Dobrze jest czuć pewność. Bycie przekonanym o właściwości swoich poglądów, decyzji oraz słów daje komfort, a nawet sprawia wrażenie pewnej przewagi. Kruchy człowiek dostaje wtedy handicap, a jego ego rośnie. W życiu duchowym jednak rzadko się to zdarza. Choć w sumie może to i dobrze.
Wspomniana pewność mogłaby dawać przekonanie, że mamy jak na dłoni Kościół i świat; że zrozumieliśmy każdą z prawd wiary, a o Bogu wiemy już wszystko. Dzięki ciągłej dynamice w życiu duchowym, poprzez upadanie oraz powstawanie poznajemy jednak coraz lepiej siebie i wreszcie rozumiemy, że właściwie to jeszcze niewiele rozumiemy. Okazuje się, że Bóg wymyka się naszym obliczeniom, przewidywaniom i nie daje się zamknąć w pudełku definicji i utartych schematów.
Pytanie o Boga stawiają nam także współczesny świat i społeczeństwo: „Gdzie jest Bóg, gdy cierpią dzieci, gdzie On się ukrywa w chwilach ludzkich tragedii?”, „Czy w moim młodym życiu musi być tak wiele cierpienia?”, „Czy nie mógłby dawać nieco jaśniejszych odpowiedzi w mroku XXI wieku?”. Nie uciekniemy od tych pytań, ale jednocześnie musimy nauczyć się znajdywać odpowiedzi w odpowiednich miejscach. Zniechęcenie chaosem informacyjnym i odrzucenie możliwości poznania prawdy może wywołać co najwyżej zgorzknienie, a nawet duchowy marazm.
Kiedy jedni pytają, inni próbują nadszarpnąć nasze zaufanie twierdzeniem, że wiara i nauka stoją w sprzeczności. Choć w mniemaniu pewnej części społeczeństwa idea Boga nie jest do niczego potrzebna w rozwiniętym świecie, w dobie manipulacji w DNA i planów kolonizacji Marsa, to jednak taka duchowa arogancja rozbija się o ścianę rzeczywistości.
Społeczeństwa XXI wieku miały poradzić sobie bez Boga, a nie poradziły sobie same ze sobą. Widzimy dziś, jak kilka tygodni gospodarczej stagnacji i kryzysu wywołanego epidemią wystarczyło, by zaczął chwiać się w posadach cały współczesny świat. Mieliśmy być tak potężni – nasze siły okazały się jednak zbyt mizerne, by podołać obecnej sytuacji.
W chwilach głębokiego kryzysu możemy popaść w zgorzknienie i stwierdzić, że przecież nic nie ma sensu, a życie to tylko biologiczny proces i suma przypadków. Istnieje też alternatywa – zrozumienie, że kryzys wiary daje szansę na zrewidowanie spojrzenia zarówno na Boga, jak i na świat. W chwili, w której tracimy pewność, Bóg otwiera przed nami drogę, pokazuje nowy sposób, w jaki można się Go uchwycić.
Gdy Izraelici zwątpili w Boże prowadzenie w Meriba, Mojżesz wyprowadził im wodę ze skały. Uderzenie laską było gestem gwałtownym i wymownym, ukazującym, że Bóg interesuje się losem swojego ludu. Ale nawet ten cudowny znak pomocy nie spowodował, że wszyscy uwierzyli w sens wędrówki.
My też – nieraz zgorzknieni z powodu tak wielu niewiadomych, przygnieceni ciężarem własnych grzechów i wątpliwości – pytamy o sens. Bóg nieraz wyprowadza wodę ze skały. Zdarza się jednak, że wygodniej tego nie dostrzegać, bo wiara oznacza konieczność podjęcia trudu wyruszenia w drogę ku rewizji swojego życia. Mimo wszystko warto wybrać się w podróż wiary, gdyż właśnie w jej trakcie, czasem nieoczekiwanie, nasze pytania uzyskują zaskakująco trafne odpowiedzi.
Z życzeniami dobrej lektury
Bartłomiej Wojnarowski, redaktor naczelny „Adeste”