Trzeba przyznać, że współcześnie śpiew wiernych w kościołach zdaje się cichnąć. Patrząc na to zjawisko, warto podejmować różnorakie działania, aby tak nie było, i dowiedzieć się więcej o polskich pieśniach nabożnych.
Gdy w dzisiejszych czasach ktoś posłuży się terminem „pieśni nabożne”, może liczyć się z niemałą konfuzją sporej części swoich rozmówców. Dlaczego? Słowo „nabożny” obecnie jest uważane za archaiczne. Różnorakie słowniki języka polskiego jego znaczenie („przeznaczony do nabożeństwa lub modlitwy”) określają jako przestarzałe. Użylibyśmy raczej nazwy „pieśni kościelne” – ta nomenklatura ostatnimi czasy (i to bynajmniej nie tylko w XXI wieku) jest dominująca. W końcu mówimy o pieśniach, które wykonuje się w kościołach w czasie liturgii.
Gdybym miał określić swoje zapatrywania, dużo bardziej odpowiada mi nazwa „śpiew nabożny”. W mojej opinii nie sugeruję się względami estetycznymi, ale treścią, jaką niesie ze sobą to określenie, a której brakuje we wspomnianych „pieśniach kościelnych”. Od tych rozważań chciałbym rozpocząć podróż po różnorakich tajemniczych (acz niezwykle fascynujących) zakamarkach pieśni nabożnych. Nie tylko stanowią one nieocenione dobro kultury, lecz także pobudzają do modlitwy i pomagają wzmocnić wiarę. Fakt, że są obecnie tak bardzo niedocenione i zapomniane, jest dla mnie niezwykle bolesny.
Między „kościelnością” a „nabożnością”
Wspomniana nazwa może powiedzieć nam wiele na temat pieśni, o których traktujemy. Mówiąc o śpiewach nabożnych, mamy na myśli takie, które przeznaczone są do nabożeństwa, modlitwy. To znaczenie słownikowe, jednak mógłbym powiedzieć, że kryje się za tym głębsza treść. Spróbujmy odwrócić wektor – wówczas moglibyśmy mówić o pieśniach wynikających z ludzkiej nabożności (no właśnie, czyli z religijności, pobożności, bogobojności). Takie postawienie sprawy również nie wydaje mi się pozbawione sensu.
Nazwa „pieśń kościelna” może oznaczać po prostu „związana z kościołem”. Podświadomie jednak sugeruje pewien ogranicznik dla funkcjonowania wspomnianych śpiewów, którym miałaby być po prostu przestrzeń świątyni. Nie sądzę, że taka była intencja twórców tej nazwy, jednak tak się stało. Pieśni zostały z czasem w dużej mierze zamknięte w przestrzeni kościelnej.
Piję do tego, że dawniej „nabożność” śpiewów objawiała się między innymi w tym, że towarzyszyły one zwykłej pobożności wiernych. Nie były przeznaczone tylko na mszę. Obecnie istotnie sprowadzono je do tego wymiaru, czyniąc je niejako śpiewem „liturgicznym”. W czasie liturgii używa się ich jako zamienników antyfon mszalnych – i to zamienników „gorszych”, ponieważ nieoddających w pełni przepisanej treści.
Śpiew liturgiczny?
Mianem śpiewu liturgicznego określało się dawniej chorał, czyli łaciński śpiew jednogłosowy. Oczywiście, nie był on wykonywany powszechnie w parafiach. Dlatego też obok niego funkcjonował śpiew ludowy, nabożny. W przestrzeni kościelnej istniał przede wszystkim w takiej formie, że wierni śpiewali pieśni podczas mszy cichej. Nie mam tu na myśli śpiewów dobranych na poszczególne części Eucharystii, np. wejście, ofiarowanie, komunię, jak ma to miejsce dzisiaj. Tak zwana „msza polska”, czyli msza ze śpiewem ludowym polegała na tym, że w czasie Eucharystii sprawowanej cicho przez celebransa trwał ciągły śpiew wiernych.
Nabożność nie ogranicza się do kościoła
Wspomniane msze ze śpiewem ludowym nie były jedyną okazją do wykonywania pieśni nabożnych. Chrześcijańska modlitwa nie ogranicza się przecież do przestrzeni kościelnej. Tak też pieśni te mogły funkcjonować przy różnorakich okazjach, zarówno przy kapliczkach i krzyżach przydrożnych, jak i w innych miejscach. Świadczą o tym m.in. podtytuły umieszczone w śpiewnikach przy poszczególnych utworach.
