Zapraszam do krótkiej, ale mam nadzieję, wartościowej podróży po tym, czym pokora jest, czym nie jest i jak stać się pokornym w nauce absolutnych ekspertów od duchowości: ojców/doktorów Kościoła oraz uznanych chrześcijańskich pisarzy.
O pokorze jako jednej z kluczowych cnót mówiło wielu świętych. Warto najpierw spojrzeć, co o pokorze mówi Katechizm Kościoła katolickiego. I już na początku czeka w tej kwestii, przynajmniej na mnie, spore zaskoczenie. Niebieski katechizm, jak czasami jest nazywany, łączy pokorę bezpośrednio z modlitwą. Pokora jest w katechizmie oddaniem się Bogu i uznaniem, że to On jest dawcą wszelkich darów.
„Podstawą modlitwy jest pokora. »Nie umiemy się modlić tak, jak trzeba« (Rz 8, 26). Pokora jest dyspozycją do darmowego przyjęcia daru modlitwy: Człowiek jest żebrakiem wobec Boga” – wskazuje punkt 2559 katechizmu. To powiązanie modlitwy i pokory.
Pierwszy wiek chrześcijaństwa – Jezus, pasterz pokorny i dla pokornych
Głęboką refleksję nad cnotą pokory można znaleźć w pismach Klemensa Aleksandryjskiego. To jeden z czołowych pisarzy chrześcijańskich I wieku, dziś uznawany przez większość badaczy za twórcę listów do Kościoła w Koryncie (zaadresował je do Koryntian, podobnie jak św. Paweł).
„Sam Chrystus należy do pokornych, a nie tych, którzy chełpią się nad trzodą. Berło Bożego majestatu, Pan Jezus Chrystus nie przyszedł z ostentacyjnym pokazem arogancji lub wyniosłości – chociaż mógł to zrobić – ale z pokornym umysłem, tak jak mówił o Nim Duch Święty” (21 List Klemensa 16. 1-2; tłumaczenie własne, za tłum. angielskim: B. D. Ehrman, The Apostolic Fathers: I Clement, II Clement, Ignatius, Polycarp, Didache, 2003, 62-63).
Sam cytat jest bardzo interesujący, bo mówi o czymś, co określam Bożą dyskrecją. Ostentacyjność, popisywanie się dla samego show, życie na pokaz jest według Klemensa obce naturze Boga. Przywodzi mi to na myśl moment spotkania Eliasza z Bogiem, gdy Ten ukazuje się mu w szmerze lekkiego powiewu. Bóg ma kontrolę nad ludzkimi losami i historią Wszechświata, ale robi to ze swoistą dyskrecją, pewną Bożą „klasą”.
Kolejnym – nie boję się tego określenia – mistrzem duchowości jest św. Grzegorz Wielki. Papież z przełomu VI i VII wieku pozostawił dorobek, który dziś odkrywany jest z zachwytem i nie traci na aktualności. W swoim dziele Reguła pasterska starał się zarysować ideał biskupa i pasterza, który prowadzi swoją owczarnię do zbawienia. Nie jest to jednak obraz oparty o refleksje lekkoducha. Grzegorz świetnie rozumiał meandry duszpasterstwa, widział różnorodność potrzeb duchowych ludzi, w niektórych momentach wydając się całkiem niezłym psychologiem. To, co istotne, ostatni rozdział Reguły poświęcił cnocie pokory. Uważał, że spina ona resztę zadań i obowiązków, stanowi konieczne spoiwo duchowości biskupa, a przede wszystkim charakteryzuje dobrego pasterza. Kiedy człowiek szczyci się osiągnięciem wielu cnót, dobrze jest zastanowić się nad własnymi niedociągnięciami i ukorzyć – przestrzegał Grzegorz Wielki.
Augustyn, czyli pokora na pierwszym miejscu
Chrześcijańską naukę o pokorze, według mnie, na szczyt wyniósł Augustyn z Hippony – żyjący na przełomie IV i V wieku nawrócony ojciec i doktor Kościoła. Przedstawiał swoje życie przed nawróceniem i po nim na dychotomii pycha-pokora. Jak zauważa portal augnet.org, zajmujący się promowaniem dzieł Augustyna, droga duchowa biskupa z Hippony w jego pismach rysowana jest po liniach rozwoju w pokorze. I chociaż Augustyn, wcześniej będąc poganinem, znał definicję pokory z pism greckich myślicieli, to nie odnosił tej cnoty do jedynego Boga. W tej perspektywie pokora to zrozumienie słabości ludzkiej kondycji. Chrześcijańska pokora przenosi ciężar z myślenia o sobie do skierowania się na Boga, który jest łaskawy. Sam Augustyn wspominał później, że to pycha spowodowała, że nie nawrócił się w wieku osiemnastu lat. Sądził bowiem wtedy, że prawda nie może znajdować się w Piśmie Świętym, ponieważ język oryginału nie jest zbyt oszlifowany i piękny (por. Wyznania 3, 5, 9). Doceniając drogę duchowego rozwoju, zrozumiał, że mądrość greckich mistrzów była tylko pewnym obrazem rzeczywistości, którą wypełnił Chrystus: mądrość, do której wzdychali greccy filozofowie, była pokorą Mistrza z Nazaretu.
Pokorny papież i lajki
Na koniec błogosławiony, pisarz i papież. Postać, której nadano w Polsce komiksową twarz (bądź po gombrowiczowsku – upupiono): Jan Paweł I. Publicystycznie spakowany do dwóch toposów – uśmiechniętego, miłego człowieka, a jednocześnie do dość starej spiskowej teorii o jego otruciu (podważonej z kilku stron – szczególnie dzięki odtajnieniu karty choroby papieża).
Albino Luciani, urodzony w 1912 r. katolicki duchowny i pisarz, ma jednak znacznie bogatszy dorobek i biografię. Dał się poznać jako pasterz bardzo bystry społecznie, rozumiejący problemy robotników i niższej klasy społecznej we Włoszech. Jako biskup osobiście odwiedzał ubogich i chorych. Był także wrażliwy: pisał listy i teksty, w tym najbardziej znane Listy do sławnych postaci, w których pisał do znanych postaci fikcyjnych i historycznych, dzieląc się z nimi refleksjami. W wielu kwestiach był jednak nieprzejednany: gdy doszło do schizmy w Montanerze, po uporze wiernych nakazał usunąć konsekrowane hostie z kościoła. Potępiał także księży promujących idee komunistyczne, a nawet proponujących liberalizację prawa rozwodowego.
W kontekście duchowości Jan Paweł I podkreślał rolę pokory w życiu chrześcijanina. Motto: „pokora” było jego hasłem biskupim od czasu objęcia diecezji Vittoro.
Ciekawego porównania użył kardynał Beniamino Stella na mszy dziękczynnej za beatyfikację Jana Pawła I: „Jego pokora silnie kontrastuje ze współczesną obsesją w mediach społecznościowych na punkcie obserwujących i polubień, ołtarzem, na którym czasami poświęca się życie, ludzi, godziny pracy i snu, nie wspominając niestety o prawdzie, zarówno w mowie, jak i myśleniu”.