Warunki, w których żyjemy, wypaczyły nam obraz pasterza. Kiedy słyszę słowo „pasterz”, wyobrażam sobie stereotypowego uśmiechniętego bacę, ubranego w ciepły kożuch, z parzenicami na nogawkach i z czarnym nakryciem głowy. Gdzieś na malowniczych łąkach pasą się owieczki, na horyzoncie widać Tatry, a wspomniany pasterz spokojnie siedzi sobie na trawie. Czysta sielanka. Ale Jezus nie jest takim sielankowym pasterzem. Na terenie Ziemi Świętej pasterze zawsze mieli trudne zadanie do wykonania. Pośród upałów musieli szukać odpowiednich pastwisk i źródeł wody. Ich zadaniem była również ochrona stada przed dzikimi zwierzętami. Musieli więc być silni, odważni, zdolni do poświęcenia i sprytni. Król Dawid przecież też był pasterzem – jego słynny strzał z procy, którym pokonał Goliata, to efekt wielu lat praktyki podczas pilnowania stada.
Właśnie taki jest Jezus Chrystus, a Ty jesteś częścią prowadzonego przez Niego stada, częścią Kościoła katolickiego. Posłuchaj, co Dawid mówi o Bogu w dzisiejszym psalmie: „Pan (…) prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć, orzeźwia moją duszę. Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach, (…) kielich mój pełny po brzegi”. Czujesz ten spokój Dawida? Wiesz, z czego on wynika? Dawid ufa Bogu, daje się mu prowadzić. Bóg nigdy go nie zawiódł.
Czy Ty też jesteś taką Bożą Owcą? Czujesz w sercu spokój? A może właśnie teraz znajdujesz się w jakiejś trudnej sytuacji i pożerają Cię nerwy, troski, niepokój? Może boisz się tego, co przyniesie jutro? Może nie wierzysz w siebie? Nie czujesz się dość silny, zdolny, zaradny? Grozi Ci utrata pracy, nie masz za co kupić dzieciom jedzenia, nie mówiąc o podręcznikach? Masz złe relacje z bliskimi? Może nie czujesz się doceniony, dostatecznie kochany? Oznacza to, że jesteś w jednej z dwóch sytuacji: albo faktycznie jesteś Bożą Owieczką, ale niedostatecznie ufasz swojemu Pasterzowi, albo sam się oszukujesz i tak naprawdę już dawno opuściłeś stado, a teraz błąkasz się gdzieś po chaszczach z dala od Boga.
Jeśli jesteś w tym pierwszym położeniu, to przypomnij sobie, co dzisiaj mówi Ezechiel. Gdy pasterz znajdzie owcę, nie krzywdzi jej, nie wypomina, że się zgubiła. Nie chce dla niej niczego złego: „Skaleczoną opatrzę, chorą umocnię, a mocną będę ochraniał”. Skaleczyła Cię trudna sytuacja? Idź do Pasterza, On Cię opatrzy. Chorujesz na ten sam grzech od wielu lat? Idź z tym do Pasterza, On Cię umocni. Pokaż Mu – najlepiej w konfesjonale – swoją ranę, swój ból i przyjmij lekarstwo: Komunię Świętą. W każdej trudnej sytuacji ufaj Bogu – On ma plan na Twoje życie. Plan, który będzie mógł zrealizować wyłącznie wtedy, gdy zaczniesz z Nim współpracować. Wystarczy, że Mu zaufasz – w takim położeniu, w jakim jesteś.
A co, jeśli jesteś już faktycznie poza stadem, co, jeśli jesteś kozłem? Co, jeśli oszukujesz siebie i innych pięknym pozorem dobrego katolika, a Twoje serce błąka się po bezdrożach, zamiast iść w stronę Nieba? Nie wystarczy mówić „Panie, Panie”, nie wystarczy pobożne złożenie rąk, nie wystarczą nabożeństwa uwielbieniowe i msze o uzdrowienie. Tym, co może Cię przywrócić do stada i ostateczne do Nieba, jest miłość: „byłem głodny – daliście mi jeść, byłem spragniony – daliście mi pić, byłem nagi – przyodzialiście mnie, byłem chory – odwiedziliście mnie”. Proś Boga o to, by udzielił Ci łaski doświadczenia Jego miłości. Tej miłości, z której Jezus oddał za Ciebie życie na krzyżu. A potem idź – daj jeść głodnemu, odwiedź chorego. To proste, możesz to zrobić. Dziel się miłością, a gdzie miłość, tam znajdziesz Jezusa Chrystusa – Króla Wszechświata, Twojego pasterza. I znów będziesz w stadzie.
Kim jesteś? Kim chcesz być? Owcą czy kozłem?
O Pasterzy dziś trudno. Wiadomo jak jest… A jak już ktoś zapragnie w swym sercu wrócić do stada, a jest dziś np w szpitalu – to co mu zostaje? Kapłanów dziś nie wpuszczają na oddziały szpitalne. Może nie wszędzie, ale są takie miejsca. Co robić? Owieczki się gubią, pasterze się chowają…