adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj
#tradilektury

Królowa Niebios – Królowa nasza

My, młodzi ludzie, często z niecierpliwością oczekujemy nowości. Jesteśmy wręcz zalewani nowinkami wydawniczymi, a jednocześnie gubimy po drodze to, co pojawiło się kiedyś. I dlatego nie dowiedzieliśmy się o Królowej Niebios oraz innych perełkach z czasów naszych dziadków.

Witajcie w nowym cyklu Adeste! Ta seria będzie składać się z recenzji, moich osobistych przemyśleń i refleksji na temat starych, dobrych katolickich pozycji wydawniczych, które są obecnie trudno dostępne, ale mimo to można je znaleźć w odmętach internetu lub doczekały się wznowień. Szczególnie cenne (przynajmniej dla mnie) są reprinty. Oryginalne ilustracje czy skany nierównej czcionki pozwalają przenieść się do tamtych czasów i poczuć niezrównany klimat epoki. O obcowaniu z charakterystycznym wówczas językiem nawet nie wspominam, choć niektóre słowa mogą okazać się dla dzisiejszego czytelnika niezrozumiałe. Na szczęście, od czego mamy internet, umożliwiający rozwianie wszelkich targających nami wątpliwości.

„Od zawsze” z Maryją

Maryja od wieków inspirowała twórców. Pobudzała do działania nie tylko pisarzy, ale też malarzy, rzeźbiarzy, muzyków. Przykładów literatów maryjnych nie trzeba długo szukać w pamięci, chyba każdy z nas kojarzy średniowieczną Bogurodzicę, Dies Irae Jana Kasprowicza czy dobytek Jana Kochanowskiego. Współczesnym przykładem katolickiego autora, znanego przede wszystkim w środowiskach tradycyjnych, jest Gilbert Keith Chesterton (którego książki bardzo polecam). Podobnie Wniebowzięcie Maryi El Greco jest dość znanym dziełem sztuki malarskiej. W granicach naszego kraju obecnie znajduje się także „gród Maryi” – dawniej Marienburg, obecnie Malbork, a prywatnie moje rodzinne miasto. W jednym z murów naszego zamku pojawiła się na nowo figura Madonny, zniszczona wcześniej w wyniku działań wojennych.

Duet pisarsko-malarski, czyli jak podwójnie oddziaływać na czytelnika

Autorem pozycji (choć tak naprawdę jej redaktorem, bowiem to zbiór legend powstających na przestrzeni dziejów), którą chcę dziś przedstawić, jest Marian Gawalewicz, nasz rodzimy pisarz i publicysta. Ten absolwent studiów technicznych i filozoficznych ma w swoim dorobku wiele publikacji, nie tylko o charakterze religijnym. Jego Królowa Niebios pojawiła się po raz pierwszy w 1894 roku nakładem W. L. Anczyca i Spółki w Krakowie. Obecnie, po wieloletniej przerwie, wydaniem tej książki (choć edycji było w sumie jedenaście) zajęło się warszawskie Wydawnictwo Graf_ika. Jest to dzieło, na które składają się dwie integralne części. Pierwszą z nich stanowi, co oczywiste, warstwa treściowa. Drugą zaś jest część ilustratorska, którą wykonał Piotr Stachiewicz. Autorom zależało, by dzieło nie stanowiło obrazy dla niekiedy prymitywnej kultury prostych ludzi, ale pokazywało, jak wielkie przywiązanie do Maryi ci ludzie mają. Nawet niewytrawne czytelnicze oko zauważy, że ilustracje Stachewicza doskonale korespondują z tekstem, co świadczy o silnej współpracy i głębokim wzajemnym zaufaniu pomiędzy pisarzem a artystą.

Jako pierwszy uwagę przykuwa duży format pozycji. Tytuł został wytłoczony złotą, błyszczącą czcionką, podobnie nazwiska autora i ilustratora dzieła. Niewiele różni się od pierwotnego wydania, choć tam okładka była czerwona, a tu utrzymano ją w tonacji biało-złoto-błękitnej.

Zajrzyjmy do środka. Jest to reprint z 1895 r. Tuż za okładką widzimy sygnaturę imprimatur z tamtego czasu. Oznacza to, że władze kościelne zaaprobowały te teksty jako pouczające dla wiernych i służące ich rozwojowi religijnemu.

Nauczycielka wiary i nadzieja na niepodległość

W treści legend pojawią się różne „kwiatki” wskazujące na pewien brak wiedzy u prostego ludu. Ciężko mieć z tego powodu do nich jakiekolwiek pretensje, bowiem wówczas dostęp do literatury nadal był trudnością. Problem to także umiejętność czytania, wręcz żadna – mamy do czynienia z czasami, kiedy historie były przekazywane z ust do ust.