Zwróćmy uwagę na pieśń otwierającą słynny Zbiór pieśni nabożnych katolickich wydany w Pelplinie przez ks. Szczepana Kellera (korzystam z wydania drugiego z 1886):
PIEŚŃ
Idąc do kościoła
Pójdźmy do Pana z winnym ukłonem, * A złóżmy serca przed Jego tronem, * Dobroć nam Jego, wszechmocność znana, * Pójdźmy do Pana, pójdźmy do Pana!
Podtytuł wyraźnie sugeruje wykonywanie powyższego śpiewu poza kościołem. Warto zauważyć, że jest to jedna z pieśni „przygodnych” (postaram się napisać o nich więcej w następnym tekście), przeznaczonych do śpiewania w drodze. Większość takich pieśni była raczej poświęcona Najświętszej Maryi Pannie i wiązała się z ruchem pielgrzymkowym, który bardzo sprzyjał wykonywaniu takich pieśni. Spójrzmy na następujący przykład:
PIEŚŃ III.
W podróży do Łąk
Najświętsza Panno! Od wieków wybrana, * zbawienia ludzi Pomocniczką dana, * Odkupicielaś świata porodziła, * Przez Niegoś ziemię z niebem pogodziła.
Pieśń przeznaczona jest do śpiewu w drodze do Łąk, miejsca średniowiecznych objawień Matki Bożej i słynnego ośrodka pielgrzymkowego na ziemiach pruskich, zwanego nawet „zachodniopruską Częstochową”.
Pieśni domowe
Wszyscy chyba znamy zwyczaj śpiewu kolęd przy wigilijnym stole. Obecnie i ta tradycja zdaje się już zanikać. Dawniej w domostwach dało się słyszeć również inne śpiewy, nawet w czasie specjalnych nabożeństw. Przykład może stanowić tzw. „pusta noc”, czyli nabożeństwo w domu zmarłej osoby w wieczór przed pogrzebem, w czasie którego oprócz innych modlitw wykonywano pieśni. To jednak niejedyny przykład śpiewów przeznaczonych do użytku domowego, które mogły towarzyszyć bardzo wielu sytuacjom życia, np. zbiorom plonów, podróży, dziękczynieniu za odzyskane zdrowie.
Tendencje laboratoryjne
Wspomniany śpiewnik pelpliński jest doskonałym przykładem poszanowania istniejącej tradycji śpiewaczej. Może o tym świadczyć nie tylko opatrzenie poszczególnych śpiewów podtytułami sugerującymi ich przeznaczenie według znanych zwyczajów, lecz także wydanie śpiewnika bez nut (odmiennie jak np. w przypadku Śpiewnika kościelnego opublikowanego kilka dekad wcześniej, bo w 1838 roku przez ks. Marcina Mioduszewskiego w Krakowie). Brak zamieszczenia melodii w śpiewniku pelplińskim świadczy o szacunku wobec niezwykle rozdrobnionych lokalnych zwyczajów śpiewaczych, zależących od różnych czynników, m.in. odmiennej muzykalności w poszczególnych miejscach.
W tym zakresie dawna praktyka śpiewu nabożnego przypomina, że nie można mówić o jednej, wzorcowej lub „autentycznej” melodii. Doszukiwanie się takiej lub próba ujednolicania lokalnych praktyk są absurdalne. Melodie były przekazywane w tradycji ustnej. Piszę o tym, ponieważ obecnie zauważam (zarówno u różnorakich dygnitarzy dywagujących nad teoretyczną warstwą muzyki sakralnej, jak i u „zwykłych” organistów) laboratoryjną tendencję do „wypreparowania” idealnej, wzorcowej melodii. Zdaniem zwolenników takiego działania najlepiej byłoby, gdyby taka zapanowała powszechnie jako wersja jednolita i wspólna. Lokalne tradycje często budzą w nich co najmniej zdenerwowanie. W śpiewie ludowym jest to nie do zaakceptowania, ponieważ opiera się on na lokalnych tradycjach i obyczajach.
Pamiętajmy jednak, że zwyczaj nabożny to kwestia wiary i jej praktyki. W różnorodności tradycji zaś tkwi ogromna siła, związana również z ich przekazywaniem. Nie nauczy się ich praktyki z książek i artykułów (o ile mogą być one całkiem pomocne w pogłębieniu wiedzy).
- Szymańska J., Pieśni „Pustych nocy”, „Etnolingwistyka” 1997/1998, nr 9/10.
- Śpiewnik pelpliński: Zbiór pieśni nabożnych katolickich do użytku domowego i kościelnego, wyd. 2, Pelplin 1886.
- Śpiewnik kościelny czyli pieśni nabożne z melodyjami w kościele katolickim używane a dla wygody kościołów parafialnych przez X. M. M. Mioduszewskiego Zgrom. XX. Miss. zebrane, Kraków 1838.
Dziękuję także Adamowi Strugowi za wsparcie merytoryczne przy przygotowaniu tekstu.