W kinach można obejrzeć brytyjski horror o wymownym tytule: Przebudzenie Dusz. Czy to coś więcej niż kolejna opowieść o nawiedzonych domach lub quasi egzorcyzmach, które serwuje nam często kino?
W kinie brytyjskim pojawiło się w ostatnich latach kilka filmów, które podjęły się spraw wiary. Co zaskakujące, nie spoglądając na nią z perspektywy negatywnej. Wystarczy wymienić chociażby Kalwarię (2014 r.), serial Broken (2017 r.) czy film Gniew (2017 r.). Brytyjski horror, który jest obecnie w kinach, przyciąga nie tylko tytułem, ale także zwiastunem i opisem:
Sceptyczny wobec zjawisk paranormalnych profesor Goodman otrzymuje list. W trakcie śledztwa spotyka na swojej drodze trójkę osób nawiedzanych przez duchy(…) to nie opowieści same w sobie będą najbardziej przerażające, tylko prawda kryjąca się za nimi wszystkimi (fragment opisu dystrybutora).
W kinie mieliśmy do czynienia z wieloma opowieściami o duchach, ale Przebudzenie Dusz zdaje się sugerować, że nie będzie to tylko historia z kategorii przeżyć rodem z domu strachów. Czy jest głębszą próbą spojrzenia na zjawiska nadprzyrodzone?
Jak wskazuje powyższy opis, główny bohater to sceptyk wobec zjawisk wykraczających poza świat widzialny, choć sam wywodzi się z rodziny żydowskiej o religijnym korzeniach. Do zmiany w jego myśleniu o świecie miał się przyczynić Charles Cameron, profesor prowadzący w telewizji program obnażający zjawiska paranormalne.
Goodman stał się, tak jak jego autorytet akademikiem, który za pomocą telewizji demistyfikuje wszelkiej maści oszustów zarabiających na osobach rozpaczliwie pragnących skontaktować się ze zmarłymi członkami rodziny. Jak zauważa prof. Cameron, przeraża nas myśl, że człowiek mógłby tak po prostu przestać istnieć, że już nie nawiążemy z nim kontaktu. Cameron nazywa to “lękiem egzystencjalnym”.
Tą pewność psychologicznej diagnozy okazuje także Goodman. Jednak pewnego dnia do jego domu trafia przesyłka , w której znajdują się akta dotyczące trzech niewyjaśnionych spraw. Każda z nich dotyczy innej osoby i jej spotkania ze zjawiskami duchowymi. Pomimo początkowego oporu bohater podejmuje się próby ich rozwiązania.
Warto zauważyć, że choć w przypadku Przebudzenia Dusz można mówić o środkach typowych dla gatunku jakim jest horror: momenty zawieszenia i niepokojącego oczekiwania, złowieszcza muzyka (sama przyprawiająca o ciarki), czy pojawiające się sporadycznie “jump scary” – film jest jednocześnie nie pozbawiony słownego humoru, dobrze oddającego humor z wysp.
Nie tylko poczucie humoru decyduje o specyfice śledztwa prowadzonego przez Goodmana, ale także retrospekcje z wydarzeń, jakie przedstawiają mu kolejni świadkowie. Ich opowieści, choć nie pozbawione przerażającego klimatu, przywodzą jednak na myśl czasem groteskowe obrazy duchów ( czy może także demonów) rodem z innych popkulturowych przedstawień. A jednak pomiędzy tymi „przesłuchaniami” samego bohatera nawiedzają dziwne wizje.
https://www.youtube.com/watch?v=vLD3mlqECEU
Goodman na swojej drodze spotyka także księdza, który jeden z przepadków tłumaczy w kategoriach dowodu na istnienie duszy. A świadczyć ma o tym efekt, jaki wywołało w człowieku rzekome spotkanie ducha: odwiedził sparaliżowaną córkę. Duchowny rozpatruje więc wydarzenie ze względu na dobro, jakie przynosi. Goodman oczekuje jednak namacalnego dowodu.
Czy Przebudzenie Dusz, staje się więc w tym przypadku drogą bohatera od sceptycyzmu do wiary? W pewnym momencie w filmie pada zdanie: “za bardzo wierzysz w zdrowy rozsadek”.
To jednak blef. Podwójny blef. Przebudzenie Dusz mami nas tą wizją, cały czas sugerując, że dojdzie do obnażenia czysto naukowego światopoglądu, dokonuje jednak w odpowiednim momencie zaskakującego twistu.
Nie zdradzam jakiego, ale humor i nieco przerysowane wizje duchów uzupełniają tę filmową zmianę. Przebudzenie dusz staje się w ten sposób także nieco ukrytą parodią filmowych wizji duchów, a widzów pozostawia w poczuciu być może nawet pewnego rozczarowania. Sam tytuł oryginalny zdejmuje jednak z filmu ten poważny ton, jaki dali mu polscy tłumacze. Ghost stories w końcu można też tłumaczyć jako historyjki o duchach.
Czy to zarzut? W pewnym sensie tak, jeśli oczekiwało się tego, co zasugerował nam zwiastun. Innego spojrzenia na świat duchowy, nawet jeśli z perspektywy nieco fantastycznej. Jednocześnie humorystyczne, groteskowe a jednak nadal straszne spojrzenie twórców Przebudzenia dusz, przypomina nam także o częściej dominującym spojrzeniu na sprawy duchowe w angielskiej kulturze.
Wystarczy wspomnieć grupę Monty Pythona i Żywot Briana, czy inne odniesienia do religii zawarte w ich poszczególnych skeczach. Tak też było w filmie Gilliama (także członka MP) Jabberwocky, w którym nie brakowało ostrej satyry na stan duchowny i na same sprawy wiary. Żeby nie zamknąć przykładów tylko w tej grupie, można podać także film Szaleństwo Króla Jerzego, który jednak bardziej staje się satyrą na monarchie niż religię, ale zawiera się w nim ten typowo brytyjski humor, który lubi naśmiewać się z każdego tematu.
W tym typie humoru przejawia się jakaś pewność co do nieobecności świata duchowego. Angielski sceptycyzm. Być może przykłady podane z początku nieco go równoważą, ale to być może różni nasze poczucie humoru od angielskiego. Nadal są u nas takie tematy, których nie ujęlibyśmy w kategoriach szyderstwa. Nawet jeśli się zdarzają, nie spotykają się z ogólnym przyjęciem.
Przebudzenie dusz nie idzie aż tak daleko, to film bardziej wyważony i warto jednak podkreślić, że pomimo tych spostrzeżeń to film bardzo oryginalny, bardzo dobrze zagrany. Wystarczy wspomnieć chociażby o świetnej kreacji Alexa Lawthera (grającego równie udanie w serialu The End of the F***ing World), czy szerzej znanego publiczności Martina Freemana.
Przebudzenie dusz to także kolejny dowód (obok tegorocznego Cichego Miejsca), że horror może podejmować się ambitnych tematów i poruszać sprawy egzystencjalne. Czy warto w takim razie poświęcić mu swój wieczór? Tak, ale bez nadziei na duchowe odkrycia.