adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj
Z życia Kościoła

Pontyfikat światłocieni

fot. Marceli Hejwowski

Dobiegło końca ziemskie pielgrzymowanie papieża z argentyńskich peryferii. To był czas bardzo zaskakujący i na pewno arcyciekawy.

Abdykacja Benedykta XVI była jak grom z jasnego nieba. Niemiec teolog przyzwyczaił nas do bardzo spokojnego i introwertycznego – zwłaszcza na tle charyzmatycznego Polaka z Wadowic – stylu bycia. Wiedzieliśmy, czego się po nim spodziewać. Z jednej strony jego doświadczenie akademickie przejawiało się w mówieniu bardzo prostym i klarownym językiem w krótszych wystąpieniach przed „prostym ludem”. Z drugiej strony jako twórca adhortacji, dokumentów, książek porywał swoim stylem. Nie był ani charyzmatyczny, ani nieziemsko błyskotliwy, po prostu normalny, pobożny i mówiący z sensem pontifex. Ratzinger przeszedł bardzo długą drogę od jednego z czołowych progresywistów czasów Vaticunum II do centrowych, wyważonych pozycji z czasów „szefa Świętego Oficjum” i papiestwa. 

Stąd ten ruch wywołał sporo zamieszania. Namnożył oczywiście teorii spiskowych, ale również stawiał pytania o jego następcę. Wielu obawiało się, że sytuacja się znacząco pogorszy. Pamiętam, jak jeden pozujący na katolickiego publicystę redaktor w pewnym periodyku uspokajał, że kogokolwiek wybierze kolegium, to będzie to „żelazny kardynał”, który zagwarantuje kontynuację pontyfikatu Benedykta XVI czy wręcz będzie przeprowadzał kontrrewolucję i kontrreformację w pogrążonym w błędach świecie.

Wybrano kardynała, który rzadziej pojawiał się w katalogach tzw. papabile. Choć później pojawiły się rzekome przecieki, że kard. Bergoglio już podczas konklawe, które wybrało kard. Ratzingera, był mocnym kandydatem. Na pewno nie był on szerzej znany w Polsce. Stąd na początku antykościelne media próbowały grzać temat jego rzekomej współpracy z dyktaturą wojskową w Argentynie. „Wybrano ch…, który donosił juncie” – powiedziała jedna z niezbyt rozsądnych celebrytek czy też dziennikarek (bez sprawdzania nie pamiętam nawet nazwiska, ale z drugiej strony czy to ważne?). Wyszło wtedy na jaw, że wręcz przeciwnie, wyniesiony do godności biskupiej przez Jana Pawła II Argentyńczyk pomagał dysydentom politycznym, a nie na nich donosił. 

Niedługo potem medialne kreacje się zmieniły. Papieża zaczęto przeciwstawiać polskim hierarchom i obrazować jako „fajnego faceta”, który „chce zmienić Kościół na lepsze”. 

Tyle wstępu. Jaki to był pontyfikat? Przyjrzymy się pewnym aspektom rządów papieża Franciszka.

Gesty

Pierwsze, co się wybiło, to pewne symboliczne gesty. Zaczęło się od tego, że papież Franciszek wyszedł powitać tłum ubrany jedynie w białą sutannę. Wróć. Tak właściwie rozpoczęło się od imienia. Franciszek. Nie było nigdy papieży o tym imieniu. Od razu też zostało to imię skojarzone z ubóstwem. Dodatkowo w mediach pojawiła się informacja, jakoby Franciszek miał właśnie odmówić noszenia tradycyjnego stroju, mówiąc: „karnawał się skończył”. 

