Czciciel Matki Najświętszej, założyciel Rycerstwa Niepokalanej, zakonnik, doktor teologii, filozofii i dziennikarz. Dziś powiedzielibyśmy, że niewiele jest osób mogących poszczycić się takim CV. Wówczas było to równie imponujące, jednak ojciec Kolbe chciał po prostu chwały Bożej, czci Maryi i świętości. Drogowskazem życia były dla niego dwie korony, które w niezwykły sposób stały się symbolem franciszkanina.
Kapitan Nathan Algren dotknął w pokłonie czołem ziemi. Japoński cesarz Mutsuhito trzymał w ręku miecz samuraja Katsumoto i spoglądał na Algrena. Był głęboko poruszony. W końcu powiedział: „Opowiedz mi, jak umarł”. Amerykanin podniósł wzrok i zauważył, że cesarz przy nim klęczy. Odpowiedział: „Nie, opowiem ci, jak żył”. Jedna z ostatnich scen filmu Ostatni Samuraj jest z pewnością znana szerokiej publiczności, jednak pozwoliłem sobie króciutko ją przytoczyć, żeby ukazać pewną prawdę o bohaterze tego tekstu. Większość z nas wie, w jaki sposób zginął ojciec Kolbe, ale czy wiemy, jak żył? Co po sobie zostawił? Św. Maksymilian poświęcił się dla Franciszka Gajowniczka, wybierając dobrowolną śmierć głodową, lecz jego życie również było jednym wielkim poświęceniem. Bogu, Niepokalanej i drugiemu człowiekowi. Jakby to powiedział kapitan Algren – opowiem Wam, jak żył.
Franciszkański filozof i teolog
Maksymilian, a właściwie Rajmund Kolbe, urodził się 8 stycznia 1894 roku w Zduńskiej Woli. Do tej pory na tamtejszej stacji PKP widnieje napis: „Miejsce urodzenia i chrztu św. Maksymiliana Marii Kolbego”. Rajmund dorastał w rodzinie katolickiej o ugruntowanych wartościach, opierających się na wierze i miłości. Był jednym z czwórki braci i od małego były mu wpajane energia i zaradność życiowa. Owa energia, jak to bywa u małych chłopców, przejawiała się czasami w postaci psot. Wówczas mały Rajmund zwykł modlić się o dobry humor dla rodziców i krótki czas ich gniewu.
Jego ulubioną modlitwą było Zdrowaś Maryjo. Przyszłego świętego wyróżniała szczególna miłość do Niepokalanej. Zdaje się, że to sam Bóg wybrał go, by był apostołem Bożej Rodzicielki. Kiedy w dzieciństwie młodemu Rajmundowi objawiła się Matka Boża, chłopiec musiał dokonać wyboru. Maryja pokazała małemu Mundkowi dwie korony – cierniową i złotą, prosząc, by zdecydował się na konkretną drogę swego życia. Chłopiec wybrał obie.
Maximus
Imię Maksymilian zostało nadane Rajmundowi w czasie ślubów zakonnych do franciszkańskiego nowicjatu. Szesnastoletni chłopak został Maximusem (z łac.), co znaczy największy, najwyższy, najznakomitszy. I rzeczywiście stał się taki – na chwałę Boga, rozszerzając kult Maryi na cały świat.
28 października 1912 roku Maksymilian wyjechał na filozoficzne studia do Rzymu. W trakcie nauki, 28 października 1914 roku, przyjął tonsurę oraz złożył śluby zakonne. Składając przyrzeczenia, przyjął dodatkowe imię – Maria. Był to akt ku czci jego największej miłości – Najświętszej Maryi Panny. W październiku 1915 roku ukończył studia i uzyskał tytuł doktora filozofii. Zaraz po uzyskaniu dyplomu z jednego kierunku rozpoczął studia teologiczne. Franciszkanin był bardzo uzdolniony. Oprócz ukończenia dwóch kierunków był blisko porozumienia z jednym z wydawnictw naukowych. Otóż ojciec Kolbe stworzył własny projekt pojazdu przemieszczającego się pomiędzy planetami. Etereoplan był, na ówczesne czasy, nowatorskim pomysłem. Nie potrzebował śmigła ani koła – zasadą ruchu był odrzut. Ostatecznie jego projekt nie został opublikowany. Bóg miał dla niego inną drogę.
Czciciel i Rycerz Niepokalanej
W 1917 roku, za pontyfikatu Benedykta XV, przypadała czterechsetna rocznica rewolucji protestanckiej oraz dwusetna rocznica powstania masonerii. Trzeba również wspomnieć o czterysta siedemnastej rocznicy spalenia na stosie Giordana Bruno, bowiem to właśnie 17 lutego w Rzymie zorganizowano huczną manifestację masońską. Uczestnicy przed placem św. Piotra skandowali bluźniercze hasła oraz nieśli sztandary, na których Lucyfer deptał głowę św. Michała Archanioła. Świadkiem tych wydarzeń był młodziutki student – brat Maksymilian Maria Kolbe. To zdarzenie wstrząsnęło młodym franciszkaninem – była to nie tylko bluźniercza manifestacja, ale również przykład dogłębnie ukazujący rozszerzanie się zła, gdy dobro milczy. Prawdą jest, że tamtego dnia w Wiecznym Mieście rozlało się morze zła, ale, dzięki inicjatywie późniejszego świętego, jeszcze mocniej rozlała się łaska (por. W. M. Waszkiewicz, Wojsko szatana. Wojsko Niepokalanej, „Polonia Christiana” styczeń/luty 2017, s. 87).
