Sigla:
Iz 55,1-3
Ps 145,8-9.15-1.17-18
Rz 8,35.37-39
Mt 14,13-21
O kapłanie, który wznosi ręce do góry podczas Mszy Świętej, mówimy, że stoi w postawie oranta. Zbiera nasze intencje i przedstawia je nieskończenie dobremu Ojcu. Wznosi dłonie ku niebu, by pokazać, że jest otwarty na przyjęcie Bożych darów. Nieco inaczej wygląda analogiczny gest w liturgii Wschodniej. Tam kapłan zwraca dłonie do przodu, pokazując Bogu, że tak naprawdę przychodzi z niczym. Jego ręce są puste. Wyraża tym samym swoją bezradność, niemoc i zależność od Zbawiciela.
Dlaczego o tym mówię? Bo te gesty są kluczem do zrozumienia właściwej postawy człowieka wobec Boga. Współcześnie wielu mówców i różnej maści ewangelizatorów (niejednokrotnie ubranych w dominikańską biel i jezuicką czerń) podkreśla, że do Boga przychodzimy z niczym i nic nie jesteśmy w stanie mu dać, żeby zasłużyć na Jego łaski. Mówią o tym, że wszystko, co mamy, otrzymujemy za darmo. Że kupczenie dobrymi uczynkami jest bez sensu i że powinniśmy bezczelnie przychodzić do Pana i prosić o jeszcze.
Mają rację. Poniekąd.
Są też i tacy, którzy podkreślają wartość własnej ofiary, mówią o uświęcaniu życia, o pracy nad sobą i gromadzeniu zasług przed Panem. Przekonują o wartości postów, wyrzeczeń, ascezy. Opowiadają o wzajemnym uzupełnianiu się Starego i Nowego Przymierza. Namawiają do oddawania Bogu należnej czci i przestrzegają przed lekceważeniem Najwyższego. Rozprawiają o tym, że do Pana zbliżyć się może tylko ten, kto jest godny.
Mają rację. Poniekąd.
Podążając za myślą filmowego Jana Pawła III i za słynną maksymą św. Tomasza z Akwinu, spróbujmy odnaleźć drogę środka. Pomocne będzie w tym dzisiejsze słowo.
Izajasz wzywa do czegoś, co jest pozornie niewykonalne, wewnętrznie sprzeczne i nielogiczne: „Kupujcie i spożywajcie, dalejże, kupujcie bez pieniędzy”. Jak można coś kupić, gdy nie ma się pieniędzy? Jak nabyć jakieś dobro za jego równowartość, gdy nie ma tej równowartości? W normalnym systemie jest to niemożliwe. U Boga wygląda to jednak trochę inaczej.
Gdy zbliżasz się do Niego ze swoimi modlitwami, godzinami przeklęczanymi przed Najświętszym Sakramentem, gdy ofiarowujesz Mu troski, trudy i odmówione różańce, gdy kładziesz na ołtarzu uczynki miłości, to wydawać by się mogło, że powinieneś za to uzyskać to, na czym Ci zależy, prawda? Dlaczego więc tak często nie przynosi to żadnego efektu? Bo traktujesz życie duchowe jak kupczenie. Modlitwy i dobre uczynki stają się walutą, przy pomocy której chcesz nabyć coś od Wszechmogącego, jak równy od równego, jak godny partner. Takie podejście jest esencją pychy.
Czy to oznacza, że uczynki nie mają mocy zasługiwania? Czy zatem modlitwy są bez sensu? Bynajmniej. Bez nich Bóg nie mógłby Ci niczego dać, bo nie byłbyś gotowy na Jego dary. Nie miałbyś właściwej postawy wewnętrznej, by przyjąć te niesamowite łaski, które On chce Ci przekazać.
To wszystko, o czym była mowa wcześniej nie jest walutą, ale rozpaczliwym krzykiem prośby. Modląc się pokazujesz Bogu, że nie masz tak naprawdę nic. Wykonując uczynki miłości mówisz Wszechmogącemu, że jesteś żebrakiem, w ten sposób błagającym o zmiłowanie. Przyjmując sakramenty dajesz znać, że jesteś nikim. Jesteś nikim bez Boga.
Dopiero gdy uświadomisz sobie, że jako stworzenie sam z siebie jesteś nikim, możesz zwrócić się do Boga. Dopiero wtedy możesz Go należycie uwielbiać. Dopiero wtedy jesteś gotowy na przyjęcie łaski.
Kiedy przyjmiesz łaskę Pana, nagle stajesz się kimś, stajesz się dzieckiem Boga, dziedzicem Królestwa niebieskiego. Poprzez uświęcenie możesz doznać przebóstwienia i żyć życiem samego Boga. Czy to powód do przechwałek i dumy? Nie. W tym wszystkim, co otrzymujesz od Ojca za darmo, powinieneś zachowywać się jak najnędzniejszy człowiek z ulicy, najbiedniejszy bezdomny świata, który nagle zamieszkał w pałacu. Z niedowierzaniem patrzy na to, co go otacza i pełen wdzięczności w duchu pokory powoli przyjmuje to za swoje. Swoje, ale jednak otrzymane za bezcen.
To właśnie jest „kupowanie bez pieniędzy”. To przyjście do Boga z pustymi rękami, ale nie w duchu bezczelnej nonszalancji okraszonej nutką pretensjonalności. Chodzi raczej o podejście z tym, co się ma (a ma się tak naprawdę puste dłonie) i okazywanie uczynkami „Panie, bez Ciebie jestem nikim – przyjmij moją nicość i okaż mi, proszę, swoje miłosierdzie”. W tym duchu odniesiesz pełne zwycięstwo dzięki temu, który nas umiłował. W tym duchu jesteś godny spotkania z Bogiem, bo On sam nadaje Ci tę godność. Umarł na krzyżu po to, byś znów był Jego dzieckiem. Dał się wywyższyć na drzewie hańby, abyś Ty był wywyższony do nowej godności.
Wszechmogący Boże, wspieraj swoich wiernych † i okaż wiekuistą dobroć proszącym, którzy uznają Ciebie za Stwórcę i Pana; * odnów życie im udzielone i odnowione zachowaj. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, † który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen.