Histeria w mediach, histeria w mediach społecznościowych, manifestacje, płomienne deklaracje, nakładki na zdjęcia profilowe, memy… czy to już nie robi się nudne? Spór w przestrzeni publicznej o to, czy LGBT to ideologia, czy ludzie, jest tak samo jałowy, jak wszystkie prowadzone w taki sposób spory. A szkoda, ponieważ dotyka on tematu niezwykle istotnego, zarówno z punktu widzenia wielu pojedynczych osób, jak i ogólnego kierunku, w którym zmierza nasza cywilizacja.
Mówiąc „jałowy” nie mam na myśli „nieistotny”, ponieważ – jak wskazałem we wstępie – samo sedno sporu jest kwestią niezwykle istotną. Jałowość wynika ze środków, którymi jest on prowadzony oraz wpisania go w potrzeby bieżącej gry politycznej. O co chodzi? Jednym z minusów demokracji liberalnej jest fakt, iż poszczególne partie polityczne czy inne grupy interesu często czerpią korzyści z antagonizowania społeczeństwa, a ponieważ dysponują środkami do wzniecania i podgrzewania różnych publicznych kłótni, chętnie z tych środków korzystają. Takie spory nie mogą jednak pomóc w dążeniu do prawdy, a wręcz przeciwnie, i to z kilku powodów. Po pierwsze – nie taki jest w ogóle ich cel. Po drugie – działa tu polaryzacja poglądów i sztuczny podział na „dwie strony” z kompletnym pominięciem mnogości stanowisk i faktu, że do prawdy dochodzi się ucierając skrajności. Po trzecie – bardzo szybko spór schodzi z poziomu dyskusji o ideach na poziom wzajemnych oskarżeń i wrogości, a więc znika nam z oczu jego meritum. Po czwarte – kreatorom sporu zależy na wciągnięciu weń jak największej części społeczeństwa, uczynieniu go masowym, co naturalnie obniża merytoryczny poziom dyskusji. Po piąte wreszcie, na bazie wzrastającego antagonizmu dochodzi do utrwalania po każdej ze stron pewnych stereotypów oraz specyficznej dialektyki, co krok po kroku uniemożliwia znalezienie wspólnego języka.
Jeśli tylko temat wzbudza odpowiednie emocje, nie ma większego znaczenia, czy chodzi o LGBT, legalność aborcji, powszechny dostęp do broni palnej, rozliczanie winnych pedofilii w Kościele, rozliczanie winnych pedofilii w innych środowiskach, ochronę przyrody, karę śmierci czy dowolną inną kwestię – publiczny spór wpisuje się w nakreślony powyżej schemat. Obok ważnego, trudnego, wieloaspektowego i związanego z realnym zagrożeniem bądź cierpieniem konkretnych ludzi tematu mamy spór, który zamiast rozwiązywać związane z danym tematem problemy, tylko je pogłębia. I jakkolwiek oczywiście w wielu kwestiach – jak chociażby legalność aborcji eugenicznej, eutanazji czy in vitro – nie sprawdza się powiedzenie o prawdzie leżącej pośrodku, tak zawsze trzeba uważać, aby nie dać się wciągnąć w jedną ze stron sztucznie kreowanego i szkodliwego sporu. Jedyną drogą, aby to osiągnąć, jest zaznajomienie się z tematem, po wcześniejszym odrzuceniu rozbieżności dialektycznych, uprzedzeń i emocji.
Spróbujmy więc zobaczyć, jak to jest z tym LGBT oraz odnieść tę tematykę do nauczania Kościoła Katolickiego.
LGBT to ludzie
Zacznijmy od podstaw. Co znaczy i do czego się odnosi skrótowiec LGBT? Litery L, G, B i T pochodzą od wyrazów Lesbian, Gay, Bisexual i Transsexual. Powszechnie przyjęło się stosować określenie LGBT na ogół osób nie odczuwających wyłącznego pociągu płciowego wobec płci przeciwnej i/lub nie identyfikujących się tylko ze swoją biologiczną płcią. Warto dodać, że dość często spotyka się rozszerzoną formę LGTB+ bądź LGBTQ (Queer albo Questionable), co ma pokazać, że termin nie ogranicza się jedynie do osób identyfikujących się jako L, G, B albo T. W tym rozumieniu termin osoby LGBT odnosi się więc do pewnej konkretnej grupy ludzi. Sam ten termin zawiera już jednak pewną wyraźną sugestię, ale o tym za chwilę.
Na razie przypomnijmy, że Kościół Katolicki nie pozostał obojętny na problemy osób mieszczących się w powyższej definicji, czego wyrazem są choćby trzy poświęcone im akapity Katechizmu. Warto w tym miejscu przytoczyć je w całości:
KKK 2357
Homoseksualizm oznacza relacje między mężczyznami lub kobietami odczuwającymi pociąg płciowy, wyłączny lub dominujący, do osób tej samej płci. Przybierał on bardzo zróżnicowane formy na przestrzeni wieków i w różnych kulturach. Jego psychiczna geneza pozostaje w dużej części nie wyjaśniona. Tradycja, opierając się na Piśmie świętym, przedstawiającym homoseksualizm jako poważne zepsucie, zawsze głosiła, że „akty homoseksualizmu z samej swojej wewnętrznej natury są nieuporządkowane”. Są one sprzeczne z prawem naturalnym; wykluczają z aktu płciowego dar życia. Nie wynikają z prawdziwej komplementarności uczuciowej i płciowej. W żadnym wypadku nie będą mogły zostać zaaprobowane.
