adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj
Społeczeństwo

Czy LGBT to ludzie, czy ideologia?

Histeria w mediach, histeria w mediach społecznościowych, manifestacje, płomienne deklaracje, nakładki na zdjęcia profilowe, memy… czy to już nie robi się nudne? Spór w przestrzeni publicznej o to, czy LGBT to ideologia, czy ludzie, jest tak samo jałowy, jak wszystkie prowadzone w taki sposób spory. A szkoda, ponieważ dotyka on tematu niezwykle istotnego, zarówno z punktu widzenia wielu pojedynczych osób, jak i ogólnego kierunku, w którym zmierza nasza cywilizacja.

Mówiąc „jałowy” nie mam na myśli „nieistotny”, ponieważ – jak wskazałem we wstępie – samo sedno sporu jest kwestią niezwykle istotną. Jałowość wynika ze środków, którymi jest on prowadzony oraz wpisania go w potrzeby bieżącej gry politycznej. O co chodzi? Jednym z minusów demokracji liberalnej jest fakt, iż poszczególne partie polityczne czy inne grupy interesu często czerpią korzyści z antagonizowania społeczeństwa, a ponieważ dysponują środkami do wzniecania i podgrzewania różnych publicznych kłótni, chętnie z tych środków korzystają. Takie spory nie mogą jednak pomóc w dążeniu do prawdy, a wręcz przeciwnie, i to z kilku powodów. Po pierwsze – nie taki jest w ogóle ich cel. Po drugie – działa tu polaryzacja poglądów i sztuczny podział na „dwie strony” z kompletnym pominięciem mnogości stanowisk i faktu, że do prawdy dochodzi się ucierając skrajności. Po trzecie – bardzo szybko spór schodzi z poziomu dyskusji o ideach na poziom wzajemnych oskarżeń i wrogości, a więc znika nam z oczu jego meritum. Po czwarte – kreatorom sporu zależy na wciągnięciu weń jak największej części społeczeństwa, uczynieniu go masowym, co naturalnie obniża merytoryczny poziom dyskusji. Po piąte wreszcie, na bazie wzrastającego antagonizmu dochodzi do utrwalania po każdej ze stron pewnych stereotypów oraz specyficznej dialektyki, co krok po kroku uniemożliwia znalezienie wspólnego języka.

Jeśli tylko temat wzbudza odpowiednie emocje, nie ma większego znaczenia, czy chodzi o LGBT, legalność aborcji, powszechny dostęp do broni palnej, rozliczanie winnych pedofilii w Kościele, rozliczanie winnych pedofilii w innych środowiskach, ochronę przyrody, karę śmierci czy dowolną inną kwestię – publiczny spór wpisuje się w nakreślony powyżej schemat. Obok ważnego, trudnego, wieloaspektowego i związanego z realnym zagrożeniem bądź cierpieniem konkretnych ludzi tematu mamy spór, który zamiast rozwiązywać związane z danym tematem problemy, tylko je pogłębia. I jakkolwiek oczywiście w wielu kwestiach – jak chociażby legalność aborcji eugenicznej, eutanazji czy in vitro – nie sprawdza się powiedzenie o prawdzie leżącej pośrodku, tak zawsze trzeba uważać, aby nie dać się wciągnąć w jedną ze stron sztucznie kreowanego i szkodliwego sporu. Jedyną drogą, aby to osiągnąć, jest zaznajomienie się z tematem, po wcześniejszym odrzuceniu rozbieżności dialektycznych, uprzedzeń i emocji.

Spróbujmy więc zobaczyć, jak to jest z tym LGBT oraz odnieść tę tematykę do nauczania Kościoła Katolickiego.

LGBT to ludzie

Zacznijmy od podstaw. Co znaczy i do czego się odnosi skrótowiec LGBT? Litery L, G, B i T pochodzą od wyrazów Lesbian, Gay, Bisexual i Transsexual. Powszechnie przyjęło się stosować określenie LGBT na ogół osób nie odczuwających wyłącznego pociągu płciowego wobec płci przeciwnej i/lub nie identyfikujących się tylko ze swoją biologiczną płcią. Warto dodać, że dość często spotyka się rozszerzoną formę LGTB+ bądź LGBTQ (Queer albo Questionable), co ma pokazać, że termin nie ogranicza się jedynie do osób identyfikujących się jako L, G, B albo T. W tym rozumieniu termin osoby LGBT odnosi się więc do pewnej konkretnej grupy ludzi. Sam ten termin zawiera już jednak pewną wyraźną sugestię, ale o tym za chwilę.

