Kiedyś przeczytałem takie zdanie: “Niedzielne przyjście do kościoła robi z ciebie chrześcijanina tak samo, jak stanie na siłowni sprawia, że stajesz się kulturystą”.
Oczywiście – to dobrze, że tam idziesz. Nie ma lepszego miejsca, do którego możesz pójść w niedzielę. To dobrze, że wypełniasz swój katolicki obowiązek udziału w niedzielnej Eucharystii, ale to trochę za mało. Bóg ma Ci do zaoferowania znacznie więcej. Ma do zaoferowania życie w żywej relacji z Nim. Samo bycie w kościele to tak, jakby zobaczyć zapowiedź filmu, a nie pooglądać go później w kinie lub telewizji. To tak, jakby mieć możliwość spotkania z rodziną, a zadowolić się patrzeniem na zdjęcia. Poprzez samo przyjście do kościoła i „przeczekanie” niedzielnej mszy tak naprawdę nic nie zyskujesz. Czujesz się zadowolony z tego, że tu jesteś, bo byle jak spełniasz wymaganie „surowego i wymagającego” Boga? Jeśli tak, to jesteś w błędzie. Bóg chce Cię z tego błędu wyprowadzić i pokazać, jak jest naprawdę.
Tydzień temu ostatnie słowa Ewangelii brzmiały „czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny”, a dzisiaj Jezus tłumaczy, na czym to czuwanie ma polegać. Nie może być bierne. Czekanie na przyjście Pana nie może polegać na tym, że oto ja siadam sobie na ławeczce, zakładam nogę na nogę i czekam. Tak zrobił ten sługa, który dostał jeden talent i widzimy, jak się to skończyło. Jeszcze obraża Pana nazywając go surowym, twardym. Sugeruje, że jest oszustem. „Żniesz, gdzie nie posiałeś i zbierasz, gdzie nie rozsypałeś. Oto masz swoją własność”. I my też tak mamy – „Boże, wymagasz ode mnie nie-wiadomo-czego. Przecież jestem w kościele; masz, czego chciałeś”.
Nasze czuwanie ma polegać na działaniu. Na wchodzeniu z sercem w to, co robimy. Dlatego dzisiaj Kościół podaje nam w pierwszym czytaniu przykład pracowitej kobiety. „O wełnę i len się stara, pracuje starannie rękami, swe ręce wyciąga po kądziel, jej palce chwytają wrzeciono”. Jezus dziś za wzór stawia tych spośród sług, którzy są obrotni i nie czekają na Pana z założonymi rękami. Puszczają majątek w obrót i mają z tego zysk. Za tydzień w Ewangelii usłyszymy dokładniej, na czym to inwestowanie danego nam majątku polega, kiedy Jezus powie „byłem głodny, a daliście mi jeść; byłem spragniony, a daliście mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście mnie”. Tak jest! Talenty dane nam przez Boga to miłość, którą mamy obowiązek „inwestować” w innych ludzi. To uczynki miłosierdzia, które wyświadczymy wobec drugiego człowieka. Ta inwestycja zawsze się opłaca. Co z niej mamy? „Sługo dobry i wierny, byłeś wierny w rzeczach drobnych, nad wieloma cię postawię, wejdź do radości swego Pana”.
Życie wieczne, zbawienie – jak je sobie wyobrażasz? Mam nadzieję, że nie masz takiej dziecinnej wizji aniołków z harfami siedzących na chmurze. Żeby lepiej wyobrazić sobie „radość Pana” do której masz wejść, przypomnij sobie najlepszą zabawę na jakiej byłeś, najlepszą dyskotekę, może czyjeś wesele. Przypomnij sobie wszystkie dobre i pozytywne uczucia, które Ci wtedy towarzyszyły. Wszystkie. Przypomnij sobie najlepsze wino, które piłeś; najlepsze potrawy, jakie zostały przez Ciebie zjedzone. Pomyśl o swoich przyjaciołach i o chwilach z nimi spędzonych. Pomyśl o najradośniejszych momentach w swoim życiu; kiedy udało Ci się to, na co ciężko pracowałeś, kiedy spełniały się Twoje marzenia. Przypomnij sobie to szczęście. Jeśli Bóg dał Ci szczęśliwe dzieciństwo, to pomyśl i o nim. To tylko porównanie, ale tak dobrze będzie nam w niebie. Właśnie takie szczęście przygotował Bóg. A nawet większe, bo pozbawione cienia trosk i jakiegokolwiek końca – szczęście wieczne. „Wejdź do radości swego Pana”.
By tam wejść, musisz zaufać Bogu i dać mu się prowadzić jak trenerowi. Boski Trener nie pozwoli Ci stać bezczynnie, ale pchnie Cię do uczynków miłosierdzia. Jednym z nich jest modlitwa za żywych i umarłych. Jeśli chcesz, żeby Twoja obecność w kościele była bardziej owocna, niż stanie w garażu, pomódl się dzisiaj za Twoich bliskich. Ofiaruj tę mszę za swoją rodzinę, przyjaciół. Inwestuj miłość, a zobaczysz, że dobre rzeczy nie czekają na Ciebie tylko w niebie, ale już tu, na ziemi. Ufaj Bogu, trwaj przy Nim, bo – jak mówi Jezus – „kto trwa we Mnie, przynosi owoc obfity”.
Boże spraw, abyśmy znajdowali radość w Twojej służbie, albowiem szczęście trwałe i pełne możemy znaleźć tylko w wiernym oddaniu się Tobie. Przez Chrystusa, Pana naszego.