adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj

Mityczne stworzenie translatoryki. O języku hebrajskim i tłumaczeniach Pisma Świętego

magazine cover

prywatne archiwum

Sporów i pytań wokół „najlepszego tłumaczenia Pisma Świętego” było już bardzo wiele – tak samo jak wiele było (i jest nadal) wątpliwości dotyczących tłumaczenia konkretnych fraz i słów biblijnych. O tym, dlaczego tłumaczenie z hebrajskiego na polski nie jest proste, a jednak może być fascynującą przygodą, a także o tym, jak można tę fascynację pokazywać innym, opowiada Karol Dziwior – hebraista z wykształcenia, zawodu i zamiłowania.

Joanna Miśkiewicz – J.M.: Panie Karolu, chciałam zacząć od pytań o Pana, ale ze względu na intrygującą nazwę, zacznę chyba od bloga – Nie/biblijny. Skąd taka nazwa tego projektu?

Karol Dziwior – K.D.: Szukałem ciekawej, przykuwającej uwagę nazwy, która zawierałaby w sobie słowo „Biblia” lub jej pochodne. Zależało mi na tym, aby skojarzenie z Biblią było natychmiastowe i klarowne dla jak największej liczby potencjalnych odbiorców i odbiorczyń. Starałem się unikać tytułów, które zawężałyby to grono i byłyby zrozumiałe jedynie dla tych obeznanych z tematyką. Pierwsze skrzypce odgrywały zatem względy czysto pragmatyczne. Pomysł na nazwę „Nie/biblijny” pojawił się pewnego dnia i pozostał ze mną na dłużej, zakotwiczył się.

Dodatkową warstwę znaczeniową stanowi tu ścieranie się dwóch sfer – tego, co biblijne, z tym, co niebiblijne. Każdy czytelnik nosi swój własny bagaż przekonań na temat tego, co biblijne jest, a co nie jest. Nie/biblijny – jako nazwa i jako projekt – nieustannie gra z tą kontrowersją. Ma za zadanie łamać stereotypy, burzyć mity i zachęcać do wytrwałego powracania do źródeł. Z tego właśnie powodu ukośnik w tytule jest nieodzowny.

J.M.: Jest Pan z wykształcenia i – jak Pan sam pisze – z zamiłowania hebraistą. Co tak Pana fascynuje w języku hebrajskim, że stał się on tak ważnym elementem Pańskiego życia i Pańskich badań?

K.D.: Zamiłowanie jest w tym wszystkim chyba najważniejszym składnikiem. Nauka języka to przedsięwzięcie na lata, bieg długodystansowy. Do tego potrzebne jest odpowiednie paliwo, a wspomniane zamiłowanie świetnie tę rolę spełnia.

W moim przypadku pasja do języka wcale nie przyszła natychmiast i automatycznie. Zżycie się z hebrajskim było kilkuletnim procesem, momentami wyboistym, nie zawsze łatwym i praktycznie nigdy fajerwerkowym. Musiałem wgryźć się w ten język, dogrzebać do głębszych warstw, polubić się z nim. Niezwykle ważni byli też ludzie, którzy w tym procesie uczestniczyli i odkrywali przede mną kolejne rozdziały – zwłaszcza p. Leszek Kwiatkowski, nagradzany tłumacz literatury hebrajskiej, wybitny hebraista i dydaktyk, wtedy jeszcze wykładowca na poznańskiej hebraistyce.

Takie absolutne zaczątki moich hebraistycznych zainteresowań pojawiły się gdzieś na przełomie gimnazjum i liceum. Miało to wtedy jedynie symboliczny, ciekawostkowy wymiar i dotyczyło wyłącznie języka starohebrajskiego. Zresztą większość tych ciekawostek okazała się wkrótce potem zwykłymi niedorzecznościami, których należało się oduczyć. W czasie studiów do hebrajskiego biblijnego dołączyła jeszcze hebrajszczyzna współczesna, później również ta średniowieczna, ta misznaicka i ta qumrańska. Po drodze pojawiły się też: greka, aramejski, podstawy arabskiego oraz elementy kilku innych języków starowschodnich. To był prawdziwy przekrój dziedzin i coraz większa frajda, gdy wszystkie te obszary powoli się zazębiały. Niemniej jednak studia były tylko pierwszym etapem. Lwia część tej językoznawczej i literaturoznawczej pracy nastąpiła już później, w kolejnych latach. Tak jak wspomniałem, to jest bieg długodystansowy.

