adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj

Jaka jest najlepsza winda do nieba?

magazine cover

unsplash.com

Pierwszy raz w życiu czuję, że się nawracam. Chociaż ukończyłam pełną formację oazową – można powiedzieć, że osiągnęłam bardzo dużo w kwestii rozwoju w wierze, to dopiero teraz zaczynam rozumieć, że nie ma sensu piąć się dalej. Nadszedł czas, by w końcu zacząć schodzić ze szczytów.

Pomaga mi w tym lektura książki „Droga niedoskonałości” André Daigneaulta. Może dzięki przybliżeniu tego tematu ktoś zawróci szybciej niż ja z pięcia się pod górę i spróbuje wybrać inną, szybszą drogę dostania się na szczyt. Nie ten swoich możliwości, przełamywania ograniczeń i spektakularnego sukcesu, ale szczyt, do którego wszyscy dążymy. Niebo.

Perfekcjonizm

W dzisiejszych czasach wydaje się, że trzeba szybciej, mocniej, bardziej. Że nie można stracić okazji, trzeba biec, nie można się zatrzymać. I często próbujemy robić to własnymi siłami, powoli się wypalając. Myślimy, że żeby być świętymi, musimy być idealni. Perfekcyjni.

Perfekcjoniści! Zmagający się z ciągłym poczuciem, że powinniśmy być „jacyś” i że ciągle jesteśmy „nie tacy, jak powinniśmy”. Znam to dobrze. Wydaje nam się, że musimy coś mieć, móc się czymś pochwalić, wybiec przed szereg i krzyknąć: „Ja, ja! Zrobiłem to i to! Zasłużyłem!”.

Wciąż niewystarczający, niespełniający wymagań innych, a przede wszystkim – swoich. Nieustannie próbujący wpasować się w jakiś odpowiedni, określony kształt, pozbawiając się przy tym radości życia.

Doskonałość Ojca

Wcale nie musimy być idealni. „Bądźcie więc doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5, 48). Wystarczy, że będziemy doskonali jak Ojciec. Zastanówmy się więc, na czym polega ta Boża doskonałość. Spróbujmy odkryć, jaki On jest naprawdę.

Wielki. Święty. Wszechmocny. Wspaniały. Mądry. Potężny. Pełen chwały. Dobry. Miłosierny. Kochający. Troskliwy. Cierpliwy.

Zazdrosny. Gniewny. Cierpiący. Poniżony. Upokorzony. Ogołocony. Wyśmiany. Słaby. Ubogi.

Często myślimy o Bogu, zauważając tylko te „pozytywne” cechy. I sami chcąc być jak On, dążymy do stania się właśnie takimi. Do wyćwiczenia się w cnocie, żeby być najwspanialszym, najbardziej kochającym, najpotężniejszym.

Istnieje jednak prostsza droga, by być jak Bóg. Trzeba spojrzeć na Jezusa.

Dzięki swojej Męce Chrystus stał się nam bliski jak nikt inny. Kiedy znajdujemy się w błocie, w upokorzeniu, kiedy wszystko się psuje i nic nie wychodzi – On już tam czeka. On tam jest cały czas po to, by nam powiedzieć, że nie jesteśmy w tym sami. On wybrał upokorzenie, wyśmianie po to, żeby dać nam możliwość powstawania. On przeszedł z własnej woli drogę pełną upadków i cierpienia, drogę, którą my przechodzimy. Nie musiał tego robić, ale wiedział, że to jedyny sposób, żeby nas zbawić. Żeby pokazać nam perspektywę wstania z martwych.

„Moc w słabości się doskonali” (2 Kor 12, 9)

Dopiero niedawno zrozumiałam, o co chodzi w tym fragmencie. Zawsze myślałam, że to moja siła ma doskonalić się w słabości. Że to ja staję się lepsza i silniejsza. Poniekąd. Ale nie ma żadnej „mojej” mocy. Jedynie moc Boga może doskonalić się w słabości, bo im więcej słabości w sobie odkryję, tym więcej łaski, miłości i tej MOCY będzie mogło mnie zmienić. Tym więcej jej doświadczę. Tym więcej jej wpuszczę do swojego poranionego wnętrza. 

Droga w dół

Ilekroć zejdę w dół, tylekroć osiągnę szczyt. Wchodzić w górę, schodząc w dół. Po drabinie upokorzenia, słabości, ubóstwa duchowego, niedomagania, marności.

Czy nie na tym polega właśnie kontrowersja Ewangelii? Wszystko na opak. Zamiast piąć się na szczyty, osiągać sukcesy i stawać się coraz doskonalszym, mam schodzić w dół?

Właśnie tak. Bo na dole czeka na nas winda do nieba. To przypomina mi o tym, co bardzo kocham w Bogu. Że On zawsze z największego bagna, gnoju i zła potrafi zrobić najpiękniejsze rzeczy na świecie. Ba! Jeśli coś zostaje w taki sposób przemienione, to czy nie jest jeszcze piękniejsze, niż jakby było piękne od początku? Bóg potrafi dostrzec piękno w najbrzydszym, najbardziej upodlonym człowieku.

Schodząc w dół, w nasze słabości, dajemy okazję, żeby objawić chwałę Boga. I pojechać windą do nieba. Czyli? Stać się świętym.

