adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj
Areopag Młodych, Społeczeństwo

Konserwatyzm a ochrona przyrody

Podczas gdy świat z przerażeniem patrzy na pożar niespotykanych rozmiarów w Amazonii, duża część prasy i komentatorów „konserwatywnych” podejmuje krucjatę przeciwko ekologom i „nadmiernej” ochronie środowiska, stając murem za prezydentem Bolsonaro i banalizując zagrożenia.

Nie wiemy z pewnością, kto stoi za pożarem, nie są nam znane wszystkie szczegóły tego wydarzenia ani wszystkie części układanki w brazylijskiej polityce i w stosunkach świata (państw i organizacji) wobec kwestii amazońskiej. Starając się uniknąć płynięcia zarówno z mainstreamowym prądem, jak i, odruchowo, pod prąd razem z „konserwatystami”, chciałbym zwrócić uwagę na kwestię ochrony lasów z punktu widzenia pewnego konserwatysty (nie „konserwatysty”!), który przemawiał o tym zagadnieniu jeszcze w 1816 r. – w czasach, kiedy zdawałoby się, że lasy miały się aż za dobrze i kiedy nie istniała większość dzisiejszych zagrożeń ekologicznych.

Tym konserwatystą jest Louis de Bonald. Można go wręcz nazwać ojcem konserwatyzmu, gdyż to on nadał imię temu prądowi ideowemu. Był deputowanym parlamentu francuskiego w okresie Restauracji, redaktorem czasopisma „Le Conservateur”, przeciwnikiem Rewolucji Francuskiej i filozofii oświeceniowej, rojalistą i tradycjonalistą.

Ochrony lasów wymaga sama cywilizacja

Swoją mowę o ochronie lasów z 30 grudnia 1816 roku rozpoczął słowami: „Lasów nigdy nie można porównać do żadnego innego rodzaju dóbr. One są kolebkami narodu w czasie jego narodzin, schroniskiem w czasach próby, i największym skarbem dobrze rządzonego społeczeństwa. Wszystkie zawody w społeczeństwie i wszystkie życiowe potrzeby wymagają ich konserwacji (…). Wymaga tego sama cywilizacja”.

W dalszej części przemówienia udowadniał, że lasy w każdym społeczeństwie stanowiły własność publiczną, tak jak morza i rzeki: prymitywne ludy czciły je jako świątynie bogów, Rzymianie poświęcali je swoim bóstwom, a w „nowoczesnych” społeczeństwach zarządzały nimi instytucje publiczne, królowie, Kościół, szlachta lub gminy: „Lasy, w rękach takich właścicieli, były pod ochroną niezbywalności, która dla wszystkich pokoleń konserwuje dobro, które należy do wszystkich i od którego każdy ma pożytek”.

Po zwróceniu uwagi, że lasy zawsze stanowiły i stanowią dobro wspólne, zadał pytanie retoryczne: „Jeśli Francja miałaby wroga, który chciałby ją zniszczyć (…), czy wysuszyłby rzeki, które nawadniają prowincje, czy zatrzymałby morza, które płukają jej wybrzeża, czy odebrałby płodność ziemi czy może zdrowe powietrze? Nie, sprzedałby jej lasy, jej jedyne pozostałe dobro publiczne, wiedząc, że ludzka małostkowość wkrótce zmarnuje te ogromne warsztaty przyrody i że, dla jednodniowego chleba, na zawsze zmarnuje wydajność przeznaczoną dla utrzymania pokoleń w następnych stuleciach. I które to, panowie, pokolenie, ma prawo pozbyć się bogactwa, które należy do każdego pokolenia, dobra, które pokolenia Francuzów przed nami pozostawiły nam po to, abyśmy je mogli przekazać następnym pokoleniom?”.

Zmartwienie Bonalda, który walczył przeciwko prywatyzacji lasów, jest zmartwieniem zarówno patriotycznym, jak i ekologicznym: „Kiedy krwiożerczy przemysł ogołoci ziemię z jej najpiękniejszych ozdób, a społeczeństwo z jego najkorzystniejszego dobra, przyroda się zemści. Wygna człowieka z terenów, które opustoszył. Ziemia będzie bezludna, i w absencji bezbożnych kolonistów, po cichu znowu wzniesie rozległe lasy, które pewnego dnia przyjmą nowych ludzi. Lasy chronią ludność w dwa przeciwstawne sposoby: dostarczają niezbędne rzeczy istniejącej ludności, a zarazem, ograniczając ilość ziemi pod uprawę, uniemożliwiają nadmierny wzrost liczby ludności, który nieuchronnie prowadziłby do powszechnego wyludnienia”.