Szczególną uwagę przykuwa fragment traktujący o wizytach Matki Bożej z małym Jezusem na mszy roratniej. Może się to wydawać dla nas, współczesnych, dziwne, nawet błędne, bo przecież jak to: dopiero co Jezus się narodził, a chodzi na mszę świętą, która jest uobecnieniem Ofiary Krzyżowej? Czy są jakieś dwa równoległe światy, gdzie w jednym Jezus już zmartwychwstał, a w drugim przeżywa swoje dzieciństwo? To bardzo trudne pytania, na które pewnie ciężko znaleźć odpowiedź, choć myślę, że to nie ona ma tu największe znaczenie. Najważniejsza jest żywa, realna wiara w obecność Boga na mszy świętej.

Zobacz też:   Pięć powodów, dla których katolicyzm zniechęca osoby LGBT

Na myśl nasuwa się pytanie, kim zatem dla ówczesnych katolików był Jezus, w co czy w kogo oni wierzyli. Jest to bardzo ciekawe i zmusza do myślenia nad czasami naszych przodków. Mimo wszystko: skąd takie wyobrażenia, pomysł, że Jezus chodził na mszę? Ktoś by zapytał: co z proboszczem takiej wiejskiej parafii? Co przekazywał swoim wiernym, jaką wiedzę, w co według niego mieli wierzyć i jak tę wiarę kultywować? Trzeba mieć świadomość, że czas, o którym mówimy, nie obfitował w seminaria duchowne. Wręcz przeciwnie. Mnóstwo wiejskich, ale i miejskich kapłanów było nieco przypadkowo na swoim miejscu. Bez wystarczającego wykształcenia. To też okres wędrownych kaznodziejów, wielkich traktatów teologicznych etc.

Mamy zatem dwie skrajności: z jednej strony uczonych teologów piszących traktaty, z drugiej – ludzi słabiej wykształceni, którzy często ratowali się tymi traktatami. Jest to zarazem okres legend ludowych i opowieści. Legendy same z siebie, z definicji, były spisywane i czytane kolejnym pokoleniom, bo rozwijały właśnie wiarę. To więc teksty pożyteczne i nie można z dzisiejszej perspektywy patrzeć na nie z pobłażliwością czy nawet lekką pogardą. One wychowały całe setki tysięcy świętych.

Zauważmy, że cechą pobożności ludowej jest wyjątkowa chęć obcowania ze świętymi, zwłaszcza z Matką Bożą, oraz szczególny kult zmarłych. Świadczy to o głębokiej potrzebie transcendencji i nie wolno zakładać, że wtedy wierni mieli luźny stosunek do religii. Stanowiła ona niezwykle cenny element ich kultury – zarówno narodowej (zwróćmy uwagę, że państwa polskiego nie było wówczas na mapach świata), jak i tej lokalnej – oraz czymś, co łączyło rodziny. Widać tu wyraźne podobieństwa do panującego wówczas okresu historyczno-literackiego. Wiek XIX, a więc romantyzm, to czas zwrócenia się w kulturze i sztuce do tego, co niewidzialne, duchowe, co dawało nadzieję nie tylko na spokój wnętrza człowieka, lecz także na odzyskanie niepodległości i utrzymanie tożsamości narodowej.

Warto również zwrócić uwagę na stosowane styl i język tekstu. Mimo że Legendy… napisano prozą, upstrzone są rymami, które miejscami uchodzą za tzw. częstochowskie. Brakuje też rytmiczności, te rymy są rozrzucone bez jakiegokolwiek klucza, zasady, która, by je w jakiś rytm kodyfikowała. Nikogo chyba nie zdziwi natłok archaizmów i ortografia sprzed reform, charakterystyczna dla epoki, kiedy powstawało dzieło. Dla współczesnego odbiorcy może wyglądać to dość egzotycznie, wręcz śmiesznie, ale na tym również polega urok Królowej Niebios.

Moim okiem…

Mimo tej swojskości, wręcz przaśności, momentami było mi trudno utrzymać uwagę podczas czytania. Myślę, że to „wina” rymów, które jednak nieco nadają rytm i powodują odfruwanie moich myśli (miałam to samo przy czytaniu największego dzieła Mickiewicza…). Co mnie zachwyciło w Królowej…? Przepiękne ilustracje nadające klimat, możliwość zapoznania się z kulturą epoki (ważne dla maturzystów, myślę, że to świetne źródło motywów), a także samo obcowanie z pięknie wydaną pozycją – to prawdziwa uczta czytelnicza. Czy polecam? Oczywiście. Korzystałam z publikacji jako czytanki przed snem: jeden wieczór, jeden rozdział. Bajkowe opisy uspokajały wyobraźnię i tuliły do snu. Niech i Ciebie ukołyszą, a przy tym pozwolą poznać wiele legend – w końcu w każdej z nich jest szczypta prawdy, czyż nie?

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.