adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj

Skazany na Boga? – obraz powołania w Ojcu Stu

magazine cover

youtube.com

Do kościoła wchodzi starszy mężczyzna, ciągnąc przed sobą wózek. Siedzi na nim jego schorowany syn Stuart. Przed ołtarzem stoi grupka osób: księża, biskup i kobieta w białej sukni, która uśmiecha się do mężczyzny na wózku. To nie jednak z nią, ale z Bogiem czekają Stuarta zaślubiny.

Ta jedna z ostatnich scen z filmu Rosalind Ross niesie w sobie duży ładunek emocjonalny. W jej trakcie padają także ważne słowa o cierpieniu. I to w filmie, który przez pierwszą połowę jawi się nam jako komedia, a główny bohater wydaje się bliżej więzienia niż seminarium. Czy to paradoks?

Od ringu do seminarium

Ojciec Stu to w dużej mierze film jednej osoby – Marka Wahlberga. Aktor poza graniem głównej roli zaangażował się we współfinansowanie filmu oraz pełnił rolę producenta. To także on zdecydował o powierzeniu reżyserii scenarzystce Rosalind Ross. Drugie głośne nazwisko wiąże się z rolą ojca głównego bohatera, gdyż wcielił się w niego Mel Gibson. Aktor, który po wielu przejściach oddalił się od Kościoła i zburzył wizerunek nieugiętego katolika w Hollywood. Rola w Ojcu Stu nie wydaje się jednak przypadkowa. Jest niemal odzwierciedleniem losów samego aktora. Najważniejszym bohaterem filmu jest jednak ojciec Stuart Long. To na podstawie jego burzliwych losów powstał scenariusz.

Stuart jako nastolatek przejawiał duże zainteresowanie sportem. Trenował m.in. zapasy, a w czasie studiów zainteresował się boksem. W 1985 r. zdobył tytuł wagi ciężkiej stanu Montana. Jego zainteresowania był jednak szersze – rok później uzyskał dyplom z literatury angielskiej.

Życie Stuarta zmieniło się pod wpływem wypadku motocyklowego, w którym otarł się o śmierć. Moment ten był początkiem jego religijnego nawrócenia. Niedługo potem, pod wpływem dziewczyny, zdecydował się ochrzcić. Nie wybrał jednak drogi małżeńskiej. Zaczął myśleć o kapłaństwie. Jego uwagę zwrócił zakon franciszkanów. Ci wysłali go początkowo na jeden ze swoich uniwersytetów, gdzie uzyskał tytuł magistra filozofii, a potem za namową braci skierował się do seminarium diecezjalnego w Helenie.

Plan zostania księdzem skomplikowała medyczna diagnoza. Stuart okazał się chorować na rzadką i nieuleczalną chorobę dotykającą mięśnie. Ta diagnoza zapoczątkowała wiele momentów zwątpienia: od wątpliwości przełożonych, czy w ogóle w takim stanie będzie mógł pełnić posługę kapłańską, po załamanie Stuarta podczas pielgrzymki do Lourdes. Momentem przełomowym miały okazać się dwa wydarzenia – druga wizyta w grocie w Lourdes oraz odwiedzenie katedry Notre Dame, w której miał poczuć, że jego choroba stanowi wezwanie i powinien ofiarować ją Bogu.

Podobieństwa i różnice

To dokładne przedstawienie biografii nie tylko rzuca światło na osobę księdza, ale także pozwala dostrzec podobieństwa i różnice w filmowej biografii. Pomimo tego, że w jednym z wywiadów Walhberg podkreślał, że ważne było dla niego wierne odwzorowanie losów księdza, scenariusz Rosalind Ross przedstawia kilka istotnych zmian. W jej ujęciu Stuart Long zostaje ukazany jako prosty bokser ze skłonnością do konfliktów, a twórcy rezygnują z ukazania punktu zwrotnego, jakim była pielgrzymka do Francji.

