„Panie, nie udźwignę tego ciężaru”.
Upadłem. Całe moje życie duchowe w jednym momencie się posypało. Nie potrafię wyrazić słowami, jak bardzo źle się z tym czuję się. I nie chodzi o sam tylko grzech, ale o jego przyczyny i skutki.
Jestem skrupulantem. Znasz to uczucie, kiedy wszystko wokół wydaje Ci się złe? Sądzę, że wielu z nas tak ma. Biczujemy siebie samych za grzechy, których prawdopodobnie nie popełniliśmy. Nawet drobne wykroczenie jest karą samą w sobie, najgorszą z możliwych. W taki właśnie sposób myślą skrupulanci.
Przy spowiedzi czasem czuję się jak najgorsze, niegodne Jego miłości dziecko. W duszy krzyczę: „Panie, zabierz to ode mnie, nie udźwignę tego ciężaru!”, a na zewnątrz, do księdza, mówię o tym, że przyjmę cierpienie z pokorą.
Zastanawiasz się pewnie – jak pogodzić obie postawy? Jak można z tym żyć?
Bardzo trudno jest udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Drobne przewinienie, które sprawia, że mówię do siebie w myślach: „Jestem zły, nie mogę być kochany przez Boga, bo go zawiodłem!”, zabija poczucie własnej wartości. Aby je odbudować poprzez dostrzeżenie dobra wypływającego ze mnie jako dzieła Stwórcy – trzeba często podejmować radykalne kroki. Możliwe, że zadasz sobie pytanie: „Co więc powinienem zrobić?”.
To tylko fragment tekstu, który ukazał się w 28. numerze Miesięcznika Adeste.
Jeżeli podoba Ci się to, co robimy – kliknij w poniższy przycisk aby dowiedzieć się, jak możesz nam pomóc w rozwoju!