KKK 2358
Pewna liczba mężczyzn i kobiet przejawia głęboko osadzone skłonności homoseksualne. Skłonność taka, obiektywnie nieuporządkowana, dla większości z nich stanowi ona trudne doświadczenie. Powinno się traktować te osoby z szacunkiem, współczuciem i delikatnością. Powinno się unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji. Osoby te są wezwane do wypełniania woli Bożej w swoim życiu i – jeśli są chrześcijanami – do złączenia z ofiarą krzyża Pana trudności, jakie mogą napotykać z powodu swojej kondycji.
KKK 2359
Osoby homoseksualne są wezwane do czystości. Dzięki cnotom panowania nad sobą, które uczą wolności wewnętrznej, niekiedy dzięki wsparciu bezinteresownej przyjaźni, przez modlitwę i łaskę sakramentalną, mogą i powinny przybliżać się one – stopniowo i zdecydowanie – do doskonałości chrześcijańskiej.
Zaznaczmy od razu, że pomimo, iż katechizm wymienia z nazwy jedynie homoseksualizm, zdaje się, że powyższe zdania można rozszerzyć na pozostałe kategorie z wachlarza LGBT. Nauczanie Kościoła w tym obszarze można by więc zawrzeć w następujących punktach:
- Akt homoseksualny jest grzechem, podobnie jak dowolny akt seksualny nieodbywający się w ramach sakramentalnego małżeństwa i/lub nie otwarty na spłodzenie potomstwa. Jest to grzech ciężki przeciwko szóstemu przykazaniu;
- Skłonności homoseksualne czy dowolne inne zaburzenia płciowości bądź pociągu płciowego nie są same w sobie grzechem, ale nieuporządkowaną skłonnością, która jest często źródłem pokus. Tego typu zaburzenia są często trudnym doświadczeniem, podobnie jak inne nieuporządkowane skłonności duchowe;
- W związku z powyższym obrażanie lub wyśmiewanie osób odczuwających skłonności homoseksualne jest grzechem, ponieważ grzechem jest obrażanie lub wyśmiewanie dowolnego człowieka. Każdy człowiek zasługuje na szacunek ze względu na godność dziecka Bożego;
- W połączeniu z powyższym, Kościół wyraźnie sprzeciwia się dyskryminacji ze względu na odczuwane skłonności seksualne, przy czym kluczowe jest tu zrozumienie pojęcia „dyskryminacja”, o czym szerzej pod koniec tego tekstu;
- W Kościele jest miejsce dla osób odczuwających opisane wyżej zaburzenia, ponieważ Kościół Katolicki jest powszechny, a więc jest w nim miejsce dla każdego człowieka;
- Podążanie za Chrystusem polega na zwalczaniu pokus i słabości oraz unikaniu grzechu. W przypadku osób odczuwających wyżej opisane skłonności oznacza to trudne zmaganie z pokusami związanymi z czystością. Wspólnota Kościoła powinna wspierać takie osoby w tym zmaganiu, tak jak powinna wspierać wszystkich swoich członków w walce z każdą z pokus;
- W związku z powyższym logiczne jest, że Kościół sprzeciwia się wszelkim postulatom niezgodnym ze swoim nauczaniem, takim, jak np. uznanie homoseksualizmu za normalny sposób przeżywania swojej seksualności, uznanie związków homoseksualnych za równe małżeństwom czy pozwolenie parom homoseksualnym na adopcję dzieci. W Kościele nie ma miejsca na promocję tego typu postulatów.
LGBT to ideologia
Skoro już powiedzieliśmy o osobach LGBT, pora przyjrzeć się zasygnalizowanym już wyżej postulatom. Nie da się bowiem ukryć, że istnieje pewien zbiór poglądów i postulatów ściśle kojarzących się ze skrótowcem LGBT.
Pierwszą sprawą jest samo stosowanie nazwy „osoba LGBT”. Skrótowiec ów powstał w środowiskach lewicowych i jest bardzo promowany przede wszystkim przez nie. Uważam jednak, że nie jest on najszczęśliwszym określeniem, ponieważ wprowadza zamieszanie i szufladkuje. Określenie kogoś jako „osoba LGBT” automatycznie przypisuje go do pewnej konkretnej grupy, której wspólnym mianownikiem jest odczuwanie zaburzonych skłonności płciowych lub seksualnych. Zmienia to optykę – zaburzenie przestaje być postrzegane jako zaburzenie, a staje się cechą wyróżniającą, na dodatek niezmienną. Trafne wydaje się być przywoływane przez Marka Jurka porównanie terminu „LGBT” z terminem „proletariat”, który na podobnej zasadzie miał odgórnie szufladkować wszystkich robotników jako zwolenników rewolucji komunistycznej. Jeszcze lepiej widać to w zestawieniu z terminem „ruch (społeczność) LGBT”, również chętnie używanym przez lewicowych publicystów i aktywistów. Często podkreślają oni bowiem bardzo konkretne postulaty owego ruchu, o których za chwilę. Określanie każdego człowieka o wspomnianych skłonnościach jako „osoba LGBT” sprawia wrażenie, jakoby każda z tych osób należała do „ruchu LGBT”, a więc utożsamiała się z owymi postulatami. To jednak nieprawda. Istnieją osoby, które mając nieuporządkowane skłonności pragną żyć zgodnie z zasadami Kościoła, albo zwyczajnie nie popierają postulatów ruchu LGBT. Czy takie osoby można nazwać „osobami LGBT”? Niewątpliwie pojawia się tu pewna sprzeczność i niekonsekwencja językowa. I nie jest to problem marginalny – przykładowo, w badaniach przeprowadzonych w 2012 r. przez Sheffield Hallam University ok. 25% ankietowanych osób LGBT stwierdziło, że nie czuje się członkiem społeczności LGBT (źródło).