Na razie przypomnijmy, że Kościół Katolicki nie pozostał obojętny na problemy osób mieszczących się w powyższej definicji, czego wyrazem są choćby trzy poświęcone im akapity Katechizmu. Warto w tym miejscu przytoczyć je w całości:

KKK 2357

Homoseksualizm oznacza relacje między mężczyznami lub kobietami odczuwającymi pociąg płciowy, wyłączny lub dominujący, do osób tej samej płci. Przybierał on bardzo zróżnicowane formy na przestrzeni wieków i w różnych kulturach. Jego psychiczna geneza pozostaje w dużej części nie wyjaśniona. Tradycja, opierając się na Piśmie świętym, przedstawiającym homoseksualizm jako poważne zepsucie, zawsze głosiła, że „akty homoseksualizmu z samej swojej wewnętrznej natury są nieuporządkowane”. Są one sprzeczne z prawem naturalnym; wykluczają z aktu płciowego dar życia. Nie wynikają z prawdziwej komplementarności uczuciowej i płciowej. W żadnym wypadku nie będą mogły zostać zaaprobowane.

KKK 2358 

Pewna liczba mężczyzn i kobiet przejawia głęboko osadzone skłonności homoseksualne.  Skłonność taka, obiektywnie nieuporządkowana, dla większości z nich stanowi ona trudne doświadczenie. Powinno się traktować te osoby z szacunkiem, współczuciem i delikatnością. Powinno się unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji. Osoby te są wezwane do wypełniania woli Bożej w swoim życiu i – jeśli są chrześcijanami – do złączenia z ofiarą krzyża Pana trudności, jakie mogą napotykać z powodu swojej kondycji.

KKK 2359 

Osoby homoseksualne są wezwane do czystości. Dzięki cnotom panowania nad sobą, które uczą wolności wewnętrznej, niekiedy dzięki wsparciu bezinteresownej przyjaźni, przez modlitwę i łaskę sakramentalną, mogą i powinny przybliżać się one – stopniowo i zdecydowanie – do doskonałości chrześcijańskiej.

Zaznaczmy od razu, że pomimo, iż katechizm wymienia z nazwy jedynie homoseksualizm, zdaje się, że powyższe zdania można rozszerzyć na pozostałe kategorie z wachlarza LGBT. Nauczanie Kościoła w tym obszarze można by więc zawrzeć w następujących punktach:

  • Akt homoseksualny jest grzechem, podobnie jak dowolny akt seksualny nieodbywający się w ramach sakramentalnego małżeństwa i/lub nie otwarty na spłodzenie potomstwa. Jest to grzech ciężki przeciwko szóstemu przykazaniu;
  • Skłonności homoseksualne czy dowolne inne zaburzenia płciowości bądź pociągu płciowego nie są same w sobie grzechem, ale nieuporządkowaną skłonnością, która jest często źródłem pokus. Tego typu zaburzenia są często trudnym doświadczeniem, podobnie jak inne nieuporządkowane skłonności duchowe;
  • W związku z powyższym obrażanie lub wyśmiewanie osób odczuwających skłonności homoseksualne jest grzechem, ponieważ grzechem jest obrażanie lub wyśmiewanie dowolnego człowieka. Każdy człowiek zasługuje na szacunek ze względu na godność dziecka Bożego;
  • W połączeniu z powyższym, Kościół wyraźnie sprzeciwia się dyskryminacji ze względu na odczuwane skłonności seksualne, przy czym kluczowe jest tu zrozumienie pojęcia „dyskryminacja”, o czym szerzej pod koniec tego tekstu;
  • W Kościele jest miejsce dla osób odczuwających opisane wyżej zaburzenia, ponieważ Kościół Katolicki jest powszechny, a więc jest w nim miejsce dla każdego człowieka;
  • Podążanie za Chrystusem polega na zwalczaniu pokus i słabości oraz unikaniu grzechu. W przypadku osób odczuwających wyżej opisane skłonności oznacza to trudne zmaganie z pokusami związanymi z czystością. Wspólnota Kościoła powinna wspierać takie osoby w tym zmaganiu, tak jak powinna wspierać wszystkich swoich członków w walce z każdą z pokus;
  • W związku z powyższym logiczne jest, że Kościół sprzeciwia się wszelkim postulatom niezgodnym ze swoim nauczaniem, takim, jak np. uznanie homoseksualizmu za normalny sposób przeżywania swojej seksualności, uznanie związków homoseksualnych za równe małżeństwom czy pozwolenie parom homoseksualnym na adopcję dzieci. W Kościele nie ma miejsca na promocję tego typu postulatów.