Gdy lekarz stwierdza, że duchowny nie jest w stanie wykonywać dalej swojego zawodu, Stu decyduje się odnaleźć dla siebie nową drogę. Postanawia przenieść się do Los Angeles i szuka szczęścia w aktorstwie (ojciec Stu rzeczywiście miał epizod związany z aktorstwem). Te początkowe sekwencje filmu podkreślają przede wszystkim charakter bohatera. Po otrzymanej diagnozie nie załamuje się, od razu stara się wprowadzić swoje pomysły w życie. Tak samo dzieje się w przypadku poznania Mary, która udziela się w lokalnym kościele. Zdobycie dziewczyny Stu uznaje za kolejne wyzwanie i ze względu na nią decyduje się przyjąć chrzest. W postawie filmowego Stu widoczny jest zaraźliwy optymizm. Pomimo pierwszych niepowodzeń nie skupia się na swoich porażkach, tylko działa dalej.

Niemniej trudno nie dostrzec, że jego decyzja o przyjęciu chrztu nie opiera się na prawdziwej i głębokiej wierze. Rzeczywista zmiana dokonuje się po wypadku motocyklowym.

Stu w interpretacji Walhberga jest człowiekiem, który mocno trzyma się ziemi. Proces nawrócenia dokonuje się w nim stopniowo, nie bez widocznych spięć, pytań i kryzysów. Warte odnotowania są także katechezy, w jakich uczestniczy Stu w przygotowaniu do chrztu. Pomimo tego, że podczas nich padają podstawowe prawdy wiary, jako widzowie nie odbieramy tych scen jako próby ewangelizacji na siłę. Są one naturalnie wplecione w przygotowania bohatera i pod tym względem stają się istotnym elementem historii, co dla bohatera także nie okazuje się łatwe.

W pewnym momencie, po trudnej rozmowie z Mary, Stu poświęca jednak wszystkie swoje siły i uwagę, aby zostać kapłanem. Wtedy pojawia się druga diagnoza lekarska: okazuje się, że Stu cierpi na rzadką chorobę dotykającą mięśni.

Zobacz też:   Biskup, patron zakochanych (i nie tylko).

Odmienna droga do powołania

Kwestię powołania twórcy filmu ukazują w trzech kluczowych przestrzeniach. Jedną z nich jest seminarium, do którego Stu uczęszcza jeszcze przed diagnozą. Pomimo tego, że otrzymuje wsparcie od innych seminarzystów, jeden z nich nie akceptuje Stuarta. Seminarzysta Jacob uznaje, że ten ze względu na swoje problemy z prawem, trudną przeszłość i ciężki charakter nie powinien zostać księdzem. Uznaje jego przemianę za niewiarygodną, ale także w pewien sposób nie akceptuje Stu ze względu na własne wątpliwości. W pewnym momencie Jacob udaje się do spowiedzi do mocno już schorowanego Stuarta. Przyznaje mu, że właściwie był wychowywany na księdza od dziecka. Nie jest pewny, czy to rzeczywiście powołanie, czy działanie narzucone przez najbliższych. Przyznaje, że zazdrości Stuartowi determinacji w zostaniu księdzem w momencie, kiedy co chwila życie stawia przed nim kolejne przeszkody. Podczas gdy on pomimo braku takich trudności ciągle wątpi.

Wątek ten ukazuje, jak różnie może być umotywowane wstąpienie do seminarium. Droga Stu stanowi zaprzeczenie sytuacji Jacoba, który zdawał się dorastać w warunkach idealnych, naznaczonych wiarą, być może pozbawionych momentów kryzysu i próby – które z kolei naznaczyły całe dorosłe życie Longa. W pewien sposób pomimo początkowej niechęci i wrogości Jacob dostrzega w Stuarcie prawdziwego świadka wiary, sprawdzonego przez najcięższe sytuacje.

Świadectwo w cierpieniu

Kwestia cierpienia to kolejna przestrzeń, w której owo powołanie zostaje ukazane. Dotyka ona samego Stuarta, ale także jego rodziców, a zwłaszcza jego ojca, Billa. Pod wpływem śmierci młodszego dziecka Bill popada w alkoholizm i oddala się od rodziny. Zdaje się też, że cały swój ból wyładowuje na starszym synu. Dorosła relacja Stuarta z ojcem jest trudna, pełna ukrytych zarzutów i pretensji.

