Przygaszone światło, dym świec lub kadzidła, wspólna modlitwa. Kapłan, modląc się, nakłada ręce na głowę młodego chłopaka, po czym ten osuwa się na podłogę jak nieprzytomny. W tym samym czasie jedna z dziewcząt zaczyna wypowiadać niezrozumiałe słowa, a kilka innych osób głośnym szeptem lub krzykiem wychwala Boga. Znasz to? Może podczas rekolekcji uczestniczyłeś w podobnej modlitwie. Może znajomy pokazał Ci w Internecie filmik z Ameryki, na którym setki tysięcy ludzi mdleją po nałożeniu rąk przez pastora. Może przeczytałeś artykuł o Toronto Blessing, uczestniczyłeś w dyskusji na temat Marcina Zielińskiego, szukałeś informacji o charyzmatach. Może spierałeś się, czy czytanie Harry’ego Pottera i słuchanie metalu rzeczywiście mogą prowadzić do opętania. Może tak jak ja zastanawiałeś się, i wciąż się zastanawiasz, ile tak naprawdę w tym wszystkim jest Ducha Świętego – a tam, gdzie nie chodzi o Jego działanie, to… o co?
Ruchy charyzmatyczne, zagrożenia duchowe, spoczynek w Duchu Świętym, dar języków, prorokowanie. I spajające to wszystko trudne słowo o greckim pochodzeniu – pentekostalizacja. Sprawa z pentekostalizacją jest naprawdę skomplikowana i bynajmniej nie zamierzam na tych kilku stronach stawiać śmiałych tez co do jej wpływu na Kościół. Chcę wskazać, że taki temat istnieje w Kościele – również polskim – i krótko, na spokojnie go przedstawić.
Religijne szaleństwo
Ks. Andrzej Kobyliński – profesor UKSW w Warszawie, uznawany za autorytet w dziedzinie ruchów charyzmatycznych – definiuje pentekostalizację (lub „uzielonoświątkowienie”) jako „niezwykle szybki wzrost liczebny różnego rodzaju wspólnot stricte zielonoświątkowych oraz proces stopniowego przekształcania wielu innych chrześcijańskich kościołów i związków wyznaniowych w jedną uniwersalną odmianę chrześcijaństwa charyzmatycznego w wymiarze globalnym” (Etyczne aspekty współczesnej pentekostalizacji chrześcijaństwa [w:] „Studia Philosophiae Christianae” 2014 nr 3, s. 93-130). Gwałtowność rozwoju wspólnot zielonoświątkowych obrazują statystyki, według których od momentu powstania w początkach XX w. aż do roku 2000 zyskały one ok. 100 milionów wiernych, a obecnie liczą sobie ponad 600 milionów członków. Do tego należy dodać wspomnianą przez ks. Kobylińskiego drugą stronę pentekostalizacji, czyli rozpowszechnianie „duchowości zielonoświątkowej” wśród innych wyznań chrześcijańskich – także wśród katolików.
Wróćmy jednak do wspólnot stricte zielonoświątkowych. Wyrosły one na przełomie wieków XIX i XX z rozwijającego się na gruncie ewangelikalnym metodyzmu. Za istotną cezurę zielonoświątkowcy uznają tzw. „przebudzenie przy Azusa Street”, mające mieć miejsce podczas spotkania modlitewnego w Los Angeles 9 kwietnia 1906 r. Zapoczątkowało ono działalność misji pastora Williama Seymoura przy Azusa Street 312, gdzie miało dochodzić do licznych doświadczeń charyzmatycznych (spoczynki w Duchu Świętym, dar języków, uzdrowienia), zaś za największą osobliwość uchodził fakt, iż zarówno czarnoskórzy, jak i biali wierni potrafili modlić się razem w jednej wspólnocie. Jeszcze w kwietniu 1906 r. dziennik „Los Angeles Times” donosił, że przy Azusa „biali i czarni łączą się w religijnym szaleństwie”. Ukształtowana w Los Angeles religijność, nazwana z czasem duchowością zielonoświątkową, została szybko rozprzestrzeniona na świecie. Już w rok po wydarzeniach przy Azusa Street „misjonarze” wspólnoty dotarli do Indii, a przed wybuchem II wojny światowej pentekostalizm był obecny w wielu krajach Azji, Afryki i Ameryki. Od lat dwudziestych XX wieku wspólnoty zielonoświątkowe zaczęły się pojawiać także w Europie, w tym na ziemiach polskich (Śląsk Cieszyński).
W latach sześćdziesiątych XX wieku doszło do „drugiej fali pentekostalizmu”, czyli wykształcenia tzw. ruchu charyzmatycznego. Druga fala nie zakładała tworzenia nowych wspólnot, ale przenikanie elementów duchowości zielonoświątkowej do tradycyjnych wspólnot protestanckich, a także Kościoła katolickiego. Wiązało się to z recepcją Soboru Watykańskiego II, na gruncie którego w Kościele zaczęły się rozwijać ruchy charyzmatyczne – przede wszystkim Odnowa w Duchu Świętym. To właśnie pokłosiem drugiej fali jest obecność charyzmatycznych spotkań modlitewnych w Kościele – na naszym polskim podwórku najczęściej spotkamy się z nimi we wspólnotach związanych z Drogą Neokatechumenalną, Odnową w Duchu Świętym czy Ruchem Światło-Życie.
Dla porządku należy wspomnieć również o trzeciej fali, związanej z powstaniem na gruncie pentekostalizmu w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych tzw. wspólnot neocharyzmatycznych. Trzecia fala kładła największy nacisk na nadprzyrodzone przeżycia, jednak przez większość „tradycyjnych” zielonoświątkowców uważana jest za wynaturzenie duchowości pentekostalnej. Sztandarowym przykładem trzeciej fali są spotkania wspólnoty Toronto Blessing, w trakcie których uczestnicy mieli wpadać w stan „upojenia Duchem Świętym”, masowo mdleć, doznawać konwulsji, tarzać się po ziemi czy zanosić histerycznym śmiechem. Za „herezję pentekostalizmu” uznaje się także wykształconą w trzeciej fali teologię sukcesu, zakładającą, że doczesne osiągnięcia i powodzenie są nagrodą od Boga za dobre życie.
To tylko fragment tekstu, który ukazał się w 24 numerze Miesięcznika Adeste.
Jeżeli podoba Ci się to, co robimy – kliknij w poniższy przycisk aby dowiedzieć się, jak możesz nam pomóc w rozwoju!