Co sprawia, że język hebrajski jest tak interesujący? Myślę, że zapewnia on kapitalną mieszankę składników, która powoduje, że chce się przy nim zatrzymać na dłużej. Z jednej strony jest egzotyczny – a przez to intrygujący i tajemniczy. Tworzy to efekt odkrywania czegoś zupełnie nowego, jakichś nieznanych lądów. Z drugiej strony jest on głęboko zakorzeniony w naszej kulturze (nie tylko za sprawą Biblii!), a to sprawia, że im głębiej w niego wchodzimy, tym więcej połączeń i intertekstualności wewnątrzkulturowych jesteśmy w stanie zidentyfikować i zrozumieć. Jest on bardzo strukturalnym i syntetycznym językiem – zwłaszcza ten starożytny, biblijny wariant.

Dla osób, które lubią odnajdywać różne wzory i schematy, nauka może być prawdziwą gratką oraz źródłem fajnej, zdrowej satysfakcji. Ma też w sobie coś z minimalizmu. Last but not least, język hebrajski to niemalże trzy tysiące lat fascynującej wędrówki przez wieki i kontynenty. Wbrew pozorom niewiele języków może poszczycić się tak długą historią. A nie zapominajmy, że na światowej arenie miał on wyjątkowo pod górkę.

J.M.: Czy w tej chwili poza aktywnością na blogu prowadzi Pan jakieś inne projekty, badania poświęcone językowi hebrajskiemu?

K.D.: Nie/biblijny to nie tylko blog z tematycznymi opracowaniami z dziedziny hebraistyki i biblistyki. Udzielam również prywatnych konsultacji, prowadzę prelekcje na zaproszenie w mniejszych i większych grupach, a jeśli czas pozwala, angażuję się w dyskusje w mediach społecznościowych. Przygotowuję się też do uruchomienia podcastu Nie/biblijny.

Oprócz moich własnych inicjatyw gościnnie uczestniczę w projekcie Krzysztofa J. Sykty Synopsa Trzech Ewangelii – opracowywanym w tej chwili, bogatym przekładzie ewangelii synoptycznych. Razem z drem hab. Marcinem Majewskim mam przyjemność udzielać w tym projekcie konsultacji merytorycznych (językowych i translatorskich) w zakresie semickiego tła ewangelii synoptycznych, a także w obszarze zależności tekstualnych, jakie stają się między nimi widoczne, gdy sięgamy do języka hebrajskiego i dialektów aramejskich.

Aktualnie nie jestem związany z żadną uczelnią – ani polską, ani zagraniczną. Na co dzień pracuję w biznesie w Izraelu, od wielu lat całkowicie zdalnie. Język hebrajski niezmiennie stanowi dla mnie najważniejszy składnik i motor napędowy całej pracy. Zbudowałem wokół niego swoją ścieżkę zawodową i na bazie tego zapewniłem sobie stabilną sytuację życiową. Jeśli ktoś z naszych czytelników lub czytelniczek waha się w swojej decyzji o podjęciu studiów hebraistycznych, niech to będzie dodatkową zachętą.

J.M.: Język hebrajski dla polskiego odbiorcy istotny jest chyba głównie poprzez kontekst interpretacyjny Pisma Świętego. O tłumaczeniach Biblii wiele się mówi, chciałabym chwilę zatrzymać się przy tym temacie. Zacznijmy od szybkiego pytania: najlepsze polskie tłumaczenie Pisma Świętego to…? Można na to pytanie odpowiedzieć tak od razu i wskazać jedno konkretne tłumaczenie? A może to zależy, czego oczekujemy od tekstu?