Z określeniem „społeczność LGBT” wiążą się wspomniane „postulaty LGBT”, wysuwane przez „aktywistów LGBT”. Podstawą owych postulatów są przekonania o tym, że formy przeżywania seksualności inne niż małżeństwo kobiety i mężczyzny są równie dobre oraz że tożsamość płciowa może różnić się od płci biologicznej. Jest to pogląd filozoficzny, więc przyjmowanie go przez społeczność LGBT bezdyskusyjnie jako pewnik już wskazuje na ideologiczny charakter jej postulatów. Idąc dalej – postulaty LGBT odnoszą się do praw społeczności LGBT, która – jak wskazałem powyżej – jest sama w sobie tworem mocno niespójnym logicznie. Owe prawa, okraszone retoryką o równości i tolerancji, są w rzeczywistości żądaniem specjalnego traktowania osób uważających się za społeczność LGBT i nadania im możliwości kształtowania prawa, kultury i edukacji na swój sposób. Do tego bowiem sprowadzają się postulaty zrównania związków homoseksualnych z małżeństwami, wraz z wszystkimi prawnymi konsekwencjami, czy wprowadzania do szkół edukacji seksualnej wg wytycznych zawartych w dokumencie Standardy Edukacji Seksualnej w Europie, wydanym przez WHO w 2010 roku. Szczególnie groźne są żądania związane z edukacją, prowadzące w praktyce do rozchwiania prawidłowego rozwoju seksualności poprzez prezentowanie dzieciom treści wręcz pornograficznych, o czym można przeczytać m.in. tutaj.
Powyższe postulaty, będące faktycznie żądaniem rewolucji społecznej, w połączeniu ze stojącą u ich podstaw filozofią mają wyraźne cechy ideologii. Skoro zaś są to postulaty grupy określającej się jako „społeczność LGBT”, uzurpującej sobie prawo do wypowiadania się w imieniu wszystkich osób dotkniętych zaburzeniami seksualności bądź płciowości, więc uprawnione wydaje się używanie określenia „ideologia LGBT”. Zaznaczmy jednak, że nie ma większego znaczenia, czy ideologia LGBT spełnia absolutnie wszystkie kryteria definicji ideologii – równie dobrze można bowiem użyć na przykład nazwy „doktryna LGBT”, ważne, aby pamiętać o sednie sprawy. To samo dotyczy doktryny o rzekomych różnicach pomiędzy płcią biologiczną a tzw. kulturową, stanowiącej podstawę „ideologii gender”. Są to kolejne fale szerszej rewolucji seksualnej, zapoczątkowanej w latach sześćdziesiątych XX wieku, o czym pisałem jakiś czas temu na łamach „Adeste”. Owa rewolucja, podobnie jak podstawowe dla społeczności LGBT założenie o konieczności walki o swoje prawa, ma korzenie neomarksistowskie, co jest związane z działalnością tzw. szkoły frankfurckiej. Z tego powodu funkcjonuje również określenie „marksizm kulturowy”, oznaczające ogół lewicowych postulatów dotykających obszaru szeroko rozumianej kultury, mających na celu rewolucję w tradycyjnym postrzeganiu porządku społecznego.
Dyskryminacja dyskryminację pogania
Dla uzupełnienia warto pochylić się nad jeszcze jedną kwestią, a mianowicie „dyskryminacją” osób LGBT. To pojęcie szczególnie chętnie wykorzystywane przez lewicowych aktywistów do uzupełniania braków w argumentacji. Czy słusznie?
Zauważmy, że Kościół w przytoczonym fragmencie Katechizmu wyraźnie potępia dyskryminację osób o nieuporządkowanych skłonnościach seksualnych. Można by więc odnieść wrażenie, że stanowisko Kościoła jest w tym punkcie zbieżne z postulatami społeczności LGBT. Można by, gdyby nie fakt, iż owa społeczność rozumie słowo „dyskryminacja” po swojemu. Przypomnijmy więc, że dyskryminacją nazywamy sytuację nieuzasadnionego wykluczenia społecznego, dokonywanego poprzez nierówne traktowanie ze względu na pewną cechę. Ową cechą może być przykładowo kolor skóry, pochodzenie, język, religia, a w przypadku, o którym mówimy, są nią omawiane skłonności. W świetle powyższej definicji dyskryminacją jest więc na przykład:
- obrażanie i wyśmiewanie skłonności seksualnych osób LGBT, np. używając określenia „pedał” czy „ciota”;
- fizyczna przemoc spowodowana agresją wobec osób przejawiających owe skłonności;
- odbieranie osobom o nieuporządkowanych skłonnościach praw obywatelskich, przysługujących wszystkim obywatelom, ze względu na owe skłonności;
- nierówne traktowanie ze względu na skłonności seksualne w sądach, szkołach, urzędach czy przez służby mundurowe.
