adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj
#tradilekcje

Kevin sam w domu vs. drachma sama za szafą

Samotność kontra osamotnienie. Różnica pomiędzy tymi dwoma stanami jest dość często podkreślana. Jeden z nich po prostu oznacza brak obecności innych dokoła nas; drugi wiąże się z paraliżującym poczuciem opuszczenia, które odbiera ducha. Bóg pragnie wyzwolić nas z poczucia bezsilności, przypominając, że zawsze jest blisko nas i działa na naszą korzyść.

13 czerwca 2021
3 niedziela po Zesłaniu Ducha Świętego, 2 klasy
Szaty zielone
Link do tekstów liturgicznych na dziś: KLIK

Tytułowy Kevin – nawet pomimo tego, że był sam w domu (bądź w Nowym Jorku) – radził sobie stosunkowo dobrze. Zorganizowany sposób obrony przed włamywaczami, inwencja twórcza w wymyślaniu kolejnych pułapek oraz pewność siebie sprawiły, że to jego rodzice w ostatecznym rozrachunku wydawali się bardziej bezradni. Można pokusić się o stwierdzenie, że to tak naprawdę oni zostali sami.

Zagubienie zatem nie wydaje się tak straszne, gdy człowiek nie czuje się bezradny, gdy dostrzega szanse na wyjście z sytuacji. Bezradność jest tym, co może zwykłą ludzką samotność przekształcić w osamotnienie.

Chrześcijanin może doświadczyć bezradności w obliczu swoich grzechów. Grzechy, które przyjmują postać nałogu, grzechy powtarzające się, grzechy uderzające w poczucie własnej wartości. Wszystkie one mogą doprowadzić do tego, że nawet człowiek wierzący poczuje się w walce z nimi osamotniony.

W takim stanie – zagubienia – wydaje się trwać autor tekstu z dzisiejszego introitu: „Zlituj się nade mną, bo sam jestem biedny. Zobacz moją nędzę i utrapienie”. Zauważa on, że aby wyrwać się z poczucia bezsilności, potrzeba wiary w Boże działanie, przekonania, że Bóg mnie nie opuścił.

Zobacz też:   Ożywiać w sobie tę wiarę

Ciekawe spojrzenie na owo poczucie bezsilności proponuje dzisiejsza Ewangelia. Zarówno bowiem owca, jak i drachma nie były „świadome” tego, że ktoś ich poszukiwał. Co ostatecznie nie wpłynęło na pomyślny wynik samego poszukiwania.

Gdyby przypisać im ludzkie uczucia, to błąkająca się owca i zgubiona drachma leżąca zapomniana w zakurzonym kącie pod szafą mogłyby doświadczyć beznadziejności i osamotnienia. Sytuacja, w której się znajdowały, nie była godna pozazdroszczenia, podobnie jak sytuacja każdego upadającego grzesznika.

Pokusą, która grozi nam – leżącym jak drachma pod „szafą naszego grzechu” – jest myśl, że już nikt nas nie szuka. Ekipa ratunkowa odwołała swoją akcję. Zostaliśmy spisani na straty. Straszna perspektywa dla grzesznika, który wie, iż sam z grzechu nie powstanie. 

Jest to doświadczenie rozbitka, który przestał już wyglądać łodzi ratunkowej, który kamienie układane do tej pory na plaży w napis „POMOCY” przeznaczył na budowę domku na swojej bezludnej wyspie. Przyzwyczajenie się do trwania w grzechu to w pewien sposób stwierdzenie: przestałem już wierzyć w ratunek.

Bóg na szczęście nigdy nie przestanie nas szukać. Jak mówi antyfona na ofiarowanie: „Nie zapomniał wołania ubogich”. My z naszej strony, leżąc w „kurzu grzechu”, nie zapominajmy o upartym wołaniu do niego. Ani drachma, ani owca nie wiedziały, że są poszukiwane. Na szczęście jednak to nie ich świadomość kształtuje rzeczywistość. Ta jest kształtowana przez Boga, który nas miłuje.

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

O autorze

Salwatorianin, kapłan, student teologii; posługuje w sanktuarium św. Jadwigi Śląskiej w Trzebnicy.
Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.