LGBT to ideologia

Skoro już powiedzieliśmy o osobach LGBT, pora przyjrzeć się zasygnalizowanym już wyżej postulatom. Nie da się bowiem ukryć, że istnieje pewien zbiór poglądów i postulatów ściśle kojarzących się ze skrótowcem LGBT.

Pierwszą sprawą jest samo stosowanie nazwy „osoba LGBT”. Skrótowiec ów powstał w środowiskach lewicowych i jest bardzo promowany przede wszystkim przez nie. Uważam jednak, że nie jest on najszczęśliwszym określeniem, ponieważ wprowadza zamieszanie i szufladkuje. Określenie kogoś jako „osoba LGBT” automatycznie przypisuje go do pewnej konkretnej grupy, której wspólnym mianownikiem jest odczuwanie zaburzonych skłonności płciowych lub seksualnych. Zmienia to optykę – zaburzenie przestaje być postrzegane jako zaburzenie, a staje się cechą wyróżniającą, na dodatek niezmienną. Trafne wydaje się być przywoływane przez Marka Jurka porównanie terminu „LGBT” z terminem „proletariat”, który na podobnej zasadzie miał odgórnie szufladkować wszystkich robotników jako zwolenników rewolucji komunistycznej. Jeszcze lepiej widać to w zestawieniu z terminem „ruch (społeczność) LGBT”, również chętnie używanym przez lewicowych publicystów i aktywistów. Często podkreślają oni bowiem bardzo konkretne postulaty owego ruchu, o których za chwilę. Określanie każdego człowieka o wspomnianych skłonnościach jako „osoba LGBT” sprawia wrażenie, jakoby każda z tych osób należała do „ruchu LGBT”, a więc utożsamiała się z owymi postulatami. To jednak nieprawda. Istnieją osoby, które mając nieuporządkowane skłonności pragną żyć zgodnie z zasadami Kościoła, albo zwyczajnie nie popierają postulatów ruchu LGBT. Czy takie osoby można nazwać „osobami LGBT”? Niewątpliwie pojawia się tu pewna sprzeczność i niekonsekwencja językowa. I nie jest to problem marginalny – przykładowo, w badaniach przeprowadzonych w 2012 r. przez Sheffield Hallam University ok. 25% ankietowanych osób LGBT stwierdziło, że nie czuje się członkiem społeczności LGBT (źródło).

Zobacz też:   Smart Pakem, czyli nikt nie spodziewał się mobilnej inkwizycji

Z określeniem „społeczność LGBT” wiążą się wspomniane „postulaty LGBT”, wysuwane przez „aktywistów LGBT”. Podstawą owych postulatów są przekonania o tym, że formy przeżywania seksualności inne niż małżeństwo kobiety i mężczyzny są równie dobre oraz że tożsamość płciowa może różnić się od płci biologicznej. Jest to pogląd filozoficzny, więc przyjmowanie go przez społeczność LGBT bezdyskusyjnie jako pewnik już wskazuje na ideologiczny charakter jej postulatów. Idąc dalej – postulaty LGBT odnoszą się do praw społeczności LGBT, która – jak wskazałem powyżej – jest sama w sobie tworem mocno niespójnym logicznie. Owe prawa, okraszone retoryką o równości i tolerancji, są w rzeczywistości żądaniem specjalnego traktowania osób uważających się za społeczność LGBT i nadania im możliwości kształtowania prawa, kultury i edukacji na swój sposób. Do tego bowiem sprowadzają się postulaty zrównania związków homoseksualnych z małżeństwami, wraz z wszystkimi prawnymi konsekwencjami, czy wprowadzania do szkół edukacji seksualnej wg wytycznych zawartych w dokumencie Standardy Edukacji Seksualnej w Europie, wydanym przez WHO w 2010 roku. Szczególnie groźne są żądania związane z edukacją, prowadzące w praktyce do rozchwiania prawidłowego rozwoju seksualności poprzez prezentowanie dzieciom treści wręcz pornograficznych, o czym można przeczytać m.in. tutaj.

