W dorosłym życiu istnieje pewne wyrachowanie: sprawy idą według planu, trzeba się dostosować do społeczeństwa, unikać robienia obciachu, trzymać się w określonych ramach. Dzieci są wolne od spekulacji i dzięki temu, odważę się to napisać, wierzą Bogu i w Boga bardziej autentycznie niż my.
Akomodacje mszy dla dzieci, które miały być nowatorskim rozwiązaniem i przybliżać dzieciom tajemnicę liturgii, okazały się jedynie projektem dostosowanym do naszych wyobrażeń o dzieciach. Nie zabraniać przychodzenia dzieciom do Jezusa jest wezwaniem, by nie być zamkniętym w swojej wizji na to, czego potrzebują dzieci od duchowości. Nie bądźmy przemądrzali, nie patrzmy na dzieci jak na jakiś oddzielny „gatunek”, ale jak na ludzi, tylko z innym postrzeganiem świata.
Chciałbym zachęcić wszystkich do zaciekawienia się i pokory: zbyt mało wiemy jeszcze o dziecięcej psychice, działaniu mózgu dzieci i o tym, jak postrzegają one duchowość, by tak często mówić „na pewno”. Wsłuchujmy się w ich opowieści o Bogu i oczekiwania, aby odnaleźć czystość marzeń o świecie, o którym sami kiedyś marzyliśmy.
Nie dajmy się zwieść wyższościowej ironii i patrzeniu na dziecięcą duchowość z góry – być może jest ona nawet dojrzalsza i bardziej poukładana niż nam się wydaje. Wiele dzieci w kontakcie z Bogiem jest tak szczerych, jak oczekuje tego od nas Ewangelia.
W tej optyce może się okazać, że to my nauczymy się wiele od dzieci poprzez obserwację ich prostej i przede wszystkim prawdziwej duchowości.
Z życzeniami dobrej lektury
Bartłomiej Wojnarowski
redaktor naczelny miesięcznika „Adeste”