Papież odmówił też noszenia papieskiego obuwia (chociażby czerwonego) i nosił dalej swoje czarne buty. To był jeszcze stosunkowo mało kontrowersyjny gest. Później gesty stały się coraz bardziej spektakularne i jednocześnie budzące kontrowersje wśród bardziej zainteresowanych tematem. Franciszek pozostał w hotelu św. Marty (w którym się zatrzymał przed konklawe), rezygnując z noclegu w apartamentach papieskich (wciąż jednak korzystając z nich w pracy). Niewątpliwie już wtedy ludzie odpowiedzialni za jego ochronę musieli kląć w duchu na ten pomysł. Potem papież zrezygnował z papamobile. Nie tylko dostarczając jeszcze więcej trudności ochronie, ale i powodując, że firma wytwarzająca papamobile zrezygnowała z wspierania pewnych kościelnych dzieł w innych częściach globu. 

Pięknym gestem oczywiście było odwiedzenie papieża emeryta. Chyba każdy pamięta „witających się dwóch papieży”. Ogólnie wzajemna komunikacja na linii Ratzinger-Bergoglio zdawała się przyjazna i budząca nadzieję. 

Gestów jednak było znacznie więcej. Całowanie stóp afrykańskich polityków, braterski uścisk z patriarchą Cyrylem (do dziś nie wiadomo, czemu to spotkanie właściwie służyło), mycie nóg więźniom w rzymskim zakładzie penitencjarnym itd. Niektóre były, że tak się ośmielę powiedzieć, „w punkt”. Inne były niezrozumiałe dla Europejczyka. Weźmy to zamówienie całej nowej kolekcji ornatów po to, żeby odłożyć do szafy stare, by liturgia wyglądała skromniej. Jak się nad tym głębiej zastanowić, jest to pozbawione sensu. Jeśli ktoś chce żyć skromnie, niech się zadowoli tym, co ma, a nie wydaje pieniądze na ubrania z „lumpa”. Zdaje się to przeczyć nauce na temat poszczenia, umartwiania się, której udzielił Chrystus w kazaniu na górze. 

To jednak zupełnie inna mentalność. Franciszek był więc papieżem gestów, których część budzi politowanie. Niektóre jednak, takie jak ostatnie pojawienie się papieża na wózku przy grobie Piusa X czy życzenia dobrej Wielkanocy z tegoż wózka z balkonu, na którym pierwszy raz zaskoczył świat, będziemy chyba darzyć dobrą pamięcią.

Słowa

Benedykt XVI przyzwyczaił nas do precyzji. Sporadyczne burze medialne wokół niego wynikały raczej z niekompetencji czy złej woli otoczenia kurialnego niż samej postaci papieża Niemca. 

Inaczej się miała sprawa z Franciszkiem. Jego pontyfikat był koszmarny pod kątem medialnym. De facto to było ciągłe tłumaczenie się z jego słów przez biuro prasowe Watykanu. Nieustanna egzegeza w wykonaniu twardych zwolenników Franciszka, tłumaczenie o wyrwaniu z kontekstu. Pierwszym takim niefortunnym bon motem były słowa o tym, że katolicy nie muszą się mnożyć jak króliki. Innym było porównanie tradycjonalistów (czy tam liturgistów) do terrorystów albo pełne uznania słowa o komunistach. Przy którychś z tychże lapsusów redaktor Rafał Ziemkiewicz stracił cierpliwość, komentując na X (dawniej Twitter): „Papież idiota. Straszne”, co wywołało małą burzę w Polsce. 

Dziwnych wypowiedzi papieża było mnóstwo. Najczęściej zdarzały się one w samolocie. To była bowiem strategia Franciszka na kontakt z mediami: w luźny sposób rozmawiać z nimi na pokładzie samolotów, w trakcie papieskich podróży. Oprócz tego papież miał przyjaciela ateistę, niejakiego Scalfriego, który regularnie (z pamięci, ten dziennikarz nie rejestrował bowiem w inny sposób wypowiedzi) cytował, co powiedział papież w rozmowie z nim, i zwykle były to dziwne słowa (np. o tym, że papież nie wierzy w piekło). Oczywiście, Scalfri zawsze był dementowany, ale nie przez samego papieża, lecz przez biuro. 

