Nie ma chyba pośród nas osoby, która nigdy nie zapytałaby siebie o swoją wolność w Kościele, o to, czy jest wolna wierząc w Chrystusa. Doprawdy, nie ma w tym pytaniu i związanych z nim wątpliwościach nic złego. Wręcz przeciwnie, niepokojące byłoby, gdyby ktoś choć raz w życiu nie zadał takiego pytania.
Pytanie o wolność w tym, co robię w życiu, jest kluczowe. Nie ważne, czy jest to decyzja dotycząca wyboru między chlebem a bułkami w sklepie albo między wierzyć bądź nie. Zawsze istnieje wybór, lecz wynikają z niego przeróżne konsekwencje. Wybór między chlebem i bułkami nie niesie za sobą zazwyczaj ryzyka np. utraty życia, lecz ten między wiarą lub niewiarą już tak – utraty życia wiecznego.
Wpływ świata zewnętrznego, a właściwie wpływ sposobu życia bliźnich, co do których wiemy, że nie jest im z Panem Bogiem po drodze, potrafi nieźle namieszać. Często widzimy ich pomyślność oraz „wolność” działania, ich radość i beztroskę. To powodzenie od dawna budzi w człowieku prawym oburzenie i wątpliwości. Nie był od tych uczuć wolny psalmista, który woła:
„Zazdrościłem bowiem niegodziwym
widząc pomyślność grzeszników.
Bo dla nich nie ma żadnych cierpień,
ich ciało jest zdrowe, tłuste.
Nie doznają ludzkich utrapień
ani z [innymi] ludźmi nie cierpią. (…)
Ich nieprawość pochodzi z nieczułości,
złe zamysły nurtują ich serca.
Szydzą i mówią złośliwie,
butnie grożą uciskiem.
Ustami swymi niebo napastują,
język ich krąży po ziemi. (…)” (Ps 73,3-5.7-9).
Kolejną przyczyną jest brak zrozumienia tego, na czym tak naprawdę powinna opierać się moja wiara. Ten sam psalmista zawoła dalej: „Gdy się trapiło moje serce, a w nerkach odczuwałem ból dotkliwy, byłem nierozumny i nie pojmowałem” (Ps 73,21n.). Moja droga do świętości ma opierać się na relacji z Bogiem, na tym, że staram się budować swoje życie na linii „być”, a nie „mieć”. I to wcale nie jest takie proste jak się wydaje. Ci, którzy mają już za sobą doświadczenie pracy zarobkowej, wiedzą jak łatwo można wpaść w pracoholizm, w potrzebę posiadania, w której widzi się także wszelkie remedium na potrzeby rodziny. To jest dramat wielu rodzin.
Kluczem jest miłość
Jak zatem rozumieć moją wolność w Chrystusie i Jego Kościele? Kluczem jak zawsze jest miłość. Jezus nie przyszedł na świat aby nas zniewolić. Przeciwnie, Jego męka, śmierć i zmartwychwstanie wyzwoliły nas z niewoli grzechu oraz śmierci. Nie wyzwala nas to od prawdy lecz pomaga nam ją zaakceptować, bo wolność to zależność od miłości. I choć brzmi to bardzo górnolotnie, to jednak ma swoje przełożenie na konkretne życie każdego człowieka. Szczęśliwy człowiek, który kocha i w tej miłości oddaje siebie drugiemu. Tu przejawia się paradoks wolności, która jest zależnością. A wiara? Wiara i jej rozumność pomaga zachować właściwą relację do wszystkiego i wszystkich.
Powyższy tekst jest fragmentem artykułu, który ukazał się w numerze 10. Miesięcznika Adeste. Pobierz go za darmo, aby przeczytać resztę!