Pokora

Do zejścia w dół niezbędny jest jednak jeden składnik. Pokora. Prawda o sobie. O tym, że Bóg stworzył nas pięknymi i wspaniałymi, ale też o tym, że sami jesteśmy słabi i grzeszni. Przyjęcie tej prawdy nie jest wcale takie proste. Przecież wcale nie jest ze mną tak źle, jakoś sobie radzę. Nie chodzi też o to, żeby na siłę grzeszyć i upadać, ale przyjąć to, co jest. Każdy z czymś się zmaga. I trzeba to zaakceptować. Pozwolić sobie odkryć swoją słabość. Że czasem nie mamy siły. Że nie umiemy sobie z czymś poradzić. Że znowu coś nie wyszło.

Zobacz też:   Czy Kościół może być wyzwaniem?

Krzyk

To nie jest jednak wcale takie proste. Musimy zaakceptować to, że nie jesteśmy i nigdy nie będziemy idealni. Tacy wspaniali, jakbyśmy chcieli być. Nie osiągniemy tego sami. O własnych siłach nie dojdziemy do świętości.

Święty Jan od Krzyża przed Drogą na Górę Karmel napisał jeszcze jedno dzieło, Noc ciemną. Trzeba przejść przez noc – a może to właśnie ona jest drogą? – żeby zacząć schodzić w dół. Dojść do ciemnych zakamarków swojego serca, odkryć je. „Im głębiej schodzimy w noc, tym wyraźniej widzimy, że nie ma różnicy między nami a najgorszym z grzeszników, gdyż mamy w sobie te same skłonności do zła” (Daigneault A., 2010, s. 49). Pozbyć się złudzeń co do naszej wielkości.

To trudne doświadczenie może okazać się właśnie naszym zbawieniem. Często dopiero w nocy, doświadczając słabości, czujemy potrzebę uzdrowienia, pomocy. I wtedy z naszego serca wydobywa się krzyk udręczonej duszy, czysty i piękny.

„[…] Nasze ciemności, obawy, wątpliwości i lęki są pragnieniem Boga, krzykiem do Boga. Czasem trzeba nam zejść na samo dno, aby krzyk naszej modlitwy poruszył serce Boga” (tamże, s. 76). Nie bójmy się więc krzyczeć do Niego. Ten rodzaj modlitwy bardzo często znajdujemy w psalmach. Również hezychazm, modlitwa Jezusowa opierająca się na powtarzaniu słów: „Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną” – oczywiście formę można dobrać jaką się chce – jest przecież i upokorzeniem, i zejściem w swoją słabość, i przyznaniem, że potrzebujemy Bożej łaski, i krzykiem do Jezusa. 

Świętość

Czym więc, jeśli nie wspięciem się na szczyt, jest świętość? „[…] Darem ofiarowanym biedakom” (tamże, s. 79). Oznacza to, że świętość może osiągnąć każdy. Wszyscy jesteśmy przecież w jakiejś mierze słabi, więc biedni, ubodzy. Im mniej się posiada, tym więcej można otrzymać. Im jestem biedniejszy, tym bogatszy mogę stać się w Bogu. 

„Święty nie jest świadkiem siły woli czy swoich cnót naturalnych; jest świadkiem szaleństwa krzyża i słabości przemienionej przez łaskę” (tamże, s. 83). To właśnie te słabości są szczeliną, przez którą łaska Boga może wchodzić do naszej poranionej duszy. I kiedy zaakceptujemy swoje wady, przyjmiemy naszą słabość i wpuścimy w te nasze ułomności Boga, możemy zacząć współpracować z łaską, zmieniać się, nawracać. Wykorzystywać naszą biedę do stawania się świętym. 

„Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny” (2 Kor 12, 10).

Początek drogi

To dopiero początek mojej drogi w dół. Zmiana perspektywy, odwrócenie wzroku z patrzenia w niedościgłą górę na spojrzenie w dół, na dnie którego nieśmiało tli się światło. Zmiana z obwiniania się o niebycie na tej górze na nadzieję dotarcia tam zupełnie inną drogą. Trudną i bolesną, ale piękną.

Nie wiem, ile razy jeszcze będę próbowała uprawiać wspinaczkę wysokogórską bez zabezpieczenia. Mam jednak nadzieję, że coraz częściej wybierać będę schodzenie z góry – i chociaż jest bezpieczniejsze, nie będę go uprawiać sama, ale zawsze z najlepszym towarzyszem podróży. Zachęcam Was do dołączenia – może spotkamy się gdzieś na szlaku?

Ksiądz Jan Twardowski
Którędy

którędy do Ciebie
czy tylko przez oficjalną bramę
za świętymi bez przerwy
w sztywnych kołnierzykach
niosącymi przymusowy papier z pieczątką
może od innej strony
na przełaj
trochę naokoło
od tyłu
poprzez ciekawą wszystkiego rozpacz
poprzez poczekalnię II i III klasy
z biletem w inną stronę
bez wiary tylko z dobrocią jak na gapę
przez ratunkowe przejścia na wszelki wypadek
z zapasowym kluczem od Matki Boskiej
przez wszystkie małe furtki zielone otwierane z haczyka
przez drogę niewybraną
przez biedne pokraczne ścieżki
z każdego miejsca skąd wzywasz
nieumarłym nigdy sumieniem

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

O autorze

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.