Innym elementem strategii medialnej papieża było nieodpowiadanie na tzw. dubia czy nieprzyjmowanie niewygodnych kardynałów (jak to miało miejsce z kard. Zenem, kiedy ten pierwszy raz podczas tego pontyfikatu odwiedził Rzym). Również kiedy wybuchła afera z listem arcybiskupa Vigano, panował kompletnie niezrozumiały brak narracji ze strony Watykanu. 

No i trzeba też powiedzieć o stale powracającym, ośmielę się powiedzieć, szkalowaniu tradycjonalistów. Powtarzające się słowa o „sztywności”, nazywanie ich terrorystami, sugerowanie, że to oni są „nowymi pelagianami” czy opowieści dziwnej treści w stylu: „ksiądz chciał się nauczyć lepiej łaciny, a mądry biskup posłał go, żeby uczył się wietnamskiego, bo w diecezji jest dużo wietnamskich imigrantów”… 

Ten pontyfikat to czas wielu nieprzemyślanych, impulsywnych słów.

Synody

Pierwszym ogromnym sporem tego pontyfikatu była dyskusja na tak zwanym synodzie o rodzinie. Piszę „tak zwanym”, ponieważ szybko z realnych problemów zeszła ona na drugorzędne (jakkolwiek to okrutnie brzmi) dla szarego katolika problemy rozwodników i gejów. Wytworzyła się wtedy silna koalicja biskupów z Polski skupionych wokół (wówczas przewodniczącego episkopatu Polski) abp. Gądeckiego i biskupów z Afryki. Papież ostatecznie wydał stonowany, pojednawczy list, w którym pisał o pokusach zamieniania kamieni w chleb i chlebów w kamień (rozdzielając „po równo ciosy” obu stronom sporu). Jak większość pewnie sobie przypomina, owocem refleksji nad rodziną był dokument Amoris laetitia, którego to nikt nie pamięta wiele więcej poza tym, że było parę niejasnych punktów, otwierających drogę do udzielania komunii rozwodnikom. 

Zobacz też:   Fotogaleria: Arena Młodych 2019

Każdy kolejny synod kończył się jakąś burzą. Synod „amazoński”, który najpierw budził pytania o celibat i o ustanowienie jakiegoś nowego rytu dla ludów Amazonii, został utopiony wraz z drewnianą figurką w Tybrze. Figurką, zwana potocznie Pachamamą, która do dziś nie wiadomo, czym właściwie była.

Ostatni synod wypromował pojęcie synodalności. Ten neologizm miał być chyba eufemizmem dla demokratyzacji. Tak przynajmniej się domyślam, dla mnie to dalej martwe, zmyślone słowo. Sam synod o synodalności, który miał wywrócić Kościół do góry nogami (według jednych) albo zreformować go i ożywić (według drugich), zdaje się, niewiele zmienił. Zresztą papież na „dobitkę” zarządził jego powtórzenie w nieco innej formie (zobaczymy, czy kolejny papież wstrzyma tę inicjatywę czy będzie kontynuował – i czy będzie on faktycznie znaczącym wydarzeniem oraz w jaki sposób będzie przeprowadzony). Jest to chyba ostateczna przesłanka za bezsensem zmieniania Kościoła za pomocą synodów. Apel do kolejnego papieża: zostawmy synody na poziomie diecezjalnym, nie powtarzajmy już tych cyrków. 