Sytuacja zaczyna się zmieniać po tragicznej diagnozie. Bill nie jest w stanie początkowo zrozumieć, jak jego syn może znosić chorobę oraz dalej wielbić Boga i Mu ufać. Uznaje, że śmierć młodszego syna, a teraz choroba Stuarta przekreślają obraz dobrego i miłosiernego Boga. Bill decyduje się jednak opiekować coraz bardziej schorowanym synem. W tym momencie Stuart staje się znów jak bezradne dziecko, a Bill staje się prawdziwym ojcem. Można tu mówić wręcz o odwróceniu biblijnego motywu: marnotrawny ojciec zostaje na nowo przyjęty przez miłosiernego syna. Scenom tym trudno odmówić siły wyrazu i autentyczności. Wychodzą one poza proste religijne formuły, które także zdarzają się w filmie Ross. To właśnie świadectwo Stuarta pogrążonego w cierpieniu sprawia, że jego ojciec zbliża się do Boga, postanawia rozpocząć terapię, a także odnawia relacje z matką.

Równie mocną scenę stanowi moment przyjęcia święceń. Stuart niezdolny do chodzenia, mocno już sparaliżowany, jest podtrzymywany przez braci seminarzystów, a następnie położony przed stopniami ołtarza. Ten krótki obraz ukazuje jego ogromną determinację, ale także ogromne zaufanie planowi Bożemu.

Warto przyjrzeć się kazaniu, jakie Stuart wygłasza po otrzymaniu święceń. Podkreśla, że jego cierpienie okazało się darem od Boga: „To życie, nieważne jak długie, to tylko moment cierpienia, który przygotuje nas na wieczną chwałę. Nie powinniśmy modlić się o łatwe życie, ale o siłę, która pomoże nam przezwyciężyć trudności. Doświadczenie cierpienia jest najwspanialszym wyrazem Bożej miłości, szansą, by zbliżyć się do Chrystusa”.

To ostatnie zdanie jest chyba najtrudniejsze w całym filmie Rosalind Ross. Cierpienie, jakiego doświadcza Stuart, staje się rzeczywiście niezwykle wyrazistym świadectwem jego wiary i prowadzi do nawrócenia jego ojca, lecz jednocześnie stanowi trudną naukę. Czy zawsze cierpienie tak uszlachetnia? Czy kieruje nas za każdym razem ku wyższym celom, uczy pokory i ufności?

Film w tym momencie porusza temat rzekę i ukazuje go z jednej perspektywy, jednak pomocne mogą okazać się tu słowa wypowiedziane w wielkopiątkowym kazaniu na Jasnej Górze przez podprzeora paulinów: „Dlaczego tak pozytywnie wypowiadamy się o krzyżu? Czcimy, go, bo krzyż Chrystusa nie jest cierpieniem po prostu, ale jest miłością w cierpieniu. Gdyby w centrum odkupienia postawić cierpienie, to stałaby się dla nas niezrozumiała zarówno postawa Ojca Niebieskiego, jak i Syna. Przecież Bóg jest miłością i zatem Ojcu Niebieskiemu i Jego jednorodzonemu Synowi chodziło o objawienie łączącej ich miłości, a zarazem o włączenie w te ich relację miłości całego rodzaju ludzkiego, każdego człowieka. Chodziło o objawienie miłości wiernej i niezłomnej, nawet w największym cierpieniu”.

Wydaje się, że ojciec Stuart Long mógłby podpisać się pod tymi słowami jako świadek miłości pomimo cierpienia.

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

O autorze

Absolwent kulturoznawstwa, zakochany w filmie, literaturze, oraz pisaniu (nie tylko publicystycznym). Wierzy, że w kulturze popularnej można poruszać ważne tematy bez popadania w banały, z większą nadzieją wobec człowieka i jego poszukiwań, niż to zazwyczaj bywa.
Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.