K.D.: Przekład – nawet ten najbardziej chwalony – pozostaje jedynie propozycją translatorską. Produktem wtórnym niejako. Czy nam się to podoba, czy nie, zawsze istnieje ryzyko, że w procesie tłumaczenia utracimy pewną warstwę oryginalnej treści. To nie musi być coś krytycznego. To może być na przykład środek stylistyczny – jakaś aliteracja albo paronomazja. Czasem może to być coś odrobinę ważniejszego. Na przykład gdy autor starohebrajski celowo stosuje konkretny termin czy wyrażenie, aby nawiązać do jakiejś wcześniejszej opowieści i w ten sposób zakomunikować nam pewien pomost znaczeniowy. Proszę mi uwierzyć, pisarze starotestamentowi uwielbiają takie gry słów i intertekstualności. W skrajnych przypadkach dobrane przez tłumacza sformułowania mogą okazać się mylące. Mogą otwierać w umyśle czytelnika konotacje, których w tekście oryginalnym na próżno szukać. To wcale nie musi oznaczać, że tłumacz popełnił błąd. Po prostu nie da się przewidzieć wszystkich permutacji interpretacyjnych, jakie staną się możliwe po wybraniu takiego czy innego polskiego terminu.

Zobacz też:   Czy ksiądz katolicki powinien być filozofem

Nie da się też przewidzieć, jak zmieniać się będą znaczenia słów w naszym własnym języku – czyli docelowym języku tłumaczenia. Jest jeszcze jeden punkt, który warto tutaj odnotować. Nasze zrozumienie języka starohebrajskiego wciąż i wciąż idzie naprzód. Wiemy dziś więcej, niż wiedziano pięćdziesiąt lat temu. A ci, co przyjdą po nas, za kolejne pięćdziesiąt lat będą wiedzieć jeszcze więcej. To też trzeba włączyć do równania.

Dlatego moim zdaniem ważniejsze od wskazywania jednego konkretnego – tego najlepszego – tłumaczenia Biblii jest ciągłe przypominanie, że nie istnieje przekład, który uniknąłby wszystkich tych pułapek i ograniczeń, które pociąga za sobą przenoszenie treści z jednego języka na drugi. Lepszym rozwiązaniem może być zachęcanie do korzystania z kilku dobrych tłumaczeń jednocześnie i wspomaganie się różnego rodzaju narzędziami, komentarzami, opracowaniami. Dzięki temu przestajemy polegać na brzmieniu pojedynczego tekstu – pojedynczej propozycji translatorskiej. Uniezależniamy się od możliwych konsekwencji dla interpretacji, jakie niesie ze sobą odosobnione tłumaczenie.

Oczywiście da się wskazać przekłady lepsze i gorsze jakościowo. Takie, które są najbardziej aktualne językowo, merytorycznie i tekstualnie oraz takie, które mają dzisiaj jedynie historyczną wartość. Uważam, że dzisiaj solidnym wyborem jest zaopatrzenie się w taki zestaw: Biblia Paulistów, Biblia EIB (w obu wersjach) oraz wydawane w ostatnich latach przekłady ksiąg starotestamentowych autorstwa dra Marka Pieli z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

J.M.: Hebrajski jest językiem, który bardzo się różni od polskiego i zapewne tłumaczenia w tym przypadku dostarczają więcej trudności niż np. przekład z języka niemieckiego czy angielskiego. Jakie są kluczowe trudności, z którymi zmagają się tłumacze z hebrajskiego?

K.D.: Podstawową trudnością jest fakt, że w przeciwieństwie do wspomnianego przez Panią angielskiego czy niemieckiego, hebrajski biblijny nie jest językiem żywym. To język starożytny. Nikt się nim nie posługuje na co dzień – ani tłumacz, ani żaden inny człowiek na świecie. Ten współczesny hebrajski, owszem, to nadal język hebrajski. Istnieje między nimi pewna ciągłość. Ale nie rozwiązuje on problemów swojego antycznego przodka. W pewnych specyficznych przypadkach znajomość hebrajszczyzny współczesnej może wręcz przeszkadzać w prawidłowej egzegezie Starego Testamentu. Proszę tego jednak nie traktować jako zniechęcanie do nauki hebrajskiego izraelskiego. Korzyści płynące z niej dla późniejszej lub równoległej nauki języka starohebrajskiego przyćmiewają odosobnione wady.