Dyskryminacją nie jest z kolei:
- sprzeciw wobec postulowanego przez społeczność LGBT modelu edukacji seksualnej, niszczycielskiego dla prawidłowego rozwoju dziecka;
- sprzeciw wobec uznania „małżeństw” homoseksualnych, ponieważ małżeństwo w swej istocie jest związkiem kobiety i mężczyzny ukierunkowanym na spłodzenie i wychowywanie potomstwa;
- sprzeciw wobec postulatu adopcji dzieci przez pary homoseksualne, ponieważ naturalnym miejscem rozwoju dziecka jest tradycyjna rodzina;
- sprzeciw i rozwiązywanie tzw. parad równości, które wiążą się z obnoszeniem się w przestrzeni publicznej nagości i pornografii, co prowadzi do zgorszenia. Treści gorszące nie powinny być obecne w przestrzeni publicznej, niezależnie od tego, czy obnoszą się z nimi osoby LGBT, czy ktokolwiek inny, więc nie ma tu mowy o dyskryminacji;
- odmowa wykonywania usług związanych z propagandą ideologii LGBT. Słynna niegdyś sprawa drukarza z Łodzi nie była przykładem dyskryminacji, ponieważ odmówił on wykonania zlecenia nie ze względu na skłonności seksualne klienta, ale propagandową treść zamawianych materiałów. Co więcej, z punktu widzenia prawa miał pełne prawo do odmowy wykonania zlecenia z jakiegokolwiek powodu, ponieważ działał w obrębie własnej działalności gospodarczej;
- zakaz umieszczania w przestrzeni publicznej plakatów, ulotek i innych materiałów zawierających treści gorszące. Tego nie wolno robić nikomu, niezależnie, czy jest osobą LGBT, czy nie, zatem nie ma mowy o dyskryminacji;
- sprawiedliwe sądzenie wykroczeń i przestępstw popełnionych w imię walki o realizację postulatów LGBT, takich jak np. zniesławienie, potwarz, obraza uczuć religijnych, pobicie, zamieszki etc. Każdy obywatel powinien być równy wobec prawa;
- publiczne głoszenie poglądów sprzecznych z ideologią LGBT, obrona tradycyjnej rodziny i prezentacja wyników badań naukowych na temat seksualności człowieka – to gwarantuje chętnie przywoływana na sztandary ruchu LGBT wolność słowa.
Jak widać, przypadki dyskryminacji, które nie powinny mieć miejsca, faktycznie się zdarzają. Jednocześnie większość sytuacji uznawanych przez społeczność LGBT za dyskryminację w rzeczywistości nią nie jest.
O problematyce LGBT i różnych związanych z nią kwestiach można by pisać i pisać, ciężko jednak zmieścić wszystkie wątki w obrębie niedługiego artykułu. Jak najbardziej zachęcam jednak do zagłębienia się w temat i wyszukiwania w gąszczu medialno-polityczno-emocjonalnej sieczki suchych faktów. Zbyt łatwo przyjmując pewne założenia, ryzykujemy bowiem wtopienie się w jedną ze stron sporu i utracenie z oczu celu, jakim jest dotarcie do prawdy. Osoby LGBT faktycznie istnieją, mają swoje problemy i rozterki. Tak samo jak każdy człowiek mają miejsce w zbawczym planie Jezusa i w Kościele, który je zauważa i obejmuje troską o zbawienie każdego człowieka. Istnieje również ideologia LGBT (którą w zależności od przyjętej definicji ideologii można też nazwać doktryną LGBT), formułowana przez ludzi uznających się za przedstawicieli społeczności LGBT i uzurpujących sobie prawo do wypowiadania się w imieniu wszystkich ludzi odczuwających zaburzenia postrzegania płci bądź seksualności. Ideologia LGBT jest zjawiskiem groźnym, wprowadzanym za pomocą pomieszania pojęć i burzenia tradycyjnego postrzegania porządku społecznego, ale krzywdzącym również dla samych osób o wspomnianych powyżej skłonnościach, które przedstawia jako wyjątkową grupę w społeczeństwie. A obecna dyskusja na temat kwestii zawartej w tytule niniejszego tekstu jest jedynie pokłosiem wspomnianego pomieszania pojęć, dokonywanego przez ideologów nowej lewicy.
A jeśli w którymś miejscu nie mam racji, napiszcie mi to w komentarzu. 😉
Dlaczego zostało zmienione brzmienie artykułu 2358 KKK? Przecież on tak nie brzmi?
TAK NIE WOLNO ROBIĆ!
Panie Konradzie, dobry artykuł, ale bardzo mnie zabolało, że przeinaczył Pan artykuły KKK? Dlaczego?
O. Paweł Sawiak SJ
Z przyjemnością przeczytałem dyskusje na argumenty.
Prowadzę od 36 lat Poradnię Rodzinna. Opublikowałem wiele prac na temat rodziny i na temat rodzinnych uwarunkowań orientacji homoseksualnej. Z mojego długoletniego doświadczenia z pracy z ludzmi wynika, że wadliwe relacje rodzinne, a nie biologiczne czynniki sprzyjają kształtowaniu się orientacji homoseksualnej. Na podstawie swojego doświadczenia zawodowego nie mogę sie zgodzić, że orientacja homoseksualna jest nieodwracalna.
Dobry tekst. Mam również tylko kilka uwag. 🙂
Co do małżeństwa, am wrażenie, że trochę zostało pomieszane pojęcie religijne ze społecznym.
„Właściwością, cechą, naturą małżeństwa (nie tylko jako sakramentu, ale też jako takiego) jest to, że jest związkiem kobiety i mężczyzny, tak jak np. właściwością soli jest to, że jest słona, a w naturze kwadratu jest to, że jest czworobokiem o równych bokach i wszystkie jego kąty wewnętrzne mają po 90 stopni“.
