Dzieci wierzą na serio, a Bóg też nie dla żartów przemawia do ich serc. To mocna teza, jednak warto ją postawić, bo zdarza się jeszcze, że traktujemy dziecięcą duchowość z przymrużeniem oka.
Tę krótką refleksję o tym, jak Kościół widzi duszpasterstwo dzieci i ich miejsce w Kościele, rozpocznę od dokumentu, który z perspektywy czasu wydaje się niefortunny. Dyrektorium o mszach świętych z udziałem dzieci wydane 1 listopada 1973 roku, dziś traktowane jako anachroniczne dzieło, zawiera bardzo istotną myśl, z którą Kościół nie uporał się według mnie do dzisiaj: „Także w codziennym swoim życiu [dzieci] nie zawsze rozumieją wszystko, co przeżywają razem z dorosłymi i nie jest to dla nich czymś przykrym. Dlatego nie można wymagać, aby w liturgii wszystkie szczegóły musiały być dla nich zrozumiałe”.
Cytat ten jest istotny z punktu widzenia praktyki, która poszła, jak to często bywa, na przekór teorii. Kościół zauważył, że celem duszpasterstwa dzieci nie jest sprawienie, że pojmą wszystko, ale towarzyszenie każdemu z nich z szacunkiem i podkreśleniem ich podmiotowości.
Dzieci jako biblijne błogosławieństwo
Na początku warto podkreślić, że w chrześcijańskiej optyce dziecko ma być podmiotem duszpasterskiej troski, gdyż jego narodziny są błogosławieństwem. W Biblii dzieci były bardzo wyraźnym znakiem Bożego błogosławieństwa już od początku ich pojawienia się na świecie. Dzięki potomstwu naród Izraela mógł się rozwijać i patrzeć w przyszłość z nadzieją. Znak narodzenia był tak istotny, że jedno z ważniejszych mesjańskich proroctw zawiera się w myśli dania syna, na którym spocznie mesjańska władza (por. Iz 9, 5).
Co Kościół mówi o dzieciach i ich wychowaniu?
Kościół podkreśla obowiązek szacunku dzieci wobec rodziców oparty na czwartym przykazaniu (KKK 2214-2220). Dzieci, dojrzewając i poznając złożoność świata, powinny okazywać wdzięczność i szacunek nie tylko rodzicom, ale także nauczycielom, katechetom i przyjaciołom, od których otrzymały łaskę wiary i wzór życia.
Według mnie bardzo cenne jest podkreślenie przez Kościół w Katechizmie Kościoła katolickiego szacunku, jaki rodzice powinni okazywać dzieciom, by poprzez dany im wzór mogły uczyć się miłości i poświęcenia. KKK mocno podkreśla, że łaska sakramentu małżeństwa pozwala rodzicom ewangelizować ich dzieci i przybliżać je do Chrystusa. Katechizm… wskazuje także rodzinę jako pierwsze i główne miejsce poznania i trwania przy wierze i Chrystusie.
Dowodem zaangażowania Kościoła w dialog z dziećmi i przekazywanie Ewangelii prostym, zrozumiałym dla nich językiem są różne projekty, jak Youcat dla dzieci (książka streszczająca wnioski z katolickiego katechizmu dla dzieci w wieku 8-12 lat) i Światowy Dzień Misyjny Dzieci (obchodzony 6 stycznia).
Jak uczyć dzieci wiary?
Na to pytanie nie ma jednej, uniwersalnej odpowiedzi, tak jak nie ma jednego „modelu” dziecka. Każde z nich jest kimś indywidualnym, oddzielną historią. Ciekawe myśli znajdziemy na kartach Pisma Świętego. Można je zamknąć w kilku wskazówkach:
- rozmawiaj o wierze – już w Księdze Powtórzonego Prawa (6, 6-7) Bóg nakazuje, by prawa dane Izraelitom zostały wpojone synom. W Księdze Izajasza (38, 19) hymn pochwalny kończy się słowami: „Ojciec dzieciom rozgłasza Twą wierność”. Zrozumienie przymierza, które ma dać życie i nadzieję ludowi wybranemu, jest na tyle kluczowe, że nie można zerwać więzi pokoleniowej w przekazywaniu prawdy;
- bądź przykładem – przekazywanie dzieciom prawidłowego wzorca jest siłą zmieniającą historię. W Drugim Liście do Tymoteusza (3, 14-15) św. Paweł wskazuje na wiarygodność osób, które uczyły Tymoteusza Pism i postępowania już od młodych lat;
- daj dziecku szansę na rozwijanie własnej więzi z Bogiem – nakierowanie i wychowanie jest bardzo ważne, jednak musimy pamiętać, że ten mały człowiek jest powołany do tego, by pójść własną drogą. Wybranie przez niego innej formy pobożności, innych refleksji czy optyki nie musi oznaczać przecież wychowawczego fiaska.