Zapał młodego zakonnika był ogromny. Dość powiedzieć, że w pierwszym odruchu poprosił swoich przełożonych, by pozwolili mu udać się do siedziby masonerii i nawrócić ich Wielkiego Mistrza. Ojcowie powstrzymali zapędy brata Maksymiliana, który postanowił rozpocząć ciężką pracę na polu duchowym (por. tamże). 16 października 1917 roku – nota bene, jak napisał m.in. br. Wawrzyniec Maria Waszkiewicz, trzy dni po fatimskim Cudzie Słońca – franciszkański zakonnik założył wielkie stowarzyszenie poświęcone Najświętszej Maryi Pannie. Nazwał je Militia Immaculatae (z łac.), czyli Rycerstwo Niepokalanej. Papież Benedykt XV udzielił zgromadzeniu swojego błogosławieństwa, jednak Stolica Apostolska oficjalnie uznała stowarzyszenie pięć lat później, nadając mu miano Pobożnego Związku Rycerstwa Niepokalanej.
Istota MI
Maksymilian Kolbe w następujący sposób opisał cel MI: „Celem naszym jest starać się o nawrócenie grzeszników, heretyków, schizmatyków itd., a najbardziej masonów i o uświęcenie wszystkich pod opieką i za pośrednictwem Najświętszej Maryi Panny Niepokalanej. Warunkiem przystąpienia do Rycerstwa jest oddanie się całkowicie N M Pannie Niepokalanej jako narzędzie w Jej niepokalanych rękach oraz nosić Cudowny Medalik” (por. Statut MI). Rycerstwo Niepokalanej stało się ogromnym stowarzyszeniem, które działa po dziś dzień. Wstąpić w jego szeregi może każdy, niezależnie od wieku czy stanu powołania.
Obowiązki wynikające z przynależności do MI są oparte na miłości do Niepokalanej i chęci służby bliźniemu – trzeba zawierzyć się Matce Boga. Jak to zrobić? Ojciec Kolbe pisał o tym w następujący sposób: „Oddać się Niepokalanej możemy w różnoraki sposób, a oddanie to możemy wyrazić różnymi słowami, a nawet wystarczy jedynie wewnętrzny akt woli, bo ten właściwie zawiera istotę naszego oddania się Niepokalanej. Można na przykład klęknąć przed obrazem czy figurą Matki Najświętszej i z całą gorliwością oddać się Jej na własność, jako narzędzie w Jej niepokalanych rękach. Do tego może posłużyć akt poświęcenia Niepokalanej…” (Kolbe M., Oddanie się Niepokalanej, 2000). Każdy Rycerz jest wezwany, by realizował cele MI zgodnie ze swoim powołaniem – nie ma praktyk, których zaniedbanie skutkowałoby grzechem, choćby najmniejszym. Jeśli ktoś jest zainteresowany wstąpieniem w szeregi MI, odsyłam na stronę internetową – mi-polska.pl.
Ku Maryi
Dziś powiedzielibyśmy, że założenie MI okazało się strzałem w dziesiątkę. Ta inicjatywa była kołem zamachowym ogromnego przedsięwzięcia, które rozszerzyło się poza granice Polski. Kiedy w 1922 Stolica Apostolska oficjalnie uznała Rycerstwo Niepokalanej, ojciec Kolbe postanowił pójść krok dalej. W tym samym roku zaczął wydawać katolickie pismo. Miesięcznik był poświęcony Najświętszej Maryi Pannie i nosił nazwę „Rycerz Niepokalanej”. Pięć lat później powstał klasztor w Niepokalanowie, który jednocześnie był siedzibą pierwszego wydawnictwa miesięcznika.
Jednym z największych pragnień ojca Kolbe było rozszerzanie czci Bogarodzicy. W związku z tym w 1930 roku wyjechał do Japonii, gdzie w Nagasaki założył bardzo podobne miejsce do klasztoru w Niepokalanowie i zaczął wydawać pismo po japońsku. Warto wspomnieć, że wyjeżdżając do Azji, ojciec Kolbe nie znał języka. Maksymilian marzył, by takie miejsca powstały w każdym zakątku świata – tego niestety nie udało mu się zrealizować. W 1936 roku wrócił do Polski i ponownie objął stery w Niepokalanowie. W 1939 roku przebywało tam prawie siedemset osób – zakonników oraz kandydatów. Ojciec Kolbe nie zamierzał jednak na tym poprzestać i jeszcze przed wojną (od 1938 r.) w Niepokalanowie zaczęła funkcjonować radiostacja.
Franciszkanin odszedł do Domu Ojca 14 sierpnia 1941 roku, w wigilię Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. W dniu kanonizacji Ojca Kolbe, 10 października 1982 roku, na Placu św. Piotra, ówczesny papież Jan Paweł II w homilii powiedział: „Maksymilian nie »umarł« – ale »oddał życie… za brata«. Była w tej straszliwej po ludzku śmierci cała ostateczna wielkość ludzkiego czynu i ludzkiego wyboru; sam się dał na śmierć z miłości…”. Myślę, że życie św. Maksymiliana było świadectwem walki i ostatecznego zwycięstwa dobra nad złem. Droga franciszkanina była trudna, jednak zawsze przyświecał mu cel, który sam na początku wybrał. Dwie korony. Cierniowa i złota. Prawdziwa sztuka wyboru.