Generalnie wniosek oparty na pojęciu religijnym. W Polsce również przy pisaniu ostatniej konstytucji w tym miejscu był duży nacisk biskupów aby taki zapis się znalazł. (mimo to konstytucja używa sformułowania, że małżeństwo JAKO związek kobiety i mężczyzny jest pod szczególną ochroną państwa” Co oznacza, że nawet konstytucja dopuszcza związek JAKO coś innego. (To natomiast dygresja na marginesie dyskusji). 🙂
Parom jednopłciowym chodzi przede wszystkim o część niezbędnych praw, jakimi cieszą się związki małżeńskie. (wspólne rozliczanie podatków, dziedziczenie itp.) Nie o zaklasyfikowanie jako małżeństwa. Dlatego postulatem są związki partnerskie a nie małżeństwa jednopłciowe.
Małżeństwo jako związek religijny jest sakramentem udzielanym SOBIE PRZEZ MĘŻCZYZNĘ I KOBIETĘ. W świeckim kontekście, jest uznaniem przez państwo związku i jest prawem obywatelskim.
„Poza tym mam wątpliwości czy małżeństwo jest aby prawem obywatelskim, bo to sugeruje dwie rzeczy:
„1) cudzoziemiec nie może w Polsce zawrzeć małżeństwa, bo nie jest obywatelem RP, a więc nie ma prawa obywatelskiego do małżeństwa,” – Skoro nie jest obywatelem to mu nie przysługuje. To jest argument ZA małżeństwem jako prawem obywatelskim.
KKK „(…) Są one sprzeczne z prawem naturalnym; wykluczają z aktu płciowego dar życia. Nie wynikają z prawdziwej komplementarności uczuciowej i płciowej”.
Jak można powiedzieć, że pragnienie bycia dla drugiej osoby nawet tej samej płci, nie wynika z komplementarności uczuciowej!? Skoro dwie osoby są razem to jednak oznacza, że są dopasowane uczuciowo.
„Sprzeczne z prawem naturalnym” To, że związek nie prowadzi do spłodzenia potomstwa nie oznacza, że jest z automatu nienaturalny. Tak byłoby gdyby takie skłonności nie pojawiały się od zarania dziejów i nie występowały również u innych gatunków zwierząt. (Proszę się nie „czepiać” określeń, tylko ogólnego sensu tego co napisałem). 🙂
„sprzeciw i rozwiązywanie tzw. parad równości, które wiążą się z obnoszeniem się w przestrzeni publicznej nagości i pornografii, co prowadzi do zgorszenia. Treści gorszące nie powinny być obecne w przestrzeni publicznej, niezależnie od tego, czy obnoszą się z nimi osoby LGBT, czy ktokolwiek inny, więc nie ma tu mowy o dyskryminacji”
Zgadzam się z tym, jednak mam wrażenie, że autor chyba nie widział żadnej parady równości w Polsce. 🙂 Nie widziałem na nich pornografii czy nagości.
Skoro homoseksualne skłonności są niezawinione przez daną osobę (nie zostaje się gejem czy lesbijką bo tak się podoba czy jest wygodnie), ergo ich nieuporządkowanie jest również niezawinione. A jednak osądza się ich moralnie za czyny kierowane tym „nieuporządkowaniem” (czyt. odmiennością od heteroseksualnosci).
Prozę sobie wyobrazić taką sytuację: są państwo w cukierni. Na półkach pyszne ciastka, wszyscy przychodzą i kupują i pokazują jak bardzo one są pyszne. Państwo stoicie w tej cukierni i również chcielibyście kupić ciastko, ale wam zabraniają. Mało tego, po pewnym czasie czujecie się głodni, ale w dalszym ciągu wam odmawiają, ci co sami jedzą już ciastka albo z przejedzenia wyrzucają je nawet na bok, nie szanując ich (poboczna analogia do rozwodów). W takiej sytuacji mniej więcej są homoseksualisci. Szczególnie Ci niewierzący, nie przyjmujący światopoglądu chrześcijańskiego. To jedynie porównanie mające przybliżyć sytuację.
Nie da się wyleczyć z homoseksualizmu (przede wszystkim dlatego ponieważ to nie choroba) a po drugie żadna terapia nie przynosi pozytywnych skutków na dłuższą metę… swoją drogą polecam zapoznać się z metodami leczenia… -.-
W Kościele, wbrew gładkim słowom biskupów, nie ma miejsca dla osób homoseksualnych. Nie daje się im wsparcia, dalej wytyka palcami. Próbuje na siłę wcisnąć w foremkę, do której nie pasują. Zakazuje się im okazywania sobie uczuć, realizacji pragnienia bycia z drugą sobą, kochania, wspólnego przejścia przez życie, wspierając się. Zostawia się ich samych sobie. A ze strony katolików wylewa się na nich… nie miłość, a często obelgi i straszenie piekłem. Tym chcemy zachęcać do wiary w Boga?
Proszę posłuchać co mówią księża z ambon na kazaniach (oczywiście to nie reguła i są księża mówiący z miłością i o miłości), ale generalnie przekaz dla homoseksualistów, jest, że grzech piekło, sodomia i obrzydlistwo (osobiscie słyszałem takie wypowiedzi podczas mszy), ale pomocy, czy sposobu przeżywania seksualności brak. Proszę mi wierzyć, że droga: „idz sam przez życie, celibat i do przodu” nie jest dla każdego. (:sam: mam na myśli bez drugiej osoby, kochanej, bo rodzinę i przyjaciół każdy ma. Tylko problem w tym, że i oni mają swoje rodziny, które są dla nich najważniejsze. Ile czasu mamy na co dzień dla swoich przyjacół?).