Czy dziecko może być świętym?
Wiedząc, że świętość jest łaską, możemy twierdząco odpowiedzieć na powyższe pytanie. Nie mają tu znaczenia wiek, stan cywilny, sytuacja życiowa. Kościół przy publicznym ogłaszaniu wzoru życia posiada rozbudowane procedury, które wiążą świętość z pewną dojrzałością wiary. W tym aspekcie przy dziecięcej duchowości stawiamy sobie pytanie o możliwość świadomego heroizmu. W związku z tym Kościół przez wieki dość niechętnie kanonizował jako wyznawców osoby bardzo młode. Problem widziano właśnie w udowodnieniu stopnia heroiczności.
Dziś znamy jednak wiele przykładów dzieci, których życie było pełne łaski i zaufania do Boga. Nasz redakcyjny kolega – ksiądz Dawid Tyborski, prowadząc projekt Via Sanctorum, wielokrotnie opisywał życie świętych dzieci. Przykładem może być Henio Żukowski – warszawianin odznaczający się dojrzałością wiary, wielką czcią Jezusa Eucharystycznego i nabożeństwem do św. Teresy od Dzieciątka Jezus (więcej o postaci małego Henia można przeczytać tutaj).
Najmłodszym beatyfikowanym wyznawcą Chrystusa jest Hiacynta Marto, dziecko fatimskie, które zmarło w wieku dziewięciu lat. Z dużym prawdopodobieństwem niebawem młodszą błogosławioną będzie Antonietta Meo z Włoch, która jako sześcioletnia dziewczynka dyktowała podczas swojej choroby listy do swojej matki oraz Jezusa, w których potwierdzała duchową dojrzałość i oddanie się Bogu. Inaczej jest z młodymi męczennikami – Biblia podaje nam przykład Młodzianków, a w oficjalnych procesach kanonizacyjnych najlepszym przykładem jest bł. Najmłodsze Dziecko z Rodziny Ulmów, które rodziło się podczas męczeńskiej śmierci matki Wiktorii. Sytuacja ta jest przykładem swoistego i namacalnego chrztu krwi – rodzina wyraziła świadectwo wiary wraz z dzieckiem, które nie było w stanie zrobić tego słowami.
Franciszek i duchowość dzieci
Istotny wkład w docenienie dziecięcej duchowości wniósł papież Franciszek. Jako obecna widzialna głowa Kościoła podkreśla on cały czas wagę dziecięcej modlitwy, dziecięcego głosu i miejsca dzieci w Kościele. To o tyle ważne, że zdejmuje odium patrzenia na dzieci z góry na korzyść bardzo uważnego słuchania ich głosu i brania ich zdania pod uwagę.
Dzieci nie są przedmiotem analiz psychologicznych dorosłych lub paternalistycznego spojrzenia. Oczywiście wymagają troski, jednak bez względu na wszystko są podmiotem duchowości. Bardzo poważnym sygnałem była droga krzyżowa w roku 2021 w Koloseum. Na prośbę papieża rozważania do stacji napisały dzieci z rzymskich parafii. W tekstach, w mojej ocenie bardzo głębokich i poruszających (nie mniej niż np. tekstów autorstwa teologów), pobrzmiewało ponaglenie dorosłych, by nie traktowali dziecięcego cierpienia jako czegoś nie na serio: „Wiesz, że także my, dzieci, mamy krzyże, które nie są ani lżejsze, ani cięższe od tych, jakie mają dorośli; to są prawdziwe krzyże, których ciężar odczuwamy też w nocy” – napisało jedno z dzieci. Ta droga krzyżowa była dobitnym przykładem, że dzieci, tak jak dorośli, mogą być z Bogiem w przyjaźni i realnej więzi.
Kolejną bardzo istotną inicjatywą papieża Franciszka dotyczącą duszpasterstwa najmłodszych są Światowe Dni Dzieci, stanowiące odpowiednik Światowych Dni Młodzieży. Pierwszy raz odbyły się w Rzymie i równolegle w diecezjach na całym świecie w dniach 25-26 maja 2024 roku. Jak podaje portal Catholic Standard, w ramach pierwszej edycji na placu św. Piotra na mszy zamknięcia zgromadziło się pięćdziesiąt tysięcy dzieci i rodziców. Papież, włączając się w chrześcijańską intuicję, prosił wtedy dzieci, aby modliły się o pokój, wierząc w szczególną skuteczność ich modlitwy.