Zobacz też:   Niewidzialna ręka wolnego rynku: czy spekulacja to kradzież?

Czy świat umrze z braku lasów?

I spuentował: „Przyznaję, że nie mogę zrozumieć ów przepych destrukcji; (…) wyglądamy jak poruszeni świętą furią, która nas zmusza, abyśmy się rozrywali na strzępy naszymi własnymi rękoma i wypełniali przepowiednię jednego z naszych najsłynniejszych ministrów: »Francja umrze z powodu braku drzew«”.

Mówca zwrócił także uwagę, że lasy stanowią ostatnie schronienie dla ludzi zamieszkujących niziny – one także uniemożliwiają postęp wrogiej kawalerii, a nieuprawne leśne ziemie oferują wrogowi mniej paszy. Jako przykład podał hiszpańską Kastylię, w której Maurowie podczas swojej inwazji nie pozostawili żadnego krzaku, przez co „aż do dzisiaj” pozostaje ona całkowicie bez lasów. „Lasy i góry są twierdzami przyrody, które bronią ludzi o wiele pewniej niż nasze kamienne fortece”.

Na samym końcu przemówienia Bonald doszedł do następującego wniosku: „Największy pożytek jakiego możemy spodziewać się ze strony roztropnego rządu jest konserwacja, zarządzanie, a nawet powiększenie lasów”. Zauważył, że lasy są jedynym dobrem publicznym, które przeżyło rewolucję, wojnę i „uzurpatora” (Napoleona), i wyraził obawę, żeby teraz, za rządów prawowitego króla, niedbałością o lasy dzieło znienawidzonej przez niego rewolucji nie zostało dopełnione.

Wnioski

Jaki wniosek możemy wyciągnąć z tego przemówienia wygłoszonego dwieście lat temu? I jaki wniosek powinni z niego wyciągnąć dzisiejsi konserwatyści? Nie powinno być trudne do zrozumienia, że konserwatyzm bierze swoją nazwę z „konserwowania” – tak to rozumiał jego ojciec, Louis de Bonald, czemu dał temu wyraz w swoich licznych przemówieniach i esejach. Tak. Konserwować należy tradycję, rodzinę, społeczeństwo, państwo, dobre obyczaje, ale także przyrodę.

Prawdziwy konserwatysta powinien dbać o przyrodę i jej ochronę. Powinien troszczyć się o to, aby przekazać ją następnym pokoleniom w jak najlepszym stanie. Z drugiej strony, powinien to czynić, zachowując zdrową aksjologię – i z tej strony powinien przeciwstawić się ekologicznym fanatykom, którzy zakazaliby ludziom rozmnażania się tylko po to, aby nie produkować dwutlenku węgla (żeby nie wyliczać tutaj reszty ich radykalnych haseł). Ale powinien się także przeciwstawić niszczeniu przyrody, a także jej nadmiernemu i nieroztropnemu wyzyskiwaniu ze strony przemysłu.

Prawdziwy konserwatysta opowiada się za roztropnością i odpowiedzialnością w stosunku do środowiska, to powinno stanowić jego naturalny odruch. I to powinna być jedna z ról konserwatystów w dzisiejszym świecie. Smutne jest to, że dzisiejszy „konserwatyści” z reguły nie czerpią ze swoich „źródeł” i nie starają się na zagadnienia dzisiejszego świata patrzeć krytycznie, przez lupę rozpracowanego systemu wartości i światopoglądu, lecz bezmyślnie i bezkrytycznie stawiają kontrę wszystkiemu, co mówi mainstream, i to tylko z tego powodu, że tak powiedział mainstream, a jego „nie lubimy”. To nie jest konserwatyzm, lecz najbardziej powierzchowny rodzaj reakcjonizmu. On jest przewidywalny i nie ma niczego poważnego do zaoferowania od strony intelektualnej.

Pożar w Amazonii stanowi olbrzymią tragedię. Nadeszła więc pora, aby również wśród myślicieli konserwatywnych doszło do głębszej refleksji nad zagadnieniami ekologicznymi.

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.