Jak homoseksualista ma się odnaleźć w kościele, gdy już na wstępie do niego, w kontaktach z anonimowymi katolikami w internecie doświadcza hejtu, gdy nawet księża i biskupi wyzywają ich od zarazy i plagi itp.
Pominę już całkowicie kwestię PŚ gdzie w ST obok perykop zakazujących homoseksualizmu jest równiez zakaz tatuowania, nieposłuszeństwa rodzicom czy jedzenia krewetek czy królików). Wszystko o takiej samej wadze przewinienia W ST „obrzydliwe” = „nieczyste retualnie”).
Zastanawiam się tylko czasem, czy św. Paweł pisząc o homoseksualistach nie widział greckiego czy rzymskiego wyuzdania, zaspokajania popędu i chuci. Z całą pewnością nie widział związku dwóch kochających się szczerze osób. (tak, proszę Państwa, homoseksualiści są zdolni do okazywania miłości, to nie tylko seks. Podobnie zresztą jak to wygląda w przypadku związków heteroseksualnych).
Ze względu na formę wypowiedzi (i porę nocy) nie rozwinąłem zagadnień a jedynie je zasygnalizowałem. Każde jest materiałem na dyskusję i do każdego da się znaleźć „ale”. Niemniej i tak komentarz wyszedł za długi, a co dopiero gdyby każdą myśl rozwijać…) 🙂
Z Panem Bogiem.
O! Dobrze napisane. No i dyskusja pod artykułem również godna uwagi. Pozdrawiam.
Jako osoba na ogół lewicowa i popierająca ruch LGBT+ uważam że ten tekst jest na pewno powiewem świeżości i sporym zaskoczeniem jak na profil katolicki. Mam jednak kilka uwag.
1. Co niszczącego jest w edukacji seksualnej? Przypominam, że,w matrycy WHO ta nieszczęsna masturbacja we wczesnym dzieciństwie nie polega na uczeniu dzieci masturbowania się, a o informowaniu dziecka o tym, że dotykanie swojego ciała to czysta biologia i etap rozwoju. Nie ma w tym tak naprawdę nic stricte seksualnego, każde dziecko odkrywa swoje ciało i nie należy mu tego zabraniać. Po rozwinięciu tego punktu, nie brzmi to już tak strasznie. Ogólnie jednak do pewnego stopnia jestem w stanie zrozumieć negowanie edukacji seksualnej przez Katolików, patrząc na założenie, że przyjemność seksualna sama w sobie jest nieczysta, nie sprawi to jednak, że okres dojrzewania i hormonalna burza, która się wtedy odbywa zniknie. Nie ma sensu się łudzić, że bez edukacji seksualnej dziecko nie dowie się (z gorszego źródła) co to seks i nie będzie zwyczajnie ciekawe.
2. Mówisz, że kwestia tożsamości płciowej jest filozoficzna, a przecież nauka do tej pory nie ustaliła wyniku debaty „nature vs nurture”. Samo istnienie tej debaty wskazuje jednak na czynniki biologiczne warunkujące w jakimś stopniu tożsamość płciową. Nie należy też zapominać o osobach urodzonych np z cechami obu płci. To akurat jeden z przypadków, gdzie biologiczny czynnik jest tym największym.
3. Małżeństwa osób homoseksualnych. Rozumiem, że jako sakrament nie jest dostępny dla osób homoseksualnych, ale jeśli chodzi o śluby cywilne (a głównie o takie postuluje ruch LGBT), to są one prawem obywatelskim, czyli według Twojej definicji dyskryminacją.
4. Co do tej wolności słowa i wyrażania swoich poglądów mam pewną refleksję, a raczej pytanie. Czy według Ciebie dyskryminować może tylko instytucja, która czynnie odmawia pewnej grupie obywatelskiego prawa ze względu na pewną cechę? Czy osoba, która to popiera również? Bo mi się wydaje, że gdy ktoś powie mi, że nie jestem na równi z „normalnymi” ludźmi ze względu ma swoją orientację, to mam prawo poczuć się dyskryminowana. Jako że dyskryminacja może występować również na tle społecznym, a nie tylko prawnym/formalnym, to wyrażanie poglądów popierających dyskryminację, dyskryminacją również jest. Tak samo jak głoszenie wszem i wobec, że osoby czarnoskóre są gorsze niż białe jest dyskryminacją na tle rasowym.
5. KKK wspomina o tym, że osoba homoseksualna nie jest nią z wyboru, dlatego nie rozumiem, dlaczego nazywasz to ideologią, która jest zbiorem poglądów oraz kwestią filozoficzną, czyli np wyznawanych wartości? Ilu jest nieheteronormatywnych osób, np Katolików, którzy nienawidzą się przez to, że są tacy a nie inni?
6. „LGBT”. Myślę, że ten skrótowiec mimo dość krótkiej obecności w normie użytkowej, jest trafny, o ile nie traktuje się społeczności LGBT jako ideologii. To są po prostu ludzie, połączeni wspólnymi poglądami i celami, ale wcale nie do końca i nie we wszystkich kwestiach i to jest normalne i nie zmienia faktu, że ta osoba należy do tej społeczności. To tak jak powiedzieć, że Katolicy to ideologia, przecież wiadomo, że to ludzie, których całkiem dużo łączy, ale w wielu kwestiach nie będą się zgadzać.