Tradycjonaliści

Nic tak nie pokazuje niejednoznaczności i… dziwności papieża jak podejście do tradycjonalistów. Jak wspomnieliśmy, przez cały pontyfikat szkalował on „tradsów”. Na koniec wydał motu proprio Traditionis custodes, które mocno utrudniło funkcjonowanie środowisk tradycyjnych w diecezjach. W niektórych dokument stał się wręcz pretekstem do radosnej anihilacji wszystkiego, co te ugrupowania wypracowały przez lata od Summorum pontificum. Sam list był prawnym potworkiem, budził wiele kontrowersji i potrzebował licznych wyjaśnień, poprawek etc. Niektóre diecezje do dziś ignorują istnienie tego tekstu. Nie będę się zresztą rozpisywał szerzej, pod tym linkiem znajdą Państwo swoistą kronikę uniwersum Traditionis custodes.

Z drugiej strony widzieliśmy liczne przyjazne gesty okazywane Bractwu Kapłańskiemu św. Piusa X. FSSPX otrzymało od papieża jurysdykcję spowiedniczą, co ucięło jednoznacznie dyskusję, czy sakrament spowiedzi jest u nich ważny i godny. Ojciec święty nie tylko nie krytykował Bractwa, ale też niejednokrotnie sugerował ciepły stosunek wobec kapłanów zwanych potocznie lefebrystami. Ponoć przełożony Bractwa miał od niego usłyszeć, że gdyby to od niego zależało, to już by się dogadali, bo papieżowi zależy na dobru dusz, nie dba zbytnio o problemy prawne; w każdym razie z całą pewnością Franciszek był daleki od uznawania Bractwa za schizmatyków. Na początku pontyfikatu sugerowało się wręcz powstanie jakiejś formy prałatury personalnej dla FSSPX i ostateczne zakończenie tej historii. Byłby to spektakularny sukces, swoiste zasypanie wyłomu czy też postawienie grobli łączącej dwie strony Tybru.

Niestety podczas tego pontyfikatu zamiast zbudowania mostów doświadczyliśmy zburzenia innych. 

Miłosierdzie

„Miłosierdzie” stało się słowem kluczem tego pontyfikatu. Jeden rok z tych parunastu lat został poświęcony miłosierdziu. Papież często i chętnie mówił na ten temat, rozumiejąc ten termin bardzo szeroko. Poza tradycyjnymi uczynkami miłosierdzia wobec ciała chętnie wspominał o miłosierdziu w kontekście rozmaitych migrantów. Z uczynków miłosiernych wobec duszy najbardziej upodobał sobie przebaczanie krzywd. Rozszerzył uprawnienie do rozgrzeszania z grzechów aborcji na wszystkich kapłanów. 

Często samo „miłosierdzie” zdawało się być kluczem doboru nowych kardynałów. Przykładem jest jeden z dwóch polskich kardynałów, kard. Konrad Krajewski, który był jałmużnikiem papieskim. Papież wykreował wielu kardynałów (co zresztą jest tematem na osobny tekst, poruszyłem sprawę inflacji kardynalskiej w artykule Co by tu jeszcze) i wielu z nich miało historię właśnie różnych dzieł miłosierdzia: zaangażowania w pracę z migrantami, ubogimi, w slumsach etc.

Choć oczywiście można było też zrobić jak arcybiskup Ryś i kapelusz kardynalski dostać za zaangażowanie w dialog z inną religią.

Dialog międzyreligijny

Kolejna kontrowersja tego pontyfikatu to szeroko rozumiane ekumeniczne nastawienie. Wiem, ekumenizm to nie to samo, co dialog międzyreligijny, ale dla uproszczenia uznajmy to za jedno. Z jednej strony papież fetował pięćset lat reformacji, co samo w sobie byłoby jeszcze do obronienia. Z tymże nie pojechał on do Wittenbergi, nie odwiedził któregoś z szacownych tradycyjnych luterańskich zborów (skądinąd obecnie często bardziej konserwatywnych niż większość katolików). Nie odwiedził jakiejś szkoły teologicznej, nie pojechał na Śląsk Cieszyński, nie, wybrał Szwecję. Szwecję i jej najbardziej progresywny związek wyznaniowy, z biskupkami wypowiadającymi się na temat tego, że można mówić do Boga per Matko. Kościół protestancki, który gdyby znał polskie przysłowia, wziąłby sobie za maksymę „hulaj dusza, piekła nie ma” (a jeśli jest, jest puste). Tak samo jeśli chodzi o prawosławie. Z niewiadomych przyczyn papież Franciszek postanowił pozyskać przychylność moskiewskiego patriarchatu. Za jego pontyfikatu wstrzymana została też, na prośby serbskiego patriarchatu, kanonizacja kardynała Stepinaca

