk głodu, wojny czy żywiołów. Tylko że to też są zjawiska powtarzające się w czasie. Faktycznie – na wojny można mieć jakiś wpływ przez wzywanie do opamiętania i nawrócenia. Ale wciąż jest to wezwanie aktualne, można powiedzieć, od stworzenia człowieka i żadne objawienia nie przekazują nic nowego w tej materii.
Często można odnieść wrażenie, że piewcy apokalipsy chcą pochwalić się swą („wyguglowaną”) wiedzą tajemną. Na sugestie, że Kościół Święty, Matka nasza nie zatwierdził tych czy tamtych objawień, potrafią twierdzić, że to po prostu nie na rękę biskupom czy papieżowi, gdyż oni już dawno siedzą na garnuszku masonerii czy innych sił ciemności. Przypominają zwolenników medycyny wyłącznie naturalnej, podejrzewających lekarzy o udział w spisku Big Pharmy.
Nie działa również przypomnienie, że nawet wiara we wszelakie zatwierdzone objawienia prywatne została przez Kościół pozostawiona sumieniom wiernych, ani też to, że wysuwając takie oskarżenia względem hierarchii, negują słowa Chrystusa o bramach piekielnych, które Kościoła nie przemogą, co należy do Objawienia publicznego – a ono z kolei obowiązuje każdego katolika. Zawsze prościej jest uznać, że błądzą wszyscy inni.
Zbliża się…
Katastrofizm jest bez wątpienia obcy Kościołowi. Wyznawanie go może świadczyć o braku wiary w Boże miłosierdzie. Ponadto katolik absolutnie nie powinien bać się apokalipsy. Wszak sam Jezus mówi: „A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie” (Łk 21, 28). Właśnie to jest zawarte w Objawieniu publicznym, które już dawno się zakończyło.
Ale nie bez powodu mówi się, że „zbytnia wiara w objawienia prywatne świadczy o nieznajomości Objawienia publicznego”. Zatem czyńmy pokutę i nawracajmy się niezależnie od rychłości końca świata, bo przecież i tak – prędzej czy później – wszyscy zginiemy.