
Po wczorajszej bitwie nie tylko w temacie dnia, ale także bitwie o suchy namiot i rzeczy, nastał czas ciepłego i słonecznego dnia pod hasłem „przebaczenie”.
Po odśpiewanej jutrzni uczestnicy mogli zjeść pyszne śniadanie przy śpiewach brata Wasyla, zachęcającego ich do kupienia od niego gofrów, „bo inaczej nie przestanie śpiewać”.
Kolejny odcinek Klasztorni
Uczestnicy spotkania obejrzeli dziś kolejny odcinek kapucyńskiej telenoweli Klasztornia. Brat Jan, po wczorajszym nokaucie przez swojego ortodoksyjnego współbrata, wkroczył na scenę cały w bandażach i o kulach.
Na początku każdy z braci narzekał na drugiego, żaląc się, jaki to on jest zły i jak nie rozumie jego potrzeb i tego, co dla niego ważne. Po chwili przemyśleń bracia jednak zaczęli dostrzegać, że każdy z nich jest inny i trzeba uszanować to, co kocha ten drugi.
Scenka skończyła się braterskim przebaczeniem i dalszym życiem w zgodzie. W ten sposób bracia wprowadzili uczestników w kolejny dzień spotkania, którego tematem było „przebaczenie”.
Warsztaty z pracownikami PZPN
Czwartego dnia spotkania osoby zapisane na warsztaty piłkarskie nie wyszły na boisko. Zamiast tego odwiedzili ich wyjątkowi goście – pracownicy PZPN, którzy na co dzień szkolą trenerów piłki nożnej.
Podczas spotkania tłumaczyli, jak ważna w sporcie jest mentalność. Uświadomili młodym chłopakom przybyłym na spotkanie, że w sporcie wcale nie najważniejsze jest umięśnione ciało. Istotne są bowiem cztery filary, niczym cztery nogi stołu. Gdy zabraknie choć jednej z nich, stół staje się niestabilny, chwieje się. Do tych filarów należą: technika, taktyka, motoryka oraz mentalność, która ich zdaniem czasem okazuje się najważniejsza.
To właśnie na temat mentalności w sporcie pracownicy PZPN szkolili zgromadzonych na warsztatach uczestników. Oprócz teorii znalazł się także czas na ćwiczenia praktyczne.
Niespodziewani goście
W połowie dnia na do Wołczyna przyjechały dwie siostry zakonne. Było to o tyle nietypowe, że siostry zmartwychwstanki przybyły na rowerach. Przejechały pięćdziesiąt kilometrów, aby się tu zjawić, jednak nie brakowało im energii na dalsze szaleństwa odbywające się na spotkaniu.
Podzieliły się z młodymi swoim doświadczeniem podróżowania tym środkiem lokomocji, jako że już od kilku dni wypoczywają, jeżdżąc po Polsce, a rowery są ich szalonymi pojazdami nie od wczoraj.
W rowerowych wyczynach nie pozostawali dzisiaj w tyle również bracia kapucyni. Korzystając z pięknej pogody, szaleli na polu namiotowym. Oczywiście wedle franciszkowegoo ducha wsiadali po dwóch braci na jeden rower.
Konferencja brata prowincjała
Przed kolacją młodzi ludzie mieli natomiast okazję wysłuchać krakowskiego prowincjała i zadać mu pytania dotyczące pracy w zakonie Braci Mniejszych Kapucynów.
Na początku brat Marek Miszczyński opowiedział, na czym polega jego posługa prowincjała. Mówił o tym, jak jeździ po różnych wspólnotach mu podległych i rozmawia z braćmi, by zobaczyć ich problemy, pouczyć, pokrzepić. Zwrócić uwagę takżę na to, że jego posługa nie jest prostym słuchaniem braci, ale ich wysłuchiwaniem. Zrozumieniem, jakie mają problemy, na czym naprawdę polegają ich upadki i jak można im pomóc.
Jak wytłumaczył, bycie prowincjałem wiąże się nie tylko z pewną władzą, ale także z wielką odpowiedzialnością przed Bogiem i braterską wspólnotą. Jego wybory wpływają bowiem na życie braci między innymi przez to, że to on decyduje, gdzie będą posługiwać i w jaki sposób.
Kolejnym jego zadaniem jest reprezentowanie prowincji. Wiąże się to z różnorakimi wyjazdami, spotkaniami i wypowiedziami w imieniu wszystkich braci prowincji, którą się zajmuje.
Czwartym wymiarem, o którym wspomniał, jest posługa modlitwy za braci. Jak przyznał, jest to jego zdaniem najważniejszy wymiar posługi prowincjała.
Choć brat prowincjał oficjalnie mieszka w krakowskiej wspólnocie, to jednak przyznał, że prawie w ogóle tam go nie ma. Ciągle jest w podróży, ponieważ do prowincji krakowskiej należy trzystu pięciu braci w osiemnastu wspólnotach i to nie tylko w Polsce. Placówki można odnaleźć również w Ukrainie, Litwie, Austrii, Bułgarii, Gruzji, a nawet w różnych krajach Afryki, gdzie znajdują się placówki misyjne.
Następnie nadszedł czas, kiedy młodzi mogli zadawać bratu prowincjałowi pytania. Były one bardzo różnorodne. Od luźnych typu: „Na ilu Wołczynach był brat prowincjał?” po bardzo trudne dotyczące odejść braci z zakonu.
Kiedy padło od młodych pytanie, czy bracia czasem odchodzą z zakonu, brat Marek odpowiedział twierdząco. Po czym dość znacząco i ciężko westchnął. Nie dało się ukryć, że młodzi weszli na bolesny dla prowincjała temat. Po chwili dodał, że zdarza się to w różnym wieku, odchodzą młodzi, ale też i starsi bracia. Jako przykład podał kapucyna, który wystąpił z zakonu w wieku siedemdziesięciu lat.