Trudność pracy z hebrajskim biblijnym polega więc na tym, że nie możemy odwołać się do wiedzy natywnych użytkowników tego języka. Jak sobie radzimy w tej sytuacji? Otóż robimy dokładnie to samo, co tłumacze greki, łaciny czy akadyjskiego, czyli zbieramy wszelkie dostępne świadectwa tekstowe spisane w języku hebrajskim tamtego okresu. Chcemy w możliwie największym stopniu poszerzyć nasze zrozumienie ówczesnego języka, chcemy uchwycić konteksty, zobaczyć, jak stosowane były poszczególne terminy, do jakiej sytuacji społecznej, gospodarczej, religijnej czy geopolitycznej mogą odnosić się autorzy.

W tym miejscu dotykamy kolejnej trudności. W przeciwieństwie do literatury spisanej we wspomnianych już grece, łacinie czy akadyjskim, hebrajskojęzyczne źródła z tamtych czasów są stosunkowo skromne liczbowo. I to już po uwzględnieniu w naszej kalkulacji Zwojów znad Morza Martwego. Dodatkowe znaczenie ma fakt, że zdecydowana większość tekstów, które mamy w ręku, to teksty wyłącznie religijne lub niemalże wyłącznie religijne. Brakuje nam więc takiego szerszego spojrzenia na stan rzeczy. Uchwycenia pełniejszego kontekstu, w jakim żyli i tworzyli pisarze starohebrajscy. To trochę tak jakbyśmy spoglądali na pomieszczenie przez dziurkę od klucza. Sytuacja ta jest o tyle zrozumiała, że język hebrajski, hebrajska kultura i literatura znajdowały się na peryferiach ówczesnego świata starożytnego. Były niszą, można by powiedzieć.

Mniej więcej połowa słownictwa w Biblii hebrajskiej składa się z terminów, które występują w niej zaledwie trzy razy lub mniej. Terminów pojawiających się wyłącznie raz – tak zwanych hapax legomena – mamy około 30%. Największe zagęszczenie takich rzadkich słów jest w starotestamentowej poezji: w psalmach, księgach prorockich, u Hioba. Wyobraźmy sobie sytuację, w której jesteśmy zmuszeni wywnioskować znaczenie danego sformułowania wyłącznie na bazie kontekstu tego osamotnionego fragmentu. To z tego powodu między innymi tak ważne jest sięganie do różnych języków semickich, bliższych i dalszych krewnych hebrajskiego. Czasem z pomocą przychodzą również języki spoza semickiej rodziny: staroegipski, greka, staroperski, hetycki czy hurycki. Wgląd w spisaną w nich literaturę jest dla hebraistyki i biblistyki na wagę złota.

Trudnością innego typu, z którą mierzymy się przy tłumaczeniu z hebrajskiego biblijnego, jest skomplikowanie systemu czasownikowego w sferze wyrażania czasu. Nie występuje w nim naturalny dla nas, klarowny trójpodział na czas przeszły, teraźniejszy i przyszły. Język starohebrajski korzysta z kilku lub nawet kilkunastu (zależnie od przyjętego sposobu liczenia) różnych form czasownikowych, które komunikują nam różne perspektywy na opisywaną właśnie czynność lub stan. Granice między nimi nie są sztywne, a ich domeny nierzadko nakładają się na siebie. Zdarza się więc, że określenie czasu jest dość zagmatwane. A przecież tłumacz musi podjąć jakąś decyzję i iść dalej.

Na koniec zaznaczę jeszcze, że podnoszona często w internecie wieloznaczność terminów w języku hebrajskim (zjawisko polisemii) – choć potrafi być problematyczna – de facto nie jest naszą największą trudnością. Takie wieloznaczności występują w każdym języku, również w mowie codziennej. Rozwiązujemy ten problem najczęściej zupełnie naturalnie, błyskawicznie dedukując to właściwe znaczenie z kontekstu.

Druga część wywiadu zostanie opublikowana w kolejnym numerze miesięcznika.

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

O autorze

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.