Powyższe postulaty, będące faktycznie żądaniem rewolucji społecznej, w połączeniu ze stojącą u ich podstaw filozofią mają wyraźne cechy ideologii. Skoro zaś są to postulaty grupy określającej się jako „społeczność LGBT”, uzurpującej sobie prawo do wypowiadania się w imieniu wszystkich osób dotkniętych zaburzeniami seksualności bądź płciowości, więc uprawnione wydaje się używanie określenia „ideologia LGBT”. Zaznaczmy jednak, że nie ma większego znaczenia, czy ideologia LGBT spełnia absolutnie wszystkie kryteria definicji ideologii – równie dobrze można bowiem użyć na przykład nazwy „doktryna LGBT”, ważne, aby pamiętać o sednie sprawy. To samo dotyczy doktryny o rzekomych różnicach pomiędzy płcią biologiczną a tzw. kulturową, stanowiącej podstawę „ideologii gender”. Są to kolejne fale szerszej rewolucji seksualnej, zapoczątkowanej w latach sześćdziesiątych XX wieku, o czym pisałem jakiś czas temu na łamach „Adeste”. Owa rewolucja, podobnie jak podstawowe dla społeczności LGBT założenie o konieczności walki o swoje prawa, ma korzenie neomarksistowskie, co jest związane z działalnością tzw. szkoły frankfurckiej. Z tego powodu funkcjonuje również określenie „marksizm kulturowy”, oznaczające ogół lewicowych postulatów dotykających obszaru szeroko rozumianej kultury, mających na celu rewolucję w tradycyjnym postrzeganiu porządku społecznego.

Dyskryminacja dyskryminację pogania

Dla uzupełnienia warto pochylić się nad jeszcze jedną kwestią, a mianowicie „dyskryminacją” osób LGBT. To pojęcie szczególnie chętnie wykorzystywane przez lewicowych aktywistów do uzupełniania braków w argumentacji. Czy słusznie?

Zauważmy, że Kościół w przytoczonym fragmencie Katechizmu wyraźnie potępia dyskryminację osób o nieuporządkowanych skłonnościach seksualnych. Można by więc odnieść wrażenie, że stanowisko Kościoła jest w tym punkcie zbieżne z postulatami społeczności LGBT. Można by, gdyby nie fakt, iż owa społeczność rozumie słowo „dyskryminacja” po swojemu. Przypomnijmy więc, że dyskryminacją nazywamy sytuację nieuzasadnionego wykluczenia społecznego, dokonywanego poprzez nierówne traktowanie ze względu na pewną cechę. Ową cechą może być przykładowo kolor skóry, pochodzenie, język, religia, a w przypadku, o którym mówimy, są nią omawiane skłonności. W świetle powyższej definicji dyskryminacją jest więc na przykład:

  • obrażanie i wyśmiewanie skłonności seksualnych osób LGBT, np. używając określenia „pedał” czy „ciota”;
  • fizyczna przemoc spowodowana agresją wobec osób przejawiających owe skłonności;
  • odbieranie osobom o nieuporządkowanych skłonnościach praw obywatelskich, przysługujących wszystkim obywatelom, ze względu na owe skłonności;
  • nierówne traktowanie ze względu na skłonności seksualne w sądach, szkołach, urzędach czy przez służby mundurowe.