7. To czego z kolei bardzo nie rozumiem. Obrona tradycyjnej rodziny. Konieczność obrony z reguły oznacza atak, a tutaj takowego nie ma, nikt nie chce nikomu rodziny rozbijać. Nikt tradycyjnym rodzinom nie umniejsza, nie dyskryminuje, ani nie chce zabrać żadnych praw. Tradycyjnej rodziny NIE TRZEBA bronić, ponieważ nikt jej nie atakuje. A osoby, które chcą żyć z osobą tej samej płci, i tak żadnej rodziny by nie założyły.
To chyba tyle. Jeśli chodzi o plusy tego artykułu, których nie wymieniłam wcześniej, to na pewno jest to wspomnienie o antagonizowaniu społeczeństwa i znaczne obniżenie merytoryki. Patrząc na media społecznościowe, nie widać rozmowy, są tylko epitety i wzajemna nienawiść. W tym momencie Andrzej Duda pogłębił niestety ten podział jeszcze bardziej.
Jeśli chodzi o minusy. Najbardziej chyba boli chyba to, że patrzysz na LGBT jak na ideologię i zagrożenie. Jest kilka powielanych frazesów, jak np obrona tradycyjnej rodziny, czy to że osoby nieheteronormatywne chcą specjalnego traktowania (od kiedy ślub cywilny jest specjalnym traktowaniem, a nie prawem obywatelskim?). To raczej wygląda tak, że jeśli osoby cis mają te 100 procent praw, a osoby LGBT,90 procent, to oni walczą o to 10%, to nie jest żadne specjalne traktowanie, tylko równe.
Przepraszam, że się rozpisałam, pozdrawiam 🙂
Karolino, cieszę się, że w końcu znalazłem kogoś ze zwolenników ruchu LGBT, kto kulturalnie zabiera głos w dyskusji 🙂 (dotychczas w dyskusjach ze zwolennikami spotykałem się wyłącznie z banowaniem, usuwaniem moich komentarzy i wycieczkami w moją stronę). Czytając twój komentarz nasuwają mi się taki myśli:
1. Powiedziałaś, że „jestem w stanie zrozumieć negowanie edukacji seksualnej przez Katolików, patrząc na założenie, że przyjemność seksualna sama w sobie jest nieczysta”. Te słowa kryją w sobie dwa błędne założenia:
a) Katolicyzm (o czym zapewne nawet wielu wierzących nie wie) wcale nie jest przeciwny edukacji seksualnej w ogóle (bardziej wolę nazwę: „wychowanie seksualne”), tylko edukacji seksualnej w kształcie propagowanym przez „lewicowe” (tak to nazwijmy umownie) prądy ideowe, która ignoruje i naukę, i Ewangelię. Wychowanie seksualne jest wręcz bardzo potrzebne do prawidłowego rozwoju człowieka, szkoda że poprzednie pokolenia ludzi (np. naszych dziadków czy rodziców) byli pod tym względem zaniedbani. Tutaj szczerze polecam 2 książki: jezuity Józefa Augustyna pt. „Integracja seksualna” i Christophera Westa pt. „Teologia ciała dla początkujących”.
b) Chrześcijaństwo wcale nie twierdzi, że przyjemność seksualna jest nieczysta. To manichejczycy – starożytni sekciarze z III w. – tak twierdzili, co zostało odrzucone przez Kościół. Skoro chrześcijaństwo za Księgą Rodzaju głosi, że wszystko (w tym i ciało, i seks, i przyjemność płynącą z seksu), co Bóg uczynił jest bardzo dobre, to katolik nie może twierdzić: „ciało, seks i przyjemność z seksu są złe”. Nie oznacza to, że nie ma takich wierzących, którzy tak mówią (jednak jest to z powodu zaniedbań w formacji wierzących), ale nie można powiedzieć, że nauka chrześcijańska tak głosi, bo to nieprawda.
3. Właściwością, cechą, naturą małżeństwa (nie tylko jako sakramentu, ale też jako takiego) jest to, że jest związkiem kobiety i mężczyzny, tak jak np. właściwością soli jest to, że jest słona, a w naturze kwadratu jest to, że jest czworobokiem o równych bokach i wszystkie jego kąty wewnętrzne mają po 90 stopni. „Małżeństwo homoseksualne” to oksymoron tak jak „kwadratowe koło”. Poza tym mam wątpliwości czy małżeństwo jest aby prawem obywatelskim, bo to sugeruje dwie rzeczy:
1) cudzoziemiec nie może w Polsce zawrzeć małżeństwa, bo nie jest obywatelem RP, a więc nie ma prawa obywatelskiego do małżeństwa,
2) co ważniejsze, państwo jest źródłem małżeństwa (skoro to państwo daje ludziom prawo do małżeństwa), a przecież to instytucje małżeństwa i rodziny są o wiele, wiele starsze od małżeństwa. Państwo nie jest pierwotne względem małżeństwa i rodziny, ale wtórne, więc nie ma prawa ingerować w naturę małżeństwa i rodziny. Dyskryminacja zakłada to, że żądania dyskryminowanego są słuszne, inaczej nie byłoby mowy o dyskryminacji. Odmowa ze strony państwa zarejestrowania związku dwóch mężczyzn lub dwóch kobiet jako małżeństwa nie jest dyskryminacją, bo im się to nie należy i nie mogą być związkiem małżeńskim, bo nie spełniają wymogów małżeństwa. Podobnie gdybym chciał, abym został wpisany do aktu urodzenia dziecka jako matka dziecka, a państwo by odmówiło, to nie byłoby to dyskryminacją, bo mi się to nie należy, bo nie mogę być matką fizycznie.