Pozwólcie dzieciom… być dziećmi
Artykuł chciałbym spiąć ewangeliczną refleksją. Święty Marek w dziesiątym rozdziale swojej Ewangelii, idąc narracyjnie za Jezusem podążającym do Jerozolimy, opisuje wydarzenie, w którym uczniowie próbują odsuwać przynoszone Chrystusowi dzieci. Jezus miał je dotknąć i pobłogosławić (powtarzający się u Marka topos Jezusa-Mesjasza, który dotknięciem jest w stanie dać łaskę i błogosławieństwo). Wobec szorstkiego oporu uczniów Pan mówi zdecydowanie, by nie zabraniać dzieciom do Niego przychodzić i że do takich jak one należy Królestwo. Na końcu sceny Jezus bierze w objęcia dzieci i je błogosławi. Perykopa jest stworzona na zasadzie pokazania sprzecznych zachowań: szorstkie podejście uczniów – wielkoduszne branie na ręce dzieci, a następnie: niezrozumienie natury Królestwa Bożego przez uczniów – obiecanie Królestwa ludziom prostodusznym i ufnym jak dzieci. W markowym obrazie widzimy także powtarzającą się sugestię, że Królestwo, które obiecał Jezus, jest czymś całkiem innym, niż to, czego spodziewali się Mu ówcześni. Nie jest ono obiecane politycznym rebeliantom, a Mesjasz nie jest szefem zbrojnej rewolty przeciw złym władcom. Wręcz przeciwnie: odziedziczą je ci, którzy mają nastawienie podobne do tego, które mają dzieci – nie spekulują, oczekują dobra, są ufni i otwarci.
Oprócz powtarzanego często wyrażenia: „pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie” przedłużbym tę myśl na: „pozwólcie dzieciom być dziećmi”. Jezus nie dyskutuje z nimi, nie naucza ich, nie próbuje robić z nich młodych uczniów. Otwartością serca odpowiada na ich otwartość i szczerość, biorąc je w objęcia. To dla mnie kluczowa myśl: dzieci nie potrzebują, byśmy je „udoroślali”, ale też nie powinniśmy traktować ich protekcjonalnie. Wystarczy robić prostą, ale wymagającą rzecz: nie przeszkadzać rozwojowi ich wiary i odpowiadać szczerością na ich szczerość. Sprawa jest także duszpastersko wymagająca, bo trzeba z pokorą przyznać, że nie zawsze nasz dorosły świat jest religijnie lepszy, rozumiemy lepiej i wiemy poprawnie. Jezus w tym obrazie mówi: jeśli wasze postrzeganie prawdy, wiary, teologii nie będzie tak jak spojrzenie dzieci na świat, Królestwo nie jest dla was. Czy nasze dorosłe ego przyjmie takie zobowiązanie?
Dodałabym jeszcze jedną uwagę. Coraz mniej jest rodzin, w których rodzice wychowują dzieci do świętości, wskazując na relację z Bogiem. I czy tego chcemy, czy nie, Kościół musi przejąć tę rolę, jeśli chcemy mieć kiedyś wierzących dorosłych. Jak pisał ks. kard. Ryś: „To jest największe z możliwych niebezpieczeństw przygotowywać kogoś do Pierwszej Komunii, czy bierzmowania. Cóż z tego, że przyjmie Komunię i zostanie bierzmowany, skoro potem usiądzie na laurach, w poczuciu że osiągnął cel. Biedny ten Kościół, który w swych szeregach będzie miał takich „wiernych”. Bóg nas wybrał nie po to, żebyśmy przyjmowali komunię, ale byśmy stawali się jak On”. W mojej ocenie zainteresowanie Kościoła dziećmi wyłącznie przed Pierwszą Komunią i Bierzmowaniem, czyni więcej szkody niż pożytku. Nawet w dorosłych rodzicach utrwala się skojarzenie, że niedzielna msza św. różaniec, roraty, Droga Krzyżowa są dla dzieci pierwszokomunijnych i bierzmowanych.
Takie komentarze to złoto, merytoryczny, z sensem. Tak, dziękuję, niestety dużo jeszcze do zrobienia i skorygowania w tym temacie. Pozdrawiam, Bartłomiej Wojnarowski, autor.