Dyskryminacją nie jest z kolei:

  • sprzeciw wobec postulowanego przez społeczność LGBT modelu edukacji seksualnej, niszczycielskiego dla prawidłowego rozwoju dziecka;
  • sprzeciw wobec uznania „małżeństw” homoseksualnych, ponieważ małżeństwo w swej istocie jest związkiem kobiety i mężczyzny ukierunkowanym na spłodzenie i wychowywanie potomstwa;
  • sprzeciw wobec postulatu adopcji dzieci przez pary homoseksualne, ponieważ naturalnym miejscem rozwoju dziecka jest tradycyjna rodzina;
  • sprzeciw i rozwiązywanie tzw. parad równości, które wiążą się z obnoszeniem się w przestrzeni publicznej nagości i pornografii, co prowadzi do zgorszenia. Treści gorszące nie powinny być obecne w przestrzeni publicznej, niezależnie od tego, czy obnoszą się z nimi osoby LGBT, czy ktokolwiek inny, więc nie ma tu mowy o dyskryminacji;
  • odmowa wykonywania usług związanych z propagandą ideologii LGBT. Słynna niegdyś sprawa drukarza z Łodzi nie była przykładem dyskryminacji, ponieważ odmówił on wykonania zlecenia nie ze względu na skłonności seksualne klienta, ale propagandową treść zamawianych materiałów. Co więcej, z punktu widzenia prawa miał pełne prawo do odmowy wykonania zlecenia z jakiegokolwiek powodu, ponieważ działał w obrębie własnej działalności gospodarczej;
  • zakaz umieszczania w przestrzeni publicznej plakatów, ulotek i innych materiałów zawierających treści gorszące. Tego nie wolno robić nikomu, niezależnie, czy jest osobą LGBT, czy nie, zatem nie ma mowy o dyskryminacji;
  • sprawiedliwe sądzenie wykroczeń i przestępstw popełnionych w imię walki o realizację postulatów LGBT, takich jak np. zniesławienie, potwarz, obraza uczuć religijnych, pobicie, zamieszki etc. Każdy obywatel powinien być równy wobec prawa;
  • publiczne głoszenie poglądów sprzecznych z ideologią LGBT, obrona tradycyjnej rodziny i prezentacja wyników badań naukowych na temat seksualności człowieka – to gwarantuje chętnie przywoływana na sztandary ruchu LGBT wolność słowa.

Jak widać, przypadki dyskryminacji, które nie powinny mieć miejsca, faktycznie się zdarzają. Jednocześnie większość sytuacji uznawanych przez społeczność LGBT za dyskryminację w rzeczywistości nią nie jest.

O problematyce LGBT i różnych związanych z nią kwestiach można by pisać i pisać, ciężko jednak zmieścić wszystkie wątki w obrębie niedługiego artykułu. Jak najbardziej zachęcam jednak do zagłębienia się w temat i wyszukiwania w gąszczu medialno-polityczno-emocjonalnej sieczki suchych faktów. Zbyt łatwo przyjmując pewne założenia, ryzykujemy bowiem wtopienie się w jedną ze stron sporu i utracenie z oczu celu, jakim jest dotarcie do prawdy. Osoby LGBT faktycznie istnieją, mają swoje problemy i rozterki. Tak samo jak każdy człowiek mają miejsce w zbawczym planie Jezusa i w Kościele, który je zauważa i obejmuje troską o zbawienie każdego człowieka. Istnieje również ideologia LGBT (którą w zależności od przyjętej definicji ideologii można też nazwać doktryną LGBT), formułowana przez ludzi uznających się za przedstawicieli społeczności LGBT i uzurpujących sobie prawo do wypowiadania się w imieniu wszystkich ludzi odczuwających zaburzenia postrzegania płci bądź seksualności. Ideologia LGBT jest zjawiskiem groźnym, wprowadzanym za pomocą pomieszania pojęć i burzenia tradycyjnego postrzegania porządku społecznego, ale krzywdzącym również dla samych osób o wspomnianych powyżej skłonnościach, które przedstawia jako wyjątkową grupę w społeczeństwie. A obecna dyskusja na temat kwestii zawartej w tytule niniejszego tekstu jest jedynie pokłosiem wspomnianego pomieszania pojęć, dokonywanego przez ideologów nowej lewicy.

A jeśli w którymś miejscu nie mam racji, napiszcie mi to w komentarzu. 😉

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

13 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.