6. „To są po prostu ludzie, połączeni wspólnymi poglądami i celami, ale wcale nie do końca i nie we wszystkich kwestiach i to jest normalne i nie zmienia faktu, że ta osoba należy do tej społeczności.”
A co jeśli np. gej jest konserwatystą i jest przeciwnikiem ruchu LGBT? Przecież wtedy nie miałby żadnych wspólnych z nimi poglądów i celów. Ruch LGBT nie może uzurpować sobie reprezentowania wszystkich gejów, lesbijek itd.
7. Instytucje rodziny i małżeństwa są osłabiane od dłuższego czasu przez m.in. rozwody, sytuację ekonomiczną (np. emigracja zarobkowa ojców), mentalność społeczeństwa nt. (wielo)dzietności (np. „patologia”, „bombelek”, „madka”, „gówniaki”), pornografię, rozwiązłość w obyczajach (np. konkubinat), wyginięcie/osłabienie mężczyzn (wojny, zsyłki, represje, totalitaryzmy) i inne czynniki. Utworzenie takiego bytu jak „małżeństwo homoseksualne” przyczynia się do jeszcze głębszego osłabienia małżeństwa i rodziny. Oczywiście żeby być uczciwym, trzeba też walczyć z pozostałymi rzeczami, które działają na niekorzyść rodziny.
„Nikt tradycyjnym rodzinom nie umniejsza, nie dyskryminuje, ani nie chce zabrać żadnych praw. Tradycyjnej rodziny NIE TRZEBA bronić, ponieważ nikt jej nie atakuje. A osoby, które chcą żyć z osobą tej samej płci, i tak żadnej rodziny by nie założyły.”
No chyba że jesteśmy na takim etapie, jak w Norwegii czy w Szwecji, kiedy urzędnikom nie podoba się wychowywanie dzieci w stylu tradycyjnym i zabierają dzieci do innych rodzin.
Jeśliby nie założyłyby żadnej rodziny to dlaczego tak bardzo chcą uznania związku dwóch mężczyzyn / dwóch kobiet jako małżeństwa oraz adopcji dzieci? To w końcu chcą zakładać rodzinę czy nie?
Bardzo wyważony tekst. Dzieki.
Mam jednak dwie uwagi.
1. Myślę że nie ma co negować potrzeby debaty publicznej, tylko podnosić jej jakość. Uznać za jałową debatę publiczną, to pogodzić się z tym, że jako ludzie nie wzbijemy się ponad pewne poziom i jesteśmy do tego niezdolni.
2. „Uważam jednak, że nie jest on najszczęśliwszym określeniem, ponieważ wprowadza zamieszanie i szufladkuje. Określenie kogoś jako „osoba LGBT” automatycznie przypisuje go do pewnej konkretnej grupy, której wspólnym mianownikiem jest odczuwanie zaburzonych skłonności płciowych lub seksualnych.”
Jest coś na rzeczy. Ale czy mówiąc o osobach niepełnosprawnych nie robimy czegoś podobnego? Czy mówiąc o osobach niewierzących też tego nie robimy? Czy mam prawo narzucać grupie ludzi język którym chcą być nazywani, bo dla mnie nie dość oddaje moje poczucie ich zaburzenia?
Wprowadzenie kategorii ma pewną funkcje i pytanie jest k tę funkcję i na ile jest zasadne jej realizowanie w danym kontekście. Warto spojrzeć szerzej i dostrzec że jeszcze niedawno tacy ludzi byli dramatycznie prześladowani i w wymiarze społecznym jest to pewna trauma. Takich rzeczy nie zaleczy się przez jednorazowy wpis w KKK. Tu potrzeba czasu i procesu.
To jest artykuł, który powinien przeczytać każdy, a może wszystkie konflikty związane z tą kwestią zostały by w końcu rozwiązane.
Duży plus dla Was.
Miło, naprawdę. Wkładamy dużo pracy w Adeste, a ja włożyłem dużo pracy w ten artykuł i takie opinie powodują, że widzimy w całej tej pracy sens 😀 Pozdrawiam!
Chyba nigdy do tej pory równie mądrego, zniuansowanego tekstu na ten temat nie czytałam. wyrazy uznania dla Autora.
Kłaniam się uprzejmie 😀
Tak bardzo dobry tekst. Gratuluję.
Z mojej strony chcialbym dodać ze ja bardzo kocham Jezusa i Jego Kosciół dlatego niestety opowiadam sie zdecydowanie po jednej ze stron. Wszystkie punkty sa dla mnie przejrzyste i jasne. Te dotyczace strony Kosciola akceptuje i przestrzegam. Chwala Panu !
Bardzo mądry i wyważony tekst. Widać lista wydumanych przez aktywistów LGBT dyskryminacji, które de facto dyskryminacją nie są, jest bardzo długa. Uzupełniłabym jeszcze o dyskryminację, czyli uznawanie za homofobię tych, którzy owe niby dyskryminujące zachowania za dyskryminację nie uważają. I tu zaczyna się już nie ideologia, tylko ostracyzm a nawet publiczny lincz medialny na osobach, które wypowiadają opinie sprzeczne ze stanowiskiem aktywistów LGBT. Na szczęście w Polsce nie ma jeszcze procesów i wyroków skazujących za stwierdzenie, że stosunki homoseksualne są grzechem.