Z drugiej strony dużo kontrowersji wywołała polityka papieża wobec innych religii. Deklaracja z Abu Zabi, watykański filmik promocyjny zrównujący symbole innych religii z (sic! nie był to krzyż!) Dzieciątkiem Jezus i wreszcie pamiętna wypowiedź podczas podróży po Azji o tym, że wszystkie religie prowadzą do Boga. 

Czy mnie osobiście to szokuje? Nie. Papież kontynuował linię poprzedników. Jeśli pamiętamy o tym, że Jan Paweł II całował Koran i zorganizował spotkanie w Asyżu, to nie dziwi też takie postępowanie Franciszka. 

Konkluzja

Jaki Kościół zostawił ten pontifex z Argentyny – biskup Rzymu niosący ideę decentralizacji, lecz rządzący twardą ręką, odrzucony przez współbraci w ojczyźnie jezuita, wyniesiony ku górze przez papieża Polaka? Zdaje się, że Kościół jest bardziej podzielony. Czy aby na pewno? Może papież po prostu odkrył zasłonięte meblami pęknięcia w ścianach, które były tam już od dawna?

Na pewno rozpalił dyskusję i refleksję na temat tego, kim jest papież, kim powinien być biskup Rzymu, co może, a czego nie może. Czy ma prawo arbitralnie, na podstawie błahych i niepoważnych argumentów, zmienić nauczanie nt. prawa śmierci (odsyłam w tym miejscu do znakomitej analizy Antonia Akmadży)? Jest możliwe, że pobłądził w nauczaniu nt. moralności? Czy papież może wierzyć w coś innego, niż wierzą jego wierni? Zarazem wiele wzbudziło się rozważań na temat ustroju Kościoła. Jaką rolę odgrywają, a jaką powinni odgrywać kardynałowie? Czy świeccy mogą stać na czele dykasterii, czy jednak powinna być to władza powiązana ze święceniami? Wreszcie czy można zdecentralizować nauczanie, w jednym kraju dopuszczając pewnych ludzi do komunii świętej (de facto uznając ich grzech za lekki ), a po drugiej stronie rzeki granicznej dalej im zakazywać przystępowania do niej (uznając ich grzech za obiektywnie ciężki)? Bo tak właściwie stało się z recepcją Amoris laetitia, doprowadziło ono do pewnej decentralizacji dyscypliny. Tak samo zresztą z Fiducia supplicans, które gdzieniegdzie (między innymi, jak słyszę, w USA – tam jest to szerszy problem, co można zobaczyć chociażby po tej liście) stało się pretekstem do regularnego błogosławienia par homoseksualnych, a gdzie indziej, jak w Polsce, nie wpłynęło na rzeczywistość w sposób znaczący.

Na pewno będziemy ciągle wracać do tego pontyfikatu. Poruszyłem ledwie wycinek wątków, które w nim się pojawiły i które budzą wiele pytań. Papież Franciszek zmienił Kościół. Chyba najbardziej w tym, że przestaliśmy postrzegać biskupa Rzymu jako kogoś, kto zawsze ma rację. Argentyńczyk wyrwał nas z letargu i zmusił do myślenia, ba, dalej wiele z jego wypowiedzi i czynów zmusza nas do myślenia. To zdecydowanie mu się udało.

To tyle. Zachęcam do modlitwy za zmarłego papieża i w intencji kardynałów szykujących się do konklawe. 

Requiescat in pace.

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.