Sierakowice, 13.05.2017
„Gdziekolwiek bym nie był, byłeś przy mnie, a teraz Ciebie nie ma, kiedy jesteś potrzebny! Gdzie jesteś, Boże?!”
Od momentu ostatniego listu minęły ponad dwa tygodnie i pojawiły się bardzo silne wątpliwości. Zdarzało Ci się już tak, prawda? Na początku pojawiała się chęć otrzymania jedynie chwili szczęścia, spokoju, a jednak – niestety okazało się, że nie będzie spokoju.
Myślę, że i ja, i Ty, drogi czytelniku lub droga czytelniczko, przechodziliśmy przez takie kryzysy, wielokrotnie obwiniając Boga o każde zło, jakie stało się w naszym życiu. Czy warto to robić?
W tym momencie uważam, że nie. Nie widzę potrzeby, a jednak to robiłem. Czasem modląc się, czuję jak Jezus mówiący na krzyżu: „Eloi, Eloi, lema sabachthani?” („Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?”; Mk 15, 34). I wszystkie moje umartwienia stają się małe, wręcz śmieszne, gdy patrzę na ogrom męki Chrystusa. Wtedy rozbrzmiewa mi w uszach raczej „Ecce homo” („Oto człowiek”; J 19,5), bo jestem nim właśnie, człowiekiem, zmęczonym trudami i zmaganiami życia.
Tak samo jak Ty. Uderzasz głową w ścianę, kiedy ogarnia Cię rozpacz. Chcesz się zapaść pod ziemię, ukryć, a jednak coś Cię powstrzymuje.
Czy warto się poddawać i obwiniać o wszystko Boga?
Pytanie to zadaję zarówno Tobie, jak i sobie samemu. Wymaga dłuższej chwili na zastanowienie się – jest trudne, a jednak konieczne.
To tylko fragment tekstu, który ukazał się w 26. numerze Miesięcznika Adeste.
Jeżeli podoba Ci się to, co robimy – kliknij w poniższy przycisk aby dowiedzieć się, jak możesz nam pomóc w rozwoju!